Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

moja walka z benzo przyjeła zaskakujący obrót , nie wiem czy to przejaw choroby czy coś innego ale dzisiaj jak sie obudziłem to doznałem dziwnego olśnienia że te proszki tak jak alkohol nie są mi do życia potrzebne, poprostu chce na świat patrzeć trzeżwo , teraz wiem że tą walkę wygram, pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy warto parę lat przeżyć w miarę spokojnie na Clonie, a potem ... ( zresztą, czy będzie jakieś potem ??? ), skoro nie jestem w stanie podjąć innego leczenia :bezradny:

 

 

Arasha A próbowałaś kiedykolwiek podjąć terapię będąc na "Clonie" ? Jeśli tak,to czy miałaś takie same stany lękowe w trakcie? Może powinnaś póki co spróbować popracować na lekach, oczywiście o ile znajdzie się jakiś psychoterapeuta, który Cię przyjmie (?) No,ale może akurat na jakiś czas, na terapię indywidualną, a później w ciągu następnym miesięcy,czy nawet lat stopniowo ograniczać dawkę,aż do zera (?) Jak już wspominałem wcześniej nie jestem za nagłym odstawianiem leków, "przestrojenie" z nałogowego radzenia sobie z przykrymi emocjami (nałogowy mechanizm regulowania uczuć) na sposób zdrowy wymaga często długiego czasu,ale też nastąpi taki moment,że trzeba będzie leki odstawić do zera..Oczywiście to indywidualny wybór każdego uzależnionego, ja np pierwsze konsultacje z psychologiem klinicznym i specj. leczenia uzależnień miałem jeszcze w stanie mocnego naproszkowania..później detoks, częściowo udany, zamiana dużych dawek Clonazepamu, na terapeutyczne Cloranxenu i przez dłuższy okres terapia na tym leku, adaptowanie się do "trzeźwości"..Po 9 latach na Clonie w dawkach 10mg 20 mg 30 mg/ dzień (w końcowym okresie) zmiana na słabszy Cloranxen 20-30 mg była dla mnie wielkim skokiem, gdy zastosujemy przelicznik prof Heather Ashton :

http://www.lekomaniablog.pl/benzodiazepiny-wykaz/

 

to mamy, że 30 mg Cloranxenu = 2 x 1 tabl 10 mg Relanium

czyli 30 mg Cloranxenu = 20 mg Relanium

 

z kolei 0,5 mg Clonazepamu = 10 mg Relanium, czyli można powiedzieć

 

że 30 mg Cloranxenu = 1 mg Clonazepamu, a więc przesiadłem się , biorąc nawet pod uwagę te niższe dawki 10 - 20 mg Clona, na 20 - 10 - krotnie mniejszą dawkę, a przez 3 miesiące to nawet nic nie brałem zanim zacząłem zażywać Cloranxen..

 

Przez długi okres czułem, że świat jest "za wyraźny", jakby ktoś mi zdjął grubą folię z oczu,z całej głowy do której byłem przyzwyczajony, trwało to dość długo, a później jak minęło, to wracały jeszcze takie stany

 

Powiem Ci szczerze, że myślenie w takich kategoriach, a pobiorę jeszcze Clona przez jakiś czas, przynajmniej przeżyję w miarę spokojnie parę lat jest z wielu względów myśleniem trochę "magiczno-życzeniowym" (sam miałem takie myślenie i nie tylko ja)..

 

Nie będę się rozpisywał na ten temat teraz, ale leczenie z uzależnienia z benzo i nerwicy pewnie nigdy nie jest i nie będzie w porę, bo teraz, z tego co piszesz masz studia, a po studiach może będziesz chciała podjąć pracę zawodową, założyć rodzinę, być może zostać matką, to już w ogóle nie wporę, tylko, że jak to jest i z innymi chorobami one pojawiają się i istnieją w naszym życiu, bez względu na to,czy nam się to podoba,czy nie..

 

Arasha A możesz napisać,czemu tak się boisz terapeuty? terapii? Ja odnoszę wrażenie (może mylnie (?).),że z jednej strony to owszem, boisz się, ale tak naprawdę to chodzi o to,że nie wierzysz w jej skuteczność (?) A w jaki sposób Ty uczestniczysz w zajęciach, wykładach, ćwiczeniach ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JużTuByłem Współczuję, nie wiem czy to Cie pocieszy, ale nie tylko u Ciebie..Z tego co się orientuje to w każdym uzależnieniu głównym i najgorszym problemem jest właśnie uzależnienie psychiczne, czy też psychologiczne (jak zwał, tak zwał), choć objawy odstawienne też potrafią być przykre, a nawet niebezpieczne dla życia, gdy w przyp benzo odstawi się je natychmiast..

 

Powiem Ci też,że myślenie "nie wyobrażam" sobie życia, egzystencji bez benzo, czy też innej substancji jest typowe raczej u każdego uzależnionego (sam tak miałem), niektórzy terapeuci na odwyku to nawet mówili, że świadomość, że do końca życia nie będzie już żadnych proszków, alkoholu itd brzmi dla uzależnionego jak jakiś "wyrok"..Ale to nieprawda, można się odzwyczaić od wszystkiego, ale na pewno nie w tydzień :( zwłaszcza jeśli ktoś brał latami (tak np jak ja) to w psychice utrwalają się pewne schematy radzenia sobie z przykrymi emocjami za pomocą benzo i musi minąć sporo czasu zanim to wszystko "wywietrzeje"..

