Skocz do zawartości
Nerwica.com

brak wiary w siebie kontra samotność


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Być może powielam temat, ale jestem tutaj nowa.

Może po krótce opowiem moją historię. Jestem kobietą ok. 30 roku życia. Odkąd pamiętam zawsze miałam niskie poczucie własnej wartości. Praktycznie od podstawówki czułam się gorsza od innych, nieciekawa, brzydsza, głupsza, itp. itd. Niestety tak jest do dnia dzisiejszego. Pomimo tego, że skończyłam bardzo dobre studia z bardzo dobrymi wynikami i mam w miarę dobrą pracę. Aktualnie nie jestem w żadnym związku. To mnie dobija, ponieważ nie czuję się ważna i kochana a w dodatku czuje tzw. presję społeczną, bo przecież "masz już swoje lata i nie wypada być samemu"... Praktycznie wszyscy moi znajomi maja juz poukladane życie osobiste - tzn. swoje szczęśiwe rodziny. Mnie moja samotnośc poraża. I nie wiem co mam z tym robić. Wiem, że na siłe nic nie zrobię. Boję sie, że taki stan będzie trwał wiecznie... Co prawda byłam w kilku związakach, ale były to związki toksyczne. Byli mężczyźni co wmawiali mi, dokladnie co napisałam wyżej (tzn. jakie jest moje zdanie na swój temat). A zwiazek powinien uskrzydlać a nie niszczyć drugiego człowieka... W pracy sobie radze calkiem nieźle. Ale mam taką specyfike pracy, że otacza mnie większość kobiet, więc nieraz słyszę tzw. "babskie rozmowy" na temat rodzin, dzieci, domw, itp. itd. Fajnie posłuchać, ale czasem jest mi strasznie przykro, że ja nie mam tego czego najbardziej pragnę, czyli swojej rodziny.

Od początku tego roku lecze się farmokologicznie, ponieważ psychiatra zdiagnozował u mnie depresję. Bardzo chcę wyjść z tej mojej choroby. Nie chcę całe życie czuć sie tak fatalnie. Marze o tym żeby cieszyć się zyciem, żeby czuć się ważna i kochaną. Nie wiem co robić. Jak zabrać sie do pracy nad sobą. Uważam, że to wszystko moja wina, że nie potrafię zainteresować swoją osobą mężczyzny. Ciężko mi z tym wszystkim.

Może ktoś z Was drodzy Forumowicze miał podobny problem i może doradzić co z tym powinnam zrobić.

Dziekuję za wysłuchanie mnie i pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety w życiu nigdy nie jest tak jak byśmy chcieli i mały mamy na to wpływ -.-

Zdecydowanie. Szczególnie z takim nastawieniem. Ja w swoim życiu dostrzegam parę sytuacji gdy brałem sprawy w swoje ręce i zmieniałem bieg wydarzeń, zatem mam poczucie ogromnego wpływu na to, co się ze mną dzieje. No ale spierać się nie chcę, wierzę że są ludzie pozbawieni tego wpływu więc być może WreX do nich należy.

 

Marttitka, częściowo Cię rozumiem, bo jestem w podobnej sytuacji. Też aktualnie bez partnerki życiowej, z 30tką tuż tuż i nie tyle presją otoczenia, ale własną ogromną chęcią do założenia rodziny (i nie ukrywam że marzą mi się maluchy). To co, może się umówimy? haha, oczywiście żartuję ;) Są pewne różnice - u mnie przeszkodą są względy materialne - raczej nie martwię się strasznie że zostanę do końca życia sam, muszę tylko finansowo stanąć porządnie na nogi, pogonić lekką depresję z jaką się zmagam i wtedy marzenia będą w zasięgu ręki.

Podejrzewam jednak, że w Twoim przypadku może być podobnie, tylko same przeszkody są innej natury. Pierwszą, niemal pewną bo rzucającą się w oczy jest niska samoocena. Studia, dobra praca nie mają tu chyba znaczenia, bo Ty w innych dziedzinach źle siebie postrzegasz, czyż nie? Co z tym robić? Są różne sposoby - warto otworzyć się przed kimś bliskim, zwierzyć z kompleksów - zwykle słyszymy wówczas zdziwienie, bo inni naszych minusów nie dostrzegają. To podbudowuje. Jest trochę literatury na temat samooceny i sposobów na jej zmianę. Można skupić się na tych wadach, które da się skorygować - np nie zadowolony ze swojej sylwetki facet może trochę się przypakować, dziewczyna zrzucić parę kilo - nawet drobne zmiany dodają tyleż pewności siebie i radości.

