Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

zaqzax-3, Hmm.. ogólnie to się człowiek cofa. Bo masz zakodowane, że jak nie weźmiesz, to nie dasz rady (z czymkolwiek). Nie mówiąc już o wyjściu z domu, do pracy i innych kontaktach z ludźmi.

Walczysz ze sobą, pojawia się mega lęk i napięcie, taka myśl, że bez tej tabletki się wykończysz. I z minuty na minutę ten lęk nabiera w sile.. do momentu w którym staje się już nie do zniesienia. Wtedy wymiękasz i się poddajesz........

 

U mnie mniej więcej tak to wygląda.. jeszcze.

Okazuje się, że u mnie wygląda dokładnie tak samo. Wytrzymuję jeden dzień bez benzo, ale w chronionych warunkach (czyli nie wychodzę z domu), a później trzeba wyjść i zaczyna się jedna wielka panika przed tym, co tam na mnie będzie czekać. Wiem, że sama to rozkręcam dodatkowo, ale w pewnym momencie jest to tak bardzo nie do zniesienia, że myślę sobie, że pal licho co będzie później i pal licho, że nie powinnam, ale po prostu muszę wziąć choćby ten kawałek tabletki bo inaczej nie dotknę nawet klamki od mieszkania.

 

A ja po wielu zamieszaniach w końcu za 12 dni jadę na stacjonarne leczenie uzależnień krzyżowych na 2 miesiące, ostatnia minimalna dawka benzo zaplanowana za 5 dni, muszę mieć tydzień, żeby resztek benzo nie było we krwi. Bo jeśli dam d*py, to przejadę się 500km, oddam krew, nasikam do pojemniczka i dowiem się, że mam wrócić jak wytrzeźwieję :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax-3, Hmm.. ogólnie to się człowiek cofa. Bo masz zakodowane, że jak nie weźmiesz, to nie dasz rady (z czymkolwiek). Nie mówiąc już o wyjściu z domu, do pracy i innych kontaktach z ludźmi.

Walczysz ze sobą, pojawia się mega lęk i napięcie, taka myśl, że bez tej tabletki się wykończysz. I z minuty na minutę ten lęk nabiera w sile.. do momentu w którym staje się już nie do zniesienia. Wtedy wymiękasz i się poddajesz........

 

U mnie mniej więcej tak to wygląda.. jeszcze.

Okazuje się, że u mnie wygląda dokładnie tak samo. Wytrzymuję jeden dzień bez benzo, ale w chronionych warunkach (czyli nie wychodzę z domu), a później trzeba wyjść i zaczyna się jedna wielka panika przed tym, co tam na mnie będzie czekać. Wiem, że sama to rozkręcam dodatkowo, ale w pewnym momencie jest to tak bardzo nie do zniesienia, że myślę sobie, że pal licho co będzie później i pal licho, że nie powinnam, ale po prostu muszę wziąć choćby ten kawałek tabletki bo inaczej nie dotknę nawet klamki od mieszkania.

 

A ja po wielu zamieszaniach w końcu za 12 dni jadę na stacjonarne leczenie uzależnień krzyżowych na 2 miesiące, ostatnia minimalna dawka benzo zaplanowana za 5 dni, muszę mieć tydzień, żeby resztek benzo nie było we krwi. Bo jeśli dam d*py, to przejadę się 500km, oddam krew, nasikam do pojemniczka i dowiem się, że mam wrócić jak wytrzeźwieję :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Upside_down

 

3mam kciuki że Ci się uda . Napisz jak idzie - jeżeli jest tam możliwość korzystania z kompa . Ja mam wzlotki i upadki , czasami mam ochotę zawalić sobie ze 2 mg - ten pieprzony , bezsensowny i bezpostawny LĘK .

 

WALKA TRWA :!:

No właśnie, wszystko się rozbija o ten zasrany lęk...

 

Na miejscu nie będę miała dostępu do kompa, to nie jest taki lajtowy ośrodek - nawet swój tel kom będę dostawać tylko w weekendy.

Ale ja potrzebuję takiego konkretnego ośrodka, żeby ktoś mnie chwycił za mordę, bo inaczej to ja szybciutko uczę się lawirować i manipulować otoczeniem - co finalnie szkody przynosi jedynie mnie, bo znajduję się w punkcie wyjścia.

 

Ale na pewno dam znać po powrocie - o ile w momencie przyjazdu rzeczywiście wyjdzie mi wielkie zero jakichkolwiek środków psychoaktywnych.

 

Tobie też powodzenia, i tak idzie Ci lepiej ode mnie, skoro pracujesz pełną parą, siedzisz wśród ludzi i to w momencie odstawiania benzo, gdybym ja teraz pracowała to nie wiem, czy potrafiłabym rzucić benzo. Mam po prostu dużą wiarę w terapię i w czas, który złagodzi początkowe objawy. W coś trzeba wierzyć :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Upside_down

 

3mam kciuki że Ci się uda . Napisz jak idzie - jeżeli jest tam możliwość korzystania z kompa . Ja mam wzlotki i upadki , czasami mam ochotę zawalić sobie ze 2 mg - ten pieprzony , bezsensowny i bezpostawny LĘK .

