Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Qtomo napisał:

A najśmieszniejsze jest to, że jak się rano obudzę (spałem niby te 3 godziny) to przez cały dzień nie czuje aż takiego zmęczenia, potrafię iść na basen, potem mieć jeszcze siłę posiedzieć dłużej np przy komputerze. A może mi po prostu się wydaje że jestem nie wyspany, i sobie wmawiam że jak mogę się dobrze czuć po takiej ilości snu, i dlatego się tak nakręcam na to spanie.

Zależy od samopoczucia od dnia... ludzie z nerwica  czasami są tak wykończeni prostymi sytuacjami życiowymi że mają problemy z koncentracją. Dużo energii poświęcają ciało jest cały czas w stresie A to je męczy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Żankloda napisał:

Zależy od samopoczucia od dnia... ludzie z nerwica  czasami są tak wykończeni prostymi sytuacjami życiowymi że mają problemy z koncentracją. Dużo energii poświęcają ciało jest cały czas w stresie A to je męczy 

Moim problemem jest chyba zbyt wielkie wyolbrzymianie błachych z pozoru spraw. Np. tak jak wspomniałem nie wyspanie, ostatnio chyba po bieganiu na bieżni albo od krzywego spania (bo lekko bolała mnie lewa łopatka) lekko drętwiała mi stopa, odrazu podświadomy lęk że to jakiś udar albo inne ustrojstwo, często też rano po przebudzeniu patrze na oczy w lustrze czy nie mam worów pod oczami. Męczące takie sprawdzanie organizmu.. ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Qtomo napisał:

Moim problemem jest chyba zbyt wielkie wyolbrzymianie błachych z pozoru spraw. Np. tak jak wspomniałem nie wyspanie, ostatnio chyba po bieganiu na bieżni albo od krzywego spania (bo lekko bolała mnie lewa łopatka) lekko drętwiała mi stopa, odrazu podświadomy lęk że to jakiś udar albo inne ustrojstwo, często też rano po przebudzeniu patrze na oczy w lustrze czy nie mam worów pod oczami. Męczące takie sprawdzanie organizmu.. ;/

Mi sie wydaje ze moze jakbym byla jakas mocno zmeczona albo nie wiem wrocila ze spaceru i potem do lozka to by mi sie lepiej spalo. Ostatnio probowalam nawet muzyki relaksacyjnej zeby zasnac, ale kompletnie nie potrafilam sie na tym skupic, niby sie starasz nue nie myslec a jednak myslisz, tak samo jak probowalam czytac ksiazke bo zawsze mnie relaksuje i uspokaja, tez nie dalam rady bylam tak rozkojarzona ze niby czytalam a za chwile mysle o kurcze zabolalo mnie w nodze nie wiadomo co sie dzieje. Ja jednak wole porobic badania byc moze mnie to cos uspokoi, najgorsze jest to ze to tak przychodzi nagle, jestes szczesliwym czlowiekiem wszystko ok i nagle nerwica. A czy do psychologa w osrodku czy psychiatry potrzebuje skierowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Alcia29 napisał:

Mi sie wydaje ze moze jakbym byla jakas mocno zmeczona albo nie wiem wrocila ze spaceru i potem do lozka to by mi sie lepiej spalo. Ostatnio probowalam nawet muzyki relaksacyjnej zeby zasnac, ale kompletnie nie potrafilam sie na tym skupic, niby sie starasz nue nie myslec a jednak myslisz, tak samo jak probowalam czytac ksiazke bo zawsze mnie relaksuje i uspokaja, tez nie dalam rady bylam tak rozkojarzona ze niby czytalam a za chwile mysle o kurcze zabolalo mnie w nodze nie wiadomo co sie dzieje. Ja jednak wole porobic badania byc moze mnie to cos uspokoi, najgorsze jest to ze to tak przychodzi nagle, jestes szczesliwym czlowiekiem wszystko ok i nagle nerwica. A czy do psychologa w osrodku czy psychiatry potrzebuje skierowanie?

