Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zrozumienie przez partnera


Rekomendowane odpowiedzi

zrozumienie w związku powinno przyjśc jako pierwsze natomiast chyba u mnie jest nienajlepiej, próbowałam rozmawiac, jakos dotrzec , wytlumaczyc swoj stan, natomiast spotkalam sie z murem z ciezkiej cegly, nie mozliwym do przebrniecia. nio coz jakos stracilam wiare ze moze byc lepiej, boje sie juz rozmawic, plakac, najlpeije jak schodze na dalszy plan, wtedy wg "niego" jest dobrze, ale niestety nie jest dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój związek który trwa dopiero 4 miesiące wyraźnie z tego powodu cierpi, moja dziewczyna mimo że wyrozumiała i wspierająca sama ma niewiele sił żeby znosić moje smutki, dojdzie po prostu do tego że będe musiał kłamac co do mojego samopoczucia, jeszcze nie mieszkamy ze soba razem i jest to chyba sprzyjający fakt. To też była dla mnie motywacja żeby w końcu skorzystać z profesjonalnej pomocy - z całego serca mam nadzieję że da jakies efekty bo sam nie wiem co mam zrobić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, czegos tu nie rozumiem... Piszecie o swoich partnerach jako o "najblizszych osobach", a jednak w moim pojeciu zrozumienie jest jednym z podstawowych warunkow, by moc byc blisko z kimkolwiek... Nie czujecie sie troche jak w klatce? Nie dusicie sie w tych zwiazkach? I wreszcie - czy one tak naprawde wam nie szkodza..? Jak moze byc lepiej w waszym zyciu bez zadnego wsparcia - bo przeciez akurat wiekszosc z nas oparcia w sobie nie ma za przyslowiowy grosz. Mysle, mysle i wciaz nie rozumiem - PO CO sie jeszcze dobijac? Owszem, czasem trzyma milosc, ale czesto to tylko przywiazanie.. Poza tym jak bez zrozumienia moze narodzic sie uczucie? Jak mozna byc z kims, kto nawet nie chce zrozumiec? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atisarda-świetnie to ujęłaś.Ja nawet powiem więcej-często to lęk przed opuszczeniem i samotnością.Na zasadzie-lepszy znajomy wróg :cry: Ja juz sobie jakoś to ułożyłam,ale zdaję sobie sprawę,jak ogromny żal kryje się we mnie do partnera za te lata sodomy i gomory,kiedy mnie tepił,krytykował i poniżał,tylko dlatego,że mam problemy emocjonalne :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atisarda-twoje słowa dają mi do myślenia.ja to wszystko przerabiam i przerabiam na terapiach,ale marne efekty.Atkaa rozumiesz co czuję.wiem,że mam dla kogo żyć.dla mojego małego synka,ale potrzebuję wsparcia w mężu

a nie tylko ciągłego potępienia a teraz jeszcze obwiniania bez podania przyczyn za rozpad małżeństwa.psycholożka powiedziała mi kiedyś,że nie można żyć będąc ciągle nie akceptowanym.wolałabym go znienawidzić bo byłoby mi łatwiej.te wszystkie oszczerstwa,wyzwiska,mieszanie się teściowej,straszenie...za dużo tego.może ktoś na tym forum przeszedł przez piekło rozwodu.pomóżcie mi bo wydaje mi się,że sie nie pozbieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak sobie Was czytam i myslę...

W sumie zaglądalam juz tu trzy razy....

To trudny temat....bo to ...zycie...

 

Nie czujecie sie troche jak w klatce?

Tak,dokładnie ....w ramke i na scianę..

 

tylko powiem tak.....tu nie jedynie chodzi o strach przed samotnoscią o której mówicie....NIE!...to jest przywiązanie...a przede wszystkim brak wiary we własne możliwości....brak wiary w siebie :cry: ,bo jak mozna wierzyc w siebie jesli nic sie nie potrafi...a jesli juz to tylko to co innym sprawia przyjemnosc....

