Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bulimiczka, była prostytutka, borderka. Pomocy.


Morgainne

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry, witam wszystkich forumowiczów. Piszę, żeby się wyżalić, wyrzucić z siebie ocean goryczy, który ostatnimi czasy coraz bardziej zatruwa mi życie.

Nie wiem co mam ze sobą zrobić, jakie podjąć kroki, by znów nie popaść w najgorsze stadium choroby.

 

Wszystko zaczęło się dawno temu, kiedy chodziłam do gimnazjum. Moi rodzice podjęli decyzję o rozwodzie, którego przyczyną była matka - najbardziej toksyczna osoba, jaką znam. Pamiętam, jak waliła ojca pięściami po twarzy, jak wyzywała go od kurwiarzy, jak wyzywała mnie od szmat. Pamiętam jak uciekałam przed nią i chowałam się w szafie, kiedy goniła mnie po całym domu z pasem.

Po rozwodzie zamieszkałam z tatą, który znalazł sobie nową kobietę. Basze relacje średnio się układały, przesiąknięte były zazdrością i ciągłą rywalizacją o ojca.

 

W tym czasie zaczęłam się odchudzać i popadłam w anoreksję. Miewałam stany depresyjne, nie miałam na nic siły. Męczyły mnie straszne huśtawki nastroju, byłam bardzo kłótliwa, potrafiłam swojemu chłopakowi zrobić awanturę za nic. Kiedy wpadałam w szał całkowicie traciłam nad sobą kontrolę - rzucałam się na ziemię, waliłam głową w posadzkę, policzkowałam się, biłam się po twarzy, wbijałam sobie cyrkiel w skórę.

Całe moje życie zaczęło koncentrować się wokół jedzenia - liczyłam każą kalorię, a kiedy zjadłam o jedno jabłko za dużo - popadałam w depresję i potrafiłam dwa dni przesiedzieć w domu.

Potem, kiedy ojciec pod różnymi groźbami nakazał mi przytyć - popadłam w bulimię. Na początku nie było tak źle - napady miałam tylko w weekendy. Ale parę miesięcy później - moje życie zamieniło się w przeplatankę: jedzenie, rzyganie, jedzenie, rzyganie. Mogłam spędzić cały tydzień w domu, od rana do nocy przemierzając trasę kuchnia - łazienka. Na jedzenie wydawałam horreondalne sumy, zaczęłam więc kraść... Nienawidziłam siebie, czułam do siebie wstręt i obrzydzenie. Byłam nikim, dlatego decyzja o seksie za pieniądze przyszła mi nadspodziewanie łatwo. Czułam wręcz ulgę, że poprzez takie spotkanie mogę jeszcze bardziej utwierdzić się w swojej bezwartościowości.

Takich spotkań odbyło się kilka. Za każdym razem z kimś innym, za każdym razem po solidnej dawce alkoholu, który pomagał mi pokonać lęk, obrzydzenie. Po każdym spotkaniu czułam się coraz większym zerem - moje ciao stało się dla mnie obce, wstretne, złe. Większość zarabianych pieniędzy przeznaczałam na jedzenie. Obżerałam się, rzygałam, upijałam, pieprzyłam się, potem znów obżerałam... zaczęłam opuszczać szkołę... A byłam w klasie maturalnej. Matura napawała mnie tak ogromnym stresem, że na tę myśl zalewał mnie zimny pot. O zawsze byłam ambitna i marzyłam o studiach prawniczych, zawsze byłam w szkole prymuską - a teraz wszytko się zmieniło. Nienawidziłam siebie.

Postanowiłam więc skończyć ze sobą. Nie mogłam już znieść takiego życia.

