Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osoba z z.o. w związku


Korba

Rekomendowane odpowiedzi

Budujące jest to, co Pani napisała. Teraz kształtuje przyszłość.

 

Jednak jak sprawić, by te myśli, zamiast obsesyjne i niszczące, stały się pozytywnie kreatywne?

 

Jak myśleć o sobie lepiej? Jest to paradoksalne, bo gdy byłam sama, to często myślałam o tym, że jestem świetną, ładną i mądrą dziewczyną, za dobrą dla większości mężczyzn (jakby druga skrajność). A teraz brzydzę się spojrzeć w lustro, a moje myśli są trujące - mnie i partnera. Błędne koło.

 

Jak zobojętnieć na drobiazgi, na przeszłość partnera?

 

Dziś jestem w stanie totalnej rezygnacji. Coraz mocniej czuję jak z dnia na dzień popadam w depresję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, osobiście wydaje mi się, choć oczywiście to pewnie jest subiektywne, że Twoje problemy nie dotyczą tyle związku, co stanowią konsekwencję dopadającej Cię depresji. Odwróciłabym po prostu kolejność. Ty chyba obstajesz przy twierdzeniu, że to kiepska jakość związku każe Ci koncentrować się na tym, co negatywne i złe, wpędzając Cię w depresyjny nastrój. A ja bym była gotowa odwrócić to myślenie. Może bardziej jest tak, że to Twoja "depresyjność" obniża satysfakcję z relacji z partnerem. A może i jedno, i drugie? Na zasadzie mechanizmu błędnego koła? "Jednak jak sprawić, by te myśli, zamiast obsesyjne i niszczące, stały się pozytywnie kreatywne? Jak myśleć o sobie lepiej?". Nie dam gotowej odpowiedzi. Nie da się tego uczynić ot tak sobie, z dnia na dzień. Przecież nikt nie zacznie myśleć pozytywnie i powtarzać sobie radosne mantry, jeśli nie wierzy w ich skuteczność i treść albo od dawna towarzyszą mu pesymizm i smutek. Tutaj potrzeba by było fajnej terapii na wzmocnienie samooceny i wiary w siebie, a niewykluczone, że też terapii dla pary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to ma sens. Szczególnie, że jestem apatyczna i nie mam ani trochę motywacji do działania, chęci do życia.

Dokładnie, to błędne koło.

Jestem po wielu terapiach, nie mam siły na kolejną...

 

Jednakże w moim poprzednim związku działy się ze mną podobne rzeczy i rozpadł się on po 3 latach.

Nie sądziłam, że po tym bólu, który nastąpił, jeszcze kiedyś wejdę w ten sam schemat, tyle że dużo szybciej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, ufam, że to tylko chwilowe pogorszenie nastroju, a nie kliniczna postać depresji, która wpędza Cię w ponure myśli. Mam nadzieję też, że zamiast skupiać się na negatywach w związku, raczej znajdziesz siłę w relacji z partnerem, by nie tylko pokonać depresyjny nastrój, ale też bardziej uwierzyć w Was, że tworzycie fajny duet, o który warto się starać i pielęgnować Waszą miłość. Może wasza relacja, zamiast być kolejną przyczyną do zmartwień, stanie się źródłem siły, wsparcia i wiary w lepsze jutro? Trzymam kciuki i życzę powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie. muszę ujrzeć i uwierzyć we wsparcie, które on mi daje.

choćby ostatnie 2 tygodnie, gdy chorowałam, a on mnie pielęgnował.

 

to taki paradoks. jednocześnie jego miłość mnie wzmacnia, ale mam wrażenie, że moja miłość mnie osłabia.

poza tym mam obsesję na punkcie tego, że w parze któreś kocha bardziej. tego kochania bardziej niż on mnie panicznie się boję. za dużo kombinuję, wiem.

 

siedzę w pracy, mam trochę luzu i robię sobie sama, również za pomocą tego wątku, terapię.

nie chcę być kolejny dzień apatyczna lub zołzowata.

chcę też zadbać o swoje "zewnętrze". fryzjer, manicure, solarium... kiedyś bardzo o siebie dbałam, teraz czuję się stara i nieatrakcyjna.

tak sobie rozważam, co zrobić, by polepszyć swoje samopoczucie, przestać się zadręczać, a zacząć cieszyć związkiem i życiem..

