Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

23 minuty temu, Człowiek_z_księżyca napisał:

Hahaha!!! :D Alicja teraz Ci powie, że przecież Ty też mogłeś 😮

Cóż, dobrze że @Człowiek_z_księżyca jest naszym naczelnym forumowym nie tylko naukowcem, znawcą kobiet, trendsetterem mody damskiej, ale również i jasnowidzem, a może telepatą, bo ja nawet jeszcze nie wiem, co napiszę, a on JUŻ wie. 

Natomiast to Ty uznałeś kilka stron temu, że kobieta to nie musi nic robić - tylko pachnieć. Ja natomiast uważam, że powinna trochę więcej, dlatego jeśli u  @carlosbueno gadka się nie kleiła przez Internet, to nie było po co jej kontynuować, bo na żywo byłoby jeszcze gorzej. 

W ogóle Panowie tkwią w takim kółko - choć raczej to prosta wyznaczona przez dwa punktu - wzajemnej adoracji, że może powinni się spotkać? 

Też się bałam roboty, ale po prostu do niej poszłam i to dosyć wcześnie. Do pierwszej w wieku 18 lat, od zawsze brałam drobniejsze zlecenia. Nawet jak miałam zwracać z nerwów, bo miałam raz bardzo stresujące zajęcie, ale szłam i koniec. Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę na rozmowach niezliczoną liczbę razy. I też mnie bardzo stresuje przebywanie z obiektem moich westchnień 🙂 ale mam nadzieję, że tabsy pomogą mi i na to. 

Edytowane przez alicja_z_krainy_czarów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, alicja_z_krainy_czarów napisał:

Też się bałam roboty, ale po prostu do niej poszłam i to dosyć wcześnie. Do pierwszej w wieku 18 lat, od zawsze brałam drobniejsze zlecenia.

Ja zacząłem pracować latem jak miałem 17 lat, to nie tak że nie pracowałem do 35 roku życia, tylko nie miałem żadnej dokumentacji, czy odkładanych składek  za to że pracowałem. Długie okresy faktycznego bezrobocia  też były. Ja na rozmowach kwalifikacyjnych byłem może z 5 razy w życiu, tylko jedną pracę i to jako nocny układacz towaru w Tesco tak zdobyłem😜 . Reszta to były takie wtopy że nie warto nawet wspominać, pracę zdobywałem po znajomości i były  to takie gdzie był po prostu brak chętnych.     

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro masz takie trudności z pracą to może masz jakąś ogólną niepełnosprawność rozwojową, na przykład upośledzenie zdolności niewerbalnego uczenia się czy zaburzenia ze spektrum autyzmu. Ja mam raczej to pierwsze  i moje doświadczenia z pracą nie są zbyt bogate. Pierwszą umowę o pracę podpisałem w wieku 26 lat, nie musiałem odbywać rozmowy kwalifikacyjnej, aby dostać się do niej, może byłem jedynym kandydatem na to stanowisko (dla osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności). Szczerze nie lubiłem tej pracy. Nie przedłużyłem umowy i na 90% nie przedłużę. Była to niewdzięczna i dość niewygodna praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@carlosbueno

ależ my mamy podobną mentalność, lubię Cię czytać, a już o tym wspominałem 🙂

ja jestem załamany tym że jestem wybredny co do kobiet, moje szanse na znalezienie tej "wymarzonej" są bliskie zeru,
sam przecież nie jestem doskonały wizualnie, nie wspominając o beznadziejnej stronie psychicznej.

nie myślałeś o niedrogich kurwach ? ale takich "nadzianych" w sensie wizualnym i super sexapilu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, dr. Psycho Trepens napisał:

@carlosbueno

ależ my mamy podobną mentalność, lubię Cię czytać, a już o tym wspominałem 🙂

ja jestem załamany tym że jestem wybredny co do kobiet, moje szanse na znalezienie tej "wymarzonej" są bliskie zeru,
sam przecież nie jestem doskonały wizualnie, nie wspominając o beznadziejnej stronie psychicznej.

nie myślałeś o niedrogich kurwach ? ale takich "nadzianych" w sensie wizualnym i super sexapilu.

Nie myślę o tym. Raz byłem i mam traumę do dziś, zresztą nawet popędu teraz zbytniego nie mam i wątpię żeby jakaś przypadkowa kobieta wzbudziła we mnie pożądanie.  