Drugą przeszkodą jest chyba brak kontaktu z nowymi ludźmi (jeśli dobrze rozumiem). Ja w chwili desperacji próbowałem nawet przez internetowe portale randkowe ;) Ale najsensowniejsze jest po prostu częstsze chodzenie na imprezy, gdzie poznaje się kolegów siostry kolegi koleżanki ;). Dlatego czasem - w naszym wieku ;) - trzeba się spiknąć z "singlami" takimi jak my. Bo faktem jest, że Ci co rodziny pozakładali to często już nic tylko praca, dom i zero życia towarzyskiego :P Aaa! Ale warto też tym znajomym otwarcie powiedzieć że się szuka chłopaka - ja mówię (że szukam kobiety uczywiście!) i parę razy ktoś tam mi dawał znać a że ma kuzynkę, a że zna kogoś w pracy - od tego są znajomi!

Z tym zainteresowaniem mężczyzny... hmm... myślę (choć mogę się mylić) że fakt, iż jesteś zakompleksiona, depresyjna, przyciągał właśnie mężczyzn słabych, próbujących dowartościować siebie przez obniżanie Twojej wartości. Z tego zaś płynie wniosek, że musisz zacząć od zmiany nastawienia. Poza tym może warto zweryfikować swoje poglądy na to, co wzbudza zainteresowanie mężczyzn (nie wiem jakie masz, dlatego sugeruję tylko). Mam nadzieję że znajdziesz w sobie siły do zmian i nadzieję, nie warto popadać w smutek i rozpacz. 3mam za Ciebie kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale spierać się nie chcę, wierzę że są ludzie pozbawieni tego wpływu więc być może WreX do nich należy.

 

no to się nie spieraj, są rzeczy na które masz wpływ i na te które nie masz wpływu i koniec. Poza tym byś nie był sam ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem sam z wyboru. Nie szukam w tej chwili stałego związku bo nie jestem gotowy do zakładania rodziny. Skupiam się na pracy zawodowej i pracy nad sobą by za jakiś czas mieć realne szanse na udany związek z kimś wartościowym. Za przeproszeniem - z byle kim to mógłbym być od zaraz. To jest właśnie - szanowny adwersarzu - branie spraw w swoje ręce i wpływanie na bieg wydarzeń. A to że są rzeczy na które nie mamy wpływu - no cóż, Ameryki nie odkryłeś. Mimo wszelkich starań nigdy mi się nie udało zmienić pogody. Ale nie wpadam z tego powodu w zgryzotę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem sam z wyboru.

jasne, ale tu cytuje

Ale warto też tym znajomym otwarcie powiedzieć że się szuka chłopaka - ja mówię (że szukam kobiety uczywiście!) i parę razy ktoś tam mi dawał znać a że ma kuzynkę, a że zna kogoś w pracy - od tego są znajomi!
nie uważasz że to dość SPORA sprzeczność ?

więc nie ciskaj kitami że jesteś z wyboru sam bo nawet ślepy by zauważał że to tylko wymówka

 

To jest właśnie - szanowny adwersarzu - branie spraw w swoje ręce i wpływanie na bieg wydarzeń.

taa na pewno, już to widzę jak osiągniesz upragniony stan materialny jak w parę dni znajdujesz kobiete życia, zakładasz rodzine etc i żyjecie długo i szczęśliwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Specjalisto od analizy każdego zdania. Miałem oczywiście na myśli okres (tuż po wyjściu z nerwicy lękowej), kiedy myślałem że jestem gotów, ale wycofałem się po jakimś czasie, bo kobiety na których mi zależało oczekiwały więcej, niż mogłem im dać. Jestem realistą i nie planuję osiągnąć rezultatów w ciągu paru dni. Wszystko co robię, robię zaś dla siebie, a nie żeby coś udowodnić jakiemuś frustratowi z drugiej strony ekranu. Krzyżyk na drogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marttitka na początek, postaraj się wyjść z tej deprechy. Jeśli uważasz, ze facet Ci w tym pomoże, to poszukaj jakiegoś wrażliwego i równie samotnego.