 

My ludzie nie doceniamy, nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ może mieć psychika na ciało, że mózg to bardzo skomplikowany, potężny narząd, czy też część ciała i tak samo jak ciało może podlegać wielu miesiącom rekonwalescencji, ćwiczeń (terapia, czyli dotarcie go nieuświadomionych konkflików,zmiana przekonań, wzorców myślenia, regularne oddziaływanie przez terapeutę na naszą psychikę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

 

Nie raz myślałam już o tym, by do Was dołączyć, lecz hamowały mnie albo obawy, iż to tylko pogorszy stan rzeczy (czytanie o trudnościach w walce z uzależnieniem), bądź iż mój problem wyda się albo trywialny albo moje postępowanie z nim niewłaściwe.

Nie wiem do końca co się zmieniło, że uznałam, iż również tu pasuję, acz.. miło mi:)

 

Postaram się w skrócie.. postaram.. :mrgreen:

 

Mam 21 lat, na nerwicę lękową tj. agorafobię, lekkie od niedawna już lęki społeczne oraz najprawdopodobniej depresję "choruję" od 5 lat. Dlaczego jestem chora w cudzysłowie? Bowiem jestem tą, która uważa, iż wszystko dzieje się na poziomie psychologicznym, a niżeli neurologicznym. W przyszłości zamierzam być psychoterapeutą psychodynamicznym, zajmować się też zaburzeniami żywienia itp, jednak nigdy nie zrobię żadnej specjalizacji w dziedzinie uzależnień. Nie dlatego, iż sama jestem uzależniona, nie dlatego też ukierunkowałam się w stronę psychologii, ona była moim powołaniem odkąd pamiętam i dziękuję za to, że mogę je odczuwać.

Nigdy nie zapomnę (choć mogę się mylić) swojego pierwszego ataku paniki, którego doświadczyłam w wieku 16 lat na lekcji w gimnazjum. Nic specjalnego. Mroczki, duszności, poty, mdłości (których również tak strasznie panicznie się boję! w sumie tylko ich), wpatrywanie się w zegarek, a później już tylko bieg do domu, niemożność przejechania tych nastu przystanków tramwajem była nie do zniesienia. Biegłam szybciej niż myślałam, że umiem, a w domu.. ustało. Było już tylko gorzej, kilku gastrologów, parazytolog, rodzinny, jeden "wyrok" - wiadomo jaki ^^ Było już tylko gorzej. Nie opuszczanie domu, drgawki całymi nocami. I wylądowałam u psychiatry, która zaleciła mi "kurację" Xanaxem - brawo Pani Doktor! Najwyraźniej była Pani przekonana, iż nastolatka przestudiuje ulotkę w pierwszej kolejności.. no ale tak, od czego są rodzice. Nie wiem dokładnie jak to się stało, ale nikt nie zabrał mi po prostu tych leków. Po drodze pierwsze fatalne zakochanie, które było gwoździem do trumny, bankrut międzynarodowej szkoły.. ;p Ważne było abym zdała jakoś tę szkołę, zaliczyła testy, dzień po dniu wszystko było trudniejsze, dawka rosła błyskawicznie sięgało maxymalnie po 3mg dwa razy na dobę. Liceum już nie umiałam zrobić. Pewnego razu postanowiłam zdawać polską szkołę sama, przez OKE. Dokonałam tego w rok. Pytają się: jakim cudem?! Nie wiem. Najwyraźniej xanax nie upośledzał mojej nad wyraz dobrej pamięci i koncentracji. Tylko wówczas walcząc z ukrytymi lękami, jakie wywoływało we mnie samo uczenie się (choć kocham i chłonę wiedzę z miłością) wdrożyłam trzecią dawkę, by siedzieć po nocach. Po drodze feralne związki. I było coś w rodzaju najpierw: 2x 2,5mg, później + hmm jakoś 1,5/2 mg. Gdzieś w momencie, gdy zostałam znów wolną od problemów singielką odstawiłam dość szybko dozy tak, że zostałam z 3x 1,5 (nie wiem jak to się działo, mam amnezję z tamtych czasów akurat). I zastój.

Jednej zasady zawsze się trzymałam: to co odstawione nigdy nie powróciło, owszem, zdarzały się takie momenty np w PMSach, ale nigdy jeśli dawka była zmniejszona w ostatnim czasie. Po długim czasie w swoim ostatnim (jeszcze dobrym) związku odstawiałam kolejne dawki już w ćwiartkach, po burzliwym rozstaniu 2 mieś temu również (chociaż było to o wiele wiele bardziej trudne i klasycznie obwiniam jego). Teraz sytuacja wygląda tak : rano 1mg, południe 1mg, wiecz 0,75mg. Mam nadzieję, że nie będę miała kolejnych "zastojów". Idę z zasadą, aby póki nie jestem gotowa nic nie zmieniać bo najgorsze co można zrobić to powrócić do dawki i chyba dobrze robię.. w każdym razie moje 'odwyki' nie są aż tak tragiczne. Myślę, że najbardziej atakuje psychikę, aktualnie nawroty depresyjne i jakaś agresja, wyrzucanie emocji + ściski w żołądku, splocie słonecznym i gardle. Zauważyłam, że pielęgnując swoje odwyki w istocie - jestem bardziej "lekomanką na odwyku", nie lubię tego stanu, więc 4 dni temu odstawiając kolejną ćwiartkę po prostu funkcjonowałam normalnie. Wybywałam na rower, nad jezioro, na imprezkę, bawiłam się tak jak nie bawiłam się przez ostatni rok z partnerem cierpiącym na fobię społeczną, nie chcącym robić z tym absolutnie nic. I przeżyłam :) znów!

