Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dentofobia - strach przed stomatologiem


linka

Rekomendowane odpowiedzi

@Rafal44 zjeżyły mi się włosy na głowie po przeczytaniu posta. 

W porządnym gabinecie stomatologicznym leczenie odbywa się bezboleśnie! Borowanie odeszło do lamusa, teraz są lasery, piaskarki i inne cuda. 

Bez znieczulenia przy zwykłym łataniu zęba ból określiłbym na 1/10, mowa o gabinecie prywatnym, koszt to ~150 zł, choć chyba podrożało, ostatnio wszędzie podwyżki. Byłem nieraz i wizyty wspominam miło, następną wizytę kontrolną mam w przyszłym roku.

Jeden ząb miałem leczony kanałowo - ból jeszcze mniejszy 0/10, po znieczuleniu nie czujesz kompletnie nic. Nie ma się czego bać.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Liber8 Tylko że mam bardzo niską wrażliwość na ból, a znieczulenie szybko mnie puszcza i kiedyś przy leczeniu kanałowym przez godzinę było dobrze, a później nagle ból jakby mi ktoś miażdżył zęba. Na dodatek zęby psują mi się na potęgę, nie wiem czy to przez chroniczny stres czy od leków przeciwhistaminowych. A z biegiem czasu będzie coraz gorzej - leczenia kanałowe, wyrywanie zębów implanty. Koszmar na całe życie z którym nie mogę sobie dać rady, nie wspominając już o kosztach finansowych...   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym czytała o sobie. Też wiele lat panicznie bałam się dentysty, przez "cudowną" dentystkę-sadystkę, która rwała mi ósemkę i czy korzenie były jakoś poskręcane, czy coś spartaczyła, zaczęła mi wyrywać siódemkę i to niemalże na żywca. Jak zaczęła dłutować, ciągnąć, myślałam, że zejdę. Krzyczę, proszę o dodatkowe znieczulenie, a ona do mnie, że jestem głupią histeryczką i parę innych epitetów pod moim adresem. Na długie lata odrzuciło mnie to od dentysty. Uciekałam spod gabinetu, dźwięk i zapach w gabinecie przyprawiał mnie o mdłości. Szłam już w ostateczności, gdy z bólu chodziłam po ścianach - chociaż szczęście w nieszczęściu, rzadko kiedy bolą mnie zęby. No ale odbiło się to na ich zdrowiu, nie oszukujmy się.

W końcu musiałam iść na wizytę, bo ból nie dawał mi spokoju, poza tym spuchłam, a że to przód to wyglądałam mało twarzowo. Poszłam prywatnie, powiedziałam że moja noga u stomatologa na NFZ nie postanie. I trafiłam na cudowne młode panie. Kurcze chyba młodsze ode mnie, ale to bez znaczenia w tym momencie. Wysłuchały, nie wyśmiały, obejrzały, zabrały się do pracy. Najpierw znieczulenie, jakieś żele na dziąsło, że nawet nie wiedziałam, kiedy dostałam zastrzyk, posmarowały mi wargi wazeliną, żeby nie wyschły w czasie zabiegu, a potem były tak delikatne, że nie wiem, kiedy mi ząb zrobiły. Miałam u nich usuwane pozostałe ósemki, jestem w trakcie leczenia kolejnych ubytków i żałuję, że wcześniej nie wiedziałam o istnieniu tego gabinetu i tych fantastycznych dziewczyn. Co prawda nadal jakiś tam stres jest, ale wchodzę do poczekalni i nie mam ochoty zwiewać, nawet jak słyszę dźwięk urządzeń. Jedyny ból jaki naprawdę czuję, to ten kieszeniowy, bo jednak te wizyty swoje kosztują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

Jest coś takiego jak podawanie znieczulenia techniką komputerową "różdżki" (the wand), nigdy nie stosowałam ale znajomi sobie bardzo chwalą, podobno nic nie boli podanie znieczulenia. Pewnie też tylko dostępne prywatnie. U mnie dentysta ma to w cenie 20funtów więc ok 100zł, ale ceny za usługi są wyższe w UK więc w Polsce pewnie jest z połowę taniej.

