Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Hej kochani!!

ja już nie wiem co sie ze mną dzieje, bo nerwica zaskakuje mnie coraz nowszymi somatami,

Czy ktoś miał kiedyś przy atakach Paniki cisnienie 160/120? 
a przede wszystkim!

czy miał ktoś uderzenia gorąca a zaraz zimne poty itd...? Masakra ja już sobie mówię, ze jak umre to umre i kij bo padam z wycienczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, też walczę z nerwica lękowa już w sumie 20 lat.. Dosyć niedawno zdiagnozowana. Mam 27 lat i od dzieciństwa leki i stany depresyjne niszczyły mi życie i nie pozwoliły swobodnie żyć, poznawać ludzi. W efekcie nie mam przyjaciół, aktualnie odeszłam z pracy, jestem na dłuższym l4. Leczę się psychiatrycznie zawsze pramolan wystarczał, a teraz mam takie dziwne zaostrzenia. Jakby napady paniki. Zdarzało się wszędzie a teraz nawet w domu. Np maluję paznokcie robi mi się gorąco zaczyna Mrowiec czuję mdłości biegnę szybko do łóżka bo się boję że zemdleje. Zaczynam się cała trząść, mniej więcej po godzinie mija..

Nigfzie nie wychodzę, tylko do lekarza i na terapię, która zaczęłam dopiero tydz temu. Kiedy objawy się mocno zaostrzyły.. Na razie przyjmuje pinexet 50mg wieczorem i pramolan 100 mg rano. Ale leki nie dają rady, będę chcieć coś nowego. 

Boję się bo nie mam pracy, nie mam niczego, mieszkam z rodzicami. Jestem takim emocjonalnym wrakiem. Nie widzę mojej przyszłości czasem nie chce mi się żyć. Zastanawiam się dlaczego mnie spotyka takie nieszczęście.. Help

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam dobrze cię rozumiem też mam 27 lat i zdiagnozowana nerwicę nie biorę leków ale brałam. Też czuje się źle do niczego mam męża i jestem na utrzymaniu męża bo nie jestem w stanie iść nigdzie do pracy czuje się z tym fatalnie bo każdy rodzice reszcie wymagają aby poszła do pracy a ja wiem że nie dam rady bo w domu się czuję źle a co mówiąc między ludźmi :( też czasem nie chce mi się żyć tym bardziej że że wszystkim jestem sama bo ktoś kto nie przyje tego co my nerwicowce nie zrozumie nas chociaż by się starał jak mógł 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle wieści.. Dziś ojciec stracił pracę, dostał dyscyplinarkę za picie alkoholu z innymi pracownikami w miejscu pracy. Gdyby nie mamy wyższa pensja bylibyśmy pod mostem. 

Przepłakałam cały dzień, trzese się cała, nie widzę już sensu w życiu. Nie wierzę że się uleczę z nerwicy, że znajdę pracę. Ze znajdę męża, założę swoją rodzinę. Brakuje mi sił. A tak się cieszyłam dziś, bo kilka dni miałam bez ataków.. I trochę lepiej się czułam. 