Chodziłam przez 7 mieś na terapię uzależnień i pomagała, głównie na psychosomatyczne odczuwanie lęków, lecz ta terapia prowadziła już do niczego. Pomagała głównie dlatego, że przepracowywałyśmy moje dzieciństwo (nie dotknęły mnie żadne poważniejsze traumy, lecz "diagnoza" mych lęków, którą sama sobie w sumie postawiłam, gdy żaden psycholog dziecięcy jeszcze nie był w stanie tego dokonać wynika właśnie z dawnych lat). Teraz rozpoczęłam już terapię w nurcie, który będę studiować i wierzę w nią, gdyż moja dysfunkcyjna osobowość naprawdę przeszkadza..

 

Powiem tak: walczę. Nie mogę sobie wiele zarzucić, oczywiście zdarzają się takie dni, gdy marudzę, narzekam, mówię, że mam najgorzej i obciążam tym resztę, ale to nic. Tak wielu agorafobów po prostu zamyka się w domu na lata.. ja jako nastolatka naściągałam do domu tony amerykańskich poradników i krok po kroku ćwiczyłam wychodzenie z domu. To była naprawdę ciężka praca. Ćwiczyłam ekspozycje na lęk zaczynając od wycieczek do żabki będącej przy bloku (i to nie sama!!!), kończyłam na zdaniu semestru filozofii z jednym atakiem paniki na ćwiczeniach :brawo: tak, tak.. chyba sama troszkę podbudowuję tu siebie, ale ktoś musi : D Po rozstaniu 2 mieś temu wszystko wróciło. Absolutnie wszystko. Jestem w momencie załamania, złości, gniewu i żalu, ale wierzę, że znów dam radę i wierzę w psychoterapię!

 

Myślę, że ja również mogę podzielić się jakimiś dobrymi radami od siebie, chociaż mogły one już paść. Zacznijmy od książek: "Stawić czoło uzależnieniom" - Charly Cungi - bardzo przystępny podręcznik, szukałam długo czegoś co tak racjonalnie do mnie 'podejdzie', nie przeczytałam jeszcze całego, lecz mogę już ocenić. WszechKsięgę ;p o lękach mogę również polecić, jeśli ktoś potrzebuje. We wszystkich tych podręcznikach są polecone specjalne metody relaksacji, które jak twierdzą są niezbędne, aby przetrwać w odwyku, rozluźnić mięśnie i nie wrócić do dawki. Progresywna relaksacja Jacobsena - impulsy wysyłane do mózgu poprzez napinanie odpowiednio mięśni i uczenie ich rozluźniania, gdyż kiedy tkwimy w napięciu nasze myśli szaleją, nie jesteśmy w stanie zapanować nad lękami. Trening autogenny Shultza, bardziej na sen myślę : ) Oddychanie przeponowe. Suplementacja. Bardzo dużo ćwiczeń fizycznych!! Tyko będąc stałą klientką na fitnessie, włącznie ze sztangą mogłam regularnie odstawiać leki + samoocena, która jest u mnie słabiutka, podnosząc się, daje kopa :) Zmiana diety, weganizm. Staram się nie skupiać, pracować nad tym co jest tam głęboko, analizować, dać pochłonąć się pasji jaką jest wiedza, gitara i śpiew. Chciałabym chyba, żeby ten post i te kilka prostych czynności dały komuś z Was jakąś chwilową siłę, łatwo zniechęcić się widząc jak cierpią inni i zdecydowanie to forum jest od tego, ja też cierpię, choć nie mam na koncie innych leków.. każdego dnia walczę z wyjściem z domu, walczę z objawami i zachęcam Was do takiej samej walki.

Chciałam zacząć pozytywnym akcentem, bowiem wiem, że będę miała tak samo złe momenty i chciałabym wtedy chociaż tutaj przestać udawać, że sobie radzę i liczyć tak samo na wsparcie. Jednak najbardziej chciałabym, żeby każdy chciał uczyć się walczyć ze swoimi słabościami różnymi drogami, czasem nawet bolesnymi, żeby nikt nie stawiał się w pozycji "ofiary" jak to opisuje autor książki, twierdząc, ze nie ma i tak już wyjścia, że to się nie skończy, bo wówczas faktycznie tak będzie.

I ja również chcę wierzyć, że to się skończy. Chcę czuć prawdziwe emocje, stan zakochania i obawy. To, czego boję się najbardziej, to to, że gdy już się tego pozbędę (chciałabym jak najszybciej, ale wiem że nie można i że ciągle się zatrzymuję) to utrzyma się dziwny stan abstynencji, który zabierze mi znów sporą część życia.. liczę, że u każdego jest to inaczej, a jak doczytałam się w popularnym artykule o benzo, może on nie wystąpić u osób, które nie biorą leków "jak im się podoba, raz więcej , raz mniej" i schodzą z dawek powoli tj. ok 1/10 tego co się bierze. Proszę wybaczyć monolog, jak zwykle nie udało się krótko.

Pozdrawiam : )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Dziewczyny,

Witaj AddictGirl21 dawno nie pisałaś, co tam u Ciebie? jak leci?

 

Arasha odpiszę Ci jak tylko będę mógł, ale daj mi chwilkę, bo mam trochę zajęć,a teraz jeszcze żona z córką wyjechały nad morze, to codziennie gotować muszę i różne inne rzeczy..

 

JużTuByłem zdążyłem przeczytać twojego posta zanim go skasowałeś (dlaczego to zrobiłeś(?).), widać,że cierpisz, współczuje..

Niestety napisałeś zbyt ogólnie i wielu rzeczy nie zrozumiałem, a to co wydaje mi się,że załapałem, nie koniecznie może być zgodne z twoim przekazem, ale postaram się w skrócie odnieść:

- wątek" Benzodiazepiny-Moja walka z uzależnieniem ..itd" to nie mój wątek, nie ja go zakładałem, ale popisuję tu czasem jak mam o czym..

