Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczni Rodzice


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich !

 

Pisze ponieważ nie robie tego wyłącznie w swoim imieniu tylko mojej dziewczyny i mam nadzieje że coś mi doradzicie .

Jak w temacie sprawa dotyczy głównie rodziców , rodziców mojej dziewczyny , ma na imie Ola i ma 17 lat , 18 konczy w lutym. Ja 21 w styczniu . Jesteśmy ze sobą prawie 19 miesięcy .

Zaczne od tego że ta rodzina od początku mnie nie tolerowała , mieszkamy na jednej wiosce , moja siostra wyrobiła sobie złą opinie wśród mieszkańców gdyż była uzależniona od narkotyków i wiadomo jak na wsi , każdy musiał o tym wiedzieć , ale to już jest historia , a mama Oli docina na temat tego jaka była moja siostra , ze moja matka jest taka i taka i że to jej wina za to się stało z moją siostrą , oczywiście jestem wściekły ale co moge zrobic... Ojciec zmarł jak mialem 9 lat , uważam że ta kobieta nie ma podstaw by źle mówić o mojej rodzinie tymbardziej że nigdy nie rozmawiała z moją siostrą ani z moją matką , jest obcą osobą która zna moją rodzine na podstawie jakiś plotek . Matka mojej Oli traktuje ją i osądza niesprawiedliwe , wraz z ojcem ciągle jej powtarzają że zajdzie w ciąże i że ją wyrzucą z domu , że wywinie im numer że oni są tego pewni , przy czym nigdy nie rozmawiali z nią o antykoncepcji , zresztą oni z nią w ogole nie rozmawiają , tylko się wydzierają na nią i wypominają jej to co zrobiła źle , matka jej mowi że mi potrafi podziękować bo jej kupiłem sweter , ale im dziękować nie potrafi , mówi to matka której córka zasuwa zawsze w domu , sprząta na błysk , wiem że pod tym względem jest bardzo staranna , dom mają nie duży wiec nie ma wiele do sprzątania , a moja Ola nigdy nie usłyszała słowa dziękuje z ust rodziców , nigdy też nie usłyszała od rodziców słowa "kocham Cię "

Dziś pojechaliśmy razem do miasta , wieczorem matka nie pozwoliła Oli przyjśc do mnie bo twierdzi że już dziś widzielismy i nie ma potrzeby byśmy się zobaczli znow. Nie pozwala jej rozmawiać ze mną na gadu gadu , wyłancza jej wtedy komputer . Nie puszcza jej nigdy do mnie za nim po nią nie przyjde bo boji się co powiedzą sąsiedzi widząć że ona idzie do mnie sama ... Ola ma siostre , Magde która ma 15 lat i jest w domu traktowana jak święta krowa , nie musi nic robic , wszystko jej wolno , ale wiem że jak coś powie nie tak do dostaje po buzi od matki , sam raz widzialem taką sytuacje , uderzyła Magde przy mnie tak że tej omało głowa nie odleciała , w ogole nie przejęła sie tym że ja tu jestem i to widze , osoba ktora boji się opini sąsiadów i nie boji się tego co ja sobie o niej pomyśle... Dla mnie to wszystko jest chore , ta rodzine chyba jeszcze jest 100 lat za murzynami , wydaje mi się że nie mają pojęcia o wychowywaniu dzieci , nie mają podejścia , nie potrafią rozmawiać , nie potrafią okazywać uczuć i nie potrafią wspierać , kto ma wspierać moją Ole jak nie jej własna matka ? przepraszam że się tak wyraże ale dla mnie jej matka to głupia cipa . Ola mając 14 lat próbowała popełnic samobójstwo podcinając sobie żyły , rodzice nic nie zrobili , matka dała jej kare i ropowiedziała całej rodzinie co Ola zrobiła... to jest dla mnie śmieszne , potraktowali probe samobójstwa jak jakiś wybryk rozpieszczonego dziecka które trzeba ukarać ... czy to jest normalne ?