 

WALKA TRWA :!:

No właśnie, wszystko się rozbija o ten zasrany lęk...

 

Na miejscu nie będę miała dostępu do kompa, to nie jest taki lajtowy ośrodek - nawet swój tel kom będę dostawać tylko w weekendy.

Ale ja potrzebuję takiego konkretnego ośrodka, żeby ktoś mnie chwycił za mordę, bo inaczej to ja szybciutko uczę się lawirować i manipulować otoczeniem - co finalnie szkody przynosi jedynie mnie, bo znajduję się w punkcie wyjścia.

 

Ale na pewno dam znać po powrocie - o ile w momencie przyjazdu rzeczywiście wyjdzie mi wielkie zero jakichkolwiek środków psychoaktywnych.

 

Tobie też powodzenia, i tak idzie Ci lepiej ode mnie, skoro pracujesz pełną parą, siedzisz wśród ludzi i to w momencie odstawiania benzo, gdybym ja teraz pracowała to nie wiem, czy potrafiłabym rzucić benzo. Mam po prostu dużą wiarę w terapię i w czas, który złagodzi początkowe objawy. W coś trzeba wierzyć :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was był/jest uzależniony od tego gówna? Inaczej tego "leku" nazwać nie mogę. Oczywiście jego działanie, dopóki był we krwi, było rewelacyjne, ale co się działo, po odstawieniu to koszmar. Ja brałem dawki 2,5-7,5 mg/dobę. Ale znam osoby, które biorą ok. 30 mg/dobę! Są to dla mnie niewyobrażalne dawki.

Lorafen zażywałem przez 14 lat. Po raz pierwszy zapisał mi go lekarz ogólny na nerwicę lękową. Uzależniłem się już po 2 opakowaniach 2,5 mg. Dziś od 1,5 roku jestem czysty, ale mam problem z ciężką depresją, z której nie potrafię wyjść. Z nałogu udało mi się wyjść dzięki sile woli, uporowi, ale kosztowało mnie to naprawdę mnóstwo!

 

Napiszcie, jakie macie doświadczenia z tym lekiem.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam mega trzęskawkę - rączki , serducho i oczka latają . Dla Zygzak 3 - xanax brałem o 8.00 0,25mg a od 12 jazda ( powina być 2 dawka ) a tu nie ma :smile: !

A dawka mniejsza !

 

Ja jutro się żegnam z benzo, ostatnia ćwiartka tabletki. A za tydzień oddział i terapia :mrgreen:

 

Niby się uśmiecham, ale tak naprawdę to już czuję strach przed strachem... Kupiłam sobie książkę "Pokonać lęki i fobie", trochę jako placebo, żeby mniej się bać czytając i stosując wskazówki ;)

Czy ktoś z Was był/jest uzależniony od tego gówna? Lorafen zażywałem przez 14 lat. Dziś od 1,5 roku jestem czysty, ale mam problem z ciężką depresją, z której nie potrafię wyjść. Z nałogu udało mi się wyjść dzięki sile woli, uporowi, ale kosztowało mnie to naprawdę mnóstwo!

 

Napiszcie, jakie macie doświadczenia z tym lekiem.

Myślałam, że już jestem bliska poznania listy benzo na pamięć, a jednak z lorafenem się nie spotkałam.

I tu się zgodzę z przedmówcą, że depresja i uzależnienie to często nieodłączna para, wzajemnie się nakręcają.

Wtrąciłam swoje trzy grosze, chociaż tak naprawdę żaden ze mnie znawca, bo sama siedzę w tym szambie po uszy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was był/jest uzależniony od tego gówna? Inaczej tego "leku" nazwać nie mogę. Oczywiście jego działanie, dopóki był we krwi, było rewelacyjne, ale co się działo, po odstawieniu to koszmar. Ja brałem dawki 2,5-7,5 mg/dobę. Ale znam osoby, które biorą ok. 30 mg/dobę! Są to dla mnie niewyobrażalne dawki.

Lorafen zażywałem przez 14 lat. Po raz pierwszy zapisał mi go lekarz ogólny na nerwicę lękową. Uzależniłem się już po 2 opakowaniach 2,5 mg. Dziś od 1,5 roku jestem czysty, ale mam problem z ciężką depresją, z której nie potrafię wyjść. Z nałogu udało mi się wyjść dzięki sile woli, uporowi, ale kosztowało mnie to naprawdę mnóstwo! Napiszcie, jakie macie doświadczenia z tym lekiem. Pozdrawiam.