Wklejam tekst skopiowany ze strony internetowej jednego z gabinetów opisujący działanie:

"The Wand posiada specjalnie zaprojektowany aplikator, wyglądem przypominający długopis – ten kształt zapewnia całkowitą swobodę i precyzję ruchu w trakcie pracy oraz eliminuje strach przed strzykawką i igłą. Urządzenie The Wand jest przyjazne zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Podanie znieczulenia tą metodą stało się dużo łatwiejsze i przede wszystkim mniej stresujące dla Pacjenta. The Wand dzięki nowej technologii opierającej się na stopniowym dawkowaniu znieczulenia, które jest kontrolowane przez komputer, pozwala na bezbolesną aplikację substancji znieczulającej. Dzięki temu pacjent unika bólu i niepotrzebnej paniki. Znajdujący się w The Wand mikroprocesor w inteligentny sposób dobiera odpowiednie cieśnienie oraz ilość podawanego znieczulenia. Cały proces jest w pełni kontrolowany.

W tradycyjnych znieczuleniach ból spowodowany jest nie tylko wkłuciem igły, lecz również podawaniem substancji znieczulającej, która rozpiera tkanki. Przy użyciu zwykłej strzykawki dentysta nie ma pełnej kontroli nad ilością i tempem aplikowanego znieczulenia. W The Wand całość procesu nadzoruje komputer, który zapewnia odpowiednią szybkość podawania, a to z kolei zapobiega powstawaniu bólu. Połączenie nowoczesnej technologii, wcześniejszego znieczulenia miejsca wkłucia na śluzówce żelem znieczulającym oraz umiejętności lekarskich sprawia, że Pacjent nie odczuwa dyskomfortu.

The Wand to nie tylko wyeliminowanie bólu i strachu przed znieczuleniem. Pacjent zachowuje pełną swobodę i mimikę twarzy w czasie działania substancji znieczulającej. Warto także zaznaczyć, że po zaaplikowaniu znieczulenia może swobodnie mówić i funkcjonować.

The Wand, czyli magiczna różdżka sprawia, że każdy zabieg staje się bezbolesny i w pełni komfortowy. Metodę znieczulania The Wand można zastosować w leczeniu zachowawczym, protetycznym, w endodoncji, pedodoncji, ale również w każdej innej dziedzinie stomatologii. Już po pierwszym znieczuleniu wykonanym z zastosowaniem urządzenia The Wand wielu pacjentów nie wyobraża sobie powrotu do „starej” metody znieczulania."

Źródło https://stomatologiatomaszewska.com/znieczulenie-komputerowe-the-wand/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam w wieku 6-7 lat leczone zęby kanałowo bez znieczulenia (takie były czasy, kiedyś to była norma). Później bałam się dentysty, ale mi przeszło. Ostatecznie przestałam się bać nosząc aparat, co wymagało przeróżnych nieprzyjemnych zabiegów (niekoniecznie bolesnych, ale jednak nieprzyjemnych).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, z o.o. napisał:

Jak Ty się uchowałaś???

nie wiem :D a jak byłam mała to wcale jakoś o to uzębienie nie dbałam... 😕 po prostu mam tak mocne zęby, że nigdy nie miałam dziury, nie bolał mnie ząb ani nic. Czasami mam tylko lak nakładany na dwie szóstki.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dla odmiany mogę "pochwalić się" niepoślednim przypadkiem dentofobii, ale pewnego pięknego dnia powiedziałam sobie, że poza tzw. fotelem bólowym moja noga nie postanie już więcej w normalnym gabinecie i przynajmniej te zęby, które zakwalifikowane są do ekstrakcji zostaną usunięte w narkozie. Swego czasu byłam nawet zresztą umówiona na operację, ale że niedługo przed wyznaczoną datą paszcza przestała mi już dokuczać i od tamtej pory mam w zasadzie spokój... :lol: Z moim umiarkowanym stopniem niepełnosprawności przynajmniej wspomniane ekstrakcje nie będą mnie nic kosztować, a możliwe [chociaż muszę to jeszcze potwierdzić], że i całe leczenie udałoby się przeprowadzić za darmo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Rozumiem Twoje obawy i strach przed dentystą, zwłaszcza po takich traumatycznych przejściach z dzieciństwa. To naprawdę trudne i współczuję Ci, że musiałaś przez to przejść.