Przecierz to chyba odrazu leci się do psychologa i stara się zapobiec takiej sytuacji w przyłości...

Nie rozumiem też takiego zachowania , gdy jest awanturą i Ola proboje coś powiedzieć to oni odrazu ją ucinają i mówią że ich nie obchodzi co ona myśli i jakie ma zdanie , jak Ola nic sie nie odzywa to pytają dlaczego nic nie mówi ? w ostatecznosci zabierają jej telefon. No ja nie wiem , to chyba jakieś zacofanie , prawie 18 letniej dziewczynie zabierać telefon za kare jak malemu dziecku koparke ... Na dodatek rodzice jej powtarzają że jak chce to może sie wyprowadzić , to nie jest zbyt miłe ...

Gdzie tu mądrość rodziców w ich postępowaniu ? ja tej mądrości nie dostrzegam , tylko głupote i ciemnote , może wy inaczej to widzicie , bardzo prosze o wasze zdanie na ten temat, jakąś rade , kocham tą dziewczyne i nie zrezygnuje z niej przez jej chorych rodziców .

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a przepraszam, bo nie rozumiem, w kim ty się zakochałeś ? w matce ?

Moja rada jest taka:

-walcz z matką o uczucia Oli,

-sprzeciwiaj się i kłóć,

-przekonuj że Ty i Twoja rodzinna jest inna niż mówi powszechna opinia,

-że Twoja siostra już nie bierze,

-wybij jej z głowy jej zatwardziałe, 40-letnie poglądy, (tak palnołem z tym wiekiem)

-wyślij matke na terapię bo może sama była tak wychowana i inaczej nie umie

-nausz tą głupią matkę jak sie traktuje dzieci,

-wytłumacz jej na czym polega sysytem kar i wyróznień

-no i wreszcie spytaj się czy pozwoli Wam pogadać na GG

Był taki facet, nazywał sie Don Kichot. Kiepsko mu szło, ale Ty dasz sobie rade!!

Jak to zrobisz to daj znać. Postawią Ci pomnik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może tak mniej optymistycznie niż casius-ale walcz o tą swoją dziewczynę.Myślę,że najważniejsze żeby czuła,że jesteś z nią i stoisz po jej stronie.Rodzice są bardzo toksyczni,prymitywni i beznadziejni.Nie mam pojęcia skad takie osobniki sie biorą na świecie,ale niestety wcale nie są wyjątkami.I nie ma to nic wspólnego z wiekiem,raczej z poziomem inteligencji i posiadaniem uczuć wyższych.Ola ma ogromne szczęście,że spotkała ciebie.I na pewno zasługuje na takiego chłopaka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża dzięki za ciepłe słowa , tak się składa że ja odkąd jestem z Olą to ciągle walcze , a czasem mam dość i załamka , wtedy zastawiam się czy jest jeszcze o co walczyć , życie mnie nigdy nie rozpieszczało , jestem pół sierotą i zawsze mialem trudności w życiu , teraz musze moje zasoby sił rozłożyć na dwie osoby ... Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U twojej dziewczyny w domu jest gorzej niż źle. To że ona skończy 18 lat wcale dla jej rodziców nic nie będzie znaczyć (nie pytaj skąd to wiem ale na 1000% tak będzie). Moja rada - walcz o Olę, wspieraj ją bo ma naprawdę ciężkie życie w takim domu. Wydaje mi się że jedyne wyjście to wyciągnięcie tej dziewczyny z domu, kiedy skończy szkołę (już za 1,5 roku). Wiadomo że jest problem - mieszkanie albo stancja kosztuje. Jednak obawiam się że ta jej matka jest na tyle pusta i prymitywna, że nic u niej nie wskórasz tylko musisz wziąć sprawę w swoje ręce. No i oczywiście musi być w tym dobra wola twojej dziewczyny. Wyciągnij ją stamtąd, bo innego wyjścia nie widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Przykro się to czyta aż żal dziewczyny że musi się męczyć z takimi nieczułymi rodzicami. Z tego co piszesz to raczej nie da się przekonać rodziców do zmiany ich zachowania i przemówienia do tzw rozsądku. Ta rodzina jest patoligiczna według mnie bo nie spełnia podstawowych warunków takich jak miłość i przywiązanie o reszcie nie wspomnę. Trudno tu radzić tak naprawdę ale myślę że jedynym teraz wyjściem jest wspieranie Oli i proba chociażby załagodzenia sytuacji z jej rodziną. Myślę że jeśli nic z tego i nie wyjdzie nadal będzie taka sama sytuacja to trzeba Olę odseparować od rodziców bo zniszczą jej życie.

