Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed wyjściem z domu...


Czarny2011

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich jestem nowy na forum,jest to mój pierwszy post.Zawitałem na to forum bo mam poważny problem,wiem dokładnie co mi jest,od czego to się wszystko zaczęło ale nie wiem jak w obecnej chwili z tym sobie poradzić i jeszcze najgorsze jest to że nie mam z kim o tym porozmawiać nawet wstydzę sie rodzicom powiedzieć.Zatem jak w tytule strasznie od nie dawna mam problem by wyjść z domu,panicznie się boję że tam gdzie pójdę nie bedzie wc,na chwilę obecną nawet już do sklepu jest mi ciężko wyjść.Zaczęło się to wszystko w podstawówce kiedy musiałem iść skorzystać z wc w szkole jeszcze na przerwie ;/ gdzie wiadomo jest najwięcej ludzi w toalecie.Rzecz jasna do toalety weszli koledzy z klasy(rozpoznałem po głosie) i czekali by zobaczyć kto tak się zes...(wiecie co :) ).Problemem nie był dla mnie wstyd,czy upokorzenie bo zawsze byłem lubiany i szanowany ale od tamtej sytuacji wszystko się zmieniło.Zawsze przed wyjściem do szkoły musiałem sie wypróżnić bo był ten lęk z tamtej sytuacji,ale moje wypróżnianie nic nie pomagało przeważnie codziennie do dnia dzisiejszego w szkole szedłem do toalety tyle że zawsze chodziłem na lekcji nigdy na przerwie.Najlepsze jest to że mogę przed wyjściem z 3x się wypróżnić a w szkole i tak mi się zachce ( czy to nie jest nienormalne ? ).Tak było kiedyś i to nie było takie straszne patrząc na to jak jest teraz tzn,tak jak wtedy mój lęk był związany tylko z wyjściem do szkoły tak teraz mam problem gdziekolwiek wyjść bo od razu myślę czy tam gdzie ide będzie po drodze wc,w swoim mieście byłem juz chyba w każdym publicznym kiblu,na każdej toalecie ja wiem wielu może się to wydać śmieszny,absurdalny problem ale jest to dla mnie straszne,odmawiam sobie wielu wyjść z kolegami bo od razu mam myśli a co będzie jak ci się zachce do toalety.W chwili obecnej to mnie prześladuje,są takie sytuacje że siedzę oglądam tv np:mecz czy boks i myślę a co jeśli by mu się zachciało do toalety.Proszę o radę gdzie się udać z tym problemem,muszę wkońcu z kimś o tym porozmawiać tym bardziej że nigdy nie opowiadałem o tym a jestem teraz studentem wiec od czasów podstawówki trochę minęło lat.

 

ps.jakby było mało mam jeszcze nerwice natręctw ale w porównaniu do problemu jaki wam opisałem jest ona niczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Onrossi - wiesz dla mnie śmieszne jest jak ludzie mówią że boją się wyjść z domu bo po prostu tak,bo ich łapią duszności bo myślą że zaraz umrą,ale nie śmiem im tego mówić,kpić z nich bo wiem po swojej osobie że różne chore rzeczy mogą nam się przytrafić.

 

-- 02 sie 2011, 16:09 --

 

czy ktoś z obecnych na forum ma może podobny problem ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja z takim lękiem zyję już rok-przez ten czas zawaliłam wszystko,rzuciłam prace,studia zadnego zycia towarzystkiego...długo szukałam przyczyny i pewnego dnia zrozumiałam,że ten problem ma początek w głowie...leki pomagały na chwile,nadal nie potrafie pozbyc się lęku i obsesyjnego szukania toalety kiedy wychodze z domu, kiedy np ide do restauracji jesli widze gdzie jest wc jakby ręką odjął...

 

ten rok rozwalił mnie totalnie,za 4 dni ide do komorowa na terapie jeśli nie uda mi się pokonac tego lęku zrobie wszystko by odejśc i już nie cierpiec na tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

savana, nie mów tak, nie wolno się poddawać, bo walka z nerwicą to długa i nieprzyjemna droga.

Sama mam wszystko rozwalone - ani pracy, ani szkoły, unikam znajomych, bo już nie wiem, jakie wymówki znajdować w związku z moim niepoukładanym życiem.

