Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prokrastynacja


anancites

Rekomendowane odpowiedzi

Kiya widzisz Ty chociaż do pracy chodzisz bo musisz a ja nie muszę i nic już zupełnie nie robię nawet nie jestem w stanie filmu oglądnąć czy serialu bo mnie nuży po 5 minutach. Przez ostatni rok może z 5 filmów oglądnąłem przy takiej olbrzymiej ilości czasu wolnego to normalne nie jest.

 

A leki SNRI zawierające noradrenalinę bodajże np wenlafaksyna Cie nie zaktywizowały bo mi dały taka energię ale tylko czysto fizyczną nieukierunkowaną. Właśnie na brak energii niby leki dobrze dobrane najlepsze albo posiadanie osoby która Cie zmotywuje do działań, najlepiej jakaś miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo nic nie biorę ale brałem i w początkowym okresie brania miałem przypływ energii ale marnowałem go na jeżdżenie na rowerze i pisanie na forum a nie na wrócenie do życia ale ja mam zaburzone myślenie głównie i leki mi nie pomogą bo tego nie zmieniają. Za to w zeszłym roku i na początku tego przeczytałem około 50 książek no ale też mi zapał na to minął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, tyle książek to chyba przeczytałam przez całe życie :shock:

czytałem średnio 1 do 2 tygodniowo przez około pół roku aż mi się znudziło i kasa skończyła na nowe.

Kiedyś miałem tak z filmami że przez parę miesięcy oglądałem 1-2 filmy dziennie aż zaczęłam się w nich gubić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza sprawa, o której pewnie każdy jakoś się dowiedział, ale mało kto bierze to do serca- jeśli spieprzysz poranek, spieprzysz cały dzień. Nie wiem szczerze mówiąc jaką tu macie politykę jeśli chodzi o linki, ale mogę ci po prostu wysłać coś o efektywnych porankach na pw. Wszystko w gruncie rzeczy opiera się na tym, żeby stworzyć sobie taki początek dnia, który jest przyjemny, motywuje nas i nie przeciąga się w nieskończoność. No, a potem wyrabiamy sobie nawyk powtarzania tego samego codziennie i po sobie widzę, że to podwyższa ogólną jakość życia o połowę co najmniej^^

 

O planowaniu już pisałam. Karteczki z planem dnia są klasyczne, ale to też trzeba po prostu polubić i podchodzić do tego na poważnie. W sumie polecam spisywanie zadań na każdy dzień i na początku tygodnie też tych długoterminowych, ale z innego powodu niż wszyscy. Dla neurotyków to jest cholernie przydatne ze względu na stres. W skrócie- nie zapominasz, nie musisz się martwić, że zapomnisz, nie musisz wszystkiego mieć w głowie i łatwiej rozplanować swój czas jak się ma wszystko przed sobą. Ogólnie fajna metoda. Ale ty masz problemy z prokrastynacją więc do rzeczy. Spisujesz wszystko i jeśli chcesz dodajesz przedział czasowy do każdego zadania. potem odhaczasz- ogólnie dość motywujące narzędzie.

 

Ok, najważniejsze- wyznacz sobie dwa albo trzy zadania do skończenia każdego dnia. Najlepiej coś, co odkładałaś od dłuższego czasu. Zacznij od łatwiejszego zadania i zrób to najlepiej od razu po śniadaniu. Sama zauważyłam, że jest mnóstwo rzeczy, których skończenie wymaga ode mnie um... 15 minut?^^ Zadzwonić gdzieś, wysłać coś, co już jest gotowe, skończyć pracę w domu, wprowadzić ostateczne poprawki do tekstu. Z jednej strony nie namęczysz się bardzo tylko będziesz korzystać z czasu poświęconego w przeszłości, a z drugiej będziesz się czuła jakbyś zrobiła wszystko dzisiaj. jak skończą ci się niedokończone sprawy (chociaż pewnie nie bo z prokrastynacją jest tak, że ciągle zostawia się coś nowego) to zacznij wyznaczać nowe zadania. I kończyć od razu, ale to koniecznie. Po tygodniu, dwóch ma się nawyk kończenia rzeczy i to jest naprawdę świetne.