A Ty  pisałeś ostatnio że spotykasz się z jakąś kobietą, także tak źle chyba nie jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, dr. Psycho Trepens napisał:

@carlosbueno

ależ my mamy podobną mentalność, lubię Cię czytać, a już o tym wspominałem 🙂

ja jestem załamany tym że jestem wybredny co do kobiet, moje szanse na znalezienie tej "wymarzonej" są bliskie zeru,
sam przecież nie jestem doskonały wizualnie, nie wspominając o beznadziejnej stronie psychicznej.

nie myślałeś o niedrogich kurwach ? ale takich "nadzianych" w sensie wizualnym i super sexapilu.

Nie myślę o tym. Raz byłem i mam traumę do dziś, zresztą nawet popędu teraz zbytniego nie mam i wątpię żeby jakaś przypadkowa kobieta wzbudziła we mnie pożądanie.  

A Ty  pisałeś ostatnio że spotykasz się z jakąś kobietą, także tak źle chyba nie jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, carlosbueno napisał:

 

A Ty  pisałeś ostatnio że spotykasz się z jakąś kobietą, także tak źle chyba nie jest. 

Spotykam się, ale jej nie kocham, nasza znajomość jest trochę jakby z rozsądku, ja nie mam szans na lepszą, a ona jest chyba zdesperowana. Mam coraz większe wrażenie że mi jednak nie zależy, pogubiłem się totalnie. Zawiodłem się sam na sobie, bo nie wiem czego chcę. Mi się nawet chcieć chyba nie chce 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie zrozumiem, o co chodzi mężczyznom z tą miłością. Przecież to jest wkręcanie sobie. Może przez to mi nie wychodzą takie relacje, że ja na siłę chcę niszczyć małe zarzewia miłości romantycznej, bo nie zniosłabym jakby ktoś czynił mnie centrum swoich romantycznych projekcji..

Jestem fanka zdrowego rozsądku, dopasowania życiowego. Dla Panów to za mało, muszą wierzyć, że kochają. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, rdzaa napisał:

 

Jestem fanka zdrowego rozsądku, dopasowania życiowego. Dla Panów to za mało, muszą wierzyć, że kochają. 

Mam podobnie 😛 tzn czasami fajnie jest być romantycznym, jednak o wiele fajniej mi się spędza czas np robiąc coś produktywnego z drugą połówką (gdybym ją miał). Poza tym, z mojego doświadczenia wynika, że to jednak kobiety częściej narzekają na brak "miłości i zainteresowania" w związkach, ale nie zawsze oczywiście

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, alone05 napisał:

Jak ja chodziłam na psychoterapię to tam przychodziły tylko stare i grube kobiety. Stare i grube najbardziej potrzebują psychoterapii.

To niczym nieuzasadniona i przykra generalizacja, możesz rozwinąć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.01.2019 o 22:19, rdzaa napisał:

Jestem fanka zdrowego rozsądku, dopasowania życiowego. Dla Panów to za mało, muszą wierzyć, że kochają. 

Zawsze twierdziłem, że statystycznie kobiety są bardziej wyrachowane. Ty jesteś tego przykładem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.01.2019 o 20:26, Człowiek_z_księżyca napisał:

Zawsze uważałem, że kobiety lepiej znoszą problemy psychiczne od mężczyzn (wypłaczą się, wygadają, poznają kogoś nowego...)

A ja odwrotnie, uważam, że zazwyczaj mężczyźni znoszą lepiej. Mężczyzna znoszący takie problemy gorzej od przeciętnej kobiety jest bardzo dużym odchyłem od "norm społecznych".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.01.2019 o 22:19, rdzaa napisał:

(...) Jestem fanka zdrowego rozsądku, dopasowania życiowego. Dla Panów to za mało, muszą wierzyć, że kochają. 

to niekoniecznie cecha, czy tam skłonność typowo męska. to jest bardziej indywidualne, osobnicze raczej.

w ogóle wydaje mi się, że (jednak) zdecydowana większość ludzi "musi wierzyć, że kocha" - inaczej trudno im zbudować jakąś relację, tzn. jakąś taką głębszą (cokolwiek to znaczy i czymkolwiek miałoby to być).

