Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna/typ aspołeczny


kakaii

Rekomendowane odpowiedzi

kochana moja tak wlasnie jest w zyciu ze czlowiek przyjaciol poznaje w biedzie a skoro odwrocili sie od ciebie i nie potrafia zrozumiec to ta przyjazn nie byla nic warta dlatego nie zamartwiaj sie.Jestes w dobrym miejscu-sa tu ludzie ktorzy ci pomoga bo polowa z osob tu obecnych ma te same problemy wiec nie jestes sama!pamietaj!glowa do gory! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak wiem jak to jest, kiedy wszyscy myślą, że jesteś zbyt idealna, żeby mieć problemy. A to nie prawda, każdy je ma, mniejsze lub większe, ale każdy!!! Pamiętaj nie musisz być idealna, bo takich osób nie ma, każdy jest niedoskonały, popełnia błędy i Tobie one też mogą się zdarzyć, masz prawo do gorszych dni (zresztą to mnie zawsze bardzo zastanawiało, że inni zawsze lepiej wiedzą, co jest dla nas dobre, co myślimy, jak się czujemy). Jeśli Ty uważasz, że masz problem to znaczy, że tak jest i nikt nie może Ci wmówić, że jest inaczej. Posiedź trochę tutaj z nami na forum, a od razu poczujesz się lepiej(tu Ci nikt nie powie, że Twój problem jest błahy TUTAJ KAŻDY PROBLEM JEST WAŻNY). Głowa do góry!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wam dziewczyny za dobre słowa, myślę że tu oddnajde bratnią dusze i będę miała zawsze z kim pogadać:) Ale martwi mnie to, że poprostu nie umieją mi pomóc, ajak w nerwach coś pwoiem i źle mnie zrozumeija obrażają sie.Nikt się nie spytał co mi jest jak można pomóc, a ja każdemu nawet obcemu człowiekowi jestem w stanie pomóc, mając swoje problemy i nie patrze na nie tylko na innych. Boli mnie to, że najlepsza przyjaciółka ciągle mi wpaja że jestem idealna,ze mam powodzenia u chłoapków i żebym się tym cieszyła, ale co z tego jak mi jest brak rozmów, zwieżania się komuś i kogoś kto mi pomoże.Do tej pory miałam przyjaciela , ale wczoraj jak mu powiedziałam co się ze mną dzieje obraził się na mnie bo napisałam "powoli przesyaje mnie wszystko obchodzić" źle mnie zrozumiał odebrał to inaczej i wszytsko na nic:( nie ma go nie chce ze mną gadać, nawet nie dał mi wytłumaczyć o co mi chodziło.Nie spróbował mi pomóc, a ja zawsze jestem an każdego zawołanie a oni mnie zlalai kiedy mam taki powód, dla mnie ważny dla nich banalnie głupi :(:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widocznie to nie był prawdziwy przyjaciel. Ale musisz też zdawać sobie sprawę, że tej choroby nie widać ona jest w Twojej głowie i na pewno bardzo cierpisz, ale dla innych nic to nie zmienia, bo dalej jesteś atrakcyjna, mądra, dobra, tylko trochę inaczej się zachowujesz(oni myślą, że to jest chwilowe). Wiem przerabiałam to. Moi najlepsi znajomi(choć zostało ich bardzo niewiele), choć bardzo się starają i bardzo mi na nich zleży, też nie do końca to rozumieją. Trudno jest zrozumieć najedzonemu głodnego, więc daj im szanse, a szukaj pomocy u specjalisty on NA PEWNO CIĘ ZROZUMIE, a i nie popełnij mojego błędu, że się od wszystkich odwracasz, bo się boisz, że cię nie zrozumieją i tym podobne uwierz mi, że to bardzo trudno później (gdy już wchodzisz na właściwą drogę) odbudować. Trzymaj się :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy się zaczęła moja depresją w ogóle nie chciałam się z nikim widzieć a nwet rozmawiać. Generalnie prawie wszyscy moi "przyjaciele" mieszkają daleko, ale boli mnie to, że ani jedna osoba przez ten cały czas czyli praktycznie 2 miesiące się do mnie nie odezwała, ani telefon ani nawet Sms czy cokolwiek innego.

