Skocz do zawartości
Nerwica.com

sztuczna wesołość


Patrycja

Rekomendowane odpowiedzi

Nurtuje mnie to więc założyłam ten temat w

 

celu poznania i Waszych opinii. nie chciałam robić wielkiego halo,ale do tematu "czy ja właściwie siebie lubie" to zabardzo

 

nie pasuje. Zresztą pytałam już o ową sztuczną wesołość w innym wątku,ale nikt nie poruszył tego tematu,może nikt tak nie

 

ma,a może umknęło. No dobra do rzeczy. ja mimo,że w sobie noszę ogromny smutek,na zewnątrz ciągle się wygłupiam nawet jak

 

bardzo bardzo się boję. Ma to związek z dzieciństwem i tym,ze nigdy nie mogłam się sprzeciwić i musiałam być zawsze

 

zadowolona i usmiechnięta. trochę to pogmatwanłam,ale chodzi mi o to czy macie problem w ukazywaniu negatywnych uczuć:

 

złości,strachu,smutku. czy czujecie przymus bycia ciągle wesołym nawet wtedy gdy życ sie nie chce?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co Patrycja ja mam tak że nawet kiedy jestem śmiertelnie przestraszony przez moję lęki o schizo. np: w pracy

to i tak się wygłupiam śmieję się ale czuję ze ten smiech jest sztuczny taki nieszczery. płytki, niecieszę się całym sercem tylko na zewnatrz a w środku panicznie się boję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedys miałam problem z okazywaniem złosci- u mnie w domu nie mozna było tego robic, ale w tej chwili juz nie. A jesli chodzi o taka sztuczna wesołość - wiem o czym mowicie- kiedys byłam non stop rozbawiona osoba, a kiedy neriwczka dopradła mnie na dobre przestałam byc w centrum zainteresowania i nie rozbawiałam juz wszystkich - zreszta sama siebie nie potrafiłam rozbawic. Ta opinia o mnie - wiecznie radosnej troche sie zemsciła na mnie......ciagle ktos sie pytał, ciagle ktos czekał na jakas reakcje z mojej strony.......czasem zeby czuc namiastke tego co było , tej radosci, probowałam sie zachowywac tak jak kiedys, ale wtedy czułam......ze jest to jakies takie na siłe, ze tak naprawde w srodku wcale nie jestem taka wesoła....

to było kiedys:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nurtuje mnie to więc założyłam ten temat w celu poznania i Waszych opinii. nie chciałam robić wielkiego halo,ale do tematu "czy ja właściwie siebie lubie" to zabardzo nie pasuje. Zresztą pytałam już o ową sztuczną wesołość w innym wątku,ale nikt nie poruszył tego tematu,może nikt tak nie ma,a może umknęło. No dobra do rzeczy. ja mimo,że w sobie noszę ogromny smutek,na zewnątrz ciągle się wygłupiam nawet jak bardzo bardzo się boję. Ma to związek z dzieciństwem i tym,ze nigdy nie mogłam się sprzeciwić i musiałam być zawsze zadowolona i usmiechnięta. trochę to pogmatwanłam,ale chodzi mi o to czy macie problem w ukazywaniu negatywnych uczuć: złości,strachu,smutku. czy czujecie przymus bycia ciągle wesołym nawet wtedy gdy życ sie nie chce?
Po prostu rozwaliłaś mnie z tym topikiem. Od dawna chciałem poruszyć ten temat, ale nie chciałem psuć fajnej atmosfery. Nie wiem normalnie co mam napisać..... :(:(:(:(:(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sztuczna wesołość? Sama nie wiem ale raczej tego nie mam...