- owszem psychika, mózg, to potężna organ, narząd, ale zapomniałem dodać, że jak to literatura podaje i też widzę po sobie jak najbardziej podatny na leczenie i mam tu na myśli głównie psychoterapię, choć farmakoterapię też (z wyłączenie regularnego zażywania benzo oczywiście doraźnie), choć leczenie może trwać rzeczywiście miesiącami,a czasem latami (zależnie od przypadku), ale czy masz inne wyjście?? Nie jest też tak, że teraz jesteś chory, a uczęszczając na psychoterapię dopiero po 5-10 latach poczujesz realną poprawę, bo nic na świecie nie dzieje się w sposób zero-jedynkowy i tak np teraz masz 0% zdrowia i dobrego samopoczucia, a po kilku latach terapii 100%.. Zacząć się czuć częściowo lepiej, możesz już wcześniej , bo w życiu, świecie, przyrodzie występuje etapowość..Ja sam rejestruje subiektywnie u siebie poprawę na 40%, czasem 45% ,w porywach do 50%, ale jeszcze wiele pracy przede mną

- rozumiem twoje rozżalenie, jesteś kolejna osobą leczoną przez lekarzy "benzosami", ofiarą służby zdrowia, czy też jeszcze bardzo niedoskonałego programu leczenia zaburzeń nerwicowych, który wciąż nie wiele oferuje chorym..Nie którzy lekarze nie uprzedzają lub nie uprzedzali (nie wiem jak jest teraz) o tym,czym grozi dłuższe zażywanie tych leków i o tym,że tak naprawdę nie mają wiedzy, nie potrafią leczyć zaburzeń nerwicowych, stanów lękowych lub potrafią tylko to robić częściowo (leki SRRI) Główną i najbardziej skuteczną formą leczenia jest psychoterapia (tak podaje literatura), która co tu dużo mówić dopiero rozwija się w Polsce, fakt, wydaję mi się,że jest nawet spory "bum" w tym temacie, gabinety psychoterapeutyczne wyrastają jak grzyby po deszczu, no ale nie każdy może sobie pozwolić, ze względu na ceny, a na NFZ też nie jest tak łatwo się dostać i nie chyba nie ma tyle możliwości, adekwatnie do zapotrzebowania (kolejki)

- czy Ty nie odstawiasz czasem tych leków nagle??! Przyznam,że nie wiem, nie czytam wszystkich postów, bo różnie z czasem, ale coś wspominałeś,że brałeś i 10 mg alprazolamów! nawet jakbyś brał 5mg alpra co 2-3 dni, jeśli jesteś od lat na benzo, to nagłe odstawienie do zera i to tak na własną rękę może dać Ci popalić i fizycznie i psychicznie..

 

Witaj ambiwalentna! :papa: wreszcie ktoś z agorafobią..Tj współczuję Ci bardzo, bo też ją mam, ale tak trochę raźniej :D ..

A na derealizację też cierpisz?

 

A czy to jest bardziej agorafobia, czy fobia społeczna? Pytam, bo czasem jest tak, że główne, świadome przekonanie jakie ma człowiek bywa mylne, tak przynajmniej było w moim przypadku..W ogóle długo nie zdawałem sobie spawy,że mam coś takiego jak fobia społeczna lub agorafobia i że to się tak nazywa..

 

Za nim popadłem w uzależnienie od benzo przed przeszło 25 laty miałem, odczuwałem głównie fobie społeczną bez agora, później doszła agora i zesp. lęku uogólnionego, później 14 lat benzo, a po odstawieniu (parę lat temu) odczuwałem wyłącznie agorafobię i lęk uogólniony (bez fobii społecznej)..Psycholog mi jednak wyjaśnił,że to tylko taki myk głowy i że tak naprawdę to mam fobię społeczną (na podłożu zaburzenia osobowości typu "unikającego"), tak jakby zamaskowaną "pod tą agorafobią", a ta druga jest tylko od niej wtórna i jak wyleczę fobie społ., to agorafobia samoistnie zniknie..

 

Też mam zadane od dawna, aby regularnie ćwiczyć metodę progresywnej relaksacji Jackobsona, głównie tą metodę.., codziennie lub co drugi dzień, regularnie i systematycznie, by znać to jak pacierz o każdej porze dnia i nocy, by wyrobić w ciele nawyk..Przyznam,że do tej pory podchodziłem do tego z różnym nastawieniem i robiłem go jak mi się przypomniało, jednak powoli zaczynam go robić regularnie,bo to ważna sprawa, Schultza również czasem,ale tak jak mówisz bardziej na sen, oddychanie przeponowe głównie wtedy, gdy nagły napad lęku, panika..

 

A co to suplementacja? jakieś witaminy, czy ziołowe leki?

 

ambiwalentna uważam,że dobrze robisz,że odstawiasz Alprazolam stopniowo, w dużej rozpiętości czasowej, nie tygodnie,a miesiące, popieram..Uważam,że powinno się właśnie tak robić, pod warunkiem,że jesteś w stanie być konsekwentna i potrafisz utrzymać dyscypline, nie wracać z powrotem do większych dawek (zarzekam sobie jednak,że to moje prywatne zdanie), zwłaszcza jeśli ktoś brał benzo w dużych dawkach i długo Mi odstawili Clona branego przez 9 lat, w ostatnich latach nawet w dawkach 20-30 mg w 10 dni, to myślałem że zejdę, i przez wiele wiele miesięcy miałem dziwne różne schizy, stany nadwrażliwości zmysłów, postrzegania (okresowe stany, gdy robiło się w okół mnie zbyt "wyraźnie") :(, nie wspomnę już o dołach psychicznych i o swojej 2-giej próbie samobójczej :(..