 

Wydaje mi się, że większość ludzi tak naprawdę intersuje się tylko sobą :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że większość ludzi tak naprawdę intersuje się tylko sobą

Też często odnosze takie wrażenie - niestety. Właściwie każdego dnia.

 

Wracając do tematu znowu robie się aspołeczna. Mój mąż wszędzie chodzi sam, bo ja wole sobie zostać w domku i z nikim sie nie widzieć. Moze mi przejdzie, chociaz w zasadzie nie jest mi z tym wcale źle.

 

ania198 też mam takich pseudo-przyjaciół. A raczej miałam. i dobrze- nie chcę się otaczać takimi ludźmi. byli - póki było fajnie a jak przestało pies z kulawą nogą sie nie zainteresował czy ja jeszcze żyję czy nie. Chyba do tej pory nie wiedzą jak mi było przykro. A teraz sie dziwią że nie chce mi się z nimi gadać. Niech sobie samo ze sobą pogadają. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak - z kad ja to znam. U mnie jest to samo. Miałam koleżanki - "ach jakie dobre". pomagałam jak mogłam , byłam na zawołanie. Dosłownie. Zapłakana koleżanka zadzwoniła, że jest w dole - rzucałam wszystko i jechałam na drugi koniec miasta z pomoca. Ale. Ale jak ja zaczęłam potrzebowac pomocy to okazało sie że tak naprawde to jestem sama. Pomału zerwałam kontakty z trakimi koleżabnkami. Efekt zostałam sama jak palec. Rodzina ma mnie gdzies. Ale poznałam w szpitalu na oddziale nerwic dziewczyne z mojego miasta. Trzymamy sie razem. Rozumiemy sie. pomagamy sobie.I Ty znajdziesz kogos takiego. kiedys psycholog powiedziała mi - to co złe trzeba od siebie odsunąć a z toksycznymi znajomościami skończyć. Nieszczerzy ludzie , traktujacy przyjażń w jedna styrone to sa toksyczni ludzie. To nie sa przyjaciele. Przyjaźń nie działa w jedna strone. przyjaciel to ten co bierze i DAJE. jak nie daje to nie jest przyjaciel Ten co tylko bierze to pasozyt. Na takiego szkoda czasu.Ja z rakimi ludźmi sie juz nie zadaje i jest mi lepiej. Przuynajmniej mnie nikt nie wykorzystuje.Daje tym którzy i mnie cos dają. I Ty znajdziesz taka osobe. Pozdrawiam :smile::arrow:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przuynajmniej mnie nikt nie wykorzystuje.Daje tym którzy i mnie cos dają.

cholerka a ja tak nie potrafię. blee Zero asertywności - no cóż. Ale jak komuś odmówię pomocy to czuję sie tak fatalnie.... :cry: No, ale ten fakt ludziska potrafią skrzętnie wykorzystać. Ja to sie chyba musze do tego przyzwyczaić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja znam mnóstwo osób, których nie nazwałabym "pseudoprzyjaciółmi", tylko po prostu jakimiś takimi skrajnymi egoistami. Teraz strasznie dużo namnożyło się takich ludzi. Oni nawet nie zdają sobie sprawy, że NIC z siebie nie chcą dać w kontaktach z innymi i tylko ciągle biorą. Oni tego nie zauważają. To przerażające. :( Oni niewłaściwie pojmują słowo "przyjaźn". Nie wiem sama, czy da się coś z nimi zrobić..... :? Na szczęście mogę ich mieć w d... Myślę, że tam im będzie najwygodniej :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się otworzyć i rozmawiać więcej o swoich problemach, bo nie mam już wątpliwości że to są problemy. Zawsze byłem jakoś zamknięty i z ludźmi rozmawiałem powierzchownie, mam teraz wrażenie że w głębi duszy nie miałem najczęściej ochoty na spotykanie się z nimi i bałem się, ale spotykałem się bo chcieli i żeby mieć poczucie że mnie ktoś lubi. Całą szkołę średnią tak spędziłem, każdego dnia wyczekując tylko aż skończą się lekcje i pójdę do domu i miałem nadzieję że następny dzień będzie lepszy. Przy początku studiów lęk nasilił sie na tyle że dostawałem paniki siedząc na zajęciach wśród ludzi i widząc jak wszyscy rozmawiają. Trafiłem do poradni, ale nie przyznałem się do tak głębokich lęków, byłem na dwóch psychoterapiach grupowych, trochę na indywidualnej, po ich skończeniu myślałem że lęki minęły i będę mógł normalnie żyć, a tu znowu wróciły. Czuję się odcięty od ludzi i z większością znajomych nie potrafię rozmawiać o swoich kłopotach. Psychiatra radził mi ostatnio żebym znalazł sobie dziewczynę, ale paraliżuje mnie niechęć i brak poczucia sensu...

