Skocz do zawartości
Nerwica.com

pomóżcie.


obrażona

Rekomendowane odpowiedzi

Właściwie to nie wiem, czy piszę w dobrym dziale, ale do rzeczy. Trudno zebrać mi myśli i wszystko składnie opisać, więc będzie chaotycznie. Zawsze byłam szczęśliwą, uśmiechniętą dziewczyną, optymistką, miałam 1000 pomysłów na minutę i tylu znajomych, że nie wiedziałam co to nuda.

 

Od jakiegoś czasu, mniej więcej odkąd wyjechałam na studia (jakieś 4. lata temu) wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Z optymistki stałam się zdecydowaną pesymistką, zupełnym ponurakiem, malkontentem. Wszystko mnie wkurzało, nie chciało mi się wychodzić z domu, zamiast poznawać ludzi z uczelni, imprezować i szaleć czując nieprzyzwoitą wolność, wykręcałam się od imprez i innych spotkać towarzyskich drobnymi kłamstewkami. Będąc na uczelni raczej byłam towarzyska, ale z nikim nie miałam lepszego, głębszego kontaktu. Ci ludzie mnie nudzili. Mogłam liczyć tylko na starych znajomych. Często wracałam do rodzinnej miejscowości i tam moje życie towarzyskie kwitło - rodzice mieli mi nawet za złe, że nie posiedzę z nimi, tylko od razu uciekam do znajomych. A co ja mogłam na to poradzić :). Ale od jakiegoś pól roku zauważyłam pewne zmiany - po prostu dystansuje się nawet od starych dobrych znajomych, ba, nawet przyjaciół. Będąc tu, w Poznaniu, myślę: "ale poszaleję z Ewką jak wrócę do siebie, mamy sobie tyle do powiedzenia". Przychodzi co do czego, wracam do domu i z trudem i wielką laską proponuję jej spotkanie, na którym prawie się nie odzywam i jedynie rzucam złośliwe komentarze. Na koniec spotkania jestem miła żeby pozostało dobre wrażenie - przynajmniej tak mi sie wydaje. I tak jest nie tylko ze wspomnianą Ewką, ale ze wszystkimi - potrafię o nich ciepło myśleć, kocham ich w głowie, planuję spotkanie w głowie, fajne wypady, a jak przychodzi do spotkania to nie jest to nic ekscytującego, jestem sama sobą zażenowana i mam wrażenie, że ktoś mną steruje. jestem paskudnie wyniosła i wiem, że inni to widzą. po tym cudownym spotkaniu wracam do domu i znów jest jak dawniej, tęsknie za nimi, piszę miłe smski i wydaje mi się, że jest ok. Mam ambiwalentny stosunek do wielu osób - kocham i nienawidzę jednocześnie. Tak np jest z moimi rodzicami. Kocham ich i tęsknie tu, ale jak rozmawiamy przez tel czy jak wracam tam, jestem zimną córką. Bo ich wtedy nie cierpię. Moja mam mówi, że jestem odwrotowcem, wszystkim robię na złość. IM coś/ktoś się podoba, doceniają kogoś/coś, a ja wręcz odwrotnie. "Ale piękna ta czerwona sukienka! Pr4zymierz, będzie Ci w niej dobrze?" . "Mówisz o tym paskudztwie?? żartujesz chyba!!!!". To tylko przykład. Mój chłopak też ze mną nie wytrzymuje. Ale ja go kocham, kiedy go nie widzę, jak wszystkich.

W dodatkku zauważyłam, że strasznie się denerwuję, złoszczę. I nie chodzi tu o rzeczy/sytuacje dużej wagi, a o błahostki. Podam przykład. Poszłam ostatnio do kawiarni na kawę i szarlotkę. Kelnerka obsługiwała mnie tak długo, co doprowadziło mnie do takiej złości, że miałam łzy w oczach i tylko dlatego, że było to miejsce publiczne, nie rozpłakałam się. Wstałam i wyszłam nie czekając, aż poda mi to co zamówiłam. Albo np idę do sklepu po rzecz, którą wypatrzyłam sobie kilka dni temu, a gdy okazuje się, że już jej nie ma, czuję narastającą kluchę w gardle i ledwo powstrzymuję płacz. Bywa, ze jestem agresywna, w stosunku do mojego chłopaka. Potrafię go hmmm pobić tak za nic, za mało ważną uwagę, za to że nie zrobił czegoś jak chciałam. Potem tego żałuję, ale w chwili złości stać mnie na zbyt wiele. Nic mnie nie interesuje - nie chce mi się słuchać muzyki, czytać książek, gazet, oglądać filmów, po prostu nie. Czuję, że coś jest nie tak. O swoich problemach nie umiem powiedzieć nikomu, nawet chłopakowi, z którym mieszkam. Chciałabym, ale jak już jestem gotowa, to usta nie chcę wymawiać słów, jakby mnie ktoś zaklął. Czuję że to nie moje ciało, że ja jestem zamknięta gdzieś w środku, taka dawna ja. Energiczna, towarzyska, po prostu ja.