Jeśli chodzi o leczenie stomatologiczne w znieczuleniu ogólnym, to może być dobre rozwiązanie dla osób z silnym lękiem dentystycznym. Pozwala to na przeprowadzenie wielu zabiegów podczas jednej wizyty, a Ty nie będziesz świadoma tego, co się dzieje, co może znacznie zmniejszyć stres. Warto omówić tę opcję ze swoim stomatologiem, szczególnie po ciąży, żeby ocenić, jakie zabiegi są konieczne i jak można je najlepiej zaplanować.

[...]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo osób boi się dentysty (a szczególnie moje pokolenie, z lat 80-tych, czasu szkolnych dentystek-sadystek), tak samo jak wiele osób boi się latać samolotem, ale to nie spełnia kryteriów fobii, jeśli strach nie jest tak nasilony, że uniemożliwia odbycie wizyty. 
Znam parę osób, które bardzo bały się dentysty po ciężkich przeżyciach w dzieciństwie. Unikały dentysty przez wiele lat, aż trzeba było zadbać o zęby. I wtedy się okazało, że obecny poziom usług stomatologicznych jest zupełnie inny! Bezbolesne leczenie, nowoczesne gabinety urządzone w przytulny sposób, cierpliwość do pacjentów sprawiły, że pozbyli się dawnych lęków. 
Ja jako dziecko bardzo bałam się dentysty, pamiętam jak mama mnie ciągnęła do gabinetu, a ja się czepiałam płotu na zewnątrz i krzyczałam że nigdzie nie pójdę 😱 choć szliśmy do prywatnego dentysty, ze znieczuleniem, bo szkolna dentystka nie potrafiła mnie zmusić do otwarcia buzi… a potem mi przeszło. Teraz to lubię, przysypiam na fotelu. Zawsze biorę znieczulenie bo mam bardzo wrażliwe zęby, po zaplombowaniu ząb boli mnie ze 3 dni, a przez pierwszy dzień boli mnie pół szczęki. To jedne z moich nerwobóli czy tam bóli fantomowych spowodowanych „neuroróżnorodnością” 🙄 ale samo siedzenie na fotelu jest odprężające, hipnotyzuje mnie ta procedura, podawanie małych wacików, szczęk narzędzi. Pomyśleć, że taki dentysta za każdym razem wykonuje malutką rzeźbę oddającą kształtem i kolorem naturalny ząb pacjenta! Zastrzyk ze znieczuleniem to jedyny ciut bolesny moment, borowania nie lubię ze względu na zapach, ale potem zdarza mi się przysnąć i dentysta mnie budzi, żebym otworzyła buzię. Cały ten proces nadawania kształtu plombie, polerowania odrobinkę tu, odrobinkę tam wprawia mnie w stan transowy, jak zresztą obserwowanie innych precyzyjnych czynności, nie wiem czemu tak mam. Plus mam zawsze wrażenie, że będąc u dentysty naprawdę robię coś dla siebie, dbam o swoje zdrowie i wygląd uśmiechu a to jest bardzo ważne dla mnie. Leczenie zębów to chyba jedna z niewielu rzeczy, na którą bym wzięła kredyt jakby nie było mnie stać. Stan zębów mówi wiele o człowieku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Meya napisał(a):

 

Jedynie o stanie konta 😉

Rozumiem, że każdy ma swoje preferencje, ale moim zdaniem takie stwierdzenie może być przykre dla wielu osób.

Stan zębów nie dotyczy tylko ich zdrowia, ale też wyglądu. Obecnie stomatologia estetyczna jest bardzo kosztowna (przynajmniej w Warszawie). Niektórzy mają kredyty mieszkaniowe i nie mogą sobie pozwolić na kolejne. Mam koleżankę psycholożkę, która nie ma idealnych zębów, ale stan zębów nic o niej nie mówi. Inna koleżanka samotnie wychowuje dziecko, z którym musi chodzić prywatnie do psychologa, sama choruje przewlekle i musi chodzić na wizyty prywatne, poza tym Ona też potrzebuje wizyt u psychologa. Na NFZ czeka się około roku, a Oni potrzebują teraz. Wynajmuje mieszkanie za prawie 4000 miesięcznie, bo obecnie nie ma zdolności kredytowej. Jej zęby wymagają pilnej interwencji, ale ją na to nie stać.

Moim zdaniem takie myśli warto zachować dla siebie.