Myślałam, że pójdę na spotkania biblijne do naszego kościoła, ale przez covid wszystko odwołane. Wiara jest moja ostatnia deska ratunku 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Jestem tu pierwszy raz. Nerwice mam chyba od zawsze, depresja i lęki. Od podstawówki jestem faszerowana lekami, wciąż zmieniane. Nagłe ataki w miejscach publicznych mnie wykanczają. Zastanawiam się czy to kiedyś minie, zmniejszy się,  poprawi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Powiedzcie mi proszę jak wy czujecie się po takim silnym ataku. Czy on nagle mija i jest wszystko ok??? U mnie wygląda tak wczoraj miałam mega silny atak spałam wstałam i nagle zrobiło mi się słabo ale tak strasznie zrobiłam się blada całe ciało głowa ręce płonęły potem dreszcze i zaczęłam się cała dygotać. Po ok 15 minutach niby przeszło ale lek takie dziwne uczucie spięcia osłabienia ciągle myśli co to było zostalo. Wzięłam dwie hydroksyzyny nie bardzo pomogły to znaczy spowodowały jedynie senność i zasnęłam w nocy obudził mnie lęk i myśli cały czas jestem spięta i czuję ten wczorajszy atak. Czy wy też tak macie ??? Czy nagle mija i wszystko jest ok???? 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Powiedzcie mi czy to możliwe że przy ataku serce nie wali jak opętane. Wszędzie gdzie czytam to piszecie że serce wali jakby miało wyskoczyć. Ja mam stwierdzona nerwicę już kilka lat temu się leczyłam. Ostatnio pojawiło się bezsenność ciągły niepokój myśli odrealnienie uczucie nagłego osłabienia jakby się miało zemdleć. Psychiatra stwierdził nawrót dał.leki biorę je 9 dzień dzisiaj. W piątek po drzemce popołudniowej wstałam i nagle zrobiło mi się tak słabo ale czegoś takiego jeszcze nie miałam było tak silne głowa ręce płonęły z goraca myślałam że umieram chciałam zobaczyć jak bije mi serce i nie mogłam go wyczuć co spowodowało jeszcze gorszy stres. Zrobiłam się podobno blada polozylam sie i po jakiś 15 minutach zrobiło się trochę lepiej zmierzyłam ciśnienie było 117/86. Strach i niepokój okropnego towarzyszył mi cały kolejny dzień. Nic już była z głowy. Czy to serce spadek ciśnienia ... Nakrecam się jeszcze bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, wondergirl napisał:

Mi się wydaje, że każdy może mieć różne objawy przy ataku paniki i że to sprawa indywidualna. A czy ktoś miał objawy przy wysiłku fizycznym? Kiedy tętno skacze?  Przy bieganiu np. ? 🤦‍♀️

Tak, ja miałam na siłowni podczas treningu siłowego 2 razy.. Od tad nie chodzę na siłownię i kiedy mam więcej ataków nie uprawiam sportu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi, bo ja już znowu zaczynam łapać schizy... Niby z nerwicą jest w miarę ok, ataków nie miewam, a jednak nadal czuję się "dziwnie".. jakby drętwiała mi połowa twarzy (zawsze ta sama), jakby kręciło mi się w głowie, czuję delikatny ucisk, "niespokojne" widzenie, rozkojarzone, brak skoncentrowania, uczucie wewnętrznego drżenia, nie wiem jak mam to ująć, ale zaczynam mieć fazy, że jednak coś mi dolega 😕 Nie mogę się skupić, jakby wszystko działo się poza mną... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troszkę przełomowy mam dziś dzień... dowiedziałam się, że moje fizyczne dolegliwosci które chodzą za mną od blisko 6 lat okazały się być specyficznymi objawami napadów lękowych 🙂 Przełomowy, ponieważ przez cały ten okres usilnie próbowałam znaleźć przyczynę objawów, chodząc od lekarza do lekarza różnych specjalizacji. U mnie wygląda to tak, że przewlekle zatyka mi jedno ucho. Zatkanie nie jest "typowe", jak np. przy zmianach ciśnienia lub przewianiu. Jest ono tak uciążliwe, że czuję jakby ktoś napchał mi watę do kanału słuchowego i 1/3 szyi od wewnątrz (takie bardzo nieprzyjemne rozpulchnienie po lewej stronie zarówno twarzy jak i szyi). Nie jestem w stanie wtedy swobodnie mówić, mam problemy z usłyszeniem tego co dzieje się dookoła lub co się do mnie mówi.

Wszystkiemu powyższemu towarzyszy zawsze wysoki puls (120-130), zawroty głowy, problemy z oddychaniem i ucisk w klatce piersiowej, wewnętrzny niepokój. Automatycznie wtedy jedyne czego chcę to położyć się do łóżka i usnąć, nie mam siły absolutnie na nic a w momencie gdy próbuję to "przetrzymać" i nadal pozostaję w pozycji stojącej to zdarzają się omdlenia.

