Skocz do zawartości
Nerwica.com

wegetacja w wieku 30 lat - najciężśzy przypadek w Polsce?


Gość brak uczuć

Rekomendowane odpowiedzi

Czy jest ktoś kto jest takim beznadziejnym przypadkiem jak ja? Chorowałam na zaburzenia depresyjno-lękowe od 2002 r. W 2008 r. zaczęły mi zanikać uczucia, depresja się powiększała, straciłam libido. Nie wiem czy to się stało samo czy wskutek leków, które wtedy brałam ( przez 6 lat brałam seroxat, a w 2008 lekarka zmieniła mi lek na citabax - wtedy wszystko się zaczęło.) Straciłam uczucia do ludzi. Nie wieddziałam co z moim związkiem w sytuacji gdy nie czuję ani jmiłości, ani więzi, ani pociągu seksualnego...ta sytuacja powodowała dodatkową deporesję i nerwicę. Zaliczyłam kilka szpitali z powodów pobocznych jak np. bezsenność czy akatyzja po lekach. Wypróbowałam wszystkie antydepresanty poórcz mirtazapiny i moklobemidu. Antydepresanty nasilały poczucie pustki.Uczucia dalej traciłam. W lutym 2010 poprosiłam o sulpiryd po którym poczułam się jeszcze gorzej. Potem o rispolept. Brałam go tylko 5 dni, ale spowodował on kosmiczne myśli samobójcze i od tamtego czasu mam tak obnożony nastrój że tylko wegetuję. Nie wiem, może to zbieg okoliczności, ale mi się wydaje, że po rispolepcie. Coraz bardziej mi się pogarszało. PRzestałam cokolwiek przeżywać. Chodzę po świecie, coś tam sobie myślę, ale w duszy nic nie przeżywam. TO jest okropne. Od wiosny cały czas towarzyszy mi uczucie wielkie cierpienia psychicznego. W miarę jak mi zanikły uczucia, to zanikły mi też dążęnia, marzenia ( nie jestem w stanie marzyć), mam anhedonię, straciłam cele, nie wiem po co żyję i ciągle myślę, że chciałabym, żeby Bóg zesłał mi już smierć.Byłam na psychoterapiach, nawet w ośrodku, ale mój rpoblem jest typowo biologiczny. Od kilku miesięcy następowało spowolnienie psychoruchowe, teraz mam ogromną niechęć do wychodzenia z domu. Nic mnie nie cieszy, nie czuję w ogóle nigdy przyjemośći ani zadowolenia ani niczego pozytywnego. W ogóle nie mam uczuć z wyjatkiem uczucia cierpienia i pustki. W ostatnich 2 mcach doszło do tyego, że czytanie czy oglądanie filmu zaczęło być dla mnie problemem. Nie wciąga mnie (brak emocji) i męczy. Miałam szansę robić doktorat, świetnie się zapowiadałam, a teraz nie pracuję, jak się budzę to nie wiem co ze sobą zrobić, no bo właściwie nic robić nie mogę - czytać ani oglądać TV, sprzątanie wymaga ode mnie zgwałcenia się psychicznego. Leżeć też mi się nie chce. Nic mi sie nie chce. Szwędam się po domu próbując się do czegoś zmusić. NAjbardziej mi przeszkadza ta niechęć do ruchu i do wychodzenia z domu. Teraz znalazłam nowego lekarza w Warszawie i on powiedział, że to jest depresja biologiczna i stan przejściowy mędzy zdrowiem psychicznym, a schizofrenią, ale że schizofrenia to nie jest. Zapisał mi solian, bo niby on ma pomóc na brak ujczuć i na depresję. I trittico. Ja właściwie czuję się jakbym miała 90 lat. Chciałabym już odejść, bo to cierpienie gdy człowiek się czuje od 2 lat okropnie i od roku nie mamwłaściwie lepszych dni, najwyzej raz na kilka tygodni leciutka poprawa na kilka godzin. Chciałabym już, żeby mnie Bóg powołał do siebie. Przynajmniej dziś tak się czuję. Straciłam wszystkie pasje, zainteresowania, nic mnie tu nie trzyma na ziemi, nie czuję więzi z bliskimi. Czy jest ktoś kto jest w równie opłakanyum stanie? Bo mi się wydaje, że jestem najciężśzym przypadkiem w tym kraju. Dodam, że czuję się otępiała intelektualnie, nawet myśleć mi się nie chce. Czy ktoś jeszcze tak ma? Czy tak będę cierpieć przez następne 40-50 lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, czytam Twoje posty-bardzo obrazowo piszesz,dobrze siè Ciebie