 

Pozdrawiam i walcz o miłość bo to największy skarb

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja moi drodzy dzięki mojej nerwicy jestem właśnie toksyczną matką i myślę ,że gdyby dla "równowagi"mój mąż nie był normalnym ,kochającym tatą moje dzieci a mam ich troje już zwariowały by i to dzięki takiej mamusi .Boję się ,że skutki mojego zachowania w stosunku do nich odbiją się na nich prędzej czy pózniej . Ale nie potrafie nad tym zapanować ,drażnią mnie ,wszystko mnie w nich drażni ,wszystko co mówię a właściwie rozkazuje jest despotyczne .Bardzo je kocham ale nie potrafię przytulić ,pocałować itp. Są bardzo grzeczne ,dobrze sie uczą i gdy syszę od znajomych ( ktorych staram sie również unikac jak mogę ) lub sąsiadów ,że mam wspaniale i bardzo dobrze wychowane dzieci to ogarnia mnie żal tak tak żal bo ja je chyba bardziej chowam a nie wychowuje ... najgorsze jest to ,że zdaje sobie z tego sprawę i nic .Zabrnełam w swojej oziębłości tak daleko , że kiedy ostatnio zmusiłam się żeby przytulić syns tak po prostu sama od siebie głupio się poczułam .Ale czy można to wszystko zrzucić na nerwicę ?? kiedyś tak nie było ale trwa to już ładnych parę lat .Dodam tylko ,że mam dzieci w wieku 14,10 oraz rok i cztery miesiące na szczęście niemam tak negatywnych postaw w stosunku do najmłodszego ale boję się ,ze gdy podrośnie to się zmieni . Może ja po prostu jestem zwykłą kanalią !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bebe-to nie jest kwestia nerwicy!!Ja też jestem matką i mam nerwicę i zaburzenia osobowości odkąd pamiętam.I właśnie dlatego robię wszystko żeby moje "paranoje"w żaden sposób nie odbijały się na dzieciach.Moje dzieciaki też są chwalone wszędzie i wśród sąsiadów i w szkole(ale ich grzeczność nie wynika z zastraszenia).A ciepła mają pod dostatkiem i chociaż są nastolatkami nieraz jeszcze je tulę i całuję,a jeśli chodzi o nasze relacje to jesteśmy przyjaciółmi dla siebie nawzajem.Mąż natomiast(zupełnie zdrowy) usiłował od początku wprowadzić wychowanie tego typu,o którym mówisz,ale udało mi się wytłumaczyć mu,że nie tędy droga w miłości i zmienił swoje postępowanie aż weszło mu to w krew.Dzieci wiedzą,że w domu zawsze znajdą oparcie,radę i pocieszenie.I mówią nieraz,że mają najlepszych rodziców na świecie.Błagam cię-zmień swój stosunek do dzieci dopóki jeszcze jest czas.Wychowasz je na ludzi z pewnością zaburzonych emocjonalnie i tylko sobie bedziesz mogła to wyrzucić.Wiem co mówię,bo w moim domu było to samo.Tego naprawdę można się nauczyć.Robisz z premedytacją krzywdę osobom najblizszym,które podobno kochasz.To nie jest zdrowa miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To smutne ze słyszy sie nadal tyle takich historii...despotyczni,nieprzejednani w swojej slepocie rodzice niszcza nieswiadomie zycie swoich dzieci...