Obecnie rozpoczęłam zarówno farmako i psychoterapię, niestety objawy somatyczne nadal się utrzymują. Trzymam jednak kciuki, że uda się to rozpracować 🙂

 

@wondergirl niestety mnie także podobne uczucie dotyka podczas powyższych epizodów. Czasem też mam problem z opisaniem tego dokładnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, trochę mnie tu nie było a za chwilę minie 2 lata od pierwszego ataku. Więc może podzielę się jak to wyglądało i jak z tego wychodziłem (nie do końca wyszedłem). Może się komuś przyda.

Zaczęło się od bardzo mocnych ataków, czyli 2 lata temu miałem urojony zawał którego nie było, oczywiście wszystko z opisem w necie się zgadzało. Więc szybko kardiolog, EKG, etc. Tego samego wieczora byłem już zdrowy... a przynajmniej tak mi się wydawało bo z badań oczywiście nic nie wyszlo (psychiczna górka). Niestety w nocy znowu złapało, ledwo dowlokłem się do pracy. Musiałem wziąć zwolnienie jeszcze tego samego dnia. W ten sposób przemęczyłem się chyba tydzień więc poszedłem do psychiatry. Pamiętam że w tym czasie nie byłem w stanie nawet wejść po schodach, tak ogromne zmęczenie, oczywiście mnie się wydawało że umieram - kilka razy dziennie. U psychiatry, jak to u psychiatry ;), dostałem leki ale nie chciałem SSRI (miałem doświadczenie ze względu na inny epizod w życiu, mocno wpływają na życie seksualne), więc dostałem coś lekkiego. Nie pomogło, po 3 miesiącach musiałem przejść na SSRI bo już nie dawałem rady funkcjonować. Zdecydowałem się na psychologa, po 6 miesiącach zakończyłem terapię. Nie wiem czy można mówić o pełnym sukcesie w przypadku nerwicy. Generalnie leki + psycholog wyciągneły mnie na tyle że zacząłem schodzić z dawkami (konsultacje z psychiatrą). Dzisiaj jestem juz po SRRI (od 2 miesięcy). W międzyczasie wróciłem do biegania i funkcjonuję normalnie, no powiedzmy na 95% bo gdzieś jeszcze z tyłu głowy mam to wszystko i już chyba na zawsze tak zostanie :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę... Ja się zmagam z atakami i stanami depresyjnymi od 20 lat, a mam 28 w chwili obecnej. Na początku były słabe, ale obecnie po 2 przykrych wydarzeniach ataki się nasiliły. Jestem na ssri, chodzę na terapię od 3 mcy. Przede mną długa droga, bo temat jest zakorzeniony. 