co myślicie o tej sytuacji ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Boisz się ludzi- to musi mieć jakąś przyczynę. Dlaczego tak jest? Czego dokladnie się biosz jak jesteś z ludźmi? Może to wynikać z jakiś przykrych doświadczeń, które pamiętasz albo nie. Po pierwsze msisz wiedzieć z czego ten strach wynika. A Twoja sytuacja nie jest najgorsza :) nie piszesz o innych problemach więc chyba nie masz ich tak dużo. To dobrze bo latwiej z tego wyjdziesz. Dużo osób boi się ludzi- ja też. Wiem z czego to wynika w moim przypadku-ze zlych doświadczeń, z tego, że niepotrzebnie trafilam na chamskich, zazdrosnych ludzi , ale staram się jakoś z tym radzić żebym calkowicie odzyskala spokój i poczucie bezpieczeństwa, pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powoli, spokojnie, małymi kroczkami i do przodu. Ten pomysł z dziewczyną nie jest zły. Przyjazna duszyczka może wiele zmienić. Wiem że trudno tak od razu zaufać ale od czegoś trzeba zacząć.Rozejrzyj się dookoła. Napewno są ludzie którzy Ci sprzyjają. Zbliż sie do nich. Więcej odwagi. Trzeba zaryzykować. Przecież Ty też możesz nie jedno dać drugiej osobie. Już zrobiłeś krok do przodu bo odważyłeś się napisac o sobie na forum. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki za posty... czuję że dużo straciłem w życiu.. jak patrzą na moich rówieśników pełnych życia zajętych różnymi działaniami to wpadam w zazdrość i smutek. nie chciałbym przespać życia, a mam taką ochotę.

zauważyłem jednak że jak porozmawiałem ze znajomą dziewczyną to mi się lepiej zrobiło. nie mam tylko cholera siły żeby tą relacje popchać bliżej i wolałbym żeby mi wątrobę wypruli niż żebym miał uzewnętrznić emocje że mi się podoba...

zastanawiam się właśnie jak to jest, ludzie żyjący w związkach mogą nie mieć takiego wsparcia.. zawsze wydawało mi się że miłość załatwi wszystko, pokona lęk..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ironią naszej sytuacji jest paradoks samotności. Sami skazujemy się na coś, czego bez granicznie się obawiamy. Lęk przed samotnością nie pozwala mi funkcjonować na co dzień. Obawa, że nie zostanę zrozumiana przez otoczenie, że nie zostanę zaakceptowana i polubiana paraliżuje mnie w momencie, gdy już znajdę się wśród ludzi. Wtedy zaczynam się źle czuć fizycznie, blednąć, słabnąć, mam problemy z oddychaniem. Wstaję i uciekam. Ot tak. Potem z płaczem wracam do pustych moich czterech ścian i potępiam się za to co zrobiłam. Wyobrażam sobie, że mają teraz ze mnie świetny ubaw, uznali mnie za dziwaczkę i skreślili. Te myśli to tylko przypuszczenia, ale dla mnie brzmią jak wyrok. Ogłoszony moimi ustami: "skazuję siebie na karę dla mnie najbardziej okrutną za to, że nikt mnie nie lubi: samotność".