czyta.Niestety nie wiem co Ci odpowiedziec,bo wszystko co napiszè pewnie zabrzmi banalnie. :bezradny: Hmm,moze wlasnie pomysl o pisaniu??Jakies pamiètniki moze??Mam nadziejè,ze jeszcze siebie odnajdziesz,swoje uczucia i swoje miejsce na ziemi.Pozdrawiam goràco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez jestem ofiarą parszywego porzadku swiata i tez mam ten wiek czyli 30lat w ktorym sie czuje ze juz tylko umieranie pozostalo, ofiarami sa chyba prowno kobiety i mezczyzni, czyli przekonania ktore nam zostaly nakladzione byly bledne, w twoim poscie widze ze starasz sie siegac po rozne rzeczy, wariujesz niewiedzac co ze soba zrobic, meczysz sie, pokladasz nadzieje w lekach, ja natomiast zyje w uspokojeniu jakies 10lat, a w srodku trwa wojna, nie moge zasypiac itd, zima ktora powinna sluzyc ze tak sie wyraze snu, jest tylko nieprzespaną nocą po niespelnionym dniu czyli lecie, dokucza zimno, daja sie we znaki cierpienia ze zwierzetom zimno, z drugiej strony w tv jakies reklamy z usmiechami na twarzach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jestes jedyna osoba. powiem w prosty sposob - mam bardzo podobnie. a mam dopiero 21 lat.. chociaz slowami ciezko opisac jak nasilone to juz u ciebie a jak u mnie i innych. niby studiuje, pracuje, mam jakis tam znajomych ale totalnie nie widze sensu w niczym. moglbym wegetowac i nic nie robic. siedziec przy kompie (nie, zadne uzeleznienie) poprostu, ruszenie sie gdzies z domu graniczy z cudem. spanie do 13-14 standard. studia olewam totalnie, jestem na etapie pisania pracy licencjackiej, chociaz nie widze sensu do zabierania sie tego w ogole. czeka mnie powtarzanie 2 przedmiotow, za ktore zaplace duzo pieniedzy na ktore pracowalem. czemu? nie chcialo mi sie uczyc, dotkniecie notatek graniczy z cudem, totalny brak koncentracji. nie chodzilem na egzaminy, wiedzialem, ze bede mial z tego powodu problemy, mimo wszystko wolalem bezczynnie wegetowac, a w dniu egzaminow spac do poludnia. juz nawet praca stala sie dla mnie obojetnoscia, kiedys jeszcze odrywala mnie na chwile od rzeczywistosci, teraz nawet w tym juz nie widze celu. ogolnie, brak jakichkolwiek zaainteresowan, pasji, nie chec do wszystkie, zero sportu, zero wysilku psychicznego i fizycznego (procz cholernego bolu psychicznego) - fizycznego zreszta tez - dodatkowo cierpie na nerwice lekowa polaczona z fobia spoleczna - bol brzucha, biegunki, mdlosci 24h/7 to standard. jednak przyzwyczailem sie juz do tego. czuje sie samotnie, nie mam zadnej motywacji do jakiegokolwiek dzialania, probowalem juz kilku terapii, jednak z nimi bylo jak z czytaniem ksiazek czy notatek - nic do mnie nie przemawialy i rezygnowalem. lekarstwa bralem, lecz po nich to tylko fatalnie sie czulem. sam juz nie wiedzialem czy mam brac lekarstwa na nerwice czy na fobie, czy na depresje. mysli samobojcze jeszcze nie pojawiaja sie, chociaz nie bede klamal, ze czasem przeblyski takowych mysli mam. generalnie jest mega nieciekawie. totalne DNO.. tak moge nazwac to co sie dzieje od ponad 4 lat ze mna. teraz jest chyba najgorzej. bardzo ogolnikowo napisalem to co sie ze mna dzieje, jezeli mialbym szczegolowo, to moglbym napisac esej na milion slow. chociaz tego to nawet ciezko opisac.. najgorsze jest to (a moze dobre?) ze zdaje sobie ze wszystkiego swiadomosc, ze swojej postawy, jednak nie potrafie podjac zadnego przelomowego kroku. czasem mysle,ze potrzebuje zupelnie nowego startu, wszystko od poczatku, zmienic wszystko. jakis radykalnych zmian. ale nie potrafie. 'polubilem' to kiszenie sie w natloku mysli i nic nie robienie ze soba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do brak uczuć i never1337