Heh, jakbym czytał o sobie. Ja też ostatnio próbuje się zmęczyć za wszelką cenę, jakiś basen, trochę ruchu, nawet niekiedy piwo ale zawsze jak już czuję się zmęczony i kładę, po 30 min do godziny to zmęczenie mija, a ja już zaczynam sobie wkręcać że znów mam nockę z głowy, trochę pomogło usunięcie zegarka z pokoju, zawsze sprawdzałem godzinę i to u mnie wywoływało lęk że już ta godzina a ja nadal nie śpię. Teraz staram się kłaść spać z takim podejściem że nie wyśpię się jak zawsze to się nic nie stanie, jak już byłbym faktycznie zmęczony to organizm wkońcu sam padnie i usnę. Ja też za dużo myślę gdy idę spać. Muzykę relaksacyjną też próbowałem, niby była fajna odprężająca, ale w głowię cały czas było jedno, że puszczasz tą muzykę tylko dlatego żeby zasnąć, i jak wiemy rezultat był odwrotny. Również mam problemy z koncentracją, prawdopodobnie to sprawka tego całego odrealnienia, niekiedy idę coś zrobić z pozoru prostą rzecz, a po chwili zapominam o tym, albo miotam się z tym jak dziecko. Do psychologa na NFZ musisz mieć skierowanie od rodzinnego, chyba że prywatnie. Jeśli chodzi o psychiatre na NFZ to nie trzeba mieć chyba skierowania, zapisujesz się jak u normalnego lekarza.

Edytowane przez Qtomo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Alcia29 napisał:

Mi sie wydaje ze moze jakbym byla jakas mocno zmeczona albo nie wiem wrocila ze spaceru i potem do lozka to by mi sie lepiej spalo. Ostatnio probowalam nawet muzyki relaksacyjnej zeby zasnac, ale kompletnie nie potrafilam sie na tym skupic, niby sie starasz nue nie myslec a jednak myslisz, tak samo jak probowalam czytac ksiazke bo zawsze mnie relaksuje i uspokaja, tez nie dalam rady bylam tak rozkojarzona ze niby czytalam a za chwile mysle o kurcze zabolalo mnie w nodze nie wiadomo co sie dzieje. Ja jednak wole porobic badania byc moze mnie to cos uspokoi, najgorsze jest to ze to tak przychodzi nagle, jestes szczesliwym czlowiekiem wszystko ok i nagle nerwica. A czy do psychologa w osrodku czy psychiatry potrzebuje skierowanie?

Ja chodzę prywatnie do psychoteraputy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Qtomo napisał:

Moim problemem jest chyba zbyt wielkie wyolbrzymianie błachych z pozoru spraw. Np. tak jak wspomniałem nie wyspanie, ostatnio chyba po bieganiu na bieżni albo od krzywego spania (bo lekko bolała mnie lewa łopatka) lekko drętwiała mi stopa, odrazu podświadomy lęk że to jakiś udar albo inne ustrojstwo, często też rano po przebudzeniu patrze na oczy w lustrze czy nie mam worów pod oczami. Męczące takie sprawdzanie organizmu.. ;/

Ale po  coś musisz sprawdzać ten organizm?  Czegoś musisz bardzo się bać... Nie koniecznie to musi być odrazu śmierć.  Według mnie najlepiej jest zająć myśli czymś innym. Do natręctw myśli też się zaliczają... natrętne myśli że się źle czujesz lub że coś złego Ci się może zaraz stać ( bez powodu)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Żankloda napisał:

Ale po  coś musisz sprawdzać ten organizm?  Czegoś musisz bardzo się bać... Nie koniecznie to musi być odrazu śmierć.  Według mnie najlepiej jest zająć myśli czymś innym. Do natręctw myśli też się zaliczają... natrętne myśli że się źle czujesz lub że coś złego Ci się może zaraz stać ( bez powodu)

Wydaje mi się, ale nie jestem w 100% pewien iż boję się utraty kontroli, która według mojej podświadomości może być spowodowana własnie tym nie wyspaniem, albo np przez odrealnienie (lęk przed utratą zmysłow, pamięci) . Zawsze byłem taki wyczulony że jakakolwiek ingerencja w moje ciało (np jakiś lek który pierwszy raz brałem, albo chociaż by alkohol) nawet w przypadku niewinnej hydroksyzyny która za zadanie ma nas uspokoić ja przez chwile od jej zażycia czułem własnie ten nie pokój że ona mnie jakoś wyłączy tak dziwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Qtomo napisał:

Wydaje mi się, ale nie jestem w 100% pewien iż boję się utraty kontroli, która według mojej podświadomości może być spowodowana własnie tym nie wyspaniem, albo np przez odrealnienie (lęk przed utratą zmysłow, pamięci) . Zawsze byłem taki wyczulony że jakakolwiek ingerencja w moje ciało (np jakiś lek który pierwszy raz brałem, albo chociaż by alkohol) nawet w przypadku niewinnej hydroksyzyny która za zadanie ma nas uspokoić ja przez chwile od jej zażycia czułem własnie ten nie pokój że ona mnie jakoś wyłączy tak dziwnie.

No i jeszcze strach przed nowymi rzeczami. Ogólnie w nerwicy góruje strach... pod każdą postacią. Czy strach o własne ciało czy o innych czy że zaraz może się coś stać, że coś wybuchnie. Ja np miałam taki okres natręctw że właśnie sprawdzałam kilka razy przez snem lub przed wyjściem z domu światło czy jest zgaszone bo bałam się że coś się zapali ( wiem glupieb) albo czy drzwi zamknęłam. Na szczęście własnymi siłami ciężko bo ciężko ale zaczęłam sobie wmawiać że to nie możliwe że zawsze gasze  światło i myślę p tym jak to robię A tego nie zrobiłam i tak mniej więcej się wyłączlam  z natręctw. Pisze że "mniej więcej ' bo czasem mnie jeszcze dopada ale to np jak się stresuje następnym dniem bo np mam egzamin czy jakieś wyjazd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Żankloda napisał:

No i jeszcze strach przed nowymi rzeczami. Ogólnie w nerwicy góruje strach... pod każdą postacią. Czy strach o własne ciało czy o innych czy że zaraz może się coś stać, że coś wybuchnie. Ja np miałam taki okres natręctw że właśnie sprawdzałam kilka razy przez snem lub przed wyjściem z domu światło czy jest zgaszone bo bałam się że coś się zapali ( wiem glupieb) albo czy drzwi zamknęłam. Na szczęście własnymi siłami ciężko bo ciężko ale zaczęłam sobie wmawiać że to nie możliwe że zawsze gasze  światło i myślę p tym jak to robię A tego nie zrobiłam i tak mniej więcej się wyłączlam  z natręctw. Pisze że "mniej więcej ' bo czasem mnie jeszcze dopada ale to np jak się stresuje następnym dniem bo np mam egzamin czy jakieś wyjazd

Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

Edytowane przez Qtomo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Qtomo napisał:

Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

Może i inteligentnych ale przede wszystkich wrażliwych nawet NADwrazliwych  na krzywdę i wgl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Alcia29 napisał:

A jak bylo z Wami zanim zdiagnozowali wam nerwice? Duzo chodziliscie do lekarzy? Dawali Wam skierowania na wszystkie badania czy od razu uznali nerwice albo ze cos nie tak z psychika?

 

@Alcia29, u mnie zaczęło się stosunkowo niedawno, jakoś na początku listopada  od biegunek, wymiotów, wszelkich objawów ze strony układu nerwowego, czyli kołatań, duszności, osłabień,bezsenności, byłam zdenerwowana, wpadałam wręcz w panikę, szczególnie przed wyjściem do pracy ( namnożyło sie dużo problemów w niej, nie moich osobiście, ale ogólnie - atmosfera zrobiła się diametralnie inna niż wcześniej była ). Na początku zdiagnozowano zatrucie, potem grypę żołądkowa aż w końcu trafiłam do drugiego lekarza w przychodni, który po wypytaniu mnie o to i owo wprost zasugerował nerwicę i dał mi skierowanie do psychiatry. Byłam już umówiona prywatnie ale skierowanie pokazałam psychiatrze.