Poszłam do supermarketu, by kupić jakieś tabletki ale okazało się, że rano przeżarłam wszystkie pieniądze więc postanowiłam owe tabletki ukraść. Przyłapano mnie, ochrona sklepu zabrała mnie do małego pomieszczenia, gdzie wpadłam w histerię, zaczęłam krzyczeć i wić się po podłodze. Wezwano policję, potem pogotowie. I tak trafiłam do psychiatryka. Spedziłam miesiąc na oddziale zamkniętym z diagnozą: borderline, anoreksja bulimiczna, zaburzenia depresyjne (gdzie miałam kolejną próbę samobójczą - próbowałam podciąć sobie w nocy żyły ale pielęgniarki zauważyły krew sączącą się spod kołdry...) a potem dwa tygodnie na oddziale zaburzeń odżywiania.

Wyszłam na własne żądanie, w przypływie górki, fali dobrego nastroju. Myślałam, że sobie poradzę na wolności. Niestety dwa dni później dostałam takiego doła, że połknęłam garść psychotropów. Odratowano mnie - i znów trafiłam do psychiatryka. Tym razem zostałam znacznie dłuższy okres czasu - prawie pół roku. Bardzo mi się polepszyło, zyskałam stabilizację emocjonalną, wyszłam z depresji, wyznaczyłam sobie dalekosiężne, życiowe cele.

Poznałam mężczyznę i po wyjściu ze szpitala wyprowadziłam się z domu, by z nim zamieszkać.

Przez jakiś czas było dobrze.

Ale teraz czuję, że znów mi wszystko wraca. Nie mam matury, będę zdawać ją w tym roku i znów zaczynam popadać w stres, że ją zawalę. Znowu codziennie się obżeram i wymiotuję... Mój ojciec jest ciężko chory - wiem, że to po części przeze mnie. Ciąglę się kłócę z jego nową żoną, ciągle mam huśtawki nastrojów. Ostatnio często zdarza mis się popłakiwać bez powodu. Boję się. Nie chcę, zeby historia się powtórzyła.

 

Co mam robić? Próbować pracować nad sobą i wierzyć, że będzie lepiej, czy, jak to sugeruje psychiatra, próbować dostać się do Krakowa na Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości?

Ale jeśli sięna to zdecyduję znów ominie mnie matura ( jestem taka beznadziejna, że jej nie nam, zawsze byłam prymuską i chlubą rodziny, tak bardzo chciałam iść na studia!) Poza tym, czy mój chłopak wytrzyma te pół roku...? Jak mnie zostawi zostanę sama, kompletnie sama....

Pomocy, nie radzę sobie... Co mam robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężka akcja, Nie jest łatwo radzić Ci w tak trudnej sytuacji, za durzo tego masz, ale może warto wstrzymać się z tym szpitalem i spróbowac z nowym chlopakiem i nauką, moze sie uda. Najlepiej idź do innego lekarza, tak dla podtrzymania opinii pierwszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

próbować dostać się do Krakowa na Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości?

jak najbardziej :!:

 

ja też tak uważam.

albo wziąć się solidnie za psychoterapię.

 

bardzo dużo przeszłaś, baaardzo. w mojej opinii jesteś bardzo dzielna i trzymam mocno kciuki, abyś wyszła na prostą, spełniła swoje marzenia i osiągnęła wyznaczone cele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morgainne, wstrząsająca historia - przede wszystkim, powinnaś się zająć umiejętnością radzenia sobie ze stresem. Jakiekolwiek wyzwania, które sobie stawiasz, mimo iż są dla Ciebie ważne powodują, że wracasz do schematu radzenia sobie ze stresem - jedynego, który znasz - karania siebie. Są różne kursy - i wiem, to malutki krok, jednak ogromnie istotny, ponieważ pozwoli Ci przejść przez maturę, 'coś' osiągnąć i miejmy nadzieję, wzmocni Twoją wiarę w siebie. Czy w Twoich zachowaniach nie widzisz pewnego podobieństwa do zachowań matki :?::?::?: Niestety, ale często tak się to odbywa - nie pisze tego, aby sprawić Ci przykrość, wierz mi - sama przeszłam przez piekło i do dzisiaj powielam błędy z dzieciństwa, do dzisiaj żyję tamtą rzeczywistością. Samo podleczenie anoreksji, bulimii czy zaburzeń emocjonalnych i depresyjnych wydaje mi się połowicznym sukcesem, tak jakbyś na chwilę ugasiła płomień, a nie żar, który Cię spala od środka. Nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że przede wszystkim powinnaś zająć się przeszłością, uporządkować ją i pogodzić się z tym, co się wydarzyło. To bolesny proces ale jedyny sposób, aby poczuć prawdziwą ulgę i pójść dalej - zacząć pracować nas sobą samym i zmianą tego, co źle się wykształciło w okresie dzieciństwa, gdy tworzy się nasza osobowość, charakter - a tworzą się one pod wpływem warunków, w jakich się wychowaliśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, nie chce mi sie teraz szukać tego postu, ale pojechała kiedyś mnie że korzystałem z takich usług i pojechała też dziewczyny które tam pracują, Twierdząc że nie ma dla takich osób szacunku, a ja jej odpowiedziałem że powody dla których dziewczyny takie rzeczy robią są różne, a tu mamy jeden z przykładów. Chodziło o sprawę kolesia nie pamiętam nicku ale zasugerowałem mu żeby poszedł do burdelu, też się tam udzielałaś.

