Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obrzydzenie ciążą, porodem, niemowlakiem (nie tokofobia)


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Chciałabym podzielić się i poradzić w sprawie mojego dziwnego problemu. Otóż kończąc niedługo 27 lat, posiadając mieszkanie i stałego partnera, prawie każda kobieta zaczyna myśleć o założeniu rodziny. Ze mną jest inaczej. Czuję obrzydzenie do ciąży, porodu, a także do wszystkiego co wiąże się z opieką nad noworodkiem - nocnym wstawaniem, karmieniem piersią, przewijaniem pieluch. Nie nazwałabym tego tokofobią, gdyż nie ma tu elementu strachu przed utratą zdrowia w trakcie porodu, lęku przed bólem. Wszystko co kojarzy mi się z ciążą i małym dzieckiem to turpizm w czystej postaci - zwis z brzucha, piersi, nadwaga, rozjechana miednica, smród odchodów, sino-brunatne brodawki, cellulit - jednym słowem obrzydliwość. Mało tego - noworodek to swoiste "upupienie", "urodzinnienie", wtopienie się w teksturę domu:/. Następuje anihilacja własnej osobowości i powazne uszczuplenie spektrum dostępnych rozrywek. No i brak kasy. Boję się utraty samodzielności, proszenia o pomoc innych itp. Wydaje mi się, że czekałby na mnie pokój bez klamek, gdyż jestem osobą bardzo niezależną - nie lubię i nie akceptuję smyczy w żadnej dziedzinie życia, prócz pracy, bo tutaj inaczej się nie da.

Nie znoszę kiedy kobiecość sprowadza się do instynktów typu "jak ujrzysz to pokochasz", "kupa własnego dziecka nie śmierdzi", "cały wolny czas chce się spędzać z dzieckiem", "matczynna miłość" i tym podobne opowieści dziwnej treści.

Niby sprawa wydaje się być jasna - nie mieć dzieci. Ale to nie takie proste - nie mam rodzieństwa ani kuzynów, a chciałabym kiedyś mieć przy sobie kogoś dorosłego, kto byłby mi bliski. Chciałabym mieć dziecko ale żeby od razu zamieniło się w samodzielnego i nieabsorbującego 10-latka.

Tylko to obrzydzenie i lęk przed "upupieniem" fizycznym i psychicznym. Wiem, że część tego syfu by mnie ominęło dzięki "żółtym papierom" i psychotropom - załatwiłabym sobie cesarkę i nie karmiłabym piersią dzięki czemu mój biust nie byłby obwisły. Ale kupy, nocne wycie i walka z nadwagą by mnie nie uniknęły. Co z grami komputerowymi, książkami fantasy i znajomymi? Psycholog nie wchodzi w grę - psychoterapia na mnie nie działa (4 psychologów przerabiałam). U psychiatry leczę nerwicę lękową. Mam małe dawki leków, ponoć nie zagrażające ciąży prawie wcale. Pomocy!!!

PS: stróże moralności, matki Polki, wysyłający do psychologa i inni zaciekli bojownicy niech się nie wypowiadają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Adoptować 10 latka.

 

 

Jedyne co mi się tu rzuca w oczy - bo rozumiem ogólną niechęć wobec tej całej absorbującej aktywności - to twoja chęć rozwoju osobowości.

Póki co pokazujesz ogromną niedojrzałość w/w, i lepiej żebyś jednak się bawiła ;) a nie zajmowała dzieciakiem - dla twego i jego dobra.

I jeszcze jedno, dziecko NIE MA być twoim partnerem czy opiekunem na stare lata - jeżeli z takich motywacji chciałabyś je jednak mieć, to też lepiej odrzuć ten pomysł. Lepiej teraz ciężko pracować, żeby móc sobie opłacić na starość opiekunkę.