Przy odrobinie szczescia te dzieci trafiaja w zyciu na osoby ktore potrafia ukazac im zupełnie inny swiat niz wyniosły one z domu, ale jaki jest odsetek tych szczesciarzy????

Los_mags, nie znam Cie ale chce wierzyc ze przy Tobie Ola ma duze szanse by zbudowac kiedys normalny dom...

Kochasz ja i walczysz o nia....wiec rob to nadal i badz przy niej!!! to wszystko co mozesz na tym etapie zrobic ale to zarazem bardzo wiele...

Nie poddawaj sie!!!Bedzie dobrze!!!!!Odwagi!!! :smile::smile:

 

Pozdravki Q.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli już jesteśmy w temacie... to mam prośbę. Moglibyście mniej więcej zdefiniować takiego "książkowego" toksycznego rodzica?

 

Albo... Moja propozycja: osoba despotyczna, mająca nieco "skrzywione" poglądy na świat, prymitywna i płytka na co dzień, ...

... tu pewna zmiana po wypowiedzi Iny, która ma rację, a ja się źle wyraziłem - raczej chodziło mi o poniżające traktowanie drugiej osoby, cynizm, czasami udawanie, że się czegoś nie wie, podchodzenie do drugiej osoby jak do kogoś nie mającego 'wyższych' uczuć - to jest dla mnie prymitywne i płytkie - może teraz będzie wiadomo o co mi chodzi, chociaż i tak nie wiem, czy do końca to przekazałem jak chcę

...w znacznym odsetku sytuacji nie licząca się ze swoimi dziećmi, jeżeli czegoś chcą, co jej/jemu nie pasuje - mówi że żyją na jej/jego/ich chlebie i mają g**** do gadania i mają się dostosować, jeśli dzieci postawią na swoim i buntują się przeciwko twardym regułom, robi im wszystko na szkodę do granic możliwości (a zwykle tych granic nie ma) żeby tylko trzymać dziecko pod kapciem, daje do zrozumienia albo wprost mówi, że dziecko jest kłopotem, chce żeby się wyniosło jak dorośnie itd., a paradoksalnie - mimo wszystko w głębi serca je kocha i czasem nawet to okazuje. Czy to dobra definicja, czy jednak coś ominąłem, niedopowiedziałem lub przesadziłem?

 

Z góry dzięki za chęć kogokolwiek do dyskusji na ten temat.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek, nie zgodzę się z Tobą. Toksyczny to nie znaczy płytki, niewykształcony. Moja mama jest osobą wykształconą, zawsze zajmowała wysokie stanowiska, ja jednak uważam, że w pewnym sensie była toksyczną matką, bo uważała się za człowieka nieomylnego (tak jest do dziś), mającego zawsze rację i wymagania w stosunku do mnie (wykształcenie, zachowanie, itp.). Te wymagania wpędziły mnie poniekąd w depresję, ponieważ nie spełniając jej oczekiwań czułam się gorszym człowiekiem(to pamiętne zdanie "bez studiów jest się nikim, bez perspektyw na dobrą pracę"...słyszę do dziś). W najtrudniejszych momentach mojego życia okazało się, że nie mogę na mamę liczyć, ze zawsze wszystko inne jest ważniejsze...Chyba brakuje mi zaufania do niej,( o mojej depresji też mama nic nie wie, albo udaje że nie wie...). Nie potrafię się do niej przytulić, a czasem jeszcze chciałabym... Może wypłakać się w rękaw?... Ale jest między nami bariera sztuczności, udawania, że wszystko jest ok (zwłaszcza z mojej strony, aby nie usłyszeć krytyki typu " a nie mówiłam'))Moja mama mimo iż kocha mojego ojca zawsze dziwnie go traktowała (na zasadzie "on by beze mnie sobie nie poradził, nie dorobiłby się, wpadł w alkoholizm, itp.)Ja na to patrzyłam, żal mi było taty. Dziś to ja jestem takim "moim tatą" w mojej rodzinie (np.oczekuję, że ktoś za mnie o wszystkim zdecyduje). Nigdy chyba nie dorosłam, pozostałam dzieckiem spragnionym czułości, miłości...