 

dziękuję za wsparcie w temacie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja napiszę tak... uważam, iż pojawiające się cięgle wątpliwosci, niepewność wzajemnych uczuć, brak swobodnej komunikacji, brak chęci do rozmowy, uczucie osamotnienia i rozczarowania mogą nie tyle być problemem naszej osobowości ale tego, czy faktycznie nasz partner jest tym, z którym powinniśmy być? Może czasem warto na chłodno spojrzeć na zwiazek i na zasadzie zdrowego rozsądku przyjrzeć się temu co się dzieje? Może czasem te wątpliwości nie biorą się znikąd, ale mają swoje konkretne żródło? Czyli czasem może być tak, że na siłę próbujemy stworzyć związek, który w rzeczywistosci jest pozornie wygodnym układem, który nie ma nic wspólnego z miłością i prawdziwym zwiazekm? I trwając w czymś takim męczymy się, zatem trudno wówczas o dobre nastroje, zadowolenie? Czasem trudno odpuścić, dać sobie spokój, pogodzić się z rzeczywistoscią, pogodzić sie z rozstaniem ale czasem to jest najlepsze wyjscie.

 

Czasem trzeba te nasze emocje odłożyć na bok i zastanowić sie co naprawdę jest miedzy nami, a partnerem? Czy naprawdę go kochamy, czy podobnie postrzegamy miłość, związek? Czy on faktycznie nas kocha? Czy chcemy tego samego? Czy nasze potrzeby się nawzajem wykluczają, czy ze sobą rywalizują? Czy ciągle coś sobie udowadniamy i przeciagamy się w swoich racjach? Czy potrafimy sie rozumieć, wspierać, dobrze się ze sobą czuć itp.?

Gdyż czasem ludzie zwyczajnie do siebie nie pasują i nie musi to od razu mieć zwiazek z zaburzeniami itp.

 

Ale z drugiej strony nasze oczekiwania mogą niekiedy być zaburzone, nierealne. Czasem możemy nie tyle kochać partnera co potrzebować od niego ciągłej uwagi, ciągłego udowadniania nam, że nas kocha. Wówczas z pewnoscią problem jest gdzieś w nas.

 

Niektóre dziewczyny tu pisaly o ciagłych wątpliwosciach, typu powiedział złe słowo, zachował się nie tak jakbym chciała. Doszukujecie się w każdym geście, słowie złych intencji. Nawet jak partner wam wytłumaczy co miał na myśli, niby mu wierzycie i wciąż te wątpliwości. Wciąż te złe, ugniatające Was uczucia.

Ja w swoim związku byłam jakby po drugiej stronie i powiem, że te wieczne doszukiwanie się złych intencji jest dobijajace. Skoro ktoś Ci nie wierzy, to jesteś wobec tego bezsilna... Niby wierzy, ale i tak wątpi... W takiej sytuacji w koncu ta druga strona zaczyna sama wątpić w pewność uczuć partnera i ma dosyć ciagłego poczucia winny. W końcu musi uważać na każde własne słowo, gest... podporządkowuje się uczuciom drugiej strony i przestaje być sobą.

 

 

Wydaje mi sie, że dopóki kocha się, dopóki wiesz, że jesteś kochanym. Dopóki ktoś chce z nami rozmawiać, nas zrozumieć, komunikować emocje to znaczy, że warto o to zadbać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, a to nie jest tez tak, że myślisz, że nie zasługujesz na taką miłość? :-|

 

Basiu, oczywiście.

Tak jak napisałam - nie wiem jak on może kochać "coś" takiego.

Stąd się bierze tendencja do niszczenia związku, aby sobie udowodnić, że nie zasługuję na miłość i szczęście.

Istna paranoja.

 

Masz podobnie?

 

-- 23 sty 2012, 14:46 --

 

etien, ja jestem pewna, że kocham jego, a on mnie. nie chcę być z nikim innym.

 

Dało mi to do myślenia, co napisałaś o byciu po drugiej stronie. Masz świętą rację. Ileż można się tłumaczyć z tego samego zarzutu? Ileż można oglądać smutnej miny i słuchać płaczu. Ja bym pomyślała, że druga strona nie jest ze mną szczęśliwa.

 

Dopóki ktoś chce z nami rozmawiać, nas zrozumieć, komunikować emocje to znaczy, że warto o to zadbać!

 

Tak, mądre słowa. My dużo rozmawiamy. Więc jest, na 100, 200% jest o co dbać! Dziękuję :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, a to nie jest tez tak, że myślisz, że nie zasługujesz na taką miłość? :-|

 

Basiu, oczywiście.