Długo rozmawiałyśmy, szczególnie o pracy ( najprawdopodobniej to jest powodem mojego złego samopoczucia ) i zdiagnozowała zaburzenia lękowe, na drugiej wizycie wspomniała o stresie pourazowym ( jako stany nerwicowe po pewnym wydarzeniu w pracy ). Niestety biorę bardzo lekki lek - Coaxil i nie widzę zadnej poprawy. Nadal kiedy myślę o pracy mam nawrót tego wszystkiego na najgorszej postaci, tak jak po telefonie przełożonej ( notabene kobieta jest w porzadku, po prostu za bardzo kojarzy się z firmą ) przed świętami - całe 3 dni świat spędziłam w łózku marząc o smierci, tak źle się czułam...

 

Podczas ostatniej wizyty lekarka wprost powiedziała, że do pracy na razie nie wracam, pomiędzy wierszami dając do zrozumienia, że powrot tam W OGÓLE jest złym pomysłem. Ja sama nie wyobrażam sobie, że tam wrócę mimo, że pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam ale... dla mnie zdrowie jest ważniejsze, wolę zarobić tysiąc mniej i żyć sobie spokojnie. Nie chcę pracować w cyrku i tego cyrku organizować moim podwładnym, notabene bardzo fajnym ludziom, którzy na to nie zasługują. Takie mamy czasy, że praca w 3/4 przypadków to niemal niewolnictwo.

 

A Wy? jesteście zadowoleni ze swojej pracy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Alcia29 napisał:

Ciekawa jestem co mi ogolny lekarz powie bo niektorzy sobie olewaja wszystko, a tymbardziej jak przyjdzie ktos i powiem ze ma 15 roznych objawow. Eh 

 

Jeśli lekarz jest empatyczny i po prostu dobry w tym co robi, zrozumie Cię i pewnie zacznie od badań krwi, może ekg...

Jesli opowiesz o objawach psychicznych, może od razu zacznie podejrzewac np. nerwicę.

Ja, mimo ze jestem pod opieką psychiatry, mam zlecone rowniez badania pod katem chorób tarczycy, idę jutro.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, SherryAnn napisał:

 

@Alcia29, u mnie zaczęło się stosunkowo niedawno, jakoś na początku listopada  od biegunek, wymiotów, wszelkich objawów ze strony układu nerwowego, czyli kołatań, duszności, osłabień,bezsenności, byłam zdenerwowana, wpadałam wręcz w panikę, szczególnie przed wyjściem do pracy ( namnożyło sie dużo problemów w niej, nie moich osobiście, ale ogólnie - atmosfera zrobiła się diametralnie inna niż wcześniej była ). Na początku zdiagnozowano zatrucie, potem grypę żołądkowa aż w końcu trafiłam do drugiego lekarza w przychodni, który po wypytaniu mnie o to i owo wprost zasugerował nerwicę i dał mi skierowanie do psychiatry. Byłam już umówiona prywatnie ale skierowanie pokazałam psychiatrze.

Długo rozmawiałyśmy, szczególnie o pracy ( najprawdopodobniej to jest powodem mojego złego samopoczucia ) i zdiagnozowała zaburzenia lękowe, na drugiej wizycie wspomniała o stresie pourazowym ( jako stany nerwicowe po pewnym wydarzeniu w pracy ). Niestety biorę bardzo lekki lek - Coaxil i nie widzę zadnej poprawy. Nadal kiedy myślę o pracy mam nawrót tego wszystkiego na najgorszej postaci, tak jak po telefonie przełożonej ( notabene kobieta jest w porzadku, po prostu za bardzo kojarzy się z firmą ) przed świętami - całe 3 dni świat spędziłam w łózku marząc o smierci, tak źle się czułam...

 

Podczas ostatniej wizyty lekarka wprost powiedziała, że do pracy na razie nie wracam, pomiędzy wierszami dając do zrozumienia, że powrot tam W OGÓLE jest złym pomysłem. Ja sama nie wyobrażam sobie, że tam wrócę mimo, że pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam ale... dla mnie zdrowie jest ważniejsze, wolę zarobić tysiąc mniej i żyć sobie spokojnie. Nie chcę pracować w cyrku i tego cyrku organizować moim podwładnym, notabene bardzo fajnym ludziom, którzy na to nie zasługują. Takie mamy czasy, że praca w 3/4 przypadków to niemal niewolnictwo.