Macie jakiś pomysł, co mi może być?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obrażona, problemy z wyrażaniem swoich emocji-to raz. Dwa-wypełniona jesteś złością po brzegi. Rozumiem Twój stan, mam podobnie. Tylko,że u mnie dołączyło do tego jeszcze silne napięcie.

Nie wiem co Ci doradzić oprócz zaproponowania terapii. Sama uczęszczam od 9-ciu miesięcy.

Trzeba nad soba popracować, wydobyć emocje, poznać ich mechanizm, poznać siebie.

Skoro jużTobie to zaczyna przeszkadzać....to masz konflikt. Konflikty wewnętrzne rozwiazuje się poprzez terapię, która uswiadamia. Ale to jest zmiana , która pojawi się zaraz na drugi dzień. Terapia u każdego trwa inaczej, u jednych dłużej, u niektórych krócej, ale pomaga napewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a kto powiedział że jestem chora obecność tu o niczym nie świadczy

 

to sie w psychiatrii nazywa "wyparcie" . 8) Polega ono na tym ze tak bardzo chcesz ukryc chorobe psychiczna ze sama mysl o tym ze ktos tak o tobie moze pomyslec powoduje twoja zlosc ?

 

pewnie teraz sie lepiej poczujesz kiedy wszyscy juz wiedza nie musisz meczyc sie z ukrywaniem tego 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, w pewnym sensie racja z tym wyparciem. A co jesli już sie wie,że coś wypieramy, a nadal źle sie czujemy?

 

moze wypieramy jeszcze cos ? to jak z wyciskaniem pryszcza , tak mi sie wydaje, oj sorrki chcialem powiedziec ze takie jest moje zdanie prywatne bo @ALEKS*OLO zabronil mi "wydawania sie" 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, a może to sprawa z tym,że nie mozemy się pogodzic z tym co wyparte, chociaż przyjęliśmy to do wiadomości...dlatego jeszcze cierpimy?

 

mh, myslisz ze moze tak byc ze @anapoland nie moze sie pogodzic ze swoja choroba psychiczna ? ja mysle prywatnie ze ona boi sie ze to "wyjdzie" . Moze to strach w stylu "a co pomysla inni" albo "jak sie bede czul/a kiedy dotrze do mnie prawda"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, a może to sprawa z tym,że nie mozemy się pogodzic z tym co wyparte, chociaż przyjęliśmy to do wiadomości...dlatego jeszcze cierpimy?

 

mh, myslisz ze moze tak byc ze @anapoland nie moze sie pogodzic ze swoja choroba psychiczna ? ja mysle prywatnie ze ona boi sie ze to "wyjdzie" . Moze to strach w stylu "a co pomysla inni" albo "jak sie bede czul/a kiedy dotrze do mnie prawda"

 

 

Nie, mówię ogólnie. Nerwica to zaburzenie,żadna choroba psychiczna.

Mówię o tym,że jesli sobie cos uswiadomimy, coś co wypieraliśmy tyle czasu......i nagle do nas to dochodzi......to chyba jakoś musimy sie z tym pogodzić, przyjąć do wiadomości, zrobic wszystko,żeby to zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, a może to sprawa z tym,że nie mozemy się pogodzic z tym co wyparte, chociaż przyjęliśmy to do wiadomości...dlatego jeszcze cierpimy?

 

mh, myslisz ze moze tak byc ze @anapoland nie moze sie pogodzic ze swoja choroba psychiczna ? ja mysle prywatnie ze ona boi sie ze to "wyjdzie" . Moze to strach w stylu "a co pomysla inni" albo "jak sie bede czul/a kiedy dotrze do mnie prawda"

 

 

Nie, mówię ogólnie. Nerwica to zaburzenie,żadna choroba psychiczna.

.

 

Nerwica to choroba psychiczna i moim zdaniem czym szybciej taka osoba sie z tym pogodzi tym szybciej bedzie jej lzej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, Ok. załóżmy,że dotarło do nas,że cierpimy z powodu choroby. POgodziliśmy się z tym, dlatego szukamy pomocy. Co to zmieni? Choroba nagle ustąpi?

 

nagle sie nie pojawila wiec i pewnie nagle nie ustapi ba chilowo nawet moze byc gorzej ale jak to okreslaja terapelci "wtedy wlasnie zaczyna sie proces zdrowienia" . takie moje prywatne zdanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panel, Powiem tak.......z leków zrezygnowałam, od lutego nie biorę nic. Więc juz5,5 miesiaca bez psychotropów, antydepresantow i neuroleptyków. Du zo tego nie było. Natomiast chodzę raz w tygodniu od 9-ciu miesięcy na terapię w nurcie psychodynamicznym. Babeczka mówi,że nie widzi nic niepokojącego,że wszystko to, co sie u mnie dzieje, i dzieje sie ze mną ...to bardzo rozwojowe. Gdy przypominam sobie słowa, jakie do mnie powiedziała,że terappia to plac budowy, że ciągle na tym placu sie coś dzieje, tam siecos buduje, gdzie indziej sprząta, nadbudowywuje , stawia.......to zawsze jest to plac budowy, do momentu,aż powstanie budowla....kiedyś to nastąpi.

Nie chce pytac kiedy.......bo nikt mi na to pytanie nie odpowie. Wzbudza to we mnie niecierpliwość polączoną ze złością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×