Ty z tego co piszesz w swoich okresach też brałaś nie mało, z tego co naliczył (nie wiem,czy dobrze ?) 7-8 mg Alprazolamu ? Moim zd Alprazolam, Clonazepam i Lorafen to "trójca" najbardziej uzależniających leków z tej grupy (prawdziwe ścierwa przy dłuższym stosowaniu o porównywalnej mocy), choć inne też uzależniają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przemek_44 Witaj :)

Tak, ja na pewno cierpię na agorafobię, ponieważ gdy siedziałam sama w domu i bałam się przekroczyć próg mieszkania to niesamowicie tęskniłam za ludźmi, teraz zaś, gdy ćwiczę i mam straszne problemy z zostaniem gdziekolwiek sama, to gdy tylko spotkam się już np z koleżankami to lęk automatycznie zmniejsza się o 70%, obcych osób również się nie boję (mam problem jedynie z telefonicznym załatwianiem spraw).. Tylko na początku po jakimś dłuższym czasie spędzonym w zamknięciu trochę sie ich obawiam. Teoretycznie mój psychoterapeuta-psychoanalityk powiedział, że moje fobie wręcz nie mają charakteru fobijnego, lecz jest to jeden wielki mechanizm obronny. Tę teorię też sama mu podsunęłam, ale w tym nurcie właśnie często są takie gdybania. Dlatego chcę przepracować wszystko na terapii. A teraz pozostaje walka. Polecam podręcznik "Lęk i fobia" Edmunt J. Bourne.. tam jest wszystko :)

 

Jeśli chodzi o suplementację to jest wiele badań, które dowiodły, że pewne suplementy potrafią leczyć lepiej, niż leki farmakologiczne, których działanie w końcu udowodnione nie jest.. Amerykańscy psychiatrzy leczą w pierwszej kolejności magnez z wapniem, który leczy ciężkie depresje i nawet wspomaga leczenie schizofrenii. Lecz nie może to być "aptekowe" 1mg, tylko chelat magnezu - 500mg i 1000mg wapnia. Do tego witaminy z grupy B (zwłaszcza B12, które często jest omijane), gdzie dawki muszą sięgać 20-50mg, a nie po kilka. Do tego oleje Omega3 1000-2000mg. Dalej: ziele dziurawca ma już udowodnione działanie silniejsze niż SSRI, bo porównywalne jest do Zoloftu, lecz nie można łączyć go z antydepresantami - z bezno można. Zaś waleriana na odwrót, z benzo jest interakcja, tak brać dowoli :))

 

Jeśli chodzi o moje dawki to nie nie, może poplątałam, najwięcej wzięłam kilka razy te 6mg, głównie ponad 5, teraz biorę 2,75 i jest całkiem całkiem.. trochę odżywam, wydaje mi się, chociaz muszę zmagać się z nie lada rozdrażnieniem itp. Może po prostu z natury jestem też w miarę silna, dlatego tak walczę bo mój były chłopak mając fobię społeczną zwyczajnie mówił "nic mi nie pomoże, to nic nie da" i wszystko olał, bo to on właśnie cierpiał na derealizację, którą wszystko usprawiedliwiał i to jest złe. Musiałam w końcu radzić sobie sama, mam swoje problemy, nie mogłam ich podwoić. Jeśli chodzi o moją derealizację - mam, ale po prostu chodzę sobie jak we mgle i czekam aż minie. Dr w podanej przeze mnie książce pisze, że im więcej ekspozycji na lęk tj. 5z w tygodniu i im silniejsze objawy takie jak derealka i inne to tym szybsze wyzdrowienie, nawet w pół do roku. Ja jako nastolatka walczylam pierwotnie 2 lata jakoś, teraz nawrót. No ale cóż.. da radę:)!

Domyślam się jak ciężko było Ci, gdy tak potężną dawkę Clona odstawiono w tak krótkim czasie.. mówią, że to powoduje później większą abstynencję.. moja terapeutka też tak mówiła. :/ Ale najważniejsze, że do tego nie wróciłeś!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ambiwalentna

 

Nie wróciłem do benzodiazepin i nie zamierzam

 

Rozumiem.., no tak, przyczyny agorafobii mogą być różne, ludzie którzy z jakichś przyczyn poczuli się nagle źle w miejscu publicznym (np atak serca) , albo zostali napadnięci ,pobici itd.

 

Ale tak naprawdę, to chodzi mi o to,że można mieć i to, i to, bo te fobie często występują parami, zależy też czego się w tej agorafobii boisz(?) co jest sednem twoich obaw (?)

 

Czy np. chodzi o to, że jak gdzieś wyjdziesz na zewnątrz, poza dom i nagle złapie Cię lęk, to boisz się, że że się tak źle poczujesz,że upadniesz na beton, rozbijesz głowę i np. umrzesz ? Albo że zasłabniesz w jakimś miejscu i Cię nikt nie znajdzie i też umrzesz? Czy boisz się,że się źle poczujesz, zasłabniesz i się skompromitujesz w stosunku do ludzi? Ty będziesz się trząść, pocić, dajmy na to, leżeć na ziemi blada, zbierze się grupka ciekawskich, przyjedzie karetka, będą się na ciebie gapić, a lekarz uzna Cię w dodatku za „wariatkę”, bo okaże się że to TYLKO napad lęku, no i obciach? :) (Ja to mam i u mnie to świadczy np. że moim problemem jest tak naprawdę fobia społeczna)

 

Klasyczne objawy to, lęk, że na zewnątrz gdy spotkam kogoś, to złapie mnie napad paniki, poty, zrobię się czerwony lub blady, głos będzie mi drżał, pustka w głowie, zapomnę co mam mówić, albo nogi mi się zaczną przy kimś trząść..Jedna osoba to jest w miarę ok, 2 osoby to już „tłum”, w towarzystwie „swoich” też mi się lęk obniża, jestem w stanie gdzieś pójść

 

Lęk przed rozmową przez telefon też miałem i to też zwykle pod fobię społeczna podchodzi..