Do bebe.... Na pewno jestes wspaniałą mamą, musisz tylko w to uwierzyć. Jadzięki psychiatrze już uwierzyłam (choć kilka lat wydawało mi się, ze jest zupełnie inaczej), może tylko powinnam częściej przytulać swoje dzieci (zacznę od dziś!!) :D .Tak, jestem fajną, miłą mamą! Pozdrawiam! :lol::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj dziewczyny,przytulajcie te swoje dzieciaki ile się da i kiedy tylko się da.

Zimna matka nieważne czy wykształcona czy nie-to najgorsze co moze spotkać dziecko.Nikt nigdy juz nie zrekompensuje im tego ciepła jeśli zabraknie im matczynej miłości.Toksyczność niejedno ma imię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anty- człowieku, ja miałam wszystko, najlepsze zabawki, najlepsze ubrania, co roku wczasy z rodzicami, tyle ,że... dziś nie potrafię zwierzyć się własnej matce. Idę do niej na kawę, niby rozmawiamy ale nie jest to do końca szczere, jakieś ploty z mniej lub bardziej znajomych (matka kocha ploty), ja zamiast sluchać wyłączam się . Patrzę na nią, ale to tak wygląda jakbym oglądała telewizor bez fonii...( z ruchu warg nie umiem czytać). Na święta są zawsze extra prezenty, ale brak mi np.wspólnego wyjścia do miasta na jakieś "babskie" zakupy, do kina. Nigdy nie zwierzam się matce, ona nie wie o mojej depresji. I wiesz anty-człowieku...maja mama uważa, że jest świetną matką... i tym doprowadza mnie do śmiechu (pustego....)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie znowu jest trochę inaczej, bo pewna obojętnosć dotyczy mojego ojca, który nieustannie narzeka, powtarza,że i tak wszystko jest do bani, że po co się starać skoro i tak inni maja lepiej. mam z nim kontakt zerowy. No najwyżej powiem mu, że ziemniaki są już ugotowane, albo jakieś przebąkiwanie o górnolotnych bzdurach. Nie ma oparcia, mój ojciec jest egoistą, ciągle, od zawsze zapatrzony w siebie i w swoje potrzeby, inne dzieci lepsze, inne dzieci lepiej się uczą, inne dzieci lepiej sobie radzą. Wszystko od niego zależy, jego zdanie najistotniejsze...przykre. A najgorsze jest to, że nie rozumiem dlaczego czasem bliskie osoby są powodem smutku, bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim to moja matka jest toksycznym rodzicem, chociaz nie na pierwszy rzut oka. Nigdy mnie nie biła, nie obrażala mnie, ma wyzsze wykształcenie. a jednak zawsze wzbudzała we mnie poczucie winy, jednym prostym słowem. czułam, że ją zawiodłam, a tak bardzo bardzo chciałam,żeby była ze mnie dumna.

 

Poza tym jest cholerykiem, jest totalnie nieprzewidywalna, potrafi urządzić dzika awanturę z byle powodu. Zawsze działało to na mnie przygnębiająco, tym bardziej, że ja mam kompletnie przeciwna osobowość, jestem zamknięta w sobie, neurotyczna.

 

Ojciec mieszka w innym miescie, ostatni raz widziałam go 10 lat temu. ale cieszę się z tego, bo gdyby mieszkał z nami prawdopodobjie miałabym dziś ostrą depresję, byłabym w psychiatryku albo uciekłabym z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja matka jest taka jak Oli.