Tak jak napisałam - nie wiem jak on może kochać "coś" takiego.

Stąd się bierze tendencja do niszczenia związku, aby sobie udowodnić, że nie zasługuję na miłość i szczęście.

Istna paranoja.

 

Masz podobnie?

 

tak. i własnie to jest dla mnie takie błędne koło. myślę sobie "nie zasługuję" - tym samym mam obniżony nastrój. mam obniżony nastrój - nie chcę powiedzieć co mi jest - zaczynam irytować M. i tym samym rzeczywiście zaczynam związek niszczyć... i potem mam wyrzuty sumienia, że rzeczywiście ten związek niszczę.

jedno z wielu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyniosłam bardzo wiele z wczorajszej konwersacji w tym wątku.

Pozwoliła mi ona przemóc się i już wychodząc z pracy czułam się lepiej.

Wszystkim złym myślom kazałam odejść i skupiałam się na fajnych rzeczach.

Że się przytulamy, kiedy tylko się da, że razem jemy kolację, że razem przysypiamy przytuleni na kanapie, oglądając tv.

I w końcu, że mogę zasnąć i obudzić się w jego ramionach. Chyba się zapędziłam w zbyt intymne sfery :oops:

Chodzi o to, że dzięki temu wszystkiemu po prostu udało mi się poczuć dobrze i dziś nie czuję się taka smutna i przytłoczona jak wczoraj.

Zobaczymy, jak długo uda mi się ten stan utrzymać... Do następnej natrętnej drobnostki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem w związku od 2 lat on wyższe wykształcenie ja średnie- tylko średnie czuję że nie potrafimy się porozumieć strasznie denerwuje mnie jego nieporadność życiowa on z wyższym nie potrafi nawet podania czy oświadczenia napisac, nawet ksera obsłużyc które jest w domu pokazuje mu juz 2 razy a po 10 min on mnie pyta jak to zrobic jednego dnia 3 razy mu tłumacze jak ma wygladac pismo po czym 2 dnia nie wie kompletnie co napisac poł godz siedzi i mysli czasem zastanawiam sie jak zrobił wykształcenie skoro ja szybko mysle i interpretuje wszystko a on...nie mam juz siły obrazam go upokarzam wyzywam od półgłowków i mówie ze wyzsze za banany zrobił....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to prawda na poczatku była wzajemna fascynacja teraz czuje ze on mnie juz nie słucha najepiej jakbym zrobiła wszystko za niego, a ja dusze sie w tym związku wszedzie jest on jest dobry miły itd kazdy mówi mi jakie mam szczescie ze go mam a on nie ma przyjaciół ma mnie i wszedzie jest on....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny to miał być wątek o zwiazkach!!!

 

A według mnie opiekuneczka pokazuje drugie, albo po prostu inne oblicze związku... W jej przypadku według mnie widać wyraźnie pewną zależność, o której pisała ekspert!

 

Opiekuneczka wydaje mi się, że on "świadomie niczego nie umie zrobić", bo mu się nie chce zastanwaić, myśleć skoro wie, ze Ty zrobisz to za niego. Jak sama napisałaś wysługuje się Tobą. Oczekuje, że we wszystkim będziesz go wyręczać. Prawdopodobnie studia skończył bo też ktoś ciągle mu w tym pomagał... I nie chodzi mi o to, że on nie potrafi tylko o jego wygodnicki sposób bycia.

 

Piszesz, że on nie ma przyjaciół. Jesteś tylko Ty i to sprowadza się do tego, że on ciągle Cię potrzebuje, a Ty zaczynasz tracić siebie. Myślę, że Twój partner w jakiś sposób próbuje Ciebie uzależnić.

 

Możliwe opiekuneczka, że się na niego złoscisz, irytujesz ale w konsekwencji i tak robisz to co on chce!!!

Możliwe, że tak naprawdę poza okazywaniem jumu irytacji, rozdrażnienia nie wymagasz od niego i nie jesteś konsekwentna w swojej postawie?

 

Twój związek skojarzył mi się z typem: Związki wyzywające (typ wiedźmy – czarujący mężczyźni) – o którym wyżej w tym wątku pisała nasza forowa ekspert!!!

Przynajmniej ja mam takie skojarzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak ale po wpisie tej dziewczyny uważam, że w tym jej związku jest dziwna zależność, co może świadczyć o jej problemach z zaburzeniem osobowości.

