Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

ja też miałam w planie być szczęśliwa. teraz to już tylko o tym marzę. ale już nie wierzę. mnie wystarczy jeden wieczór, by wszystko przekreślić. modlę się o Kraków.
me too

 

ja nie wierze,ale chcę..

 

Oj Dziewczyny Wy moje kochane... :roll: Ja uciekam ostatnio od takich stanów - bezradności, bólu, rozpaczy, histerii... , odcinam się od nich i nawet na przekór sobie wtedy słucham pogodnej energicznej muzyki, zajmuję się czymśna studia itd., może ucieczka to nie jest zbyt dobry sposób, ale to mój obecny pomysł na przetrwanie... Nawet na terapii nie chce mi się już babrać w przeszłości, w emocjach, uczuciach. Bo mnie to pociąga w dół. :? A ja chcę stanąć na nogi, muszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie miałam update od brata odnośnie ojca

 

miał zapchaną aortę w 60%

a tętnice, w których ma stenty w 95%.............................................

nadaje się już tylko na by-passy

ale musi najpierw rzucić palenie

w ogóle to leży na OIOM-ie kardio..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety-pogodna,energiczna muzyka-w stanach melancholijnych rodzi we mnie jedynie wkurw.W ogole unikam takiej muzyki,dla mnie-tak jak komedie romantyczne-to prawdziwy wyzwalacz agresji i plachta na byka :twisted:

Dr zacheca mnie to przezywania swoich stanow na trzezwo i nie chowania sie przed nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Spokojnie, bez paniki - moja 80 letnia babcia w zeszłym roku miała dwa zawały w ciągu tygodnia, bypassy, wszczepianą nową zastawkę, do tego zakażenie pooperacyjne - 2 miesiąc na OIOMie i jeszcze miesiąc w szpitalu - dziś śmiga jak nówka. Wszystko będzie dobrze, może jak mu teraz strach do tyłka zajrzy to rzuci palenie. Trzymam kciuki !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, staram się jak mogę. Tylko co zbuduję pomiędzy sesjami to mi terapeutka rozwala. :pirate:

Basiu, przykro mi... :( Twój Tata koniecznie musi rzucić palenie i to już!

Haniu, to ja chyba jestem straszny słabeusz, bo nie potrafię się z tymi stanami skonfrontować, przeżywać je na trzeźwo i nie chować się przed nimi. Tylko tak potrafię, tchórz ze mnie. :oops: A może robię to dlatego, bo wiem, że gdybym sobie na to pozwoliła to bym się rozsypała a przecież muszę się trzymać, leczyć, dokończyć studia, dawać więcej korków, jakoś funkcjonować... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Basiu, tak mi przykro. Trzymaj się Skarbie.

 

zacheca mnie to przezywania swoich stanow na trzezwo i nie chowania sie przed nimi

 

ta... moja terapeutka też. a dla mnie te stany są "śmiertelne". jak już taki nastąpi, to mogę słuchać tylko pogrążającej mnie muzyki, niestety nie istnieje taka rzecz, która by mnie od tych stanów oderwała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie wiem....nie bronię się.

Co ma byc to będzie.I tak będę się musiala nauczyc znosic cierpienie i tak.Nie mogę tego odpychac.To jest moj bol,to jestem ja.

Ostatnio udalo mi się..poprostu znioslam cos co bylo dla mnie zrodlem strasznego cierpienia.Czyli wiem,że umiem.I juz nie ma wymówek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestes,ale nie wiesz o tym.bo,nie oszukujmy się najlepiej,najmniej bolesnie jest isc po najmniejszej linii oporu....to naturalne.czaję się zeby ukrasc babci zolpidem-przeciez to zalosne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pociełam się teraz wyje bo płaczem tego nazwać nie można

u mnie picie rodzinne

 

kurwa jak ja nienawidzę tego życia,mam wszystkiego dosyć domu siebie internetu bo nie mam zasięgu i piszczącego psaika pod drzwiami bo ma ochote iść do tych pijaków tyle że mama go wyganie

nienawidzę siebie,nienawidzę ich

mam dosyć chce żeby mi ulżyło

 