 

Na pewno stan konta pomaga mieć ładny uśmiech, na pewno kosmetyczna stomatologia kosztuje krocie, ale zdrowie zębów ma wpływ na cały organizm. Nie mówię o hollywoodzkim uśmiechu, ale o higienie, leczeniu próchnicy jeśli się pojawi i świeżym oddechu. 
Nie jest to moja prywatna opinia, ale udowodnione fakty. Zepsute zęby mogą powodować wiele chorób i lekarze przy niektórych terapiach wymagają, żeby pacjent najpierw wyleczył zęby. Moja mama miała niezaleczony stan zapalny, przez który kilka razy wylądowała na pogotowiu z różnymi objawami, których początkowo nie łączono z zębami. Raz cała spuchła i leciała jej ropa z oka, nosa i ucha. Dopiero prześwietlenie pokazało, że chodzi o niedoleczonego zęba. Także ignorowanie stanu uzębienia może mieć duże konsekwencje a im dłużej się zwleka, tym koszta też wyższe.

Poza tym stan uzębienia wpływa na to, jak jesteśmy odbierani w różnych, także oficjalnych sytuacjach, np rozmowach o pracę czy spotkaniach urzędowych.

Ciężko jest oceniać czyjąś sytuację finansową, ale sporo da się zrobić na NFZ a wiele jest kwestią priorytetów. Piszesz, że Twoja znajoma wynajmuje mieszkanie za 4 tys zł. Cóż, to dużo, na pewno da się taniej, więc to kwestia co dla niej ważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, minou napisał(a):

ale sporo da się zrobić na NFZ a wiele jest kwestią priorytetów.

Nie wiem co dla Ciebie znaczy sporo, bo na NFZ da się tylko usunąć kamień (bez osadu już), plombę, ale tylko plombę, jak leczenie wymaga kanałówki to już płacisz (średnio 300zł od kanału, jak ząb ma 4 kanały to wyskakuj z +/- 1200zł), usunąć zęba (nie każdego, bo bardziej skomplikowanych dentysta nie usunie, trzeba iść do chirurga szczękowego). Raz na 3 lata zdjęcie panoramiczne zębów. Powodzenia w leczeniu zębów na NFZ.

 

 

A i dobra, usuń sobie chociażby 4, bo wymaga leczenia kanałowego, a Cię na nie nie stać. Ale wstawienie implantu to obecnie koszt ok 6-7 tys.zł. A implantu nie wstawisz od razu po usuncięciu, musi minąć pół roku co najmniej.

Nie, stan zębów nie świadczy o człowieku w dzisiejszych czasach. Co najwyżej o stanie jego konta.

 

Inny przykład: mam plombę pomiędzy górnymi jedynkami. Zrobiona z 20 lat temu na NFZ. Czas na jej wymianę. Szkoda tylko, że nawet mimo chęci, niewielu dentystów chce się tego w ogóle podjąć, bo ta plomba jest trudna - i wcale nie mówię tu o dentystach na NFZ, bo byłam u kilku prywatnie i wszyscy mówią to samo, że boją się tego ruszać, bo ktoś zrobił tu koronkową robotę i jedną z najtrudniejszych plomb. Ten dentysta który ją robił już nie przyjmuje. Czyli wg Ciebie powinnam być źle odbierana, mieć problemy ze znalezieniem pracy i w ogóle. Jakoś tego nie ma, pracy nigdy nie szukałam dłużej niż miesiąc.

I zaznaczam, że jest to widoczne, że przy tych jedynkach trzeba już coś zadziałać stomatologicznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Nie wiem co dla Ciebie znaczy sporo, bo na NFZ da się tylko usunąć kamień (bez osadu już), plombę, ale tylko plombę, jak leczenie wymaga kanałówki to już płacisz (średnio 300zł od kanału, jak ząb ma 4 kanały to wyskakuj z +/- 1200zł), usunąć zęba (nie każdego, bo bardziej skomplikowanych dentysta nie usunie, trzeba iść do chirurga szczękowego). Raz na 3 lata zdjęcie panoramiczne zębów. Powodzenia w leczeniu zębów na NFZ.

 

 

A i dobra, usuń sobie chociażby 4, bo wymaga leczenia kanałowego, a Cię na nie nie stać. Ale wstawienie implantu to obecnie koszt ok 6-7 tys.zł. A implantu nie wstawisz od razu po usuncięciu, musi minąć pół roku co najmniej.

