Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed stratą miłości/odrzuceniem


Ina

Rekomendowane odpowiedzi

Moim największym chyba problemem jest paniczny strach przed odrzuceniem, przed brakiem akceptacji. Może to ma związek z brakiem zaufania, zwłaszcza do rodziców, którzy zostawili mnie samą z problemami w najtrudniejszym dla mnie czasie, zadecydowali o moim życiu...Boję się, że mój mąż też może mnie tak potraktować, zostawić. Niby wiem, że on bardzo mnie kocha, jednak każdego dnia się boję, jestem przesadnie zazdrosna, boję się że dla niego mogę też okazać się nikim, bluszczem uwieszonym na jego ramieniu, bez pracy, bez perspektyw i na dodatek z depresją ( o której on bardzo niewiele wie, bo go to nie interesowało). Uzależnienie psychiczne i finansowe od męża, strach przed samotnością towarzyszy mi każdego dnia. Przyłapałam go niedawno na smsach (no cóż sprawdzam jego komórkę), widziałam smsy pisane do innej kobiety(dość czułe...), on mówi , ze to głupoty,przeprasza, żaluje że pisał, ja nie potrafię wybaczyć, rujnuję swoje małżeństwo kolejnymi podejrzeniami, zrobiłam jej nawet dziką zwanturę, rozwalam swoje życie. czasem zastanawiam się dlaczego z nim jestem, wiem, że on bardzo mnie kocha. Ale czy ja?Czy bycie z nim to tylko lęk przed samotnością?A moż przed brakiem kasy...Mam za sobą zdradę, mąż wybaczył, a ja w swojej zawiści i zaciętości nie umiem żyć z myślą, że mógł być dla kogoś miły, bo tylko ja jestem najważniejsza. ... Znów wracają czarne myśli, że jestem beznadziejna,że tak naprawdę to nie ma mnie za co kochać, że wszystko czego nie dotknę - zepsuję itp.itd.... Mam dzieci, kochającego męża, jestem dość atrakcyjną kobietą i nie potrafię się z tego cieszyć! Mam skłonność do destrukcji, autodestrukcji chyba... Mam bardzo niewielu znajomych, bo nikomu nie wierzę, boję się ,że prędzej czy później i tak mnie oszukają. Nie mam pracy, bo nie wierzę, że gdziekolwiek ją znajdę, więc jej nie szukam, a jeśli nawet to i tak będę nikim, kimś mało ważnym, a z taką motywacją nie mam po co iść...Jak dalej żyć, jak nie rozwlić wszystkiego do końca, jak nauczyć się kochać..........?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odrzucenie zawsze było dla mnie tym czego bałam się najbardziej.

Niejednokrotnie kończyłam udaną znajomość,tylko po to,żeby nikt nie zrobił tego pierwszy.To ja musiałam być górą.Mam idiotyczne podejrzenia wobec bliskich mi ludzi.Wydaje mi się,że kiedy się z nimi skłócę wykorzystają swoją wiedzę o mnie w jakiś sposób przeciwko mnie(a niby jak? :? ).

Czy radziłaś się specjalisty?Leczysz się w ogóle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczę się, od niedawna, biorę andepin od 10 dni. Kiedyś chodziłam do psychologa ( nauczył mnie mówić NIE, za co jestem mu wdzięczna), a od wiosny br. do psychiatry, z przerwą, bo wydawało mi się , że wszystko jest ok.( i to mój błąd, teraz wiem...)Więc zaczęłam od nowa. Na razie jednak mam takiego doła....Od paru dni prawie nie jem, nie mogę, tak reaguję...Miałam też kiedyś początki anoreksji, teraz się po prostu boję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.Zaufanie jest podstawą prawdziwego,trwałego związku.Chorobliwa podejrzliwość może doprowadzić do sprowokowania sytuacji kiedy twój mąż rzeczywiście zrobi coś,aby ci udowodnić że miałaś racje.Twój strach bierze aie z tego o czym pisałaś tzn uzależnienie od męża.Czy nie możesz zacząć robić czegoś dla siebie a jednocześnie dla was?Praca lub inne zajęcie byłoby bardzo konstruktywne dla waszego związku.Ty przestałabyś sie bać że jesteś z nim tylko ze względów finansowych,przestałabyś tyle myśleć,miałabyś zjęcie,nauczyłabyś sie kontaktu z innymi ludzmi-miałabyś swoje życie.Hm?