Fobia społeczna, agorafobia, a tęsknota, pragnienie spotkań z ludźmi, jedno nie przeczy drugiemu.. Można mieć nerwicę społeczną, a jednocześnie duszę towarzyską, pogodne usposobienie, bo natura to jedno, a przekonania, które blokują, ograniczają to drugie..Sam widzę po sobie, jaki potrafiłem być kiedyś akuratny, ściśnięty, a teraz wraz z terapią uwalnia się jakaś spontaniczność we mnie, potrafię być pozytywnie zakręcony ..

 

Widzę,że masz również bardzo dużo pozytywnej energii i woli walki i bardzo dobrze!:) Ale też nie rób wszystkiego sama, zaufaj terapeucie i pozwól sobie pomóc i tą energię ukierunkować..Skoro interesujesz się psychologią i psychoterapią to pewnie wiesz, że wiele procesów zachodzi w sposób nieświadomy i nie jesteś w stanie sama do nich dotrzeć..Chodzi mi o to, że trening stopniowego oswajania lęków, wychodzenia na zewnątrz drobnymi kroczkami jest bardzo ważny, ale z tego co zauważyłem z swojej terapii nie wystarczający..

 

No bo co z tego, że będziesz na siłę wychodzić coraz to dalej i dalej, nawet z pewnym skutkiem, jak będziesz miała w głowie wryte, często zupełnie fałszywe przekonania np jestem głupia, jestem brzydka, jestem dziwna, oni się na mnie cały czas gapią..a on mogą sobie myśleć, o jaka ładna dziewczyna idzie? a Ty cały czas będziesz odbierać wszystko ku sobie, przez negatywny filtr, to nawet jak jak trenując wyjścia na biegun dotrzesz, to też będzie wydawać Ci się ,że tubylcy patrzą ironicznie:)

 

Wszystko musi iść jakby równolegle tzn powiedzmy a) praca nad rozwojem wewnętrznym (osobowością), chorymi, fałszywymi przekonaniami, nieprawidłowymi wzorcami myślenia, które ma wpływ na zachowanie - b) opanowanie technik relaksacji, ćwiczenie,aż do wyrobienia nawyku nawyku (trening Jacobsona, oddychanie przeponowe) – c) stopniowe oswajanie leku, wychodzenie , do tego dochodzi jeszcze aspekt choroby nałogowej (uzależnienia) szczególnie dotkliwy na początku, ale później też trzeba mieć na to oko ..

 

Ja też uczestniczyłem w psychoterapii psychodynamicznej głębokiej, bardzo dużo rzeczy dowiedziałem się o powodach moich problemów, później po odstawieniu benzo przeszliśmy chyba na behawioralno-poznawcza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, moja mama ma już nieodwracalne zmany(schizofrenia paranoidalna).Była uzalezniona od jak dobrze pamiętam od thioridazin.Jako mały chłopak nie wiedziałem na co mama choruje, ale widziałem w jaki sposób się zachowuje i kiedy jest spokojna i wyciszona, a kiedy wybiega z domu z krzykiem.Po pewnym czasie ok 10 lat. jako 16 latek, odwiedzając ją w szpitalu, w domu..doszedłem do wniosku, że ukradne jej tabletki!

Tak, to był duży błąd, drgawki, zespół odstawienia itd.Ale po tym jak mama znowu przyjechała do domu pojawił się na jej twarzy uśmiech i łzy, jakich nie widziałem od b. dawna na mój widok.

Przychodził do nas lekarz i zalecał spacery itp. nie wiem cz to ma jakiś wpływ na rekonwalescencję osob ze schizofrenią, ale nakazał cześciowe zmniejszanie dawki, żeby mózg dokonał naturalnej korekty i by mamie stworzć psychiczny inkubator( łatwo powiedzieć). Efekt, mama przestała brać garściami te tabletki i był z nią większy kontakt.

Nie wiem czy Cię ambiwalentna pocieszy, ale jak jej się udało to czemu nie Tobie. Trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przemek_44

 

Oczywiście, obie fobie często się łączą, chociaż wydaje mi się, że faktycznie częściej zachodzi schemat, w którym to agorafobia wynika z fobii społecznej, a niżeli na odwrót. W końcu izolacja od społeczeństwa = pozostanie w bezpiecznym azylu, Twój terapeuta dobrze wyciągnął wnioski, bowiem niewielu "bawi się" w dokładniejsze analizy lęków.. niestety. 'Cechuje mnie' nieustanny lęk przed lękiem. Najbardziej boję się "miejsc pułapek" oraz tych , które są na drugim końcu dużego jednak miasta. Autobusy, tramwaje są dla mnie tragedią, zwłaszcza gdy zatrzymują się na czerwonych światłach, za to auto jest moim azylem, bo zwyczajnie mam wówczas nad wszystkim kontrolę, mogę się zatrzymać. Nie boję się, że stanie mi się coś strasznego i faktycznie prędzej obawiam się zwrócenia na siebie uwagi, jednak tak naprawdę nie umiem sprecyzować tego lęku.. wydaje mi się, że cały mój lęk ma mieć za zadanie 'bronić mnie' przed wszystkimi tymi obowiązkami, które przytłaczały mnie, gdy byłam dzieckiem, miałam ich zbyt wiele... no są to złożone mechanizmy obronne. Moja psychika potrzebuje wymówki, niestety zapętliłam się w tym wszystkim i teraz nie kontroluję już tego kiedy działam na siebie autodestrukcyjnie.