 

-- 25 sty 2012, 15:23 --

 

Popatrz KORBA Ty masz swoje problemy! Masz swoje spojrzenie na swój zwiazek! Twój partner jest po drugiej stronie, ma też swój punkt widzenia. Możliwe, że pasujecie do siebie, kochacie się. Jednak to wcale nie wyklucza, że twój partner też może mieć problemy ze swoją osobowością skoro pomimo trudności wciąż tworzycie swój zwiazek! Moze uzupełniacie się w swoich deficytach? A może to po prostu miłość i wspólne docieranie się!

 

Przepraszam, że tak napisałam podając Twoją sytuację za przyklad! Chcę pokazać jedynie inny punkt widzenia!!! Nie oceniam Twojego związku, to tylko przykład.

 

Co do wypowiedzi opiekuneczki - sama forma wypowiedzi jej moze i tu nie pasuje do tematu, jednak to co przekazała w treści według mnie pasuje!

 

 

Napisałaś ostatnio: "Niedługo trzeba było czekać, aby czar prysł.

Powoli tracę rozum. Tak mocno czuję.

Nie wiem, czy zostać czy uciekać..."

 

Jeśłi to niezbyt intymne, czy możesz opisać jaka sytuacja wprawiła Cię w taki kiepski nastrój? To pomogło by zrozumieć. Łatweij wtedy coś doradzić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trochę odbiegnę od tematu, ale w kontekście tego, co napisała opiekuneczka chciałabym podjąć temat problemu komunikacji w związkach. Wiele problemów rodzinnych wynika z tego, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nikt nas tego nie uczy, jakby wychodząc z założenia, że przecież to jest takie naturalne. Każdy przecież umie się dogadać z drugim człowiekiem (założywszy, że nie ma zaburzeń mowy - ale to już inna kwestia). A wcale nie musi być to taką oczywistością! Pragnę zaznaczyć, że problemy porozumiewania się to problemy związków, które nie są dysfunkcjonalne. Problemy komunikacyjne pojawiają się w każdym związku, nawet najbardziej szczęśliwym. Na podstawie rytuałów kłótni między partnerami psychologowie wyodrębnili cztery typy "kłótników", które są chyba najbardziej destrukcyjne. Niżej chciałabym opisać każdy z typów kłótników.

 

1) KŁÓTNIK DOPASOWANY

Unika konfrontacji, nie lubi się kłócić. Nic po nim nie widać. To taki "gołąbek spokoju", który umiłował "święty spokój". Swoim postępowaniem nie zwraca na siebie uwagi. Przyjmuje często postawę przepraszającą za swoje błędy. Chce stworzyć pokojową atmosferę. Źle funkcjonuje w sytuacjach napięciowych. Kłótnik dopasowany będzie chciał wyrównać napięcie w związku, np. będzie spełniał zachcianki partnera. Kłótnicy dopasowani są albo udają osoby wyrozumiałe. Kłótnik dopasowany to rola bardzo często podejmowana przez żony/partnerki, które podporządkowują się innym. Często zachowują się jak witka wierzbowa - naginają się, ale zdania nie zmienią. Są nadwrażliwi i wzbudzają poczucie winy u innych, np. poprzez imitowanie choroby. Często postawa dopasowania prowadzi do depresji ze względu na nieprzegadane problemy, nierozwiązane konflikty i zamiatanie trudności pod dywan. Wyróżnia się kłótnika dopasowanego depresyjnego i zaangażowanego pomocnika.

2) KŁÓTNIK NIEDOPASOWANY NIEZADOWOLONY

Bardzo łatwo wchodzi w kłótnie, ale nie ma skłonności do uciekania się do przemocy. Demonstracyjnie się obraża, np. rzucając słuchawką telefonu. Wyraża swoje osobiste zdanie, ale unika wielkich sporów. Ma problemy z wysłuchaniem kłopotów partnera. Wykonuje serię różnych czynności zastępczych i wykazuje tendencję do przerywania swojemu rozmówcy. Charakteryzuje go wielomówność - chce dużo mówić, nie chce w ogóle słuchać. Ma się poczucie, że "On wie lepiej". Kłótnik niedopasowany za zaistniałą sytuację przypisuje winę innym. Stosuje różne gry komunikacyjne, np. gra pt. "oziębła kobieta". Nie stroni od obrażania innych, przeprasza tylko pod silną presją. Mistrz wypierania się: "Ty źle to interpretujesz!". Na słowa krytyki reaguje atakiem, zdziwieniem albo zaprzeczaniem. Skuteczny w zdobywaniu władzy w związku. Sprawny werbalnie w potyczkach słownych (łapanie za słówka). Umie wytknąć drobne nieścisłości w wypowiedzi. Żywo gestykuluje podczas kłótni. Przyjmuje postawę "być twardym". Niezłomny obrońca raz ustalonych praw, obowiązków i zasad.