W chwilach przebłysku rozsądku, jak teraz, zastanawiam się, czy ktoś w ogóle powiedział mi kiedykolwiek, że jestem nienormalna bo wyszłam z pubu? Nie. Ale i tak wszystko to moja wina...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie widze tu żadnej winy. Zamykamy sie w sobie bo ludzie nas ranią. To co złe trzeba od siebie odrzucić. Trzeba otaczac sie tymi ludźmi którzy nas rozumieja. A napewno tacy sa. Zacznij od jednej osoby a pomału ten krąg sie rozwinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi się że zasadniczo to choruje nasz sposób myślenia. zdrowy człowiek czuje się dobrze wśród raniących go ludzi, bo wie że tak naprawdę to oni go nie ranią i jest wolny i może się przebywać z różnymi ludźmi i nie będzie się bał. eh, jakże pragnę takiej wolności, tak jak i wy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałam problemów z ludźmi, ani w pracy ani prywatnie.

Zawsze byłam lubiana, radosna, garnęłam się do nich. W pracy przez

wiele lat doceniana i szanowana. Problem w tym, że półtora roku temu

zmieniłam pracę na lepiej płatną. Trafiłam na kierowniczkę która

zamieniła życie w koszmar. Znerwicowana i przybita porażką zmieniłam

pracę i trafiłam jeszcze gorzej- zespół dużo młodszych ode mnie

dziewczyn, które na dzień dobry zrobiły ze mnie kozła ofiarnego.Nie

ma sensu się rozpisywać co tam się działo, zostałam wdeptana w

ziemię i stałam się wrakiem człowieka. A na koniec obrażona i

zwolniona. Może to dziwnie zabrzmi, ale przeżycia z pracą przez

ostatnie półtora roku sprawiły, że zmieniłam stosunek do ludzi o 180

stopni. Zaczęłam się ich bać. Za tydzień zaczynam nową pracę i

zamiast się cieszyć zastanawiam się co mnie złego w niej spotka.

Przestałam się nawet spotykać z przyjaciółmi, gdyż jestem potwornie

przygnębiona i kontakty międzyludzkie przestały sprawiać mi

przyjemność. Boję sie mówić o porażkach, bo mam wrażenie, że

zostanie do wykorzystane przeciwko mnie. Ja nigdy taka nie byłam,

półtora roku koszmaru w nowych pracach tak mnie zmieniło. Czuję się

przerażona i bezbronna. Mało tego chyba czuję się gorsza, że

zrobiono ze mnie ofiarę i sobie nie poradziłam. Najgorsze jednak nie to co było, ale tego SKUTKI. Zostałam pozbawiona wiary w siebie,

ludzie mnie przerażają, zaczełam ich postrzegać na zasadzie ,,w

której chwili moga mnie zranić". Jeszcze dwa lata temu byłam

zadowolona z siebie, ze swojego życia i nie przypuszczałam aby

cokolwiek mogłoby to zburzyć, a jednak :( Wiem, że trzeba

jakoś żyć, ale ja nie mogę wyjść z tego stanu. Co mam robić?

Pomóżcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum :D

Rzuca mi się w oczy, że jesteś zszokowana, że w stosunkowo krótkim czasie tak radykalnie zmieniły sie Twoje relacje z ludźmi. [Nie wiem, czy się mylę, jednak przypuszczam, że jesteś osobą, która wcześniej dążyła od sukcesu do sukcesu, stąd może takie spotęgowanie tego szoku jak również pewna niecierpliwość z tym związana]

Przede wszystkim staraj się zmienić postrzeganie siebie na bardziej wyrozumiałe.

Mało tego chyba czuję się gorsza, że zrobiono ze mnie ofiarę i sobie nie poradziłam

Masz prawo sobie w czymś nie poradzić, masz prawo być normalnym człowiekiem, a nie perfekcyjnie działającym automatem.

Postaraj się pielęgnować w sobie pozytywne myślenie, krok po kroczku: "dziś coś się nie udało, ale uda sie jutro, a może pojutrze".

Budowana przez lata wiara w ludzi została zachwiana w 2 lata, tak więc nie da się jej naprawić z dnia na dzień.

Co do pracy, myślę, że po tych doświadczeniach nie powinnaś "rzucać się na głębokie wody" i znów starać się o dobrze płatne, wysokie stanowisko, które nierozłącznie wiąże się z ostrą rywalizacją i dużym stresem.

 

Wielką pomocą na pewno będzie dla Ciebie skontaktowanie się z psychologiem.

 

Jesteśmy z Toba ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć kaczuszko!

 

Co mam robić?