Nie, stan zębów nie świadczy o człowieku w dzisiejszych czasach. Co najwyżej o stanie jego konta.

 

Inny przykład: mam plombę pomiędzy górnymi jedynkami. Zrobiona z 20 lat temu na NFZ. Czas na jej wymianę. Szkoda tylko, że nawet mimo chęci, niewielu dentystów chce się tego w ogóle podjąć, bo ta plomba jest trudna - i wcale nie mówię tu o dentystach na NFZ, bo byłam u kilku prywatnie i wszyscy mówią to samo, że boją się tego ruszać, bo ktoś zrobił tu koronkową robotę i jedną z najtrudniejszych plomb. Ten dentysta który ją robił już nie przyjmuje. Czyli wg Ciebie powinnam być źle odbierana, mieć problemy ze znalezieniem pracy i w ogóle. Jakoś tego nie ma, pracy nigdy nie szukałam dłużej niż miesiąc.

I zaznaczam, że jest to widoczne, że przy tych jedynkach trzeba już coś zadziałać stomatologicznie. 

 

Wiesz, że wśród Amerykanów, których nie stać na ubezpieczenie, higiena jamy ustnej jest bardzo wysoka i zdarza się, że za ostatnie pieniądze kupią pastę do zębów, albo zmienią szczoteczkę zamiast kupić sobie coś do jedzenia? Bo wiedzą, że nie stać ich na dentystę?

 

Kanałówki, ekstrakcje to jest już sytuacja dość ekstremalna, ale jak widać nadal uważana za normę. Na NFZ możesz w każdym razie mieć darmowy przegląd jamy ustnej, który nie tylko wykryje ubytki na wczesnym stadium, ale też np nowotwory jamy ustnej itd. Jest udowodnione, że higiena i regularne przeglądy zapobiegają w dużym stopniu poważniejszym leczeniom. Wiesz, że lekka powierzchniowa próchnica może się wyleczyć po zalakowaniu zęba bez borowania? Mój syn ostatnio miał nakładane coś takiego na zęba i przy ostatniej wizycie okazało się, że ubytku już nie ma. Tylko trzeba chodzić regularnie i wykryć to na czas.
 

Ja mam bardzo słabe zęby, teraz dodatkowo przez suchość w ustach po lekach miałam 2 nowe ubytki, ale ile czasu trzeba chodzić z dziurą żeby potrzeba było kanałówki? Albo co gorzej ekstrakcji? Jako studentka pamiętam, że pracowałam na 12 godz zmianach i kilka miesięcy oszczędzałam 800 zł żeby mieć na dentystę. Od tamtej pory chodzę po prostu regularnie, żeby nic się nie nawarstwiło i nie rozwinęło. Poza pewnymi wyjątkami, dużymi wadami zgryzu czy np problemami ze szkliwem z powodu leczenia niektórymi antybiotykami itd, większość osób może mieć zdrowe zęby poprzez działania zapobiegawcze. 
Ja akurat leczę się prywatnie, przyjeżdżam do Polski i idę po prostu do tej kliniki, która ma dla mnie czas, ale nie mogę potwierdzić tych cen. Mam koronkę, od czasów nastoletnich. Była plastikowa, niby przewidziana na kilka lat, ale bardzo solidna robota, służyła mi przez prawie 20 lat. Kilka lat temu wymieniłam na porcelanową, zapłaciłam 1200 zl a nie 6 tys. Koronka na moim korzeniu, nie na wkręcie, ale jak już pisałam, usuwanie zębów to sytuacja ekstremalna. Poza tym dowiadywałam się o licówki, żeby wyrównać długość przednich zębów. Dentystka powiedziała, że sumienie jej nie pozwala spiłować zdrowych zębów pod licówki i że poleca mi korekcje kosmetyczną kompozytem, czy jak to się nazywa, tym materiałem na plomby swiatloutwardzalne. Nadbudowuje się własne zęby jak plomba, ale nie w celu leczenia ubytku tylko poprawienia wyglądu. Za 1 zęba zapłaciłam 200 zł a efekt super. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Meya napisał(a):

 

W kwestii tego, że niezaleczone stany zapalne zębów mają wpływ na cały organizm w pełni się zgodzę. Ale wyleczone zęby nie zawsze oznaczają ładne czy estetyczne zęby. Są przypadki, gdzie pomóc może tylko aparat, licówki, korony- a to niestety nie jest dostępne dla każdego ze względu na cenę. I nie każdego stać na to, aby odłożyć jakiekolwiek pieniądze.