 

Ale chodzę na terapię, trochę pomaga, mam rodzinę, która mnie wspiera, dużo czytam o nerwicy i staram się konfrontować z moimi słabościami. Wierzę, że kiedyś mi się uda wygrać z tym dziadostwem. Tobie też tego życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuje Wam za wsparcie ale to naprawde jest ciężkie i niewiele osób to rozumie...walcze bo mam obok cudownego faceta i siostre oni mnie mobilizują,niestety czasami mam gorsze chwile...

a do tego odkad dowiedziałam sie o tym iż mam iśc do Komorowa leki powróciły ze zdwojoną siłą :-|

 

czy ktoś z Was bierze prefaxine?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Czytam Wasze posty i zastanawiam się, jak strasznym kretynem trzeba być, żeby wyśmiewać czyjś problem. Nikomu nie życzę przeżywania takiego czegoś, ale chyba niektórym coś mogłoby uświadomić. Po drugie zastanawiam się, jak to możliwe, że te lęki dotyczą tylu osób, a żadne z nas wciąż nie wie, jak sobie z tym poradzić. Czy ktoś z Was odkrył, od czego zacząć? Wiele osób mówi: "idź do psychologa". Oczywiście nie śmiem tutaj poddawać wątpliwości kompetencji psychologów, ale czy są lekarstwem na wszystko? Skoro tak, to dlaczego osoby, które biorą udział w psychoterapii, nie mogą nam powiedzieć, co im pomaga czy pomogło? Co robić, co zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycholog to faktycznie pierwszy krok, ale on nie ma cudownych rąk, które nas uleczą...dużo zalezy od nas samych. mnie bardzo pomogło kilka rzeczy w procesie wyprostowania swojego życia i nadal pomagają: pełna akceptacja strachu, lęku i tego jak się zachowuję (kiedy czuję potworny przypływ lęku wtedy myślę, to tylko strach, ale od niego nic mi się nie stanie, jest teraz częścią mnie, bo taka jestem), pozwalam na to, żeby leki były (i faktycznie jest ich mniej, kiedy je powstrzymywałam czułam sie jeszcze bardziej spięta, a kiedy pozwalam i być, są znacznie krócej, lepiej się czuję), rozłączenie lęku od prawdziwego zagrożenia (uświadamiam sobie, że lęk wynika z moich myśli, a realnego zagrożenia nie ma), i NAJWAŻNIEJSZE dla mnie nie krytykowanie siebie!!! cokolwiek bym nie robiła czy nie podejmowała jakiegokolwiek działania obiecuje sobie, że jakkolwiek mi to nie wyjdzie nie będę się krytykować, mieć do siebie pretensji itd i to ostatnie bardzo mi pomaga jak mam coś zrobić podchodzę już do tego z większym spokojem bo wiem, że później ja sama nie będę katować swojej psychiki:) wiem, że to co napisałam to banały, o których ludzie z nl zdają sobie sprawę, ale tak naprawdę dopiero świadome postępowanie w taki sposób daje rezultaty:) pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie banały. Może brzmi prosto, ale wszystko, co mówisz jest prawdą. Problem w tym, że czasami nawet nie ma siły na to, żeby coś sobie wytłumaczyć, bo łatwiej przecież się poddać, nie wyjść kolejny dzień z domu, czuć się przez moment spokojnie. Ja odnoszę ostatnio wrażenie, że potrafię być szczęśliwa jedynie wtedy, kiedy wyobrażam sobie swoją przyszłość. Rzucam studia, marzę o pracy i stwierdzam, że to świetna opcja. Idę do pracy, dochodzę do wniosku, że nie mogę się doczekać ponownego rozpoczęcia studiów. Rzucam pracę, zaczynam studia, idzie dobrze, ale nie są wymarzone, więc kombinuję ponownie. Może praca? Nie wiem już, co mam robić. Wpojono mi od dziecka, że studiować trzeba, czuję presję, która mnie powstrzymuje od ucieczki. A ucieczka to jedyny sposób, jaki znam. Mimo, że nie rozwiązuje niczego. Wstaję rano, nawet docieram na uczelnię, ale z niewiadomych przyczyn nie jestem w stanie tam zostać. Wracam ze łzami w oczach i znów jestem w tym samym miejscu. A było przecież dobrze przez parę lat. Cholera!