 

Mam 22 lata. Wracam raz na pół roku o 12 z imprezy, przywieziona autem pod drzwi i po wypiciu 1 piwa czyli trzeżwa. Wrzeczszy jak to ona sie martwi, że powinnam całe życie spędzac w domu i uczyc sie.

 

Miałam chlopaka, pojechałam z nim na wycieczke, ile się nasłuchałam o tym jaką opinie sobie robię, czy sie nie boje że moje dziceko bedzie miało jeszcze bardziej zrąbane zycie niż ja. Ogólnie jestem traktowana jako ogromne zagrożenie, bo chce czegoś więcej niż spac i jeśc.

 

Dwa lata temu byłam na germanistyce i było ze mną bardzo źle.To było jakies załamanie nerwowe. Strasznie schudlam, nic nie mogłam jeśc, nie mogłam spac, dlatego ze bardzo żle sie czułam w grupie i byłam zawsze najgorsza (odpadło 2/3osób) Mielismy taki przedmiot gdzie trzeba bylo strasznie duzo mowic, 3 razy w tyg, przestalam na niego chodzic.

 

Zaliczyłam wszystkie przedmioty a ten najgorszy tylko pisemnie, dostalam waruenk i chodziłam dalej na zajecia. Mielismy przygotwac cos na planszy i opowiedziec. Zrobiłam przygotowałąm i stwierdziałam że nie jestem w satnie powiedziec czegokolwiek na zajeciach.... Leżałam i płakałam pare dni na łóżku (45kg bo nic nie jadłam) a matka przychodziła i darła się że ona nie może patrzec na to że sie nie uczę i tak leże ,pytala kiedy bede sie uczyc.

 

Poszlam na terapię (sama) Przepłakałam 2 spotkania Chodziłam pół roku. Germanistyke zostawiłam. Studiuje cos innego w innym mieście. Wszystko zaliczam. Nie wie jakie mam przedmioty, kiedy mam koła ani jak sobie radze. Ostatnio byłam na weekend w domu i wrzeszczala na mnie ze sie nie ucze niczego i mnie wywala jak z germanistyki.

 

Tak jakos sobie żale powylewałam... a teraz ide bo musze sie zbierac, wracam na święta do domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Trafiony temat.

Uważam, że zbyt małą wagę przywiązujemy do roli rodziców w kształtowaniu naszego życia emocjonalnego. A to od nich bardzo często zależy nasz późniejszy "los".

Nie będę ukrywał, że pisząc te słowa mam na myśli też swoją osobę.

Już od dziecka rodzice świadomie manipulowali moimi emocjami. Kiedy byłem mały, matka często pozorując czułość, potrafiła ni stąd ni zowąd nagle krzyknąć złowrogo na mnie powodując, że kuliłem się ze strachu i spinałem nie wiedząc kiedy znowu krzyknie... Poza tym od kiedy pamiętam była hipochondryczką; "od zawsze" słyszałem, że ma raka i niedługo umrze. W późniejszym czasie zaczęła mnie obwiniać za wszystkie swoje choroby, mówiła, że to ja jestem powodem wszystkich jej dolegliwości, że to przeze mnie tak cierpi... Kiedy byłem bez pracy mówiła, że jestem i pozostanę nikim, że skończę "pod mostem" albo pójdę w ślady jej brata (powieszę się) - słyszałem to prawie codziennie. Potrafiła bez powodu zrobić mi awanturę wyzywając od ch..., diabłów itp. Szantażowała mnie mówiąc że rozpowie dookoła, że nic nie robię i wszyscy będą się śmiali z tego, jakim to jestem nieudacznikiem.