 

W przypadku ceny najmu- najważniejsze jest dobro i bezpieczeństwo dziecka. Koleżanka nie chciała wyprowadzić się do mieszkania o niższym standardzie od tego, w którym mieszkali razem z narzeczonym (a to było zwykłe mieszkanie, bez luksusów) bo dziecko i tak jest w bardzo złym stanie psychicznym po ich rozstaniu, więc nie chciała fundować mu rudery w niebezpiecznej dzielnicy. Nie płaci 4 tyś tylko około, ponad 3500, ale to w jej przypadku nie robi żadnej różnicy. Zęby ma zdrowe, w jej przypadku chodzi o stomatologię estetyczną.

 

Licówek kompozytowych nikomu nie polecam, chyba że stan zęba jest tragiczny. Poza tym, w Warszawie są to i tak duże koszty, za jedną licówkę wykonaną od ręki w gabinecie- ponad 650 zł, a za wykonaną w pracowni przez technika, którą stomatolog potem przykleja tak jak porcelanową- około 1200 zł. Jeśli ktoś potrzebuje np. 6 takich licówek to już ma problem. Dla niektórych osób nawet 1200 zł to jest problem- gdy ledwo wiążą koniec z końcem, nie mówiąc już o możliwości odłożenia na cokolwiek. Licówki wykonane od ręki w gabinecie są dużo grubsze niż pozostałe zęby i na przodzie nie wygląda to estetycznie (wiem, bo widziałam jak to wygląda na żywo). Jeśli robiłaś w Warszawie, to daj namiar na priv, warto znać dobre gabinety. Rozmawiałam z kilkunastoma stomatologami o licówkach kompozytowych i powiedzieli, że ktoś, kto dobrze to robi od ręki jest mistrzem i rzadko się zdarza, Oni robią tylko z pracowni- wykonane przez technika, to daje do myślenia.

 

Mam koronę porcelanową, na szczęście z tyłu, też zapłaciłam 1200 zł i nie jestem zadowolona, muszę zrobić jeszcze raz. Jeśli robiłaś koronę w Warszawie i jesteś zadowolona, to też wyślij mi adres na priv.

 

I naprawdę nie oceniajmy ludzi po wyglądzie, to bardzo krzywdzące.

 

 


We Wrocławiu akurat robiłam, ale nie byłam do końca zadowolona z wizyt itd. Pomylili odcień i musieli robić 2 razy.

 

Co do tych wypełnień kompozytowych, to nie są to licówki, tylko nadbudowanie zębów kompozytem, ja miałam robione z przodu właśnie, dwójki przedłużone, oraz pogrubione bo były ciut cofnięte w stosunku do jedynek, a jedną jedynkę lekko wyrównany dolny brzeg. Za całość zapłaciłam 600 zł, a efekt tak super, że mój tato od razu zadzwonił do gabinetu i umówił się na to samo. 

Masz rację, że zdrowie zębów jest najważniejsze, a poprawa estetyki czasem wymaga czasochłonnych, bolesnych i kosztownych zabiegów a nawet operacji. Ale warto iść po radę do jakiegoś poleconego dentysty i może się okazać, że da się poprawić wygląd niedrogim i szybkim zabiegiem. Ja też nie wiedziałam, że bez licówek mogę wyrównać długość przednich zębów i „przesunąć” dwójki wizualnie do przodu. 
 