W cale nie napisałem że pojechała konkretną prostytutkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzisz na jakąś psychoterapię?

 

W szpitalu miałam psychoterapię, po wyjściu na wolność, czyli od września niestety już nie. Teraz jednak znów zaczęłam się o to starać, mam jednak pewne problemy z NFZ - em, a na prywatnego lekarza mnie nie stać...

 

Shadowmere

 

Tak, chcę się zmienić. Gdybym nie chciała, mogłabym się równie dobrze zabić, gdyż moje życie w najgorszym stadium choroby to istna męka.

Mówicie, że warto próbować z Krakowem, lecz w wypadku gdybym się nie dostała, co powiecie na taką alternatywę jak Komorów :?:

 

Zresztą sama już nie wiem. Stoję na rozdrożu dróg. Z jednej strony perspektywa przeprowadzki, urządzanie nowego mieszkania, zdanie matury, potem studia i życie z ukochanym...

Druga ścieżka prowadzi prostu ku bramom szpitala psychiatrycznego, co równoznaczne jest z długim leczeniem, brakiem wykształcenia, być może rozpadem związku.

 

Chciałabym wybrać opcję numer jeden, bardzo bym chciała ale boję się, że choroba mnie pokona i da mi w kość jeszcze bardziej niż poprzednio.

 

2ProofZawsze odczuwałam lęk, że mogę stać do niej podobna. Jest samotną, zgorzkniałą kobietą, która nieustannie próbuje toczyć boje z moim ojcem. Nie utrzymuje z nią kontaktu, wypieram ją ze świadomości. Jakby nie istniała.

 

A teraz czuję się potwornie. Wydalam dziś na jedzenie ponad sto złotych. Cały dzień jadłam i wymiotowałam. Zawsze tak to się kończy, kiedy zostaję sama w domu... Boli mnie gardło, mam zgagę, topię się w goryczy i autoagresji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morgainne, Ja znam chorobę.I wiem,że jest straszna-ale trzeba naprawde koszmarnie cierpiec i byc zdecydowanym na WSZYSTKO by sie zmienic,żeby sie udalo...Jeżeli chcesz i jestes przekonana,brawo,polowa drogi za Tobą.Komorow nie jest do konca przygotowany na z.o,bardziej nerwice,depresje,choc w profilu niby leczą rownież e.d.

....Ale:lepszy rydz niż nic.Jak bedziesz chciala wyzdrowiec,to wyzdrowiejesz i tak,jestem tego pewna.W tej chorobie mnostwo bedzie zależalo od Ciebie samej-takie nasze szczescie w nieszczesciu.

Caluję,Hania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morgainne, z tego, co piszesz, nie wydaje mi się, żebyś była gotowa, wystarczająco silna na opcję 1.