 

Brałem ok. dwóch miesięcy w dawce standardowej, przeplatając zolpidemem - najlepszy jak dla mnie spośród benzo lek nasenny. Nie przytłumiał mnie w odróżnieniu od xanaxu i clonazepamu. Odstawiłem, kiedy poczułem, że za dużo o nim myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zetknąłem się z lorafenem, gdy byłem w dołku i miałem kłopoty życiowe. Więc szybko się uzależniłem. Już po 2 opakowaniach 2,5 mg. Brałem jedną drażetkę rano i jedną na noc. Kiedy mi się skończyły tabsy, nie mogłem sobie miejsca znaleźć, trzęsły mi się łapy, miałem biegunkę. No i pobiegłem do lekarza po kolejne opakowanie. Dziś wiem, że to był błąd. Ale jednocześnie, muszę przyznać, był to jedyny skuteczny dla mnie lek (depresja z lękiem).

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michałek 75, życzę Ci wytrwałości. Wiem, jak ciężko jest wyjść z tego leku, jeśli brało się go tak długo. Czasami nawet zejście z tak małej dawki jest trudne. Generalnie końcówka - ostateczne zerwanie z lekiem - jest najgorsze. Ten lek, tak mi się wydaje, bardziej uzależnia psychicznie. I z uzależnienia psychicznego jest trudniej wyjść, bo wymaga czasu i ciągłej pracy nad sobą.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ, ten temat pomógł mi pożegnać się z estazolamem, uznałam że jestem winna własnych wrażeń. Mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą innym walczącym, tak jak mnie b. pomogli wszyscy piszący w tym temacie.

 

Ponieważ od dziecka miałam problemy ze snem, w pewnym momencie wpadłam w sidła benzodiazepin. Przez 11 lat przyjmowałam 2 mg estazolamu na noc.

Odbyłam jedną próbę odstawienia, było to 7-8 lat temu i nie było takich netowych możliwości wsparcia jak teraz, więc poległam. I wszystkie te odstawienne objawy były do wytrzymania, oprócz bezsenności-przestałam spać w ogóle.

 

Po raz kolejny przygotowałam się dobrze: -przeczytałam wszystko co się dało na ten temat, -zaopatrzyłam się w hydroksyzynę.

Mój scenariusz to: 5 dni 1/4 clonozepamu bez estazolmu, i od od 6-stego dnia benzodiazepiny żegnajcie. Pierwsze dni są rzeczywiście okropne i jeśli istnieje taka mozliwość to polecam urlop lub zwolnienie. Ja nie mogłam sobie na to pozwolić, więc pracowałam, ale na zwolnionych obrotach, czyli program minimum.

 

Z rzeczy, które szczególnie dały się we znaki [oprócz tego oczywistego drżenia mięśni, robaków pod skórą, napadów lęków, omamów słuchowych i wzrokowych, ruchu podłogi i ścian]:

-brak odczuwania zmęczenia, głodu, pragnienia, potrzeby snu

-zobojętnienie, niechęć do jakiejkolwiek formy kontaktu ze znajomymi, o zobojętnieniu na pracę ledwo wspomnę

-biegunka, odbijanie,nudności, problemy z przełykaniem, tzw. parcie na pęcherz i rozluźnienie mięśnia zwieracza cewki moczowej-czasem trudno było dobiec

-przyśpieszona akcja serca i wzrost ciśnienia o 20, czyli u osób z nadciśnieniem niebezpiecznie, ja mam z natury niskie ciśnienie więc było w miarę bezpiecznie, poza tym że tak jak całe życie marznę tak zrobiło mi się na miesiąc gorąco

-jazda samochodem ze względu na brak koncentracji utrudniona, jeśli już musiałam, jeździłam wolno prawym pasem, tylko dobrze znanymi trasami

-drżenie rąk, pierwszego "czystego" wieczoru zalałam się wrzątkiem

 

Reasumując minęło 1,5 miesiąca, cały czas śpię dzięki hydroksyzynie [25mg], wszystkie te wymienione objawy odstawienne minęły po miesiącu, chociaż nie zupełnie do 0, od czasu do czasu coś się pojawia, ale b. delikatnie.

B. ważne: nie oczekujcie zauważalnych zmian na lepsze z dnia na dzień, one się będą pojawiały z tygodnia na tydzień.

 

Pomału wracam do siebie, ja staję się ja. Mnie b. dokuczała świadomość, że jestem pod wpływem chemii, której nie mogę odstawić z dnia na dzień, stąd moja siła, żeby odstawić to w warunkach domowych. I jak pisałam na wstępie ludzie tu piszący b. mi pomogli - bo jak się zna wszystkie te odstawienne atrakcje to przestają one przerażać, jak już się dzieją.

B. ważna jest jakaś osoba obok, która wie co się dzieje i nas wspiera, mnie pomógł mój mąż, które dzielnie znosił ataki złości, które odstawianiu benzodiapin niestety towarzyszą.

 

A i na koniec mogę jeszcze wesprzeć walczących informacją, że saks bez benzo jest o niebo fajniejszy.

Trzymam kciuki i jeszcze raz dziękuję wszystkim tu piszącym: dzięki Wam jestem czysta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×