 

Słuchajcie z tego co tutaj opisaliście to macie bardzo głeboką depresje ale wierze, że i z takiej można wyjść i nie tacy z niej powychodzili.

Naprawdę. Musicie tylko w to uwierzyć. brak uczuć myslę, że nie trafiłaś na dobrego lekarza albo źle prowadził Twoje leczenie, bowiem tak jak pisałaś po 5 dniach nie mozna odstawiać leków, nawet w ulotce jest napisane, że na początku leczenia moga pojawic sie myśli samobójcze czy wzmozone lęki. Skoro próbowałas tak wielu leków może za szybko przerywałaś nimi leczenie zmieniajac na inne.

Sama jestem przykładem, że u mnie leki nie działaja po 2,3 tygodniach a nawet 2 miesiącach tylko musiałam czekac na poprawe o wiele wiele dłużej, ale w końcu ta porawa przyszła. Oczywiście psychoterapia tez jak najbardziej jest potrzebna. Ale nie załamujcie się tak do reszty tylko próbujcie ratowac siebie i nie rezygnujcie tak szybko z jednego leku, bo to nic nie da. Każdy ma inny organizm i u każdego czas na poprawe przyjdzie w swoim czasie ale przyjdzie napewno. A z każdej depresji można wyjść.

I Wy też wyjdziecie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i każdy ma inną odpowiedz tak jak każdy lekarz niewiem jedni leki ci nie pomogą drudzy neuroprzekażnictwo poważnie zaburzone leki potrzebne...trzeci psychoterapia...i co o tym myśleć???taka jest właśnie psychiatra dlatego jest najtrudniejszą dziedziną medycyny i kazżdy boi sie zachorować...bo na to wg rankingów najbardziej sie boja zachorować polacy...na zaburzenia psychiczne i i m sie wcale nie dziwie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i każdy ma inną odpowiedz tak jak każdy lekarz niewiem jedni leki ci nie pomogą drudzy neuroprzekażnictwo poważnie zaburzone leki potrzebne...trzeci psychoterapia...i co o tym myśleć???taka jest właśnie psychiatra dlatego jest najtrudniejszą dziedziną medycyny i kazżdy boi sie zachorować...bo na to wg rankingów najbardziej sie boja zachorować polacy...na zaburzenia psychiczne i i m sie wcale nie dziwie!!!

 

magic a dziwisz się że polacy boja się zachorować?? nasz naród jest jeszcze 100 lat za murzynami i każdy kto sie przyzna do depresji czy nerwicy jest postrzegany jako osoba nienormalna i nie nadajaca sie do niczego!

to jest chore ale niestety tak jest. Niektórzy nawet nie przyznaja sie znajomym ba! nawet rodzinie

Ja sama nikogo z moich znajomych nie wtajemniczałam że choruje na nerwice i depresje, poniewaz nie mam zaufania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a u mnie wie każdy...bo byłem w psychiatrykach więc siłą rzeczy wie pewnie polowa miasta...roznosi sie ale to nei o to chodzi chodzi o sam fakt dramat chorego to miałem na myśli dlaczego sie boją chorować...każdy che być normalny w miare dla mnie norma to brak objawów psychiatrycznych...niestety...dramat rodziny też to jest bo nic nie rozumie a ludzie dookoła ani nie zaszkodzą ani nie pomogą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana, wychodzisz z domu ? Pracujesz?

 

Musisz wiedzieć, że TY masz kontrolę nad swoim życiem. Nikt inny. Żadna nerwica, depresja, tylko TY. Na Twoim miejscu wyjechałabym na parę dni. Najlepiej do Rzymu, serio. Tam niebo jest tak błękitne jak nigdzie indziej. Byłam w te wakacje kiedy było naprawdę źle. Wyjazd dał mi nadzieję, że jest jednak świat, w którym chcę funkcjonować, że jest po co walczyć Życzę Ci wszystkiego dobrego.