Pozdrawiam wszystkich 😉

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczę się lekami od dwóch miesięcy ESCI i Mirtor na noc. Psychoterapia od 3 tygodni jedno spotkanie na tydzień. Jest o wiele lepiej niż wcześniej. Kiedyś ciężko było mi jechać w komunikacji miejskiej, a teraz nie ma praktycznie tego problemu. Mam plan zrobić kurs barmański i iść pracować za bar. Mam nadzieję, że się uda 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Chciałbym opowiedzieć swoją historię. U mnie wszystko zaczęło się w zeszłym roku w maju. Moja żona dostała w pracy jakiegoś silnego uczulenia. Pełno czerwonych plam na ciele. Trafiła do szpitala a w pewnym momencie było zagrozenie życia. Na szczęście wszystko dobrze się skonczylo ale ja bardzo silnie to przeżyłem emocjonalnie.. po tygodniu od powrotu żony do domu cos mnie w pracy zestresowało. I nastąpił jak to wtedy myślałem "zawał" serca. Wpadłem w jakas panikę, nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero w domu sie uspokoilem. Po obczajeniu objawów w internecie doszedłem do wniosku, że to chyba nerwica. Narazie probuje się sam leczyć. Brałem leki typu valused bez recepty. Coś może i pomagało ale staram się to pokonać bez tego. Ja w odróżnieniu do niektórych nie mam lęków żeby wyjść z domu. Normalnie chodzę do pracy na zakupy itp. Napisałem ten temat bo wcześniej ataki nerwicy mialem po czymś co mnie zdenerwowało lub zestresowało, niestety teraz mam tak że mogę sobie siedzieć spokojnie relaksować się a nagle zaczyna mi się słabo robic, serce jakby wchodziło w dziwny tryb pracy, wolniejszy jakby się zaraz miało zatrzymać. Od razu mam myśli że zaraz dostanę migotania komór i zemdleje oraz umrę. Przeważnie kończy się to wyrzutem adrenaliny ze strachu i tak jakby wszystko przechodzi. Czasami tez nagle dziwnie zabije i potem 20 min pracuje jakby w jakiejś arytmii. Cały się wtedy trzęsę i jest mi słabo.. Czy to jakaś oznaka że serce jest zmęczone tą nerwicą i daje oznaki wyczerpania? Tak jest gdzieś od 3 tyg że atak rozpoczyna serce a nie jakas sytuacja w której się znajduje. Poza tym objawem nic się nie dzieje. Żadnych bólów głowy, zawrotów itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Jestem nowa. To moje pierwsze forum w tym temacie. Na nerwicę choruje ponad 20 lat. Kiedyś się o tym nie mówiło tak szeroko a leczona byłam na depresję. Zawsze myślałam że to depresja...... Drżenie rąk pobudzenie, bezsenność lub nadmierna senność.... Zawsze radziłam sobie przez sport 5-6 razy w tygodniu wyczerpujące ćwiczenia aż organizm odmówił posłuszeństwa problemy z nogą kolanami do tego dosyć ciężka praca fizyczna. Mam 37 lat i po zaprzestaniu i intensywnych ćwiczeń nerwica uderzyła z ogromną siłą. Objawy somatyczne ciągle zmęczenie, mrowienie od ręki po głowę drętwienie wędrujący ból a bardziej takie uczucie ciągłego wędrującego mrowienia.... Starszne to uczucie nie daje mi żyć i funkcjonować. Wmawiam sobie co chwilę inne choroby nowotwory myślę ciągle o śmierci. Zaczęłam brać leki i jestem na początku terapi i początku  drogi ale pytanie jak nie zwariować jak nie myśleć o tym mrowieniu jak nie wmawiać sobie ciągle nowej choroby.... Mam nadzieję że nie jestem sama z takimi objawami. Współczuję osobom które są w podobnej sytuacji i proszę powiedzcie jak sobie poradziliście z podobnymi objawami. Ja jestem na etapie wmawiania sobie że mam raka mózgu który mi uciska 😔 Nika

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj się boję. Czuję się odsłonięta, czuję, jak lęk mi się miesza z krwią i całe ciało reaguje. Ucinam myśli w zarodku, znajduję rozwiązania na czarne scenariusze, staram się akceptować to, czego być może nie uda się zmienić. 

Ale sama świadomość tego lęku z miejsca odbiera energię i potęguje zdenerwowanie. Włącza mi się to paskudne wewnętrzne drżenie i rezygnacja. I to fatalne poczucie, że cokolwiek nie zrobię, i tak się skończy źle. Z miejsca wsłu/cenzura/ę się w swoje ciało, wiem, co robi serce, co robią płuca, co robi żołądek. Nie czuję się jednostką, czuję się zbiorem niepołączonych narządów, z których każdy ma swoje lęki. Z automatu dochodzi kolejny strach - że to nie zaburzenie, że naprawdę jestem chora, i kolejna fala zmęczenia - że nie mam siły na tłumaczenie lekarzom, co mi jest i o co mi chodzi. Że łatwiej machnąć ręką, w końcu przyzwyczaiłam się do wszystkiego. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć 