 

Jedna z fajniejszych taktyk- to robiłam już jak byłam dzieckiem. Stawiaj wyzwania, podejmuj je i jak już je zrealizujesz to się nagradzaj (w sumie to nagradzaj się za samą aktywność, nawet jeśli nie zrealizujesz zadania bo mózg wie, że pracował ciężej, może się nie zorientować natomiast że nie podziałało). Jak kiedyś nie mogłam się zabrać za sprzątanie pokoju przez kilka dni to potrafiłam to w końcu załatwić w 15 minut zwyczajnie mówiąc do siebie, że mi się uda. Co chwilę zerkałam na zegarek i obserwowałam czy zostało mi 10 czy może 7 minut. No i pamiętaj o nagrodach- może życie nie zawsze pokazuje ci automatycznie, że warto się starać, ale w sumie czemu nie robić tego samemu? Nagradzaj się serialem, basenem, czymkolwiek.

 

No i najtrudniejsze, bo zmienia się to przez dłuższy czas. Ale warto zacząć i ćwiczyć codziennie- zmiana myślenia. Myślisz o tym, co jest przyjemne w twoim zadaniu, myślisz o nagrodach, mówisz o swoich celach w czasie teraźniejszym, uczysz się automatycznie kojarzyć zadania z czymś pozytywnym, zdajesz sobie sprawę z tego, że małe kroki to jest wszystko co ci potrzebne itp. itd.. To jest najważniejsze i jednocześnie wymaga najwięcej czasu. Polecam kursy motywacyjne do śniadania :D Ale jakby ktoś chciał poćwiczyć takie przeprogramowanie to sama jestem w trakcie, służę pomocą.

 

No to tyle, ogarnąć poranek, codziennie dwie rzeczy, które dają satysfakcję, planować i myśleć inaczej. Pisz nawet jakby nie wychodziło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem perfekcjonistka i muszę mieć wszystko dokładnie zaplanowane i uporządkowane. Kiedy na studiach przychodzi czas nauki, wyznaczam sobie dni na naukę konkretnych przedmiotów, jako osoba zapobiegawcza zwykle zostawiam sobie 1 lub 2 dni gdyby wypadło mi coś innego...oczywiście wiele rzeczy mnie rozprasza, jednak wiem że kolejnego dnia nie będę już miała czasu na naukę tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No też doświadczam prokrastynacji. Z tym, że u mnie to wygląda nieco inaczej... Jakby to ująć... Sporym narzędziem jest moja nerwica. Boję się dać z siebie cokolwiek, robić cokolwiek, bo trzyma mnie myśl o tym, że przecież jestem zaburzona, mam ataki lęków, nosi mnie stres, więc nie mam całej sytuacji pod kontrolą. Np ciężko mi się nauczyć na odpowiedź ustną, bo wiem, iż tak się zestresuję, że nie powiem tego, co bym chciała. Wzmocniło się to, jak zawalałam olimpiady przez stres, chociaż rzeczywiście byłam w stanie dać pokaz swoich możliwości. W ogóle ciężko mi się naprawdę przykładać do nauki w LO, bo martwi mnie fakt, że póki co studia są dla mnie niemożliwością i dopiero jak się uspokoję, że do tego czasu sporo może się zmienić, albo, że wypada mieć chociaż tę szkołę średnią, to jakoś leci. I właściwie, to myśl o moich zaburzeniach oraz niepokój gnębi mnie do tego stopnia, że wiele rzeczy w życiu mnie mija, bo ja ciągle muszę ją "trzymać na wodzy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też to cholerstwo dopadło, ale walczę z tym. Świetne przykłady podała wysłowiona, mam podobne. Zawsze planuję dzień, od rana do wieczora + nagrody za wykonane zadania. Nie zapominajcie o afirmacji, codziennie po kilkanaście razy dopingujcie się przed lustrem, brzmi głupio, ale naprawdę pomaga. Poza tym czytajcie dużo książek o motywacji, zarządzaniu czasem, a na pewno pozbędziecie się tego ustrojstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No też doświadczam prokrastynacji. Z tym, że u mnie to wygląda nieco inaczej... Jakby to ująć... Sporym narzędziem jest moja nerwica. Boję się dać z siebie cokolwiek, robić cokolwiek, bo trzyma mnie myśl o tym, że przecież jestem zaburzona, mam ataki lęków, nosi mnie stres, więc nie mam całej sytuacji pod kontrolą. Np ciężko mi się nauczyć na odpowiedź ustną, bo wiem, iż tak się zestresuję, że nie powiem tego, co bym chciała. Wzmocniło się to, jak zawalałam olimpiady przez stres, chociaż rzeczywiście byłam w stanie dać pokaz swoich możliwości. W ogóle ciężko mi się naprawdę przykładać do nauki w LO, bo martwi mnie fakt, że póki co studia są dla mnie niemożliwością i dopiero jak się uspokoję, że do tego czasu sporo może się zmienić, albo, że wypada mieć chociaż tę szkołę średnią, to jakoś leci. I właściwie, to myśl o moich zaburzeniach oraz niepokój gnębi mnie do tego stopnia, że wiele rzeczy w życiu mnie mija, bo ja ciągle muszę ją "trzymać na wodzy".