 

Jeżeli twój partner również nie chce mieć dziecka, to po co masz się do tego zmuszać i wciskać w społeczne normy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aelirenn, bez urazy, ale pisząc, że mają się nie wypowiadać "stróże moralności, matki Polki, wysyłający do psychologa i inni zaciekli bojownicy", tak naprawdę, kto ma się wypowiadać? Chyba tylko ci, którzy ci przytakną.

 

Rozumiem, że argumenty w stylu "kupa własnego dziecka nie śmierdzi" czy "jak urodzisz, ujrzysz, to pokochasz" albo "uśmiech dziecka rekompensuje wszystkie nieprzespane noce" nie przemawiają do Ciebie. OK - masz do tego prawo. Ale kobieto, nie da się mieć dziecka bez wyrzeczeń - niestety. Może przykre, ale prawdziwe. Urodzenie dziecka, chcąc czy nie chcąc w pewnym stopniu wiąże się z koniecznością rezygnacji z jakiejś części rozrywek, z niewyspaniem, wstawaniem w nocy, przewijaniem itp.

Niby sprawa wydaje się być jasna - nie mieć dzieci. Ale to nie takie proste - nie mam rodzeństwa ani kuzynów, a chciałabym kiedyś mieć przy sobie kogoś dorosłego, kto byłby mi bliski. Chciałabym mieć dziecko, ale żeby od razu zamieniło się w samodzielnego i nieabsorbującego 10-latka.

:) Niestey, tak dobrze to nie ma. Chyba, że zdecydujesz się na adopcję, ale oczywiście to nie to samo, co urodzenie własnego potomka. I wcale adopcja nie musi być łatwiejsza od wychowywania własnego szkraba. Myślę, że swoje własne przyszłe dziecko traktujesz trochę instrumentalnie - ważne, żeby Tobie było dobrze i wygodnie, ale maluch tak naprawdę jest Ci potrzebny, żeby ewentualnie zabezpieczać Cię w samotności na starość. Nie wiem, jaka dokładnie jest Twoja motywacja posiadania dziecka. "Chcę mieć dziecko, dziecko jest mi po coś potrzebne, ale nie godzę się na ustępstwa i na rezygnację z dotychczasowego sposobu życia". Tak to wygląda.

 

Niestety, macierzyństwo samo w sobie implikuje oddanie się dziecku. I nie chcę, żeby wybrzmiało to pompatycznie i jakoś specjalnie górnolotnie, ale DZIECKO NIE WYCHOWA SIĘ SAMO. A Ty, Aelirenn, mówisz TAK samemu posiadaniu dziecka (podkreślam - posiadaniu), ale NIE dla porodu, opieki nad noworodkiem, dla nocnego wstawania, dla zmian w ciele po porodzie, dla kupek, dla karmienia, dla płaczu, cellulitu itp. itd.

 