Słuchałam informacji, brak poczucia bezpieczeństwa, lęki, potworne lęki 

Od 5 roku życia lęki, i nie wiadomo co będzie, brak poczucia bezpieczeństwa, 

We wszystkim

Nikt nie da wsparcia do końca 

Zawsze jest ten brak 

Trzeba od wewnątrz się wzmacniać, na zewnątrz niczego się nie znajdzie 

Nikt niczego nie da 

Najważniejsza jest psychika 

Silna mocna psychika 

To trzeba sobie samemu wypracować 

Modlitwy, Afirmacje medytacje 

Internet jest tu błogosławieństwem

Wszystko w internecie

Wstając rano z łóżka 

Gdzieś po drugiej stronie internetu ludzie modlą się afirmują medytują, tysi@ce a może miliony 

I to pomaga, trzyma przy życiu, nadaje sens wzmacnia 

A lęki wyciszają się, maleją, nawet znikają na jakiś czas 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.07.2021 o 18:23, trivian napisał:

Cześć. Chciałbym opowiedzieć swoją historię. U mnie wszystko zaczęło się w zeszłym roku w maju. Moja żona dostała w pracy jakiegoś silnego uczulenia. Pełno czerwonych plam na ciele. Trafiła do szpitala a w pewnym momencie było zagrozenie życia. Na szczęście wszystko dobrze się skonczylo ale ja bardzo silnie to przeżyłem emocjonalnie.. po tygodniu od powrotu żony do domu cos mnie w pracy zestresowało. I nastąpił jak to wtedy myślałem "zawał" serca. Wpadłem w jakas panikę, nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero w domu sie uspokoilem. Po obczajeniu objawów w internecie doszedłem do wniosku, że to chyba nerwica. Narazie probuje się sam leczyć. Brałem leki typu valused bez recepty. Coś może i pomagało ale staram się to pokonać bez tego. Ja w odróżnieniu do niektórych nie mam lęków żeby wyjść z domu. Normalnie chodzę do pracy na zakupy itp. Napisałem ten temat bo wcześniej ataki nerwicy mialem po czymś co mnie zdenerwowało lub zestresowało, niestety teraz mam tak że mogę sobie siedzieć spokojnie relaksować się a nagle zaczyna mi się słabo robic, serce jakby wchodziło w dziwny tryb pracy, wolniejszy jakby się zaraz miało zatrzymać. Od razu mam myśli że zaraz dostanę migotania komór i zemdleje oraz umrę. Przeważnie kończy się to wyrzutem adrenaliny ze strachu i tak jakby wszystko przechodzi. Czasami tez nagle dziwnie zabije i potem 20 min pracuje jakby w jakiejś arytmii. Cały się wtedy trzęsę i jest mi słabo.. Czy to jakaś oznaka że serce jest zmęczone tą nerwicą i daje oznaki wyczerpania? Tak jest gdzieś od 3 tyg że atak rozpoczyna serce a nie jakas sytuacja w której się znajduje. Poza tym objawem nic się nie dzieje. Żadnych bólów głowy, zawrotów itp.

Daaawno mnie tu nie było..... Powiem na moim przykładzie "sercowym".... Moje serce działa jak sobie chce, tzn. im bardziej się w to wsłu/cenzura/ę, tym bardziej wydaje mi się, że mam zawał, arytmię, czestoskorcz i nie wiem co tam jeszcze, czasem wydawało mi się nawet, że ono przez jakiś czas w ogóle nie bije 🤦‍♀️W pewnym momencie powiedziałam dość! Nie doszukuj, nie wsłu/cenzura/, niech sobie bije jak mu się podoba, przecież nie umarłaś jeszcze, więc jest ok. To działa jeśli wmówisz sobie, że to nerwica teraz jest ciut gorzej ale przejdzie i znów będzie normalnie. Ja, już mam mniej ataków paniki a miałam je nawet wtedy, gdy nic specjalnego się nie działo stresującego w sensie. Przestałam zwyczajnie wyszukiwać chorób w sobie, nie chodzę już do lekarzy z czym popadnie, i z własną diagnozą najgorszą z możliwych. (trochę pomogła mi w tym korona, bo dostać się teraz dopiero lekarza to.....). Także trzymam kciuki za Ciebie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość długo się zmagałam z dołączeniem do forum, zaglądałam tu często w trakcie ataków paniki aby tylko potwierdzić, że są ludzie, którzy maja podobne objawy i to nerwica…i że jeszcze dziś nie umrę… 

