Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przez nerwicę sypie się mój związek..


Gość Asia2002

Rekomendowane odpowiedzi

Nie potrafię zapanować nad tym jakie spustoszenie wywołuje u mnie ta przeklęta choroba! Czuję że tracę ukochaną mi osobę.. Patrząc z perspektywy czasu widzę jak On bardzo zmienił się przeze mnie i moje zachowanie.. Kiedyś było pięknie.. Potrafiliśmy rozmawiać ze sobą,czuliśmy się przy sobie doskonale wszystko było w najlepszym porządku.. Obecnie od kilku tygodni ciągle się kłócimy zazwyczaj o drobnostki,ale widać że ten dzień w którym powiemy sobie do widzenia już niedługo nadejdzie.. Wielokrotnie mówiłam że postaram się zapanować nad tym,że dam sobie radę jednak gdy On co kolwiek powie tracę kontrolę.. bo uważam że ciągle ma pretensje do mnie i wmawia mi swoje racje na siłę.. i ciągle mi mówi że narzekam,że ciągle mnie coś musi boleć że zachowuję się jak stara baba.. że zawsze myślę na NIE,że nie potrafię przyjąc krytyki.. Wydaję mi się że on nie potrafi ocenić jasno sytuacji,że przecież nie zawsze taka jestem.. przy kłótni zawsze potrafi mi wypomnieć to wszystko.. mówi że wymyśliłam sobie swój świat i zyję tylko w nim,że naoglądałam sie miłosnych seriali.. czasami potrafi wyzwać,albo chamsko się odezwać,w jego glosie zawsze słysze pogardę i ironię,na dodatek wczoraj powiedział "ze drugi na jego miejscu już dawno kopnął by mnie w d.... " straciliśmy do siebie resztki szacunku,tak bardzo mi z tym zle.. dlaczego On nie rozumie tego co przezywam w środku! Boże dlaczego... nie rozumie mnie ani trochę.. to ma być miłość..Nie chcę mi się żyć,mam ochotę skończyć z tym swoim popapranym zyciem... Nie potrafię dłużej żyć w tym "trójkącie" .. Kiedyś na pewno nie wytrzymam i targnę na swoje życie.. Czuję się beznadziejnie.. Obwiniam siebie o to wszystko.. Analizuję każde jego słowo.. Nie spie nocami.. Chcę się zabić. Błagam napiszcie coś.. Bo moje życie już powoli traci sens. Już nie długo się to wszystko skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ze drugi na jego miejscu już dawno kopnął by mnie w d....

 

za taki tekst JEGO w tym momencie kopnęłabym w dupę :!::!::!::!:

ale jesli lubisz samobiczować się i żyć w związku, w którym w ogóle nie ma zrozumienia zachowań drugiej osoby, to Twój wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie należy obwiniać siebie za wszelkie niepowodzenia w związku. Ja sobie tak wmawiałam bo przecież to ja mam zaburzenia, ze mną jest coś nie tak, jakbym była jak wszyscy to by tego nie było. Wolałam się nie wiązać. Nic bardziej mylnego. Nie trzeba być zaburzonym by popełniać błędy. Nie należy też działać tylko w drugą stronę obwiniając za wszystko drugą osobę. Usłyszałam też kilka niemiłych słów, ale ja wcale nie byłam lepsza. Przez swoje nastroje mówiłam okropne, gorsze rzeczy. Dopiero jak na spokojnie o tym pomyślałam to dotarło. Moim zdaniem w związku powinno się być na takich samych warunkach bez względu na to czy mamy nerwice, problemy. Zawsze jakieś są. Ważne byśmy traktowali siebie tak samo. Nie lepiej, nie gorzej. Ja liczę na wparcie, ale też chcę wspierać. Mam problemy, ale ktoś inny też je może mieć. Jeśli on chce mi pomóc, ja pomogę jemu.

Oboje w tym jesteście, chcieliście być ze sobą i oboje powinniście zdecydować czy to skończyć czy próbować dalej. Wiem, że się boisz, że świat już nie będzie taki sam. Myślę, że każdy ma jakieś obawy przed rozstaniem. Musisz się przede wszystkim zastanowić czy to tylko strach nie pozwala Ci odejść czy może jednak coś więcej. A może Ty podświadomie czekasz na to aż on Cie zostawi? Jeśli trzyma Cię tylko strach odpowiedź dla mnie jest oczywista. Zastanów się spokojne nad tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, A jesteś pewien? Wiesz jak to jest być z kimś chorym na nerwicę gdy sam jesteś zdrowy? Z kimś kto np. nie leczy się a wymaga od drugiej osoby wsparcia, pocieszenia zrozumienia a jednocześnie odpycha..........nic w związku nie jest proste. Nie wiemy czy czy powiedział tak raz w takcie kłótni, wtedy emocje czasem biorą górę..... czy kiedykolwiek chciał iść do psychologa żeby dowiedzieć się jak pomagać, czy interesuje się chorobą czy nie, czy autorka tematu leczy się ......oczywiście, może się okazać, ze nie ma czego ratować .... ale może się okazać, że da się jakoś wszystko naprostować..... czy on ją kocha? Taka rozmowa powinna być istotna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że mimo wszystko wizyta byłaby dobra. Nie da się niczego przwidzieć. Czemu od razu zakładać, że będzie źle. I tak jest źle, więc co może stracić. Zawsze znamy obraz tylko z jednej strony. Z tego co pamiętam Asia2002, pisałaś na wątku jakiś czas temu, że już z nim rozmawiałaś i przyznałaś się, że masz nerwicę.