 

Ale przynajmniej zdajesz sobie sprawę z najważniejszej rzeczy- jak się uspokoisz, to reszta problemów zniknie. To nie jest tak, że musisz pracować nad wystąpieniami publicznymi, strachem przed porażką czy atakami oddzielnie. Pracując nad jednym poprawiasz pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa, a z tym poprawiasz inne aspekty życia. To jest dobra wiadomość :smile:

No i tak, nerwica jest typowym "spowalniaczem": większość wizji, przekonań i natrętnych myśli wstrzymuje nas przed działaniem, bo zwyczajnie podejmowanie go nie kojarzy nam się dobrze.

Jeśli jednak jesteś gotowa zmieniać sytuację, ja radziłabym zredukować myślenie o negatywnych aspektach sytuacji. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, jakie to trudne. Przede wszystkim dlatego, że dostęp do takich interpretacji masz najlepszy. Na hasło "prezentacja" wiele osób zareaguje myślami "możliwość wykazania się", "szansa na rozwój", "popularność". Neurotycy pomyślą o porażce, paraliżującym strachu, stresie i wysiłku. Nie dlatego, że chcą. Dlatego, że taki mają system przetwarzania informacji.

To się da zmienić codzienną pracą, jakby to nie brzmiało- siłowo;) Zwyczajnie na myśl o wyzwaniu, zmuszaj się do myślenia o fajnych aspektach zadania. Jeśli uda Ci się znaleźć takie spekty, które naprawdę wprawiają Cię w stan ekscytacji, zapisuj je. JEŚLI będziesz to robić za każdym razem i nie dasz się wkręcić w blędne koło ponurych scenariuszy, to będzie coraz bardziej naturalny proces.

Aha, i jest jeszcze jedno błędne koło, które mnie prześladowało przez długi czas. Strach prowadzi do odkładania na później, odkładanie do stresu związanego z kończeniem wszystkiego na ostatnią chwilę, a takie kończenie do braku przygotowania. Jak już realizowałam projekt, na który byłam nieprzygotowana, to zwyczajnie się nie udawało. Złe wspomnienia prowadzą następnym razem do silniejszego strachu. I tak w kółko. Ale knowledge is power- jeśli sobi uświadomimy, co jest nie tak, mamy większe szanse na dobrą reakcję.

 

Ps. Ja dalej czekam na jakąś relację od bretty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem coś napisać o prokrastynacji, ale zrobię to jutro ;-)

 

...

 

Życie to nie pasmo porażek, które się nie wydarzyły.

Życie to nie pasmo porażek, które się wydarzyły.

 

Co było, to było. Co będzie, to będzie. Jest, to co jest.

 

Według mnie prokrastynacja to kolejna odsłona nie-bycia-tu-i-teraz.

Uważność(medytacja uważności) pomaga bardzo, bo łapiesz się na błędnych schematach w momencie, gdy się pojawiają.

Nie później, nie wcześniej.

 

Rozwiązywanie problemów w momencie, gdy się pojawiają to przeciwieństwo prokrastynacji.

 

Podchodząc do zadania, które przed Tobą stoi już jesteś w przyszłości... widzisz, jak się nie udaje. Błąd.

Podchodząc do zadania, które przed Tobą stoi już jesteś w przeszłości... widząc, jak inne się nie udały. Błąd.

 

To, k...a, nie ma znaczenia teraz.

 

Jest po prostu zadanie do wykonania.

Robisz.

Po kawałku.

Jak wyjdzie, tak wyjdzie.

 

Jakie to nie-perfekcyjne!

Perfekcyjni ludzie leżą na cmentarzu. Żywi są cudownie nie-perfekcyjni. Każde zadanie jest cudownie nie-perfekcyjne.

 

Podróż tysiąca mil zaczyna się zawsze pod Twoimi stopami.

 

Wstajesz rano.

Co teraz? Myjesz się.

Co teraz? Ubierasz się.

Co teraz? Siadasz i ustalasz 3 zadania na dziś.

 

Jeżeli dobrze się wysłuchasz siebie, to wyskoczą Ci 3 najbardziej istotne zadania do wykonania.

