Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nadmierny perfekcjonizm


Magnolia

Rekomendowane odpowiedzi

np zadowalam kobiete, kiedy nagle ona mi przerywa, a pozniej juz jej to nie sprawia przyjemnosci no i moze podswiadomie sie doluje, bo jakos tego nie odczulem ... ;/ i w koncu jakies durne mysli ze ona na mnie nie dziala jak kiedys itp, a tak na prawde to jedyna dziewczyna przy ktorej dostaje najprzyjemniejszych wrazen ;) i ktora kocham....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest dobrze być perfekcyjnym...tylko, że trzeba dać temu radę. Nauczyłam się być perfekcyjną w swoim rodzinnym domu....ale nauczyłam się też tego jak to robić.Zawsze wszystko do końca. Podglądałam mamę. Stawia problem, kłopot a potem stara się go rozwiązać i zawsze jej to wychodzi. Ja tak samo działam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze coś takiego jak pracoholizm. Pomiędzy tymi 3terminami jest bardzo cienka ruchoma granica. Łatwo popaść w skrajności i ciężko odróżnić czy to sumienność, perfekcjonizm czy pracoholizm. No chyba że wszystko w jednym ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, a to nie przez niską samoocenę przypadkiem :?: W moim przypadku wynikało to z faktu przelania na mnie niespełnionych ambicji ojca. Im więcej osiągałam tym mniej mnie to cieszyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moja motywacja to moze ciut lepiej ale z samo ocena to porazka,jestem w trakcie poszukiwania lepszej pracy,jakie to bolesne :!: oczwiscie mysle ze nikt mnie przyjmie,chodz wiekszosc pracodawcow jest pozytywnie nastawiona no ale ja mysle ze to tylko litosc,litosc,litosc :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja to robię inaczej, pracuję w domu kiedy chcę, a jak chcę to wsiadam w środek transportu i jadę na 3 tygodnie do ludzi na przykład. A jako że pracę sam sobie daję, mogę sobie pozwolić na urlop w każdej jednej chwili. Wygoda, komfort, powiedziałbym że szczęście.

 

Ucieczka? Praca w "zakładzie pracy" nie jest jakimś ideałem do którego trzeba dążyć za wszelką cenę, powiem więcej - to jest jedno z gorszych wyjść jakie można dla siebie znaleźć.

 

Praca to nie jest "robienie czegoś dla kogoś", jeśli zatrudniam się w sklepie jako sprzedawca, zarabiam powiedzmy 1200 zł, ale właściciel sklepu zarobi na mojej pracy 5000 zł. Pytanie - dlaczego mam być sprzedawcą, a nie właścicielem? Wolę jednak układ w którym ja dostaję 5000 za leżenie do góry brzuchem, a ktoś na mnie tyra wyciągając 1200. A prawdziwy ideał to praca polegająca na wykonywaniu usług bezpośrednich, np projektowanie serwisów internetowych. Ale niekoniecznie to, bo można też np prać ludziom dywany, gotować posiłki wegetariańskie i dowozić do domu, hodować drogie, egzotyczne owady... możliwości są miliony.

 

Spójrzcie na to z tej strony - może ten "lęk przed pracą" to nie jest lęk przed ludźmi czy wyzwaniami, ale zdrowy podświadomy odruch "nie rób tego, bo spieprzysz sobie resztę życia!" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak to pewnie zpowodu baaardzo niskiej samooceny:( jestem w stanie wyslac fajnego maila w odpowiedzi na oglsozenie a nar ozmowe nie jestem juz w stanie pojsc tylko odwoluje:(-1 mi sie tak zdarzylo wiecej prob nie podejmuje juz nawet

tak samo jest u mnie!

z powodu mojego perfekcjomizmu ciagle chce sie ksztalcic bo boje sie ze do zadnej wymarzonej pracy nie dostane sie z powodu tego ze wiem za malo i potrafie mniej niz INNI

mam bardzo podobnie, pozdr :-|

 

bethi - ja zostalam wrecz po szyje zalana ambicjami ojca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja studia rzuciłem na 5 roku, jak już dostałem od wykładowców to, co chciałem dostać (studiowałem filozofię), ale żeby takie coś zrobić trzeba być absolutnie pewnym, że nic się nie będzie chciało w życiu osiągać "normalną drogą", czyli zanoszeniem CV kolejnym pracodawcom :P

 

A jak chcesz po studiach coś takiego robić, to wiesz - nie czekaj. Zacznij już teraz, wybierz parę rzeczy które lubisz, zacznij się w nich kształcić. Jesteś dobry w internecie? Doszlifuj angielski do poziomu oksfordzkiego, etc etc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak chcesz po studiach coś takiego robić, to wiesz - nie czekaj. Zacznij już teraz, wybierz parę rzeczy które lubisz, zacznij się w nich kształcić.

 

Dobrze powiedziane;) Tyle tylko, że wielu ludzi nie wie co chcą tak de facto robić i kiszą się po pięć lat na studiach na których są z wszystkich innych powodów niż pewność, iż to "to"; a później wielu nie wie co ma ze sobą zrobić :shock: super, że znalazłeś swoją drogę;)

co do przykładu ze sklepem, to jakbyś wyrwał go z życia mojego ojca-nie jest absolwentem uniwerku, ale zawsze lubił handel i całe życie siedzi na swoim-prowadzi teraz market i dobrze mu się wiedzie;)

tylko życzyć wszystkim niezależności=odnalezienia własnej drogi(sobie też tego życzę) ;)

 

P.S. If I may ask, dlaczego zrezygnowałeś na 5 roku? W końcu już był koniec anyway;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na 5 roku zrezygnowałem, bo miałem cholernie daleko do uniwerku - inne miasto, bardzo słabe połączenia, żeby wypożyczyć chociaż jedną książkę do pracy magisterskiej musiałem marnować cały dzień - 3 godziny jazdy w jedną stronę, 3 godziny do biblioteki, wypożyczenie książki, z powrotem na dworzec, czekać na autobus czy pociąg, 3 godziny powrotu. I po co tak się katować? Dla papierka?

 

Nie prowadzę żadnej firmy - Polska nie jest krajem, w którym takie działania mają jakikolwiek sens. Płacić 700 zł miesięcznie za wątpliwą przyjemność oddychania polskim powietrzem? Użerać się tygodniami z urzędasami? Prywatnie projektuję serwisy internetowe, ogólnie zajmuję się czymś co ma straszną nazwę "webdeweloping", wynajmuję wirtualne powierzchnie reklamowe, takie tam inne :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie przez długi czas mój krytyk wewnętrzny wręcz zabijał. Po popełnieniu choćby drobnego błędu potrafiłam wewnętrznie "karać się" jeszcze długo długo...Terapia trochę mi pomogła, już daję sobie prawo do popełnienia błędów ale krytyki nadal nie trawię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomakin gratullje wiec

 

szczerze to ja juz chyba na twoim miejscu beac wolalabym chyba pomeczyc sie i ja napisac:D ale to tylko ja;)

 

a ja:

 

mam dzis teraz na sam wieczor hmm,cos mnie martwi cos co mi sie nie zdarza i jest mi cholernie glupio i chodzi po glowie,pozyczylam od kolezanki naszyjnik i cos na rekepoza raz 1 w zyciu!,wrocilam do domu wyjelam sama branzoletke musiail mi wypasc naszyjnik z kieszeni jakos:( matkoo jak mi cholernie glupio nie dosc ze pozyczylam go zgubilam po ciemku nie mam po o isc jej szukac:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×