W dniu 21.01.2019 o 22:00, alone05 napisał:

Jak ja chodziłam na psychoterapię to tam przychodziły tylko stare i grube kobiety. Stare i grube najbardziej potrzebują psychoterapii.

nie no.. to nie ta kolejność chyba. te stare grube kobiety były kiedyś piękne, szczupłe i młode (ze szczupłością to akurat różnie i w młodości bywa, ale przecież zawsze można "schuść" 🙂)

one - te stare kobiety - z reguły są grube bo samotne, a nie samotne bo grube. 

Godzinę temu, Xonar napisał:

Dołują was filmy czy seriale, gdzie nagle wjeżdżają sceny seksu, miłości, życia w związku ?

nie. przynajmniej mnie nie. no chyba, że to jakiś naprawdę dołujący film.. ale zakładam, że nie o to pytasz. Ty pytasz czy jak widzimy szczęście innych sami czujemy się nieszczęśliwi w związku z tym, że nie udało nam się wpasować w jakieś tam społeczne zasady, normy. no więc nie, niczego takiego nie czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Xonar napisał:

Dołują was filmy czy seriale, gdzie nagle wjeżdżają sceny seksu, miłości, życia w związku ?

Trochę, ale kiedyś dużo bardziej. Kiedyś najbardziej denerwowały mnie filmy, seriale o nastolatkach którzy uprawiali seks, nie mogłem zdzierżyć że oni to robią a ja mając 20 parę tego nie doznałem. Za to lubię filmy o jakiś życiowych nieudacznikach bo z nimi się identyfikuje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Mnie dołuje widok zakochanych par, spacerujących wiosenną porą po spokojnym centrum mojej mieściny. To jest tak piękne i tak bardzo smuci mnie fakt że ja nigdy nie zaznałem takiej normalnej relacji z dziewczyną. Jedyne co mogę osiągnąć to seks z laską z roksy, a przecież nie chodzi mi o seks tylko o coś głębszego. Kiedy myślę o tym wszystkim, nabieram przekonania że powinienem się zestrzelić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, carlosbueno napisał:
18 godzin temu, Xonar napisał:

Dołują was filmy czy seriale, gdzie nagle wjeżdżają sceny seksu, miłości, życia w związku ?

Trochę, ale kiedyś dużo bardziej.

Jeszcze do niedawna miałem to w sumie gdzieś, teraz takie sceny mnie trochę dołują.Tym bardziej że na Netflixie w prawie każdym serialu czy filmie, są sceny seksu.

16 godzin temu, beznadziejniak napisał:

Mnie dołuje widok zakochanych par, spacerujących wiosenną porą po spokojnym centrum mojej mieściny. To jest tak piękne i tak bardzo smuci mnie fakt że ja nigdy nie zaznałem takiej normalnej relacji z dziewczyną. Jedyne co mogę osiągnąć to seks z laską z roksy, a przecież nie chodzi mi o seks tylko o coś głębszego. Kiedy myślę o tym wszystkim, nabieram przekonania że powinienem się zestrzelić.

Początek wiosny to chyba najgorszy okres dla ludzi samotnych.Ja z półtorej roku temu zaniepokoiłem się tym, że staję się coraz bardziej aspołeczny i sugerując się radami mędrców z sieci, postanowiłem kupić rower za połowę pensji i trochę wyjść do ludzi.Pewnego słonecznego dnia, jak zacząłem jeździć po mieście i patrzeć na te wszystkie szczęśliwe pary to wróciłem do domu i musiałem się uchlać, bo nie mogłem tego wszystkiego znieść.I to nie z zawiści, tylko z zazdrości.

17 godzin temu, fifikse napisał:

Ty pytasz czy jak widzimy szczęście innych sami czujemy się nieszczęśliwi w związku z tym, że nie udało nam się wpasować w jakieś tam społeczne zasady, normy. no więc nie, niczego takiego nie czuję.

Serio nic nie czujesz? Jak np. widzisz jakąś zakochaną, całującą się parę?

 

Kiedyś kiedy byłem lekkoduchem, to umiałem trochę w te relacje, przyjaźnie, small-talki, śmianie się z głupot,bezsensowne chodzenie po galeriach...Dzisiaj tego kompletnie nie potrafię zrozumieć.

A 14 lutego odczuwacie jakiś dyskomfort? Czy to dla was dzień jak co dzień?

Edytowane przez Xonar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Xonar napisał:

A 14 lutego odczuwacie jakiś dyskomfort? Czy to dla was dzień jak co dzień?