Może jeszcze nie dojrzałaś do bycia mamą? Nie wiem. Może Twoje stanowisko jest związane z faktem, że byłaś jedynaczką? Zawsze istnieje opcja, że Ty urodzisz dziecko, ale wychowaniem zajmie się tata, czyli Twój partner. Kwestie rozwiązań logistycznych i wychowania bobasa musiałabyś oczywiście obgadać z Twoim mężczyzną. Porodu jednak nie ominiesz, nikt też nie zagwarantuje Ci, że zachowasz po porodzie świetną figurę. Oczywiście, nie ma co zakładać najgorszego scenariusza. Przecież wielu paniom ciąża i poród służą - świetnie wyglądają, stają się bardziej aktywne, pewne siebie, nawet na polu zawodowym odnoszą więcej sukcesów. Kwestia organizacji. Zastanów się jednak, czy wychowanie dziecka przez ojca nie wpłynęłoby niekorzystnie na Twoje relacje z dzieckiem. Chłód ze strony mamy, niechęć do karmienia piersią itp. dziecko odczuwa od samego początku. I może, kiedy już maluch dorośnie i stanie się tym "samodzielnym 10 czy 12-latkiem", nie zechce być Twoim kompanem do rozmów albo potraktuje Cię przedmiotowo i instrumentalnie, jak Ty kiedyś go. Zachęcam do refleksji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aelirenn, nie ma obowiązku,żadnego prawa,że kobieta musi mieć dziecko (słowo "mieć " jest niewłaściwe odnośnie dziecka,ale nie potrafię w tej chwili znaleźć innego).Sama mam 27 ,prawie 28 lat i nie planuję dziecka,rodziny a nawet związku.Ludzie dogadują,że "stara dupa jestem,a ...",ale to mój wybór,mi to odpowiada i to jest najważniejsze.Nie będę,nie chcę,unieszczęśliwiać dziecka tylko dlatego to tak "trzeba" bo wszyscy tak robią,mają.Każdy ma prawo żyć jak mu pasuję (nie krzywdząc przy tym nikogo).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze to trochę głupio zabrzmiało z tymi matkami i bojownikami - poprostu chciałam uniknąć prymitywnego ostracyzmu - nie krytyki, za którą mimo wszystko dziękuję. Rzecz w tym, że około 30tego roku życia fajnie by było mieć dziecko, ale nie rezygnować z własnego rozwoju. Przez nerwice nie miałam prawa jazdy ale teraz to nadrabiam i właśnie podchodzę 4 raz do egzaminu żeby zmienić pracę z biurowej na przedstawiciela handlowego. A zmiana pracy to kolejne lata aklimatyzacji w nowym miejscu i wyrabiania pozycji. Mogę przez ciążę stracić posadę. Teraz mam pracę biurową ,z której w takich okolicznościach nie wyleciałabym, ale za mało w niej zarabiam. Nie starcza nawet na moje potrzeby a co dopiero dla dziecka. Z kolei partner zarabia dużo więcej, ale to znaczyłoby tyle, ze to ja stałabym się nieodłącznym elemetnem domu a nie on.

Poza tym strasznie brzydzę się fizjologią okołoporodową - upokarzającą lewatywą, kupą - swoją czy dziecka, rodzeniem łożyska, a najbardziej przeraża mnie karmienie. To mnie poprostu przeraża! Kojarzy mi się to z nadużyciem seksualnym (nie byłam molestowana!), z moim uprzedmiotowieniem. Mnie to brzydzi w taki sposób co inną osobę padłe zwierzę. A jednak fajnie by było kiedyś żyć we trójkę... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aelirenn, ja nie zamierzam Cię oceniać, a tym bardziej nie nosiłam się z zamiarem dokonania forumowego ostracyzmu :D Co więcej, rozumiem Twoją argumentację. I uwierz mi, że nie tylko Ty masz wątpliwości typu: dziecko/rodzina vs. samorozwój/lepsza praca/lepsze zarobki/wyższy status. Wiele młodych kobiet ma takie dylematy i to wynika też z racji zadań rozwojowych, jakie przed nami (kobietami) stoją w tym wieku. Z jednej strony, początki lub średnio zaawansowane początki kariery zawodowej, starania o lepszą pracę, a z drugiej strony - zegar biologiczny tyka i pojawia się chęć posiadania maluszka. Co wybrać? Jak to pogodzić? U Ciebie, Aelirenn, pojawia się jednak jeszcze jeden problem, a mianowicie "awersja okołoporodowa"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak: brzydzę się, wywołuje to u mnie po prostu wstręt - ciąża, duży brzuch i piersi, dosłownie ociężałość, puchnięcie, jedzenie dużo. Poród... Rozciągnięta pochwa, grubość... fuj. Sam fakt mojego wyglądu mnie przeraża.

Nie wiem czy to przez ED?

 

Dodam, że chyba nie mam instynktu macierzyńskiego, nie piszczę za dziećmi, gdy inne panie to robią. Za to jeśli mam do czynienia z dzieckiem, staram się je rozwijać.

 

I nie ma tutaj konfliktu między pracą, studiami i rozwojem. To chyba nie ta bajka.