-- 15 mar 2011, 21:57 --

 

chwilami mam myśli żeby się powiewiść w lesie nikt tam mnie nie znajdzie

albo uciec z psaikami gdziekolwiek,zapakować im miski jedzenie a ja mogę wyjść jak siedze,mogę zaszyć się daleko w lesie i wrócić jak najdzie mnie ochota za tydzień dwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz przyjdzie mi oglądać ich pijanych

nie wiem co mam już robić

marzę żeby znaleść jak najdalej od domu

wszystko mnie boli co tu się dzieje picie, bieda, jak mnie traktują ,to że nigdy mi nie pomagali wyjść z choroby nawet jej nie uznają a ja głłupia im się podporządkuje we wszystkim,teraz braty wszedł do pokoju obok i zmieniłam muzyke żeby mnie nie skrytykował że ja badziewia słucham a zrobiłam to automatycznie bo tak zawsze robie

 

przepraszam że pisze,ale muszę się gdzieś wyżalić a czuje że to mi pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Spokojnie, bez paniki - moja 80 letnia babcia w zeszłym roku miała dwa zawały w ciągu tygodnia, bypassy, wszczepianą nową zastawkę, do tego zakażenie pooperacyjne - 2 miesiąc na OIOMie i jeszcze miesiąc w szpitalu - dziś śmiga jak nówka. Wszystko będzie dobrze, może jak mu teraz strach do tyłka zajrzy to rzuci palenie. Trzymam kciuki !

kochana... mój ojciec jest po 2óch zawałach, ma cukrzycę, dyskopatię i miażdżycę...a nie ma 50 lat nawet :-|

jak miał pierwszy zawał to rzucał palenie..... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba się wyprowadze,przymierzam się na to od miesiąca dwóch,ale teraz jestem pewna

mam jeden namiar,ale nie wiem czy aktualne,jutro będę dzwonić,jeśli nie to będę dalej szukać póki mam odwagę

jak nie znajde wszybko pracy to będę przymierać głodem,ale dla psiaków mi starczy :mrgreen: jeszcze mi zostają obiadki u siostry w ostateczności

nie wiem jak ja to zrobie ale dalej tu nie wytrzymam a idzie na lato będzie coraz gorzej

jak ja bym chciałą żeby coś z tego wyszło a nie tylko chwilowy przypływ ze złości i desperaacji i znów się wycofam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba się wyprowadze,przymierzam się na to od miesiąca dwóch,ale teraz jestem pewna

mam jeden namiar,ale nie wiem czy aktualne,jutro będę dzwonić,jeśli nie to będę dalej szukać póki mam odwagę

Łiii! Brawo Kasiu, że wreszcie się zdecydowałaś. Trzymam kciuki i wierzę w Ciebie! :D Zobaczysz, że ten mały krok dużo Ci da. Odetniesz się wreszcie od toksycznej rodziny i będziesz szczęśliwsza. Jak będziesz chciała się wycofać to przeczytaj swojego posta.

 

...i może na razie nie mów nic rodzinie, bo będą Cię zniechęcać, obarczać odpowiedzialnością za ich położenie itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba się wyprowadze,przymierzam się na to od miesiąca dwóch,ale teraz jestem pewna

mam jeden namiar,ale nie wiem czy aktualne,jutro będę dzwonić,jeśli nie to będę dalej szukać póki mam odwagę

Łiii! Brawo Kasiu, że wreszcie się zdecydowałaś. Trzymam kciuki i wierzę w Ciebie! :D Zobaczysz, że ten mały krok dużo Ci da. Odetniesz się wreszcie od toksycznej rodziny i będziesz szczęśliwsza. Jak będziesz chciała się wycofać to przeczytaj swojego posta.

 

...i może na razie nie mów nic rodzinie, bo będą Cię zniechęcać, obarczać odpowiedzialnością za ich położenie itp.

 

dokładnie tak, brawo Kasiu!!!!!! :great: zobaczysz, że odżyjesz, tak jak ja, gdy się wyprowadziłam...