 

A Wy? jesteście zadowoleni ze swojej pracy ?

Nie jestem zadowolona wgl ze swojej pracy... w pracy mam wiecznie nacisk.. sa nerwy ( teznludzie nie do konca sie normalni... dorosli ludzie a a tacy nie ogarnieci i zawistni falszywi dla innych ) chciakabym zmienic prace ale jak narazie nie mam srodkow innych zeby moc skonczyc studia zaoczne... no i tez nowa praca to nowy wiekszy stres bo to nowe miejsca mnie bardzo stresuja.. ja wiem ze z obowiazkami dalabym rade bo potrafie sie szybko uczyć ogarniac itp ale czuje ze jak narazie nerwica wziela góre nade mna i niestety nie dam rady walczyc z nia ze stresem i skupic sie na obowiazkach

Edytowane przez Żankloda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, SherryAnn napisał:

 

@Alcia29, u mnie zaczęło się stosunkowo niedawno, jakoś na początku listopada  od biegunek, wymiotów, wszelkich objawów ze strony układu nerwowego, czyli kołatań, duszności, osłabień,bezsenności, byłam zdenerwowana, wpadałam wręcz w panikę, szczególnie przed wyjściem do pracy ( namnożyło sie dużo problemów w niej, nie moich osobiście, ale ogólnie - atmosfera zrobiła się diametralnie inna niż wcześniej była ). Na początku zdiagnozowano zatrucie, potem grypę żołądkowa aż w końcu trafiłam do drugiego lekarza w przychodni, który po wypytaniu mnie o to i owo wprost zasugerował nerwicę i dał mi skierowanie do psychiatry. Byłam już umówiona prywatnie ale skierowanie pokazałam psychiatrze.

Długo rozmawiałyśmy, szczególnie o pracy ( najprawdopodobniej to jest powodem mojego złego samopoczucia ) i zdiagnozowała zaburzenia lękowe, na drugiej wizycie wspomniała o stresie pourazowym ( jako stany nerwicowe po pewnym wydarzeniu w pracy ). Niestety biorę bardzo lekki lek - Coaxil i nie widzę zadnej poprawy. Nadal kiedy myślę o pracy mam nawrót tego wszystkiego na najgorszej postaci, tak jak po telefonie przełożonej ( notabene kobieta jest w porzadku, po prostu za bardzo kojarzy się z firmą ) przed świętami - całe 3 dni świat spędziłam w łózku marząc o smierci, tak źle się czułam...

 

Podczas ostatniej wizyty lekarka wprost powiedziała, że do pracy na razie nie wracam, pomiędzy wierszami dając do zrozumienia, że powrot tam W OGÓLE jest złym pomysłem. Ja sama nie wyobrażam sobie, że tam wrócę mimo, że pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam ale... dla mnie zdrowie jest ważniejsze, wolę zarobić tysiąc mniej i żyć sobie spokojnie. Nie chcę pracować w cyrku i tego cyrku organizować moim podwładnym, notabene bardzo fajnym ludziom, którzy na to nie zasługują. Takie mamy czasy, że praca w 3/4 przypadków to niemal niewolnictwo.

 

A Wy? jesteście zadowoleni ze swojej pracy ?

U mnie najgorzej jest zacząć tą zmianę w pracy, jak już się wkręcę to jest ok. Najgorzej jest jak wiem że mam iść następnego dnia, na rano albo inną, generalnie złych przełożonych nie mam ale tak jakoś ten niepokój trzyma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Qtomo napisał:

Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Edytowane przez Żankloda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Żankloda napisał:

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Wiem że to wszystko zależy od nas samych, psychoterapia może tylko nam pomóc sobie z tym radzić jakoś. Zawsze staram sobie mówić że to wkoncu puści że już się do tego po prostu przyzwyczaje, wieczorem trochę to puszcza ale od rana znowu trzęse się tak jakoś wewnętrznie. Ja też sobie przypominam jak to było gdy jeszcze mnie to nie trzymało, i chyba ta nadzieja trzyma się jeszcze w ryzach że może jednak jeszcze tak będzie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kasia.N napisał:

A jak radzicie sobie z tym niepokojem. Ja przez okres świąteczny do sylwestra siedziałam cały czas w domu a już jutro czas zaprowadzić dziecko do przedszkola...na samą myśl o tej drodzę mam lawinę katastroficznych myśli. 