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joasiu, ja też tak miałam nadal mam, że nie wiem do końca co zrobić ze swoim życiem...tak jak u Ciebie mnie również wpojono, że studia to normalny etap nauczania....nie było innej opcji...tyle, że ja zaczęłam chorować dopiero w połowie czwartego roku, a więc miałam z górki, a wcześniej podobało mi się na studiach:) wiesz co nie zadręczaj się tym, że nie wiesz co chcesz robić... wiele osób tak ma, daj sobie troszkę, bądź troszkę więcej czasu, nie przejmuj się tym, że czasem nie dasz rady wejść na uczelnię, to nic takiego, wejdziesz jutro, nie zmuszaj się do niczego i daj sobie czas:) trzymam kciuki za Ciebie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim dziękuję za Twoją odpowiedź i zainteresowanie. Problem w tym, że nie chodząc na zajęcia za każdym razem, kiedy "coś" mi na to nie pozwala, stwarzam sobie problemy.. Rozumiesz, nie mam żadnych usprawiedliwień, więc nie wiem, czy zostanę dopuszczona do egzaminów przez prowadzących ćwiczenia. Kurczę, być może użalam się nad sobą, ale to dość często jest silniejsze ode mnie. Momentami jest wspaniale, wszystko dobrze, widzę rozwiązania problemów, ale chwila przerażenia, smutku, łez przekreśla wszystko, bo zdaje mi się, że wraca najgorszy okres w moim życiu, kiedy nawet z domu nie byłam w stanie wyjść. Nie wiem, może nie powinnam myślami wracać do tamtej sytuacji i porównywać. Tak naprawdę przecież wiem, że powinnam przedyskutować jeszcze moje dzieciństwo etc. Ale czy mam na to siłę? Wiem, że mi nie odpowiesz i wiem, że wizyta u psychologa wymaga odwagi, ale mój problem tkwi chyba w tym, że ja nie do końca wierzę w normalne życie, będąc w mojej sytuacji i mając te konkretne doświadczenia, wspomnienia, bla bla. Trzeba siły i determinacji, żeby stawić czoła tym problemom, sobie, a skąd kurczę wziąć siłę i determinację, gdy nie zależy? Przecież w kryzysowych momentach właśnie nie zależy. Nie wiem, czy to, co teraz mnie dotyczy jest depresją czy nerwicą, ale wiem, że jedno i drugie nie polega na tym, że człowiek nie potrafi dostrzec piękna tego świata. Problem w tym, że to piękno widzi, ale nie wie, co z nim zrobić, nie zależy mu na nim. Bo ja widzę piękno, w niebie, w dziecku, które się do mnie uśmiecha, w pocałunku bliskiej osoby. Tyle tylko, że są dni, kiedy nawet na tym mi nie zależy, bo zdaję sobie sprawę, że prócz tego, istnieje też ogromne paskudztwo dookoła, z którym chcąc nie chcąc, trzeba będzie się zmierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezależnie od tego czy ktoś cierpi na nerwicę czy nie, są lepsze i gorsze dni, więc na twoim miejscu w chwialach smutku, płaczu nie przypisywałabym wszystkiego nerwicy. to normalne, że raz się smiejemy, a raz jest namm gorzej i w takich chwilach chyba nie warto łączyć tego z nawrotem nerwicy, ja sobie mówie: mam spadek formy i na tym koniec mojego myślenia w tym temacie...wiem to trudne, a czasem niemożliwe, więc gdy przychodzą czarne myśli, pozwalam im być i myśle sobie to tylko myśli a ich nie muszę się bać nie ma żadnego, absolutnie żadnego realnego zagrożenia.

bądź dla siebie łagodniejsza... nie obwiniaj się za to, że nie idziesz na zajęcia, nie dręcz się.. najwyżej powtórzysz rok i świat się nie zawali;) też miałam problemy w liceum, nie bede wnikać, a potem wszystko się ułożyło i skończyłam dzienne studia:)

 

wiesz ja ostatnio przyjęłam taka technikę i też bardzo mi pomaga: jestem w miejscu, gdzie jest dużo ludzi itd. pojawia się atak: napływ gorąca, bicie serca, ucieczka... myślę wtedy: kochana moja zastanów się czy chcesz wyjść czy tu zostać, jeśli chces wyjść to wyjdź, nie ma żadnego problemu, możesz to zrobić w każdej chwili.. zazwyczaj ludzie z nl mają coś takieo, że bardzo chcą zostać i bardzo chą uciekać a te dwie rzeczy naraz są niemożliwe... więc może spróbuj iść na uczelnie z myślą wyjde jeśli poczuje, że chce wyjść i tyle i nie obwiniaj się później, nie przemyślaj tego..