 

Nie potrafię zrozumieć, o co mi chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również nie mam pojęcia skąd to się bierze, ale ja także chyba nie mam instynktu macierzyńskiego. Narazie temat można schować pod dywan, ale boję się sytuacji kiedy mój facet zechce zostać ojcem. Narazie on również nie chce dziecka, ale z tego co mówi to w przyszłości chciałby. Wszystko ok, tylko chyba bym zwymiotowała na swój własny rosnący brzuch. To idiotyczne, ale cieszę się z faktu, że w razie czego odstawię taką szopę, że zrobią mi cesarkę, a psychotropy to przeciwskazanie do karmienia piersią. To idiotyczne i pełne sprzeczności.

Nie każdy mając "dziwnych" rodziców kończy jako pacjent psychiatryczny. Mając w miarę normalne dzieciństwo pod koniec liceum zaczęły się moje problemy i nie wiadomo skąd to się wzięło. Z kolei znam ludzi, którzy wychowali się w rodzinie gdzie była bieda czy alkohol i nie było potrzeby zwracania się o pomoc do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy mając "dziwnych" rodziców kończy jako pacjent psychiatryczny. Mając w miarę normalne dzieciństwo pod koniec liceum zaczęły się moje problemy i nie wiadomo skąd to się wzięło. Z kolei znam ludzi, którzy wychowali się w rodzinie gdzie była bieda czy alkohol i nie było potrzeby zwracania się o pomoc do psychiatry.

Aelirenn, no jasne, że tak jest - nie ma co uogólniać. Przecież każdy z nas ma inną wrażliwość układu nerwowego, kondycję psychiczną, osobowość itp. To, co dla innego wydaje się traumą, dla innego będzie paradoksalnie motorem napędzającym do walki z przeciwnościami losu, będzie dawało siłę. Nie każde dziecko z rodziny alkoholowej zostaje w przyszłości alkoholikiem. Co więcej, przez całe życie ludzie tacy przyrzekają, że nie wezmą kieliszka do ust i faktycznie udaje im się wytrwać w abstynencji. A czasem dzieci z "przykładnych domów", bez większych problemów, wchodząc w dorosłe życie, nie radzą sobie, mają problemy z tożsamością itp. Nie ma reguły.

To idiotyczne, ale cieszę się z faktu, że w razie czego odstawię taką szopę, że zrobią mi cesarkę, a psychotropy to przeciwwskazanie do karmienia piersią. To idiotyczne i pełne sprzeczności.

Ech, faktycznie to niedorzeczne - planować dziecko i myśleć od początku o tym, jak wymigać się od opieki nad nim. Moim zdaniem, w takim przypadku lepiej nie planować ciąży...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aelirenn, musisz sama naprawdę dziecko chcieć, poczuć wewnętrzną potrzebę posiadania dziecka, nie zachodź w ciążę na siłę. Na początek może obcuj z ludźmi którzy mają dzieci, bądź z boku i obserwuj. Ale niech najpierw przeważy w tobie chęć posiadania dziecka wypływająca z serca, z twego wnętrza. Takie jest moje zdanie zrobisz jak zechcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aeliren a czy ktoś opowiadał Ci jak to jest w ciąży? Fakt, duży brzuch, ale masz świadomość że jest tam malutki człowieczek.... malutkie serduszko będące częścią Ciebie, potem ruchy dziecka - a może właśnie tak spójrz na ten duży brzuch..... Wiesz, ja jak zaszłam w ciąże też strasznie się bałam że będę gruba bąbą, że potem nie dojdę do siebie. A co się okazało.... pół roku po urodzeniu córci miałam firgurę lepszą niż przed ciąza. Pozandto jest teraz mnóstwo kosmetyków które np. zapobiegają rozstępom itp. Nie patrz na ciążę jak na nieuniknione zmiany Twojego ciała, ale jak na cud maleńkiego życia które powstaje dzięki Tobie :)

I mimo wszystko warto jednak przed zajściem w ciążę skonsultować się z lekarzem czy faktycznie jak piszesz te małe dawki leków można brać w ciąży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×