Ale to musi być Twoja świadoma decyzja. Nie spychaj na bok opcji 2, na siłę pragnąc dać sobie radę. Autentycznie szczerze sama ze sobą porozmawiaj. Fajnie by było gdybyś dostała się do dobrego terapeuty, jeślibyś przyłożyła się do terapii, to kto wie... może obejdzie się bez szpitala. Jesteś na to wystarczająco silna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morgainne naprawdę potrafię sobie wyobrazić co czujesz ... :( Początkowo stwierdzono u mnie nerwicę, później silną depresję. Byłem w szpitalu w Łańcucie. Moje leczenie tra ponad 1,5 roku. Dopiero niedawno Pani psycholog wpadła na trop Borderline. Jestem całkowicie zaburzony. Lęk opanował całe moje życie. Jestem zły na siebie i innych. Szybko zaprzepaszczam swoje cele, pochopnymi działaniami. Nie potrafię stworzyć normalnego związku. Mam ponad 17 lat a w zasadzie, jeszcze nigdy na prawdę nie miałem dziewczyny. Często zabawiam się seksualnie z ludźmi. Jestem świetnym aktorem, potrafie doskonale maskować swoją chorobę i swoją osobowość.

Przeszłaś naprawdę wiele. Bardzo Ci współczuje, ale myślę jednak, że mimo, że masz chęci żyć normalnie powinnaś udać się do szpitala. Borderline niejednokrotnie opanowuje nasze życie w 100 %. Czasami pod wpływem impulsu, możemy zrobić coś strasznego i nieodwracalnego. Sam jestem już po 3 próbach samobójczych :(

Trzymaj się ciepło ... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, ja jestem na 7f w Krakowie...co prawda moje problemy są zupełnie inne, bo mi po porstru zanikły uczucia, nie mam zaburzeń charakteru, ale bardzo cierpię...ale napisze Ci odnośnie Twojej sytuacji, że ten oddział mógłby Ci bardzo pomóc...tu większość osób ma takie problemy jak Ty...nie wiem czy powinnaś tu przyjeżdzać czy zdawać maturę...to już sama musisz wiedzieć, ale gdybys miała z powrotem wpaść w dawne życie, to lepiej tu przyjedź.

Powiedzmy, że anoreksja i bulimia były w jakims sensie od Ciebie niezależne, ale jak mogłaś kraść czy zostać prostytutką? Musisz koniecznie się z tego podnieść, oczyścić ranę i nigdy do tego nie wracać, nie zagrzebywać się myslami, nie dołować...tutaj jest jedna dziewczyna, która sypiała z facetami dkla sponsoringu i bardzo jej pomogli.

Pamiętej, że nie jesteś przegrana. Dzisiaj jest początek calej reszty Twojego życia. Święty Paweł zanim został świętym, wydał rozkaz zabicie św. Szczepana - był mordercą. Ale gdy sie nawrócił i zrozumiał swój błąd, nie zagrzebywał się w tym, nie wpadł w depresję, tylko czynnnie działał na rzecz nawrócenie innych... Ty też możesz zrobic wielkie rzeczy...nie wiem czy zachęcać Cię na ta terapię, bo Cie nie znam...nie wiem jak silne sąTwoje zranienia i czy jesteś w stanie dać sobie znimi sama radę, ale piszesz o wielu problemach - bordr, anoreksja, bulimia, prostytucja, kradzieże...tu są naprawdę spejcaliści i mogą Ci pomóc.

Ale uprzedzam Cię, że tu nie ma głaskania...nie raz będziesz ryczeć, bo usłyszysz przykre słowa. Jak wspomniałam mój problem jest zupełnie inny i nie moge sie wypowiadać z autopsji, ale z boku wydaje mi się, ze to działa. Widzę, że ludzie się zmieniają, ze wychodzą szczęślwsi...ale nie myśl, że tu się dzieje jakaś magia i że terapia zamieni Twoje zycie w sielankę. Problemy nadal będą, ale Ty będziesz bardziej świadoma i bedziesz sobie prawdopodobnie lepiej radzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nacięższe było to, że musiałam pryjeżdzać przez 3/4 Polski cztery czy pięć razy...bardzo kosztowna sprawa...innym proponuja pobt diagznostyczny, a mi z jakiegos powodu nie zaproponowali...