Ciezko jest. Ja np staram sie sobie mowic " nie masz zawalu ani nic z sercem, jakbys miala to juz bys z 40 razy umarla a Ty dalej zyjesz" ale czasami to nie daje rezultatow. Staram sie sluchac ulubionej muzyki lub znalezc jakis fajny film i sprobowac sie w niego wciagnac na tyle aby nie myslec. Najgorsze jest jak dochodzi nowy objaw i od razu myslisz musze sprawdzic co to a jak poczytasz to juz powinnas umrzec z 3 razy. Ogladalam na youtube takiego kolesia ktory opowiada o swoich problemach z nerwica lekowa, mowi np ze on mial caly czas mysli o zawale czy wylewie, no ale badania wszystko wykluczyly oraz ze zadzwonil do psychologa jakas pol godzinna porada darmowa i opowiedzial swoja historie na to mu psycholog powiedzial ze zrobi test " wez wbiegnij szybko na czwarte pietro i zbiegnij a potem zadzwon i powiedz mi co sie stalo" no i on tak zrobil tylko ze w domu bo nie wychodzil i mowi ze 10 min potem odpoczynku i nic ani zawalu ani niczego 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Żankloda napisał:

Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

Dokladnie ja jestem tak znerwicowana ze nie dosc ze te choroby bo tu boli tam to jeszcze tak jak piszesz rozne bodzce na nas wplywaja. Np zapytalam o cos mame ona nie uslyszala i cos zaczela pod nosem gadac ze ona nie slyszy z 2 pokoju i ja sie zdenerwowalam w tym momencie tak ze mialam ochote walnac telefonem w podloge, albo moja chrzesniaczka( tak bardzo ja kocham) a ostatnio ona tez przyszla sie przytulila a ja siedzialam nic sie nie odzywalam, myslalam o chorobach i smierci.  Jak nie siedze przygaszona( nawet na wygladzie mi nie zalezy, gdzie zawsze wszystko ladnie musialo byc) i wymyslam choroby, to laze poirytowana wszystkim

Edytowane przez Alcia29

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Alcia29 napisał:

Ciezko jest. Ja np staram sie sobie mowic " nie masz zawalu ani nic z sercem, jakbys miala to juz bys z 40 razy umarla a Ty dalej zyjesz" ale czasami to nie daje rezultatow. Staram sie sluchac ulubionej muzyki lub znalezc jakis fajny film i sprobowac sie w niego wciagnac na tyle aby nie myslec. Najgorsze jest jak dochodzi nowy objaw i od razu myslisz musze sprawdzic co to a jak poczytasz to juz powinnas umrzec z 3 razy. Ogladalam na youtube takiego kolesia ktory opowiada o swoich problemach z nerwica lekowa, mowi np ze on mial caly czas mysli o zawale czy wylewie, no ale badania wszystko wykluczyly oraz ze zadzwonil do psychologa jakas pol godzinna porada darmowa i opowiedzial swoja historie na to mu psycholog powiedzial ze zrobi test " wez wbiegnij szybko na czwarte pietro i zbiegnij a potem zadzwon i powiedz mi co sie stalo" no i on tak zrobil tylko ze w domu bo nie wychodzil i mowi ze 10 min potem odpoczynku i nic ani zawalu ani niczego 

Dobry film polecam, przeważnie nie myślę o niczym złym, niestety czar pryska po. Powiem szczerze że gdyby nie komputer to chyba te objawy miałbym 24/h. Chyba też to oglądałem, gościu co bał się w ogóle z domu wychodzić i miał tego psychiatrę przez internet chyba, który mu kazał wbiec na pietro, rozbawiło  mnie tylko to  jak psychiatra chciał mu zapisać jakiś lek a on po przeczytaniu skutków ubocznych powiedział mu że on tego nie weźmie, że najwyżej umrze bo to tak jak ze mną, boje się zacząć brać jakiś psychotropów. 