Mnie kiedyś strasznie wkurzał też dzień, ale ostatnio coraz mniej, z wiekiem ochota na seks i związki jednak maleje, przynajmniej w moim przypadku.  Nigdy nie dostałem niczego na walentynki( choć zdarzyło się że dostałem jakąś drobnostkę bo wszyscy dostali a nie specjalnie dla mnie) sam raz dałem dziewczynie która mi się podobała, ale bez wzajemności. A same walentynki to wiadomo komercha, na tym opiera się współczesny świat, kup coś niepotrzebnego na święto  bo wszystko już masz.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Xonar napisał:

A 14 lutego odczuwacie jakiś dyskomfort? Czy to dla was dzień jak co dzień?

Nie cierpię tego dnia, pomimo, że jestem w związku. Nie znoszę tego sztucznego przesłodzenia. Mam wrażenie, że ze wszystkich stron atakuje mnie "idealność" : ludzie sukcesu, awanse w pracy, zdrowe jedzenie, sport i aktywny wypoczynek, markowe ubrania, egzotyczne wakacje, modne lokale, romantyczna, spełniona i pełna pożądania miłość. Walentynki to oczywiście to ostatnie. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Xonar napisał:

Serio nic nie czujesz? Jak np. widzisz jakąś zakochaną, całującą się parę? 

nie, raczej nie. no przynajmniej nic jakoś bardzo dołującego. zazdrości chyba też nie czuję. jeśli już to czasami (choć niezbyt często się to zdarza) coś w rodzaju (...) nie bardzo wiem jak to określić - zastanawiałam się przez chwilę i nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa.. chodzi mi o to, że widok takich ludzi, takich szczęśliwych, zakochanych par - nie wszystkich, niektórych - jest dla mnie (bywa) rozczulający (?) no wiesz, to jest takie uczucie, że się uśmiechasz gdzieś tam w duchu z jakąś tam sympatią, z wrażeniem że zobaczyłeś coś w jakimś sensie uroczego (jak wtedy gdy widzisz uroczego szczeniaczka na przykład - tak mi się skojarzyło; może głupie to porównanie).

ale możliwe (bardzo możliwe nawet), że ja mam małą potrzebę bycia w związku - w ogóle potrzeby społeczne mam małe.

21 godzin temu, Xonar napisał:

Kiedyś kiedy byłem lekkoduchem, to umiałem trochę w te relacje, przyjaźnie, small-talki, śmianie się z głupot,bezsensowne chodzenie po galeriach...Dzisiaj tego kompletnie nie potrafię zrozumieć. 

w tym to ja też się nie odnajduję zbytnio, choć rozumiem potrzebę uczestniczenia w czymś takim, co więcej, ja zauważyłam, że i tego (czyli takich niezobowiązujących, zwykłych ludzkich relacji) mi trochę brakuje. z jednej strony mnie to nudzi i się w takich gadkach-szmatkach odnaleźć nie potrafię, z drugiej strony za tym (jednak) tęsknię, trochę mi tego brakuje...

21 godzin temu, Xonar napisał:

A 14 lutego odczuwacie jakiś dyskomfort? Czy to dla was dzień jak co dzień?

dzień jak co dzień ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie walentynki to komercyjne gów.o 

co nie zmienia faktu, że gdy mój „partner” uznał, że walentynki będzie spędzać u mamusi, to mnie zabolało mocno. Mówiłam, że nigdy nikogo innego nie miałam, więc choć raz chciałam się poczuć jak inni, co to chodzą na kolację, a potem idą w ślimaka i się siebie nie brzydzą. Ale to byłoby jedno wielkie kłamstwo z mojej strony, takie zachowania, więc może to i dobrze. Przynajmniej zaoszczędzę, bo pewnie jak zwykle byłby na tyle biedny, że musiałabym za wszystko płacić. 

Wtedy sobie przypomniałam, że mój związek jest fikcyjny. 

 

I że to, że teraz tkwię w kryzysie jakiego nie miałam od lat, a on nie potrafi usiąść obok i wesprzeć to nie jest kwestia jego bezradności tylko bezuczuciowosci. 

Lata temu wyobrażałam sobie, że nie będę mieć zjazdów gdy będę w związku. Że będzie wystarczyła mi obecność tego kogoś. 

Teraz muszę chować się po kątach, żeby mój płacz go nie irytował. Bo gdy mnie boli każdy moment mojego marnego istnienia, to on uważa, że dramatyzuję i mam „babskie humory”. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×