No to biegiem na psychoterapię! Bierność jeszcze pogłębi problem, wiem to z autopsji. Im szybciej coś z tym zrobisz, tym lepiej dla Ciebie.

Masz jeszcze sporą szansę odzyskać pewność siebie, gdyż utraciłaś ją stosunkowo niedawno.

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za radę. Co do pracy, jestem ambitna ale nigdy nie pracowałam na wysokich stanowiskach. Całe życie byłam szeregowym pracownikiem za niewielkie pieniądze ale cenioną przez pracodawcę, lubianą przez kolegów. Nie dążę na siłę do sukcesu, ale jak każdy chcę zarabiać trochę więcej. W atmosferze rywalizacji źle się czuję i staram się tego unikać. Poprostu nigdy nie zostałam tak potraktowana przez ludzi i to w dwóch firmach pod rząd. Czasem zastanawiam się czy to może ze mna na stare lata już coś nie tak(mam 32 lata). Po niefortunnych zmianach pracy pogorszyły się moje stosunki z ludźmi na polu prywatnym. Zauważyłam, że i znajomi jakoś mnie unikają, chociaz ich nie zadręczam tym, gorzej, wstydzę się przyznać do porażki. Mimo wszystko chyba widać po mnie tą frustrację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz 32 lata i określasz je jako "stare" ? Aż nie wytrzymałem i muszę to powiedzieć: ach ta dzisiejsza młodzież :roll:;)

 

Nie chcę Ci tutaj moralizować, jednak może sytuacja w której się znalazłaś, to dobra okazja do przewartościowania pewnych priorytetów w Twoim życiu ? Jak sama się przekonałaś trudności w pracy (której nadałaś wysoki priorytet) przełożyły się również na pole prywatne.

 

Nie bój się skorzystać z pomocy psychologa czy psychoterapeuty. To pomaga ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewielka to rada, ale... ja też bałem się ludzi. Zwykła rozmowa sprawiała mi trudność. Najlepiej jak byłem sam.

 

Teraz widzę, że wiele rzeczy sobie wmówiłem.. zawsze jak ktoś mówił do mnie po nazwisku, od razu myślałem sobie: oo, już mnie nie lubi.

Ciągle miałem wrażenie, że ludzie mnie unikają, że jestem tym gorszym.

 

Teraz objawy stopniowo znikają..

 

God's Top 10

Oczywiście, że ma prawo do pomyłek, ale wiele zależy od otoczenia w jakim się znajdujemy.

Jeśli znalazłaś się wśród takich baranów to nie obchodzi ich jaka jesteś.. Dołują Ciebie, żeby pomóc samym sobie. Nie przejmuj się!! I nie bój się mówić, o problemach.. na pewno znajdzie się ktoś, kto Cię zrozumie...

Przyjaciel powinien

 

A ze znajomymi to jest różnie... Jak sam nie chorował to najczęściej nie zrozumie..

 

EDIT

A jeśli chodzi o psychologa to chyba najlepiej jakiegoś sprawdzonego polecanego na forum :) żebyś miała pewność, że nie zdołuje cię jeszcze bardziej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

duchociastna.kaczka miło Cię poznać :!:

 

Wcale się nie dziwię, że doświadczenia ostatniego półtora roku tak drastycznie zmieniły Twój wizerunek siebie i świata. Mobbing to bardzo przykra sprawa - nie doświadczyłam go w takim stopniu, jednak co dzień jestem świadkiem takowego traktowania osoby, z którą pracuję. Na szczęście osobą ta, jest silna i ma, że tak powiem - układy.

Przede wszystkim Kochanie, powinnaś popracować nad traumą tamtych wydarzeń. Niesprawiedliwość, którą doświadczyłaś nie sposób sobie ot tak poukładać i przyjąć do wiadomości. Sama zresztą obserwujesz na sobie, jakie skutki powodują takie doświadczenia. Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłaby psychoterapia, jak sugerowali już moi poprzednicy.

Rozumie, że tamte wydarzenia zabrały Ci wiarę w to, że są ludzie dobrzy. Masz jednak wokół osoby "sprawdzone" przez lata - przyjaciele, rodzina. Jestem pewna, że Cię wysłuchają i zrozumieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×