 

 

http://www.youtube.com/watch?v=FdxnHs5jUik&feature=BF&list=PL5FB8FBC699C6B366&index=145

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale powiedzcie mi, musicie miec chyba jakies przebłyski przynajmniej energii. Jak ja bylem w takim stanie jaki wy opisujecie, to czesto wieczorem na powiedzmy pol godziny dostawalem nagle konkretny zastrzyk energii, taki stan hipomaniakalny. Nie koniecznie wieczorem, roznie to bywalo. Nie wiem co mam poradzic... Szukajcie rozwiazania, a je znajdziecie, tylko ciezka praca nad soba mozna wyjsc z tego blednego kola.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumem autorke tego posta tez czuje ciagle cierpienie , osatanio jest troszke lepiej ale do normalnosci daleko tez przez 9 miesiecy prosilem boga zeby mnie juz zabral mialem nawet za soba powazne proby samobojcze... nie wiem co bedzie dalej ale teraz jest ze tak powiem zle ale znosnie.... czyli i tak do bani :( ale jak pomysle jak bylo to napewno jest lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak_uczuc wspólczuję.

Moja depresja rzuciła się na układ wegetatywny, oprócz poczucia beznadziei i mroku miałam ciągły ból żołądka, potworny lęk, ucisk w klatce piersiowej, nie miałam siły otworzyć oczu budząc się po prawie nieprzespanych nocach. Leki, które brałam w dawkach terapeutycznych niewiele mi pomogły, a wręcz nasilały niektóre objawy. Wiele miesięcy leczenia wspominam jako koszmar, nawet bez przebłysków słonca. Najlepiej się czułam, gdy... właśnie nic nie czułam, wszystko tłumiły leki.

 

Prawdziwą depresję zawdzieczam z kolei... odstawieniu leków. Dokładnie rok temu, mąż wyciągnął mnie na spacer, a ja usiadłam na zaśnieżonym chodniku, dosłownie nie mogłam oddychać, czułam jak mnie coś ściska w gardle, w klatce piersiowej. To wyjście było dla mnie szczytem heroizmu, ale moja depra była silniejsza od mojej silnej woli...

Lęk przed którym nie dało się uciec, a właściwie nie lęk tylko bezcielesny BÓL. :( I jeszcze bezradność i niezrozumienie wszystkich wokół. Na pewno znacie to uczucie.

 

***

Obecnie jadę kolejny miesiąc na 1/8 tab Mirzatenu (czyli dawka uznawana za psychiatrów za 'placebo'), tak, tak. I czuję normalność, pomimo ze pogoda depresyjna itp.

Po prostu moja normalność przyszła do mnie.

No i zaczęło się wokól mnie dziać wiele spraw, od wielu miesięcy czuję... nadzieję i radość. Patrzę na świat, i cieszę się, że mogę żyć każdego dnia :D Moja mama, która dość rzadko mnie widuje, widywała, gdy byłam na dnie... powiedziała, że 'śmigam'.

 

Ale zawsze w pamięci będę miała tego potwora - być może kiedyś wróci, tego nigdy nie wiadomo, ale już wiem, że TO sie da pokonać, więc będę miała siłę do walki. I tego Wam też życzę

 

Nie poddawajcie się, proszę. :idea:

 

EDIT. I właściwie nie wiem, jak jest z tym Mirzatenem. Być może taka mikrodaweczka też ma znaczenie - może niektórym z nas tyle właśnie wystarczy? (chociaż przeczy to wszelkim naukowomedycznym teoriom)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj bez uczuć

 

U mnie jest podobnie, niestety.. Leczę się psychiatrycznie od 2006 roku. Wcześniej korzystałam z pomocy psychologicznej 19 lat temu. Obecnie mam 45 lat i od roku zalegam w moim ciasnym pokoju i główną powierzchnią po której się poruszam jest łóżko. Jestem po kilku psychoterapiach i pobycie w szpitalu. Jeśli miałabym opisać mój stan, to czuję się jak jakiś weteran po powrocie z wojny.

 

Współczuję Ci szczerze, wiem jak to jest, ale wierzę, że Ci się uda. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×