To te, które budzą Twój największy niepokój, opór, niechęć. To są właśnie te kochane sprawy.

 

Wysłanie paczki. Zakupy. Fryzjer.

 

Ubierasz się i idziesz na pocztę.

Robisz zakupy.

Idziesz do fryzjera - w nagrodę(zadanie-nagroda)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to dobrze znaleźć grono ludzi, którzy borykają się z tym co ja. U mnie prokrastynacja wchodzi we wszystkie dziedziny życia, odkładam nawet wizytę u lekarza, telefon do kuzynki, zrobienie prania. U mnie to też wynika z tego, że sie rozleniwiłam bardzo, miałam prawie 5 miesięcy nic nierobienia po maturze i od tej pory tak zostało, nie potrafie sie za nic zabrać.

 

Czytałam, że prokrastynacja jest spodowodawna gdzieś tam wewnętrznymi lękami, np:

-lęk przed porażką

-lęk przed izolacją (czyli, że chcemy zeby ktoś się nami opiekował, mówił co mamy robić)

-lęk przed bliskością (obawa, ze ktoś może sie za bardzo zbliżyć, poznać, a potem porzucić)

 

U mnie się wszystko zgadza. Ale z tego wynik, że dopóki nie pokonam tych lęków, nie pokonam prokrastynacji :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałam, że prokrastynacja jest spodowodawna gdzieś tam wewnętrznymi lękami, np:

-lęk przed porażką

-lęk przed izolacją (czyli, że chcemy zeby ktoś się nami opiekował, mówił co mamy robić)

-lęk przed bliskością (obawa, ze ktoś może sie za bardzo zbliżyć, poznać, a potem porzucić)

 

U mnie się wszystko zgadza. Ale z tego wynik, że dopóki nie pokonam tych lęków, nie pokonam prokrastynacji

Jowka, jednoczesny lęk przed izolacją i bliskością? To się trochę jakby wyklucza...

 

 

I też to mam - odkładanie wszystkiego, co ważne. Im ważniejsze, tym na później. Spisałam już sobie podane na wcześniejszych stronach metody. Z planowaniem dnia już próbowałam, ale nigdy nie trzymałam się planu, zaplanowany dzień był zawsze zbyt ambitny. I zawsze biorę się za jakieś pierdoły, bo nic innego mi się nie chce, najważniejsze rzeczy odkładam na później. Im coś jest "większe", tym bardziej na później to odkładam. A im dłużej odkładam, tym bardziej nie chcę się za to zabierać. To takie zamknięte koło, które nie wiadomo jak przerwać. Mam taką jedną rzecz do zrobienia, która będzie trwała dłużej. Nie wiem dokładnie ile, może 2 tygodnie intensywnej pracy przy kompie, może dłużej. I od kilku miesięcy zaniechałam tego. Po prostu nie mogę się zmusić by znowu zacząć... :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black swan, i ja.

Papiery o grupę miałam składać milion razy, i chociaż miałam zaświadczenie od lekarza (ile się zbierałam nie powiem) to i tak nie złożyłam do tej pory.

Nie mówiąc o tym, że powinnam zoperować biodra, no ale to trzeba jeeeechać, zapisać się, wizyta, potem czekać a potem operacja... Eh, chyba nigdy tam nie dotrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu tego nie cierpię, to jest zakorzenione przyzwyczajenie do odkładania rzeczy ważnych na potem. A potem nigdy nie nadchodzi, a jak już nadchodzi to na ostatnią chwilę.

 

chojrakowa, operacja to poważna rzecz, rzekłabym coś z czym nie można zwlekać. :roll:

 

Może wymyślimy tu jakieś kółko wzajemnej motywacji, będziemy podawać terminy kiedy coś zrobimy i każdy będzie się pytać wszystkich nawzajem czy zrobili co tam mieli do zrobienia. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black swan, dobry pomysł nie jest zły, ale wiesz, jak jest.

Ja nawet nie wiem, czy bym się wpisywała, z obawy, że to mnie przybliży do zrobienia tego. :hide:

Mojego K bardzo to drażni, bo sądzi, że to lenistwo.

Tak samo idę się zapisać na oddział dzienny, idę i idę i dojść nie mogę :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, ja boję się jak ognia swojego projektu do dokończenia... U mnie tak samo wszyscy myślą, że to lenistwo. A ja bym bardzo to chciała zrobić, tylko jakoś boję się zacząć znowu. :?

W każdym razie obyś poszła się zapisać, bo operacja to jednak nie przelewki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×