Pracuję w kadrach i niestety wiem, że widoczne braki w uzębieniu czy próchnica są zauważone, na tej samej zasadzie co np niechlujny wygląd, nieświeże ubranie czy włosy, bo stan zębów się uważa za kwestię higieny i dbania o siebie. Wiadomo, zależy kogo się rekrutuje, np wśród pracowników niewykwalifikowanych, szczególnie takich 50+, sporo osób ma problemy z zębami. Ale nawet wśród tych pracowników często widać, że jak wyjechali do nas do pracy zagranicę, dostają stałą, dobrą pensję, to wielu z nich inwestuje w zęby. Natomiast jeśli szukamy ludzi na stanowiska biurowe i przyszedłby ktoś relatywnie młody, z naprawdę zaniedbanym uśmiechem, to byłby to sygnał alarmowy, bo to zastanawiające dlaczego pracująca, ogarnięta życiowo osoba tak bardzo zaniedbuje tak ważny aspekt. Dla przykładu zatrudniliśmy Panią do pomocy w administracji, i to co się rzucało w oczy przy pierwszym wrażeniu, to były ubytki w zębach. Ale poza tym wyglądała schludnie, miała dobre CV, sprawiała miłe wrażenie itd. Po czasie jej szef musiał ją odsyłać rano do domu pod prysznic bo przychodziła z brudnymi paznokciami, z plamami potu na bluzce itd. Okazało się, że ma pewne problemy, z używkami, nocowaniem w tygodniu u świeżo poznanych mężczyzn, gdzie nie miała ubrań na zmianę itd. Jej zaniedbane zęby były konsekwencją stylu życia, używek, zaniedbanej higieny. Mój sąsiad i jego kobieta z kolei nadużywają białego proszku, każdy to wie. Na codzień wyglądają normalnie, czyste ubrania, ułożone włosy, ale zęby… 

Sama znam np jednego informatyka, który dobrze zarabia itd ale przez duży strach przed dentystą zawsze miał niezbyt ładny uśmiech. Ale to wyjątek. Większość moich znajomych wolałaby jeść chleb z masłem czy wziąć kredyt byleby zadbać o zęby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, minou napisał(a):

Tylko trzeba chodzić regularnie i wykryć to na czas.

No widzisz, chodzę do dentysty regularnie (średnio 2x w roku) a mimo tego i tak 90% zębów, które były leczone, wymagało leczenia kanałowego. Nie wszystko jest czarno białe. Ząb nie zawsze psuje się od próchnicy 🙃

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, acherontia styx napisał(a):

No widzisz, chodzę do dentysty regularnie (średnio 2x w roku) a mimo tego i tak 90% zębów, które były leczone, wymagało leczenia kanałowego. Nie wszystko jest czarno białe. Ząb nie zawsze psuje się od próchnicy 🙃

Aż z ciekawości poczytałam. Najczęstszym powodem leczenia kanałowego jest rozległa próchnica, choć zdarzają się inne powody. 
Nie mówię, że cokolwiek jest czarno-białe, zawsze są wyjątki, a wyjątki potwierdzają regułę. Ja pisze po prostu, że większość ludzi zachowując higienę i chodząc regularnie na przeglądy jest w stanie zachować zdrowe zęby niewielkim kosztem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Meya napisał(a):

Rozumiem, że świat HR rządzi się swoimi prawami, nic się na to nie poradzi.

 

A tak ogólnie, pomijając kwestię rekrutacji i pracy. Nie każda osoba z brzydkim uśmiechem jest narkomanem, alkoholikiem czy osobą niechlujną. Każdy dba o siebie w taki sposób, na jaki go stać. Jak już wcześniej pisałam, większość ludzi ma kredyty mieszkaniowe i różne sytuacje życiowe, a zdrowe zęby nie zawsze oznaczają estetyczny uśmiech.

Ja mam zdrowe zęby w jednym odcieniu, więc rekruter nie miałby się do czego przyczepić. Ale żeby je porządnie zrobić po bulimii, musiałabym przeznaczyć na to około 45 000 zł. Nie wzięłabym na to kredytu, bałabym się, że coś mi się stanie i nie będę w stanie go spłacić.


Wiem, że tak jest i tu nie chodzi o krytykę. Nikt przecież nie chce mieć problemów z zębami i wiem jak ludzie cierpią, jeśli wstydzą się swojego uśmiechu, albo mają bóle. Moja mama miała takie niezaleczone problemy z młodości i była strasznie szczęśliwa jak wreszcie były możliwości i środki żeby zrobić zęby. Niestety niektóre problemy były bardziej złożone, np zapalenie okostnej które się rozwinęło pod koronką. Mam też 2 znajome, które teraz w wieku 50+ naprawiają porządnie zęby, ale tylko implanty już wchodziły w grę. Dlatego uważam, że ważne jest mówienie wprost, jak duże znaczenie ma ratowanie zębów, im wcześniej tym lepiej. Tego zwykle nie robi się na raz, można rozłożyć koszta i wizyty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×