 

[ Dodano: Wto Paź 31, 2006 1:26 pm ]

Zawsze warto próbować-co z tego że coś może się nie udać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja także doradzam zajęcie się czymś. Bardzo boimy się odrzucenia, gdy osoba z którą jesteśmy jest albo Ta jedyną z jaką mamy styczność, albo gdy jesteśmy od niej jakoś uzależnione.

 

Zauważyłam to teraz, gdy jestem w nowym związku i mój chłopak ma "swoje" życie, a mi pozostało "nic" po poprzednim. Przeanalizowałam to sobie, wszytskie poprzednie 3 związki i doszłam do wniosku, że gdy miałam co robić w życiu, miałam jakieś własne wartości, cele i priorytety znałam swoją wartość i wiedziałam, że cokolwiek by się nie stało zawsze zasługuję na coś lepszego.

 

Ja staram się znaleźć swoje miejsce, choć z ta depresją i nerwicą jest cholernie trudno, ale wiem, że tylko to jest w stanie mnie uratować. Nie żaden mężczyzna, nie ktoś inny, tylko ja sama. Fajnie jest polegać na innych ludziach, ale prawde mówiąc to moje życie i nauczyło mnie ono jednego - nie warto uzależniać się od innych, tym bardziej od mężczyzn z którymi się jest, bo to niszczy...

 

To taka nutka feminizmu ;)

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nesia mysle dokladnie tak samo, nie nalezy sie uzalezniac chociaz z drugiej strony kiedy depresja atakuje to najbardziej potrzeba bliskosci i opieki najlepiej tej drugiej osoby. Z doswiadczenia wiem, ze jednak w takich momentach lepiej w nowe zwiazki nie wchodzic..chociaz i tak to robie, a scenariusz sie powtarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ojej:) trzymam kciuki w takim razie zeby to byla taka prawdziwa milosc, ktora wszystko przetrwa no i dojzaly facet :)

ja na razie obiecalam sobie zadnych facetow tylko 100% koncentracji na sobie, hihihi facetow nie, ale na prawdziwa milosc jest zawsze odpowiedni czas :)

powodzenia Nesiu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Przez jakiś czas nie zaglądałam na forum... myślałam ze jest mi lepiej.. ale wszytsko wróciło.... już nie w takiej postaci jak przedtem gdzie miała lęki tak silne ze nie mogłam sie opanować.. teraz natomiast czuję się jakby mi ktoś umarł.. choc nic takiego sie nie stało.

 

Pewnego dnia pomyślałam ze nie kocham mojego chłopaka... ogarnał mnie taki strach, ból, rozpacz że nie potrafiłam sobie z tymi uczuciami poradzić... reaguje dziwnie na na wszytsko co z nim zwiazane a jednoczesnie boje sie ze go strace... :cry: nie moge racjonalnie myślec bo ogarnia mnie strach paraliżujący wszyskie myśli... chce tylko płakać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spójrz na ten wykres

 

schemat.JPG

 

i co wnioskujesz?

 

im większe chęci, tym cel coraz blizszy, ale jeżeli chęci za dużo, to taka presja, że cel jest znowu coraz niżej.

 

stawiając to na jedną kartę być czy nie być diametralnie się zablokujesz.

nawet nie będziesz wiedziała kiedy i co zawalisz.

 

tak jak z klasówkami. jak masz presje, by zaliczyć na 5/zdać, to uczysz sie po nocach, trzęsiesz po gaciach, 10 razy sprawdzasz to samo i BANG! dupa wyszła...

 

wycisz nieco tę całą chęć. postaw to na obojętne. mów sobie- nie zależy mi, nie tak bardzo, przeżyję.

 

efekt przyjdzie sam...

i nie skupiaj się na sobie. na sytuacji się skup.