3) KŁÓTNIK RANIĄCY

Nie zna strachu, bólu, wstydu - jakby był wyzbyty moralności. Wytacza najbardziej bolące argumenty, wstydliwe dla drugiej strony. Udaje, że ma dobre samopoczucie podczas konfliktu. Przyjmuje konflikt na chłodno, "z uśmiechem". Chce przeforsować swoją wolę, agresywnie stawia na swoim, żąda władzy, nie jest zdolny do kompromisu i wykazuje skłonności do przemocy (psychicznej i fizycznej). Gloryfikuje tzw. "białą przemoc" - przemoc w dobrej intencji. Kłótnicy raniący, wbrew pozorom, bardzo dobrze rokują na psychoterapii. Wyróżnia się typ emocjonalnie niewinny - nie ma niektórych doświadczeń uczuciowych (często osoby z domu dziecka) i typ udający.

4) KŁÓTNIK NIEKŁÓCĄCY SIĘ

Kłótnia, według niego, to strata czasu. Każdy kłopot da się rozwiązać. To typ racjonalny, logiczny. Wyzbyty ekspresji emocjonalnej, zwłaszcza uczuć negatywnych. Preferuje rozwiązania rzeczowe konfliktu, bez wzbudzania emocji. Przeraźliwie pragmatyczny. Technokrata - techniczne wykonanie wszystkiego. Mówi "nie" dla bezproduktywnych emocji. Emocje to, według niego, również strata czasu. Kłótników niekłócących się drażni złość, bezradność, rozpacz i rozczarowanie.

 

Jakim rodzajem kłótników jesteście w swoich związkach, a jaką role podejmuje Wasz partner? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba jestem typ 2. P. do żadnego się nie kwalifikuje.

 

U mnie wciąż króluje smutek. Nawet nie chce mi się o nic kłócić.

Mam jakieś takie spustoszone wnętrze. Pozostaje położyć się na torach i czekać.

P. i tak w końcu porzuci takiego malkontenta, smutasa i beksę.

Nie wiem jak sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami ludzie są typami pośrednimi, dlatego trudno jednoznacznie określić, kto jest jakim typem "kłótnika". Poza tym, nie warto myśleć w kategoriach: "Ale jestem dysfunkcjonalna(y), bo jestem takim a takim typem kłótnika". Każdy z nas powtarza jakieś rytuały kłótni, nawet osoby bez zdiagnozowanych zaburzeń natury psychicznej. Mnie np. najbliżej do kłótnika niedopasowanego niezadowolonego, a z kolei mój partner to kłótnik dopasowany. I tutaj też mogłabym się zastanawiać nad ukrytymi związkami, które scalają nasz związek (moje "niedopasowanie" z jego "dopasowaniem" :D). Ale po co? Kłócimy się, jasne, że się kłócimy, jak chyba każda para na świecie, ale ogólny bilans wychodzi na plus. Mnie dobrze przy jego boku, a on również nie narzeka (tak bardzo ;)) i wytrzymał już ze mną prawie 4,5 roku. Kiedy jest źle, wzajemnie się wspieramy i cały czas wychodzę z założenia, z jakiego wyszła etien :

Dopóki ktoś chce z nami rozmawiać, nas zrozumieć, komunikować emocje to znaczy, że warto o to zadbać!

Wiem, że bez mojego partnera byłoby mi gorzej i smutniej na tym świecie. I to nie uzależnienie, tylko miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeciwieństwa się przyciągają :smile:

najgorzej, jak dwie osoby są uparte (ja i mój M.)

po prostu dłużej po kłótni do siebie docieramy.

jedno czeka aż drugie zrobi pierwszy krok do pogodzenia się, a wcześniej siedzimy obrażeni :mrgreen:

o tyle dobrze, że zawsze któreś z nas w końcu zrobi ten pierwszy krok (nie ma reguły kto).

i wydaje mi się, że kłótnie są rzeczą normalną w każdym związku, oczyszczają atmosferę ale i kłóci się po to, żeby godzenie się było takie fajne..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×