Ostatnio cieszą mnie moje "małe wielkie" sukcesy, a mianowicie bez większych problemów chodzę po sklepach i po centrach handlowych. Cieszę się z tego jak dziecko ponieważ kiedyś miałam niebywały problem aby kupić parę rzeczy. Ta wesołość napewno nie jest sztuczna ale niektórym może wydać sie dziwna, przecież miliony ludzi chodzi po sklepach i jest to całkowicie normalna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja równiez nie mam czegos takiego . Ale rozumiem o co chodzi bo moja córka tak ma. Bardzo nie lubię u niej tej cechy, każdy problem, smutek, wzruszenie chowa pod maską smiechu..żartu, i rży na całego..jak debilka...a ja wiem że tylko pokrywa zakłopotanie. :cry: Nie wiem kiedy nauczy się że może szczerze powiedziec o co chodzi, lub że o problemach trzeba rozmawiać...taki mały błazen...komik...

 

Ja tak jak cicha woda bardzo się ciesze z kazdego małego sukcesu, każdego kroku do przodu, ....wogóle ciesze się życiem, słońcem , śniegiem, czekam na piękna wiosnę. :D

nie ma we mnie sztuczności, jestem szczera...a jak mam problem to mówię o nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a we mnie ta sztucznośc jest. najgorsze to,że nie zdaję sobie z niej sprawy w trakcie jak to się dzieje,jak kolejny raz się uśmiecham i działam kiedy mam ochotę wyć. dopiero po wszystkim gdy zostaje sama dopada mnie ogromny dół i pytanie po co ja to robię. ale wiem,bo to ogromny lęk przed byciem sobą przed nieakceptacją i myślę,że to właśnie doprowadziło u mnie do nerwicy. Ta ciągła chęć przypodobywania się ludziom i zadowolania każdego. Ciągła rezygnajcja z siebie,z pradziwego ja. Teraz coraz częsciej staram się być prawdziwa,coraz częściej przyłapuję się na tej sztuczności i "przeganiam" ją. Myslę,że to ważne szczególnie u tych z nas,którzy mają nerwicę skierowaną "na zewnątrz" czyli socjofobię. Fajnie czytać,że nie tylko ja tak mam. Ja nie boję się,że popsuję fajną atmosferę,bo przecież nie każda nasza radośc jest udawana. To normalne,że również cieszymy się szczerze-ja tak mam gdy czytam niektóre posty-macie super poczucie humoru. a jeśli chodzi o tę sztuczną radosc to ona jest raczej w zyciu prawdziwym,tam gdzie trudniej jest być sobą,niż tu wśród podobnych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To o czym piszecie chyba można nazwać bardziej konkretnie - brak spontaniczności. Kiedy się na to spojrzy od tej strony to już łatwiej szukać w literaturze czy chociażby w necie. Osobiście polecam książkę "Pokochaj siebie", zapomniałem tylko jakiego to autora.. mogę sprawdzić.. Jest tam cały rozdział na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

""a we mnie ta sztucznośc jest. najgorsze to,że nie zdaję sobie z niej sprawy w trakcie jak to się dzieje,jak kolejny raz się uśmiecham i działam kiedy mam ochotę wyć. dopiero po wszystkim gdy zostaje sama dopada mnie ogromny dół i pytanie po co ja to robię. ale wiem,bo to ogromny lęk przed byciem sobą przed nieakceptacją i myślę,że to właśnie doprowadziło u mnie do nerwicy. ""

 

chyba źle zrozumiałam temat...........

(albo ja go źle odebrałam )

patrycja pisze o tym ,że nie ma w sobie dośc siły i odwagi żeby przeciwstawić sie ludzion w pewnych sytuacjach ( autorytet, rodzic, nauczyciel), że zamiast powiedzieć co myśli o tej sprawie to się wycofuje potakuje i uśmiecha zakłopotana --chodź w srodku się gotuje i chętnie by powiedziała co mysli,, ale boi sie konsekwencji

 

 

czy to o to chodzi??? bo w pierwszym poście zrozumiałam co innego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

""[patrycja pisze o tym ,że nie ma w sobie dośc siły i odwagi żeby przeciwstawić sie ludzion w pewnych sytuacjach ( autorytet, rodzic, nauczyciel), że zamiast powiedzieć co myśli o tej sprawie to się wycofuje potakuje i uśmiecha zakłopotana --chodź w srodku się gotuje i chętnie by powiedziała co mysli,, ale boi sie konsekwencji

czy to o to chodzi??? bo w pierwszym poście zrozumiałam co innego?