 

Godzinę temu, Alcia29 napisał:

Dokladnie ja jestem tak znerwicowana ze nie dosc ze te choroby bo tu boli tam to jeszcze tak jak piszesz rozne bodzce na nas wplywaja. Np zapytalam o cos mame ona nie uslyszala i cos zaczela pod nosem gadac ze ona nie slyszy z 2 pokoju i ja sie zdenerwowalam w tym momencie tak ze mialam ochote walnac telefonem w podloge, albo moja chrzesniaczka( tak bardzo ja kocham) a ostatnio ona tez przyszla sie przytulila a ja siedzialam nic sie nie odzywalam, myslalam o chorobach i smierci.  Jak nie siedze przygaszona( nawet na wygladzie mi nie zalezy, gdzie zawsze wszystko ladnie musialo byc) i wymyslam choroby, to laze poirytowana wszystkim

Ta obojętność jest dobijająca, niekiedy też odpowiadam tak jakby z musu byle by po chwili znów wrócić do rozmyślania nad tym jak sobie poradzić, czasem też po to żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj miałam atak, dość dziwny po prostu zaczęłam nagle płakać jak nienormalna jakaś, nie wiem czemu siedziałam i zaczęłam myśleć o chorobach i się popłakalam, mama do mnie co się dzieje czy mnie coś boli a ja że nic ze ma dać mi spokój... też mieliście kiedyś taki wybuch płaczu? Nie wiem może to było nagromadzenie nerwów i po prostu musiałam dać upust temu wszystkiemu i zrobiłam to przez płacz

Edytowane przez Alcia29

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Alcia29 napisał:

dzisiaj miałam atak, dość dziwny po prostu zaczęłam nagle płakać jak nienormalna jakaś, nie wiem czemu siedziałam i zaczęłam myśleć o chorobach i się popłakalam, mama do mnie co się dzieje czy mnie coś boli a ja że nic ze ma dać mi spokój... też mieliście kiedyś taki wybuch płaczu? Nie wiem może to było nagromadzenie nerwów i po prostu musiałam dać upust temu wszystkiemu i zrobiłam to przez płacz

Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Qtomo napisał:

Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

Ja miałam wybuchy płaczu tylko gdy mocno się zdenerwowalam albo kiedy już nie miałam siły się np kłócić.. wtedy pierwsze co to płacz.. Z bezsilności takiej... Czasami też płakałam tak jak Ty Alacia.. siedzialam i za duzo o wszytskim myslalam w jakiej to jestem beznadziejnej sytuacji i zeby sie ogarniac to ja jeszcze bardziej sie dobijalam... obecnie nie mam czasu myśleć o tym że jestem chora czy coś mnie boli czy że umieram ( chyba że dopadnie mnie atak ) polecam wszystkim znalezienie sobie zajęcia...to pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kasia.N napisał:

A jak radzicie sobie z tym niepokojem. Ja przez okres świąteczny do sylwestra siedziałam cały czas w domu a już jutro czas zaprowadzić dziecko do przedszkola...na samą myśl o tej drodzę mam lawinę katastroficznych myśli. 

Póki był jeszcze ten okres świąteczny, sylwestrowy to jakoś tak lepiej sobie dawałem radę, częściej widziałem się z rodziną, dla nich temat jest znany więc czułem takie jakieś wsparcie. Ale teraz jak już ten cały szał opadł, powrót do rzeczywistości już nie jest taki łatwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja właśnie piję podwójną melise..może coś da, odnośnie zajęcia to prawda bo dopóki się ruszałam i pływałam na smoczych łodziach to było ok, a teraz jest katastrofa. Pytanie czy np po badaniach jeśli wyjdą ok dam radę wrócić, boje się że mogę coś odwalac typu " boli mnie reka mam zawal nie moge wiosłować"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×