Rozmowy były różne...oni najbardziej chyba zwracają uwagę na to czy sie jest zmotywowanym, zeby cos zmienić...ja na jednej sie poryczalam, bo nie wiem czemu mi uczucia zanikły, a zaczęto mi wmawiać, ze ja specjalnie chcę nie czuć...to było dla mnie straszne, bo nieprawdziwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troszkę rozjaśniło mi się w głowie, wydaje mi się, że jestem o krok bliżej podjęcia decyzji o leczeniu. Wiem, że nie mogę żyć tak jak teraz bo po prostu nie dam rady.

Dzwoniłam dziś do Krakowa i pierwszą konsultację wyznaczono mi na 5 kwietnia. Ale polecono co jakiś czas dzwonić i dowiadywać się bo może zwolni się jakiś wcześniejszy termin.

 

Ostatnio jest coraz gorzej, codziennie mam napady bulimiczne, codziennie objadam się i wymiotuję. Po kilka, kilkanaście razy. Mam nastroje "pustki", kiedy wszystko traci sens, kiedy mam ochotę umrzeć, kiedy czuję w duszy przejmujący, niemalże fizyczny ból.

Ostatnio gorzej układa mi się z chłopakiem bo kilka razy przyłapał mnie na kłamstwie (związanym oczywiście z bulimią, wymiotowaniem i ginięciem jedzenia z naszego mieszkania...)Oczywiście było zawodzenie, mój głośny płacz, że "w takim razie koniec z nami", a potem cichy płacz "nie zostawiaj mnie".

I nie mogę się skupić na nauce. W ogóle. Zero koncentracji. Nie mogę się uczyć, co będzie z moją maturą?

Dziś napisał do mnie były klient z prośbą o spotkanie. Byłam akurat w fazie wymiotowania, dołka, pogardy i nienawiści do samej siebie więc w afekcie zgodziłam się - by jeszcze bardziej się upodlić i utwierdzić w swojej beznadziejności. Niby jesteśmy umówieni na środę. Teraz myślę już bardziej trzeźwo i nie chcę, nie chcę, nie chcę ale nie wiem w jakim nastroju będę pojutrze - a to właśnie nastroje decydują o moich kompulsywnych, głupich zachowaniach. Czuję, że tracę nad sobą coraz bardziej kontrolę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu, dziewczyno, błagam Cie nie rób tego. Nie jesteś chora psychicznie, masz rozum. Nawet jak będziesz w podłym nastroju, to przecież rozum Ci mówi, że to co chcesz zrobić, jest wstrętne, złe, obrzydliwe. en czyn jest wstrętny, nie Ty sama...czy Ty tego nie rozumiesz?

Z tego co piszesz, to jest naprawdę źle i radzę Ci walić do Krakowa. Możesz dzwonić co piątek, czasami sa naprawdę szybkie terminy, bo ktos sie wykruszył.Ale wymagaj trochę od siebie. Tu też nikt nie sprawi, ze nie będziesz miala napadów bulimicznych, tylko nauczą Cię w inny sposób rozładowywać emocje. Ale to nie są żadne cuda. Możesz sama trochę próbować. Romzawiać o emocjach, a nie zajadać itp. W ogole weź się dziewczyno porządnie stuknij w głowę i zastanów się co Ty robisz. Masz chłopaka, a umówiłaś się z klientem na sex? Ja rozumiem, że mialas trudne dzieciństwo, ze może nikt CIe nie nauczył co jest dobre a co złe, ale potem dorosłaś i chyba umiesz rozrózniać złe czyny. Com Ty w ogóle piszesz? Że chcesz sie jeszcze bardziej upodlić? A po co? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Czy Ty się niegdy nie zastanawiałaś nad tym co sie u Ciebie z czego wzięło?Tu CI,e tego nauczą, ale jeste,ś inteligentną osobą i trochę mozesz sama pomysleć...dlaczego ciągle dążysz do upodlenia siebie? W ogóle jak tak mozna?? CHciałabym trochę potrząsnąć Tobą. Myslę, ze terapia w Twoim przypadku jest chyba konieczna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×