 

-- 16 mar 2011, 07:20 --

 

Jeszcze co do tego cierpienia, boolesnych emocji... Nie lubię odczuwać takich stanów, bo wtedy się w nie zapadam, przesadzam w drugą stronę, mam do tego dziwną tendencję. A ileż można jęczeć, cierpieć, chcieć umrzeć, pogrążać się, sama się nakręcać, przekonywać wszystkich wokół, że i tak nie da się już nic zrobić, jakie to wszystko jest do dupy itd. ? To jest wyczerpujące, i frustruje mnie niesamowicie we mnie. Tym bardziej, że zamiast mi to pomagać – szkodzi, ciągnie w dół, powoduje chęć popełnienia samobójstwa. Jeśli mogę się więc jakoś pozytywnie nakręcać to to robię... Bo co daje na dłuższą metę takie babranie się w rozpaczy, jęczenie, dobijanie się? Mi to nie pomaga na dłuższą metę, bo jeszcze bardziej negatywnie się nakręcam, błędne koło. Przez pewien okres ostatnio taka byłam. I się ocknęłam po dość bolesnej i trudnej dla mnie sesji. Zorientowałam, że czas upływa mi właśnie na cierpieniu, jęczeniu, smęceniu, biadoleniu, na koncentrowaniu się na tym. A moja terapeutka słusznie zauważyła, że cokolwiek nie powie to ja i tak staram się jej udowodnić, że nic nie da się zrobić, że jest beznadziejnie. I powiedziała, że chyba sprawia mi przyjemność udowadnianie jej tego. Dodała też, że nie będzie wchodzić w taką grę (to mówi mi bardzo często), nie będzie mnie pocieszać, że będzie dobrze itd., bo ja i tak odeprę jej argumenty. Bo w pewnym sensie lubię cierpieć i utwierdzać ludzi a tym samym siebie w przekonaniu o moim fatalnym położeniu, lubię czuć, że jestem w beznadziejnej sytuacji, a im gorzej tym lepiej. I ona dobrze o tym wie. Jeśli więc wybieram taką drogę, tj. zatapiania się w cierpieniu to ona mi w tym nie będzie przeszkadzać. Sama mam nauczyć się motywowania siebie, pocieszania się, ukojenia siebie, wyciągania się z dołków. Jeśli ja tego nie będę chciała to tysiące ludzi będą mówić mi, że jeszcze będę szczęśliwa, że będzie dobrze, a mi to i tak nie pomoże. Jak grochem o ścianę. Bo będę ich przekonywać, że tak nie będzie i jak to ja strasznie cierpię, jak mi źle. Stwierdziłam ostatnio, że... szkoda mi na to życia. I staram się ze wszystkich sił, żeby zmienić to jakoś w sobie. Dlatego też nie piszę często na forum. Pewnie się mylę, ale gdy czytam posty na nim to wydaje mi się, że niektórzy tu lubią utwierdzać innych w przekonaniu, że jest z nimi strasznie źle i nic ale to zupełnie nic nie jest w stanie tego zmienić. Gdy ktoś próbuje ich pocieszyć to jeszcze bardziej przekonują ich, że nic nie pomaga itd. Lubią w pewnym sensie się sami pogrążać, sami też nakręcają się i z małych problemów robią ogromne, urastają one w ich głowach i emocjach do kolosalnych rozmiarów. To nie jest dobry kierunek, ale to ich wybór... Rozumiem chęć zwrócenia na siebie uwagi, rozumiem chęć dobijania się, rozumiem zapędy do roztrząsania różnych spraw... To nic złego pod warunkiem jeśli człowiek się nad tym później zastanowi i wyciągnie wnioski oraz następnym razem, gdy coś takiego będzie się dziać powie sobie przykładowo: „Stop, sama się nakręcasz, to dzieje się tylko w Twojej głowie, spokojnie, to Twój świr, w rzeczywistości nie jest dokładnie tak jak Ty to teraz postrzegasz”. (przerabiałam z terapeutką, wielokrotnie) Trzeba sobie uświadomić, że takie zachowania (pogrążania się, jęczenia, przekonywania siebie i innych o swojej beznadziejności) nie pomagają w drodze do wyzdrowienia, wręcz szkodzą i powinno się dążyć do jakiejś zmiany. Inaczej można tak sobie w tym trwać do śmierci, babrać się w swoim cierpieniu i bolesnych emocjach. Owszem, odczuwanie ich jest potrzebne, nawet konieczne i po to m. in. chodzimy na terapię – żeby oswoić się z nimi, potrafić je znieść, ale ważne jest to, by się w tym nie zatapiać i umieć z takich stanów wychodzić, żeby nie pogrążały.