Nie zaprzeczę, że jakaś delikatna fobia społeczna również się we mnie narodziła, jednak wynika ona właśnie z tego długotrwałego nie opuszczania domu czy po prostu dzielnicy. Człowiek musi żyć w stadzie, więc normalnym jest, że w samotności robi się "dziki" :P Zresztą tak jak zaznaczałam - przebywam poza domem sama - atak, przybywają jacykolwiek znajomi - spokój. Tak naprawdę byłam już w sporzej mierze wyleczona, na studiach filozoficznych przydarzył mi się może jeden atak paniki, który zmusił mnie do opuszczenia wykładów (ale po oddychaniu na dworze wróciłam do sali, aby nie przypieczętować ucieczki). Niestety ostatnio szereg porażek spowodował nawrót fobii.. czasami w takich momentach, gdy muszę po kolei rezygnować i z obowiązków i z przyjemności, jestem załamana, część mnie jakby na pewien czas się poddaje, jak w tej chwili, walczyłam bardzo mocno. Myślę wtedy: co jeśli moje życie będzie miał już do końca taki scenariusz, co kilka lat od nowa. Jednak wówczas staram przypomnieć sobie o roli terapii.

Zdecydowanie pokładam w niej największe nadzieje i nie śmiałabym leczyć swojej nieświadomości na własną rękę, choć i tak cieszę się, że dotarłam do wielu czynników wywołujących mój stan sama i teraz terapia może przebiegać sprawniej. Moim głównym celem są zmiany osobowościowe, gdyż są kwestie takie jak problemy z utrzymaniami relacji, niska samoocena itp i dopiero gdy na tych płaszczyznach zostanę podreperowana, będę mogła przestać zakrywać się błahymi lękami, a utrzymanie abstynencji byłoby mniej uciążliwe.

Powiedz mi jeszcze, choć pewnie być może gdzieś o tym wspominałeś, co działo się po całkowitym odstawieniu benzo.. i jak długo? Obawiam się już tego, gdyż chciałabym później normalnie powracać do życia, realizować się, byłoby źle, gdyby zespół abstynencyjny nagle wszystko mi zaburzył. Moja poprzednia terapeutka uzależnień wspominała jednak, że wszystko co dzieje się po całkowitym odstawieniu substancji, dzieje się tylko na płaszczyźnie psychologicznej, a co za tym idzie przepracowując to - objawy ustępują. I na to liczę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysiek85, to bardzo dobrze ze Twoja mama odstawiła te prochy , myślę ze z dnia na dzień będzie lepiej..... ambiwalentna.. chciałam nawiązać do tematu wcześniejszego odnośnie witamin i jak wspomniałaś o dziurawcu , wiec witaminy jak najbardziej , tylko nie zawsze pomogą na silna depresje, co chodzi o dziurawiec to nie jest tak do końca z tym naparem, dziurawiec to wskazany jest na wątrobę , i wiele pic jego nie można ponieważ, również ma skutki uboczne pomimo ze to jest zioło, pije się 2 lub 3 razy w tygodniu , na oczyszczenie wątroby, i poprawienia wydalenie żółci wiem tylko tyle ze wiele zależy od nas samych , musimy być silni i przezwyciężać z dnia na dzień nasze paskudne samopoczucie jest to ciężkie , ale myślę ze dla każdego z nas jest światełko w tunelu , nie wiele pomoże terapeuta, psycholog czy psychiatra , ale sami sobie musimy pomagać, myślę ze to jest możliwe, jest ciężko ale musi się udać.............

 

-- 08 sie 2014, 11:17 --

 

ambiwalentna wspomniałaś jeszcze o wapnie, wapno jak wiemy również w wielkich ilościach nie zaleca się ponieważ niekorzystnie działa na nasze kości, wapno bierze się sporadycznie i tylko w podeszłym wieku , a jeżeli bierze się profilaktycznie , to raz na jakiś czas z przerwami .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysiek85

Gratuluję wytrwałości i odwagi i Tobie i mamie. Tak trzymać:)

 

Michaela

To, że żadne suplementy nie rozprawią się z nerwicą czy depresją jest faktem oczywistym, ale myślę, że łącząc wszystkie te elementy 'wspomagające', które wymieniałam po części wcześniej, można tylko sobie pomóc, nie wykluczam, że to też dlatego wcześniej szybciej i łatwiej wstawałam. :)

Jeśli chodzi o wapń to najwyraźniej mamy inne dane, gdyż przedawkować taki suplement jest raczej ciężko, sęk w tym, aby nie spożywać czysto chemicznego środka, tylko chelatowy. Ja jako weganka (po części z musu, bo zaczęło się od alergii ;p) grzebałam sporo w tych wszystkich artykułach (najlepiej niepolskich) oraz czytałam o wspomaganiu minerałami leczenia depresji na zachodzie, wyniki były raczej zachęcające. Co do dziurawca to nie wiem też skąd te dane, chociaż domyślam się, że ktoś gdzieś na pewno zamieścił jakieś "nieprzychylne wnioski" na jego temat, słyszałam też gdzieś (bądź czytałam?), że to zioło jest zagrożeniem da koncernów farmaceutycznych. Najnowsze badania wykazały tak negatywne działanie antydepresantów (głównie z grupy ssri) kontra dziurawiec własnie, że są już zamiary wycofywania ich z rynku. Może nie piłabym dziurawca jako naparu, to faktycznie jest 'herbatka na dobrą pracę żółci', acz chodzi mi o silny wyciąg z tego ziela w kapsułkach, jak choćby w popularnym preparacie Deprim (400x silniejszy), na którego ulotce nie zaznaczono niczego niepokojącego.