 

uwierz w to, że można wyzdrowieć:)))) naprawde można, jestem najlepszym tego przykładem, nabrałam już tak dużego dystansu do siebie i świata, nie wierzę w to, że wróci, a nawet ja wróci to wiem, że to tyllo nl, nie ma czego się bać:)

 

a jeszcze co do doświadczeń z przeszłości to uwierz, że równie wiele przeszłam:((( u psychologa płakałam a raczej wyłam z rozpaczy, bólu, ojciec zadał mi takie psychiczne rany... ale wychodzę na prostą, jestem szczęśliwa i jak to pisze to też chce mi się płakać, ale ze wzruszenia:) pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, że dopiero teraz piszę, ale jakoś chyba nie miałam ochoty zastanawiać się nad tym wszystkim w tamtym czasie. Zrezygnowałam ze studiów, może to poniekąd tchórzostwo, ale tłumaczy mnie fakt, że był to wybór nie mający zbyt wiele wspólnego z moim zainteresowaniami. Studia, żeby studiować. To wszystko. Teraz chcę znaleźć pracę. Wróciłam do domu i lepiej mi z tym. Nie wiem, co będzie, ale póki co mam za sobą dwie wizyty u psychologa. On wiele mądrych rzeczy mówi, ale wiem, że większość zależy ode mnie. Na dzień dzisiejszy chcę stawić temu wszystkiemu czoła. Chcę normalnie żyć, a skoro Ty mówisz, że się da, to Ci wierzę :D;) W gorszych chwilach sądzę, że to nie jest możliwe, ale skoro są ludzie, którzy sobie poradzili, to czemu mnie miałoby się nie udać? Powiedz, co u Ciebie?

 

Pozdrawiam,

Asia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dawno mnie tu nie było, coraz mniej czasu poświęcam NL, radzę sobie coraz lepiej, nie uciekam, ataki się zdarzają, ale przyjmuję je z pokorą i jako coś normalnego, jedni mają cukrzyce i muszą nauczyć się z nią żyć, a ja mam problemy z lękami. czasem nie jest lekko, ale daję sobie wybór i dzięki temu świadomie podejmuje różne decyzje, jeśli chce skądś wyjść to wychodzę i tyle, zastanawiam się czy chce wrócić czy nie:) zazwyczaj wracam i wiem, że po prostu chce coś zrobić a nie muszę...:)))) czuje się swobodniej, nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą, nie wchodzę w ich umysły.... z tego da się wyjść i żyć normalnie:) tylko w to uwierz:) słuchaj siebie i terapeuty, który poprowadzi Cię w odpowiednim kierunku:))))) wiem, że podczas ataku trudno jest uwierzyć w to, że będzie inaczej.. pamiętam jak chodziłam do psychoterapeuty, nie widziałam różnicy, ataki nie mijały, ja byłam coraz bardziej dobita, a wszystko wkoło było takie przerażające... przychodziłam do domu po terapii, płakałam, wyżywałam się na wszystkich, chciałam przerwać...odejść... nie widziałam sensu w niczym, dzwoniący telefon był dla mnie koszmarem... a dziś jestem pełna życia, zmieniam za chwile miejsce zamieszkania i zaczynam kolejny etap w swoim życiu:)))) zyskuję nową rodzinę, chcę urodzić dziecko, wybudować dom i pomagać innym znerwicowanym;)

 

Asiu wiem, że to głupie co teraz napiszę, ale uwierz mi na słowo, nie musisz już tak panicznie bać się przyszłości, bo będzie dobrze!!!! jesteś młodą, fajną, zdolną kobietą, spokojnie dasz sobie radę:)))))) pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×