 

wiele lat życia razem..(czy nawet obok siebie).....to naprawde nie jest proste ..tak zburzyc,zniszczyc,zapomniec......Tymbardziej jesli w dzieciństwie doswadczyło się czegos podobnego.......ja pamiętam :cry::cry::cry:

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak dodam swoje 3 grosze nie do końca o związkach. Myślałem, że w kontaktach z ludźmi (które są niestety nie za dobre) wina jest moja, że nie potrafię się otworzyć i być sobą. A z tego co widzę to wina i może leżeć po 2 stronie. Szczególnie przykro czytać, jeśli to wina ze strony najbliższych osób. Lusi, Gusia, współczuję i życzę, żeby to się poprawiło. 3majcie się mocno przytul.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

och Piotrku czytajac Twoje posty niegdy w zyciu nie powiedzialabym ze wina moglaby byc po Twojej stronie ani tez ze nie potrafisz sie otworzyc bo jestes naprawde bardzo ale to bardzo uczuciowym,otwartym czlowiekiem co wprost wyplywa z twoich wypowiedzi.po raz pierwszy mnie zaskoczyles myslac ze moze byc cos nie tak z twojej strony-chyba to jest poprostu niemozliwe :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest podobnie jak u Wodnika .W małżeństwie jest nie najlepiej przechodzimy kryzys, myślimy o rozwodzie.Myślę że to przez tą moją nerwicę , dzięki niej nauczyłam się patrzeć na życie inaczej , wiedzieć co jest ważne.Dotychczas na to nie zwracałam uwagi.Teraz zwalam nasze niepowodzenia w pożyciu na to że mąż mnie nie rozumie, nie rozumie tego że się źle czuję , nie mam w nim oparcia, zaczynam dostrzegać jego wady, które przez 15 lat mi nie przeszkadzały i stąd nasze kłótnie.Coraz częściej łapie się na tym że bez niego byłabym szczęśliwsza.Nie wiem co mam robić, ciągnie się już ta niepewność od około 2 lat, tak na siłę przedłużamy nasz związek dając sobie kolejne szanse, które i tak nic nie dają. A ja się czuję coraz gorzej.Błędne koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, wiele podobieństw zauważam w tym co opisujecie. Moja choroba doprowadziła do rozpadu małżeństwa, ale w moim przypadku to chyba pozytyw. od ponad roku mieszkamy oddzielnie ale jeszcze nie zdecydowalismy o rozwodzie. Ja nie potrafię wybaczyć, że mnie zostawił w chorobie samą z małym dzieckiem. A gdzieś na forum znalazłam taką wypowiedź, że rany zadane osobie chorej są gorsze do wyleczenia i wybaczenia.

 

Iwka mam bardzo podobnie, dzięki terapi i całej tej chorobie zaczęłam świadomie patzreć na zycie i wiem że mój związek był fatalną pomyłką. Teraz jest mi lepiej, ale nie czuję się szczęśliwa, chociaż zyję sobie w spokoju i nie muszę codziennie się kłócić o duperele i płakać. Po co?

Może kogos spotkam może nie....Do bani z tym wszystkim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża, 331ania - dzięki za to, co napisałyście, ale prawda jest taka, że w tym zabieganym świecie muszę uczestniczyć w całej tej durnej gonitwie i wyścigu szczurów i chyba jedynym przystankiem, na którym mogę się zatrzymać, jest to forum i nawet jeśli jestem taki, jak napisałyście, nie mogę tego w życiu pokazać... Tak czy siak dziękuję Wam, aż ciepło się na serduchu robi, jak coś takiego czytam przytul.gif

 

[ Dodano: Nie Lut 18, 2007 4:50 pm ]

A co do otwartości na forum, to po pierwsze tu jest takie zacisze i oaza, i pełno osób, do których naprawdę warto tak pisać. Po drugie, i tak mam zaciekłości z realnego życia, bo czasem coś napiszę i kursor wisi nad przyciskiem 'Wyślij' i myślę czy wysłać, czy nie... Czasem nie wiem czy kliknąć. Ale powoli mi to przechodzi. Jeśli to samo, co jest na forum, przeniesie się do realnego życia, to może już nie będę miał powodów do pisania tak jak przedtem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byc moze my chorzy wyolbrzymiamy jednak nasze klopoty w zwiazkach, doszukujac sie przyczyny w naszych dolegliwosciach. Z moich obserwacji wynika bowiem, ze prawie kazdy ma wieksze lub mniejsze problemy w malzenstwie. Jest to wiec problem bardziej ogolny. Co nie znaczy, ze mamy sie temu poddawac i nie walczyc o szacunek, zrozumienie przez partnera.

Wydaje mi sie, ze zawsze znajdzie sie jakis powod nieudanego malzenstwa. Dlatego przestalem sie martwic tym, ze zona ma ciegle pretensje o moje zniechecenie do zycia. Pewnie gdybym byl zdrowy denerwowaloby ja to, ze zamiast piec z nia ciasto wole ogladac mecze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×