Oczywiście ja nie zachęcam do brania jakichkolwiek suplementów czy ziółek, jednak gdy ktoś byłby zainteresowany jakąkolwiek dodatkową pomocą zachęcam do poszperania w Internecie i poczytania o ciekawych badaniach na temat ów środków.

 

Jedynie nie mogę się zgodzić z tym, że wszystko uniesiemy sami, na własnych barkach. Czasami tej siły po prostu nie da się znaleźć, bo powód jest ukryty gdzies bardzo głęboko w nas, narodził się 10-20 lat temu, nierozwiązane dylematy wewnętrzne, jeśli to wszystko będzie w nas tkwiło - ciężko tak po prostu normalnie funkcjonować. Pewnie, można dać sobie radę ćwicząc i walcząc, ja już raz dałam, ale co z tego, jeśli później wydarzy się najmniejsze niepowodzenie, które uruchomi w nas lawinę dawnych, skrywanych uczuć i to wszystko znów wybuchnie. Bo pewnie nigdy nie byłam zdrowa, zwyczajnie zamiotłam problemy pod dywan. Wiem też, że jest niestety bardzo wielu takich terapeutów, którzy skutecznie sprawią, iż możemy przestać w nich wierzyć i nie dziwię się. Ja sama bywałam u większości takich, ale nie poddawałam się, bo mając w zamiarze kiedyś robić to samo, nie mogłam w nich zwątpić. I opłacało się ! :) Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ambiwalentna.. tak rozumie Ciebie doskonale , mam trochę wiedzy , na ten temat ponieważ mój syn jest własnie psychologiem klinicznym, , ma 25 lat ale jak chyba wiadomo, syn nie może z matka pracować , oczywiście rozmawiamy na ten temat, on daje mi wiele porad i wskazówek, ale to nie jest tak jak z osobami nie z grona rodzinnego , myślę ze czytałaś moje wcześniejsze komentarze i wypowiedzi, i wiesz ze u mnie jest trochę inaczej, bo ja brałam przez wiele lat diazepam , codzienne po 5 mg , wiem ze są gorsze przypadki odemnie , ale tez mnie porwało w ten wir, i nie jest tez mi łatwo, to świństwo, potrafi zrobić wielkie spustoszenie w organizmie , ale myślę ze dam rade , muszę to wszystko przezwyciężyć... i życzę również tobie kochana tego samego , małymi kroczkami do przodu .....

 

-- 08 sie 2014, 13:49 --

 

ambiwalentna wiesz jeszcze Ci powiem ze , nie wiem czy Tobie to pomorze ale mi pomogło, zawsze wieczorem wchodziłam na to forum, i czytałam wszystko co inni piszą , i wiesz ze coś dostało mi się do głowy , ze ja wszystko przezwyciężę , czytając i myślałam sobie, ze ja nie jestem sama na tym świecie, ludzie również maja te same problemy, muszę powiedzieć , ze piszą bardzo mądre słowa, które podtrzymują na duchu .... i to mi własnie też pomaga ...

 

-- 08 sie 2014, 18:34 --

 

Depresja to choroba, której towarzyszy nieustanny smutek, nieumiejętność cieszenia się, brak nadziei i rezygnacja. Jej leczenie, jak w przypadku większości problemów związanych z psychiką, jest trudne, czasochłonne i wymaga dużego zainteresowania. Psychologowie twierdzą jednak, że osoby cierpiące na depresję nie powinny czekać z założonymi rękoma, aż ktoś inny przyjdzie im z pomocą,sprawiając, że chory każdy aspekt swojego życia widzi w czarnych barwach. Tego negatywnego postrzegania rzeczywistości nie da się przełamać jedynie postanowieniem myśl pozytywnie. Aby odpędzać od siebie pesymistyczne myśli staraj się patrzeć na swoje problemy z zewnątrz, tak jakbyś patrzył na życie kogoś innego. Pozwól sobie na bycie niedoskonałym, nie krytykuj siebie za wszystko, pamiętaj, że każdy ma prawo do błędu. Obserwuj ludzi z pozytywnym nastawieniem do życia, staraj się reagować na niektóre sytuacje tak jak oni, nawet jeśli będzie to oznaczało reakcje nie do końca ,osoby będące w depresji zazwyczaj nie mają ochoty na ćwiczenia fizyczne, jednak dla własnego dobra, powinny się do nich zmusić. Niektóre badania pokazują, że regularne ćwiczenie może przynosić takie rezultaty, jak środki antydepresyjne., zgodne z Twoim nastawieniem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zna ktoś śdorek odwykowy od benzo na Śląsku? niestety sam nie dam rady i w 3 dni poszly 2 opakoawnaia alproxu 1 mg

...Z tego jjedno w jeden dzien

 

koszmarnie dużo!

Tolerkę masz mocno wyjechaną .

Z Tym Odwykiem to chyba będzie najlepszy pomysł , bo zejśc z takiej dawki samemu .Dziwi mnie tylko ,że ( a może ) nie zasypiasz po tych dawkach na stojąco . Ja wezmę teraz 0,5 mg xanaxu i zaczynam ziewac do snu , muli mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×