 

Chyba zdajecie sobie sprawę, że nie jest łatwo drugiej osobie przejść na porządek dzienny :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, nie leczę się ani nic z tych rzeczy co wymieniłaś.

człowiek nerwica, chciałabym żeby on mnie tak zrozumiał.. on teraz uważa że ja specjalnie tak robię bo mam wymówkę jaką jest ta pieprzona nerwica!!!!!! :(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(buu, zastanawiałam się i doszłam do wniosku że kocham go.. i bardzo sie boję przez nerwy go stracić.. nie wyobrażam sobie życia bez niego a on mnie rani i ja jego tez nawzajem!:( niechcę rozstania.. Przez telefon mi mówil właśnie że nasz związek jest mu obojętny na dzień dzisiejszy. Ale nie chcę się rozstawać. Krzyczał na mnie że dzisiaj przepraszam a jutro będzie to samo. Upadłam na dno właśnie. Czuję się aż tak upodlona że chciałam wejść pod samochód jak tylko zdołałam wyjść z domu. Nie ma już nas,nie ma już szans na nic..... Tak buu, Rozmawiałam z nim nie dawno o tym jak się czuję zrozumiał był wyrozumiały przez 2 dni potem zwyczajnie pusciły mu nerwy.

linka, wiem że on mnie kocha... ale ja go ranię.. może to ja powinnam odejść aby mu ulżyć. obwiniam się a wiem że to nie jest tylko moja wina. także kwestia kompromisu w pewnych rzeczach aby podczas kłótni powiedzieć DOŚĆ.

 

-- 12 maja 2011, 16:12 --

 

linka, a propo psychologa to z nim nie ma mowy aby się do niego udać. On uważa że to jest moja sprawa że mam problemy psychiczne. Bynajmniej ja to tak odczuwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak na mój i jego wiek 2 lata to dosc dlugi okres czasu.. Każda chwila razem spędzona,codzienne widywanie się.. wspolne plany na przyszłość.. było tak pięknie! mi to ciągle siedzi w głowie! :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szacunek to podstawa....jeśli on już takie gatki Ci robi....to strach się bać....wierz mi...

 

-- 12 maja 2011, 17:33 --

 

na początku jest zawsze pięknie....wspólne plany....marzenia...ale życie jest zupełnie inne....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem Ewo... Ale też jest człowiekiem.. i kończy mu się cierpliwość... jeśli chodzi o szacunek to czasami zapominam co to takiego... żadko tego doświadczam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślący owszem ale ja juz w przeciągu miesiąca robię setna awanturę... :( Szkoda mi tak to wszystko zostawić.. Watpie że dam radę sama żyć.. Oprócz nerwicy mam także epizody depresyjne i ciężko mi jest samej ze sobą.. Obydwoje jesteśmy dobrymi ludzmi tylko trochę puszczają mi i jemu nerwy.. Myślałam że on juz dawno mnie zostawi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja nie mogłam...mój mąż sprzątał,gotował ,prał,woził mnie po lekarzach,nawet nie wspomnę o myciu,chodził do pracy....jestem szczęściarą z jednej strony....dlatego mam porównanie....zadaj sobie pytanie czy on jest zdolny dla Ciebie się podobnie poświęcic...?Według mnie serio nie warto się łudzić....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I teraz właśnie wyszło jaki jest naprawdę - jakby był taki super to byłby zaakceptował twoją chorobę i cię wspierał, a on robi odwrotnie. Obojętny mu jest związek jak twierdzi... więc powinnaś go zostawić, a ew. jak stwierdzi że chce wrócić i że żałuje swojego zachowania możesz pomyśleć nad daniem drugiej szansy. Choć lepiej żebyś otworzyła oczy i spojrzała na świat dookoła - jest wielu wartościowych ludzi, a ty zamykasz się tkwiąc w związku z jakimś bucem i pogrążasz się jeszcze bardziej. Tkwij sobie dalej jeśli odpowiada ci takie traktowanie, ale nic z tego dobrego nie wyniknie, aż w końcu on cię może zostawi i wtedy dopiero ci będzie ciężko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia2002, nikt za nas nie wyjdzie z tego, powinnaś pomyśleć o sobie, nie chcesz się leczyć? Problemy z partnerem nie są przyczyną.

 

Ta poświęcić dla nas. A co my jesteśmy w stanie poświęcić dla nich? Też jesteśmy partnerami. Jesteśmy chociaż w stanie dla nich walczyć ze swoimi słabościami? Nie przeginajmy w drugą stronę :roll: Ja osobiście nie chcę poświęcenia, chce wsparcia

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sean1, a może tak powiedział w nerwach,specjalnie żeby mnie zranić? Jest wielu wartościowych ludzi ale ja nie mam styczności z nikim takim.. Nie mam przyjaciół,nie wychodzę nigdzie z domu.. Nie pracuję.. Wcale nie jest mi łatwo patrząc jak bliska mi osoba mnie tak traktuję.. Czuję się jak śmieć czasami. Ale to on uważa że powinnam nad soba panować.. i wini mnie za to że czasami się nie udaję. I chyba nie chce tak na prawdę tego zrozumieć.. że to jest choroba.. przecież ja nie prosiłam P.Boga żeby mi to dał.. a mój facet uważa że sama się w to wciągnełam.

 

-- 12 maja 2011, 16:54 --

 

buu, chciałabym.. ale jak już jego nie będzie to wolę się tak męczyć. może prędzej umrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×