Z ojcem było podobnie. Od zawsze traktował mnie jak swego rywala; nigdy nie zasłużyłem sobie na jego miłość (zawsze faworyzował moją starszą siostrę). Kiedy próbowałem samodzielnie coś zrobić (chcąc zdobyć uznanie w jego oczach), to śmiał się mówiąc, że nie powinienem się za to zabierać bo i tak mi się nie uda. Potrafił kpić ze mnie w towarzystwie mówiąc jaki to jestem niezdarny i mam dwie lewe ręce do pracy; zresztą od zawsze podkreślał, że jestem leniwy i nie chce mi się pracować. Zawsze dawał mi do zrozumienia, że powinienem być taki jak on, że powinienem brać z niego przykład. Kiedy byłem bez pracy podobnie jak matka powtarzał, że do niczego się nie nadaję, że przynoszę im wstyd, że chyba najlepiej by było gdybym się powiesił...

Tak było jeszcze całkiem niedawno. Ciągle mieszkam z rodzicami. Bywają chwile, kiedy odczuwam do nich nienawiść za to co mi "robili". Przez cały ten czas miewałem myśli samobójcze. Często obwiniam ich za moje "zmarnowane" życie. Z drogiej strony zaś boję się od nich odsunąć, wiem, że miałbym wyrzuty sumienia - czuję się za nich odpowiedzialny; nie umiem przeciąć tej "toksycznej" pępowiny...

Pozdrawiam.

PS. Nie lubię świąt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, dlaczego ojciec mnie tak nienawidzi? Nieraz mówi o mnie z taką pogardą.... Na przykład dzisiaj. Przebudziłem się, i słyszałem jak w kuchni do matki komentuje to, że zwykle wstaję o 11...I taką było słychać nienawiść i pogardę w jego głosie, że kuliłem się w łóżku. Może mi ktoś powie, czy to jest racjonalny powód, żeby tak nienawidzić? Naprawdę sobie na to zasłużyłem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ten temat jest mi bardzo bliski. przechodzę depresję po raz kolejny, ale najgorsza jest bezsenność nią spowodowana, wyniszczam się sam od środka. Wszystko to przez ojca od którego doświadczyłem przemocy zwłaszcza psychicznej. Z dzieciństwa pamiętam najbardziej

tylko strach i lęk przed nim, straszył mnie że będe nikim, jeśli nie będe miał dobrych ocen, do tego dochodziły kary cielesne, uważał że

praca jest całym życiem. ciągła krytyka z jego strony, nigdy nie podobało mu się to co robie, zawsze coś widział we mnie nie tak, uważał że zawsze ma racje i wszyscy mają się go słuchać. do dziś jest tak samo, przez niego przechodze teraz te męki. nie rozmawiam z nim, jedynie kiedy już musze się odezwać, kiedy on coś komentuje albo krytykuje mnie, czuje ten sam lęk z przeszłości który mnie paraliżuje i nie mogę się odezwać, obronić, a potem mam wyrzuty sumienia że znów trwam w tej agonii. nie mam siły do życia, boje się przyszłości, wszystko co robie jest podporządkowane krytycznej opinii mojego ojca, to jest przerażające:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że DDTR ma wiele wspólnego z DDA i DDD więc założyłam ów wątek w tym dziele.

Chciałabym podyskutować z osobami mającymi podobne doświadczenia.

U mnie to właściwie całe spektrum zjawiska. Nadal mieszkam z toksyczną mamą. Z ojcem już nie- odcięłam się od niego kompletnie. Moja więź z matką jest bardzo nie zdrowa, myślę że dla nas obu ale nadal w tym tkwimy. Tylko ja widzę problem. Dodam że moja mama również wychowywana była przez toksycznych rodziców, a do tego alkoholików... Także ja również mam szansę stać się toksycznym rodzicem niestety :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, ja również idę niebawem na terapię i w żadnym razie nie mam zamiaru taka być... ale zadatki mam bo już jestem wybuchowa i czasem najpierw powiem a potem pomyślę... Powielam dość często zachowania mojej mamy wobec innych ludzi... Chcę to zmienić... póki co leki mnie trochę wytłumiły...

Zastanawiam się tylko czy da się tak całkowicie z tego wyjść... żeby znowu nie stać się toksycznym poprzez nadopiekuńczość i chowanie dziecka pod kloszem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×