 

mam to samo, trochę ćwiczeń i wprawy... sama zobaczysz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja gusiu się z Tobą nie zgadzam:) Wydaje mi się, że miłość to uczucie subiektywne, aczkolwiek ma jakieś obiektywne wyznaczniki.

 

To, że merdingo napisała, że ogarnęła ją myśl, że nie kocha swojego chłopaka, wcale nie musi znaczyć, że naprawdę go nie kocha. Ważne dlaczego tak myśli.

Miłości ksiąkowe to bujda niestety...

 

A za Ciebie merdingo trzymam kciuki, bo zapewne, gdy podejdziesz do tego z większym dystansem z czasem uświadomisz sobie, czy to jest to, czy nie to... Trochę pracy nad tym i zobaczysz, że się uda!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem o czym mówisz.....zostaw go. Jeśli go nie kochasz to go zostaw, tak będzie lepiej i dla Ciebie i dla niego. Wierz mi......ja przez to wszystko przeszlam i mimo, że nie jestem już z nim to dalej mam wieczorami takie napady samotności, tydzień temu nawet napisalam do niego smsa ze moze sie postaramy i wrócimy do siebie, napisał mi ze wszystko jest mozliwe i zebym napisala kiedy chce sie spotkać.......do tej pory mu nie odpisalam....tak bedzie lepiej, szanuje go i nie chce zeby byl dla mnie tylko kims dzieki komu bede czula ze nie jestem sama....ja go juz nie kocham ale korci mnie zeby do niego wrócić. Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek będe potrafiła od niego odejść... Może i Ty dojrzejesz do pewnych spraw, przejrzysz na oczy i spokojnie dojdziesz do wniosku, że choć to cholernie trudne.....to tak poprostu trzeba...Ja nie wiem co bedzie ze mna, czy bede sama do konca zycia, Ty też nie możesz być pewna tego co Cię czeka w przyszłości. Czasami trzeba podejmować takie decyzje... to życie a nie bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja gusiu się z Tobą nie zgadzam:)

Masz prawo,oczywiście :smile:

Widzisz?Bo ja tak poprostu myślę....wydaje mi się, że jesli naprawdę się KOCHA, nie zadaje się sobie takich pytań.

Nawet nie mają prawa się one pojawiac.Jeśli są----znaczy że są wątpliwości--a to juz napewno nie jest PRAWDZIWA miłośc.

Pozdrawiam gusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnego dnia pomyślałam ze nie kocham mojego chłopaka... ogarnał mnie taki strach, ból, rozpacz że nie potrafiłam sobie z tymi uczuciami poradzić... reaguje dziwnie na na wszytsko co z nim zwiazane a jednoczesnie boje sie ze go strace... :cry: nie moge racjonalnie myślec bo ogarnia mnie strach paraliżujący wszyskie myśli... chce tylko płakać...

Nieraz człowiek który ma pewien okres mysli rózne rzeczy...ale jak cos lub kogos sie traci wtedy doceniamy to co stracilismy...wyjedz na pare dni,wtedy sie dowiesz czy kochasz czy nie...lęki,strach to znaczy ze boisz sie osamotnienia.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałam nic bo czekałam co powie na to psycholog. Stwierdziła ze to szok po wypadku. A mnie jakby kamień z serca spadł i złe myśli odpłynęły. Nie mogłam zrozumieć dlaczego jeszcze tydzień temu marzyałm o sukni ślubnej i spędzeniu z tym człowiekiem reszty swojego życia a juz pozniej zadręczałam sie ze go nie kocham. Podobno moja depresyjna osobowość może płatać mi takie figle.

Dziękuję wam za wypowiedzi, a szczególnie tym którzy nie "kazali" mi zostawić mojego jedynego kochanego chłopa :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie czasem tez dopadala ta mysl "chyba go nie kocham", ale za chwile orientowalam sie ze to dlatego,ze w tej danej chwili nic nie czulam. ostatnio sie na tym czesto lapie. wiec przypominam sobie o kazdej innej chwili gdy wiem i czuje ze kocham go bardzo. bo czas w ktorym wystepuje ta pustka emocjonalna z czasem mija. przynajmniej mi, choc wpadam pozniej w lekka panike .

to nie oznacza ze sie tej drugiej osoby nie kocha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×