Ja to zrozumiałam w taki sposób o jakim piszesz ale kojarzy mi sie to jeszcze z takim przybieraniem maski ( w tym wypadku takiej wesołej) po to zeby zachowac twarz, albo nie pokazac tego co czujemy w srodku np. tego ze sie boimy........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak Olu! Chodzi mi o taką maskę. Innaczej rolę w którą wpadam. wesołej,wręcz jak napisała bibi do błaznującej dziewczyny.A tak naprawdę w środku wciąż się boję,że wszystko się wyda,że nie wytrzymam ze strachu i ucieknę. chcę o tym pisać,bo jak to sobie uświadamiam to coraz częściej łapię się na tym i pytam czy mam dobry humor czy poprpostu znów robię dobrą minę do złej gry i kryjąc lęk wygłupiam się i żartuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a u mnie jest to już tak zaawansowane,że czasem sama nie wiem kim jestem i co naprawdę czuję. to jakbym przez 24na 24 grała jakąś rolę,której nie mogę porzucić. tzn. teraz coraj częściej upominam się (przynajmniej starm się) by nie udawać. by zamiast oczekiwać od 200 procent skuteczności i to jeszcze w wyjątkowym stylu,powiedzieć poprostu :ja się boję,mam nerwicę. Tylko przeszkadza mi wstyd. Narazie ćwiczę na najbliższych,ale reakcja nie jest najlepsz. Co ty wymyślasz,za dużo myslisz(tego zdania nienawidzę najbardziej,bo niech ktoś mi da sposób na myślenie MNIEJ ;) ) no i to,że MUSZĘ,bo przecież WSZYSCY to robią. A ja też tylko mnie kosztuje to tyle nerwów i panicznego strachu,że wykańczam się powoli i psychicznie i fizycznie. po zrobieniu zwykłej rzeczy,czuję się tak wyczerpana,że mam ochotę paśc na łóżko i nie wstawać przez miesiąc. a najlepiej zaszyć się w jakąś dziurę i wyjść za dwa lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wogle myslę,że bardziej ten problem bliższy jest socjofobom niż hipohondrykom ;) ,bo na takich natym forum,z tego co zauważyłam się dzielimy. Może warto założyć jakieś oddzielne tematy dla fobii społecznej i hipohondrii? I to nerwica i to i do tego obydwie lękowe,a jednak całkiem rózne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja doszłam do wniosku,że siebie nienawidzę.ciągle zabiegam o akceptacje i o to co kto o mnie pomyśli :cry: wiecie co? dziś wpadłam na pomysł,że jestem tak beznadziejna,że gdybyście wiedzieli jak to nawet byście do mnie nie pisali. ogólnie mnie to męczy. mam okropny charakter wydaje mi się,że męczę wszystkich swoją obvecnością. chciałabym zasnąć i spać i nie musieć nic robić ani wychodzi :cry: ć

 

nawet nie mogę napisać kiedy zaczęła się moja nerwica ja ją mam od zawsze. albo to nie nerwica tylko poprostu jestem nienormalna mam mega doła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

melissa bardzo cie prosze ...nie pisz posta pod postem , jak chcesz coś zmienić w swoim juz wysłanym poscie to wejdź na niego i daj zmień, wrócisz wtedy na wcześniejszego posta i dopiszesz co trzeba. i potem daj wyślij....i nie denerwój się ale tak trzebaaaaaaaaaaa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz melisko,właśnie chodzi o to,ze od dzieciństwa to słyszałam(od rodziców) i czasem przychodzą takie mysli jak wczoraj,ze to wszystko prawda. to okropny stan. raz lepiej raz gorzej. na codzień jestem wesoła głowa do góry itp. i nagle jak ten ukrywany lęk się skumuluje to trach-mega dół. ja mam wspaniałego faceta,który mnie kocha,a ja jego często jednak nie mogę pozbyć się myśli,że psuję mu życie,że bezemnie byłby szczęśliwszy. Choć wiem,że to nieprawda i wogóle,ale talk mnie czasem dopada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×