generalnie z nerwicą żyję od 4 lat. Zaczęło się nagle i zaskoczyło mnie bardzo. Wieczorem kładłam się do łóżka, aby po godzinie budzić się z galopującym sercem, dreszczami, narastającą paniką i dusznościami. Zawsze jednak przechodziło, a rano kiedy czułam się dobrze, całkowicie wypierałam z pamięci te sytuacje. Po kilku takich epizodach zaczęło się tourne po lekarzach wszelakiej maści. Badania krwi, hormonów, ginekologiczne, echo serca, EKG, holter, usg jamy brzusznej, rtg płuc, tomograf głowy, rezonans kręgosłupa, dopplery - wszystko w normie. Na siłę jednak doszukiwałam się kolejnych chorób, wydając dużo pieniędzy na prywatne wizyty, ponieważ diagnoza musiała być na już. Dodam, ze powyższe badania zrealizowałam w przeciągu ubiegłego roku. Nie wiem czy dobrze robię, ale nie biorę żadnych leków na nerwice. Jedynie ziołowe i to doraźnie. Chciałabym bardzo poradzić sobie z tym sama ale coraz częściej wydaje mi się, że chyba jednak nie dam rady. Moje hipochondryczne zapędy przeplatane są oczywiście okresami, gdzie jest naprawdę dobrze i czuje się rewelacyjnie, aż do czasu kiedy przychodzi moment, w którym coś zaczyna mnie boleć… cokolwiek… wtedy odpalam Google i szukam przyczyny, dowiaduje się, ze to ciężka niewydolność serca, rak albo inna choroba i zaczyna się nakręcanie, lekarze, badania itp. Kosztuje to mnie bardzo dużo nerwów, energii a przede wszystkim ciagle w głowie mam myśl ze umrę, ze to już dziś, a co jeśli tym razem zbagatelizuje objawy i okaże się ze faktycznie jestem ciężko chora? A co jeśli pojadę na wakacje w miejsce gdzie nie ma w pobliżu szpitala i jak mi się coś stanie to nikt mnie nie uratuje? A co jeśli będę sama w domu i nikt mi nie pomoże kiedy będę tego potrzebować ? A co jeśli lekarz coś przeoczył ? …

chcialam się z Wami podzielić ta historia, chociaż opowiadać mogłabym godzinami. Czytałam ich tutaj dużo, bardzo podobnych do moich lub całkiem odmiennych ale z każdego przebija lęk o swoje życie i jest mi z tego powodu strasznie smutno. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam ataki paniki głównie na dużych przejściach dla pieszych i mostach. Im szerszą ulica, tym trudniej mi było przez nią przejść, a kiedy już szłam doznawałam dziwnych objawów : dretwialy i sztywniały mi nogi, kołatalo serce, dusiłam się, zalewałam potem, krecilo mi się w głowie i miałam wrażenie że mdleje. Rozmowa z terapeuta na ten temat wyglądała tak:

Terapeuta: ma pani wrazenie, że zemdleje? To proszę wyobrazić sobie taką sytuację: ruchliwe skrzyżowanie, środek dnia, idzie pani przez przejście i nagle siada pani na samym jego środku. Albo lepiej - kladzie się tam i leży! I co wtedy? Co wtedy się stanie?

Ja: hmmm... Dziwne, ale pewnie ktoś podejdzie i zapyta czy wszystko w porządku, czy dobrze się czuje, czy mi pomóc

T: no właśnie! Czyli nie jest pani sama, zawsze ktoś pomoże.

Ja: tak, ale uznają mnie za wariatkę...

T: a pani w takiej sytuacji pomysllaby o tej osobie jak o wariacie? Czy raczej skupiła się na pomocy, zamiast na ocenie?

 

Mnie przekonało i za każdym razem jak mnie "brało" wyobrażałam sobie tę sytuację i pomagało.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×