Może bez sensu plotę. Takie po prostu moje odczucia.

 

-- 16 mar 2011, 07:46 --

 

Kurcze, się rozpisałam... :oops: Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam swoimi słowami, chcę po prostu pomóc, a nie wiem jak... :oops:

Czasem ciągłe pocieszanie kogoś wcale nie jest dobre, nie jest dobre także ciągłe jęczenie i wyżalanie się. Bo na ile pomaga – na chwilę? (to też słowa mojej terapeutki, jednak coś tam mi zostaje w głowie z tych sesji :pirate::shock: ). Ważne jest, byśmy nauczyli się sami siebie pocieszać w trudnych chwilach. Bo gdy zrobi to ktoś inny to uwierzymy na bardzo krótko, na chwilkę, jeśli w ogóle to nastąpi.

Mam wrażenie, że ostatnio na forum wciąż się tylko jęczy zamiast dążyć do poprawy swojego nastroju i ludzie tak naprawdę siebie mało słuchają, bo zajęci są właśnie swoim jęczeniem. Oraz wzajemnym nakręcaniem się w tym jęczeniu i rozpaczy z powodu beznadziejnego położenia. Napisze się komuś dwa słowa pocieszenia i wraca się do swojego zamartwiania się, histerii itd. Martwi mnie to wszystko. To do niczego dobrego nie prowadzi. Potrzebne działanie, choćby najmniejsza zmiana, by mogło być lepiej... Nie tkwijmy w tym samym punkcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie wspomnialam o taplaniu sie w rozpaczy i jęczydupstwie.

Tylko o przezywaniu swoich uczuć.Kazdy bywa smutny,zalamany.My chętnie wpychamy to pod łóżko,ale paradoksalnie-to nie znika,tylko odklada sie na pozniej,wybucha nagle i jest koszmar.

Nie trzeba sie z sobą pieścić,wręcz przeciwnie-poprostu zacisnąć zęby i przemyslec.Oczywiscie czasami nie wychodzi.Praktyka czyni jednak mistrza,prawda?

 

A z drugiej strony-mam prawo zaplakac nad sobą.Dr mi ostatnio uświadomil,że placze nad milionem osób-swoją mamą,babcią,Kasią,szczurkami,a nie umiem pozalowac wprost siebie,nie daje sobie do tego prawa.Mówie do niego:ona jest biedna,nieszczesliwa.A on na to:Ty jestes biedna,nieszczesliwa.

 

Kazdy ratuje sie jak potrafi.dla mnie-straszny stan plus skoczna muzyka = groteska.

Groteska nie jest radosna,ani kojąca.Natomiast zdrowy płacz..a jesli nie mogę plakac..to coklwiek czym moge sie szczerze wzruszyc-miękkie futerko mojego szczurka,albo bardzo smutna piosenka,którą pokazala mi starsza Siostra.To jest prawdziwsze dla mnie i pzynosi jakąś tam smutną,ale adekwatną ulgę..

 

Cale życie zgrywalam twardzielkę.Nie mogę przestac wchodzic w role,ktorych sie wyuczylam,zeby przetrwac.Nie chce juz byc nie-sobą wobec samej siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Haniu, myślę że Asi nie chodziło głównie o Ciebie... ja już to kiedyś pisałam, ale wymiękkam.

Chyba się też denerwuję, że nie może być po mojemu. Ale nudzi mnie już i nuży powtarzanie Krzysiowi tego samego.

Mam nadzieję, że w końcu dojrzeje i dojdzie do SWOICH wniosków i coś w końcu zmieni...

 

kasiątko, dojrzała decyzja. teraz "tylko" doprowadzić ją do skutku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×