Wierzę, że Ci się uda, musisz tylko się postarać, zmobilizować i wykorzystać kilka rad yansa bo naprawdę są dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marttitka

 

Ja myślę ,że powinnaś poszukać dobrego psychoterapeuty. Rady Yansa są na pewno dobre, ale człowiekowi, który przez całe życie patrzy na siebie przez pryzmat swojej obniżonej samooceny, będzie je bardzo trudno wcielić w życie. Dlatego potrzebujesz intensywnej pracy nad sobą, wskazówek itd. Myślę ,że może to dać Ci tylko intensywna terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kontaktów z psychoterapeutą nie odradzam - wręcz przeciwnie - polecam. Myślę, że dopóki ktoś nie próbuje się powiesić czy skoczyć z dachu lepiej robi, udając się na terapię niż wciągając proszki od psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yans dobrze napisales.

 

Masz dobre podejscie i zycze Ci staniecia na nogi pod wzgledem materialnym i znalezienia wartosciowej kobiety, bo tylko z taka mozna stworzyc sensowny zwiazek.

 

 

Wrex Nie ma po co szydzic i lapac za slowka ? Wlasnie prawda jest taka, ze na to jaka masz kobieta - masz wplyw - jest to jedna z tych rzeczy na ktora facet ma naprawde wplyw i tylko od niego to zalezy.

 

Na sytuacji materialna tez mamy wplyw. Oczywiscie nie mowie tu o sposobach cud, ze kazdy bedzie zarabial 100 tys zlotych na miech (pensja marzenie). Jednakze mamy wplyw na to czy bedziemy bezdomnymi czy robolami za 800 zl czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marttitka, Pomysł z psychoterapią jest naprawdę trafiony.Ja także zmagam sie z niską samooceną od podstawówki-zawsze czułam sie gorsza,brzydsza,grubsza,niż wszyscy.W okresie dorastania przeksztalcilo sie to u mnie we wstręt i autoagresję,notorycznie robiłam (i robię) sobię krzywdę.Myślę,że warto się zastanowić skąd ta fatalna samoocena wzięła się u Ciebie,co bylo tego pośrednią lub bezpośrednią przyczyna.Zazwyczaj jest tak,że nasze zdanie o sobie pierwszy i najważniejszy wpływ mają rodzice.

Być może ich wymagania względem Ciebie byly zbyt wysokie,surowo Cie oceniali,krytykowali.Może nie mialas dobrego Taty przy sobie,a wiadomo,że to ma ogromny wplyw na kobietę i jej przyszle wybory "matrymonialne"(zabraklo mi ladniejszego slowa). Moj ojciec np czesto mi powtarzal,że jestem nieladna,pospolita,za gruba.Że inne dziewczynki są lepsze.Jak się konczą takie

rodzicielskie "ocenianki" każdy widzi ;) Jestem tu,a nie gdzies indziej.Na pewno więc wydarzylo sie cos co spowodowalo Twoj skrzywiony i prawdopodobnie bardzo nieprawdziwy obraz siebie.

Terapia jest dobrym wyborem,proszki mogą pomoc,ale to jednak za malo w wielu wypadkach.Pozdrawiam.Pisz,co u Ciebie.Hania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję Wam za odpowiedzi i za to, że zainteresowaliście się moim problemem:) Naprawdę pokrzepiający jest fakt, że ktoś Cię wysłucha, a przede wszystkim rozumie w czym tkwi problem.

Kiedyś próbowałam opowiedzieć to wszystko co mnie gnębi komuś bliskiemu, ale ta osoba totalnie nie widziala w czym problem i uważała, że wszystko ze mną jest jak najbardziej w najlepszym porządku i że poprostu "wymyślam sobie na siłę problemy"...

Literaturę psychologiczną na ten temat dosłownie pochłaniam. Ale jakoś tych książkowych "rad" nie udaje mi się wprowadzić w życie. Być może za mało się staram.

yans napisałes mi, że powinnam częściej wychodzić na imprezy - i wychodzę. Ale jest to zazwyczaj grupka już tzw. starych znajomych w 99% sparowanych i dzieciatych. I ich znajomi też mają taką samą sytuację "matrymonialną" jak oni. I tak jak napisałeś, praktycznie nie w życiu osobistym nie mam kontaktu z nowymi ludźmi.

A z Wami wszystkimi się zgodzę, że chyba najpierw trzeba wyjść z tej depresji a później sobie układać życie w tym kierunku. Naprawdę staram sie jak mogę, ale jeszcze mi to nie wychodzi. Myślałam o psychoterapii, ale z tego co się orientowałam, to tutaj gdzie mieszkam wszystkie są odpłatne. A mnie niestety w tej chwili nie stać na co miesięczne wizyty u psychiatry + leki i co tygodniowe wizyty u psychoterapeuty. Więc narazie pozostaje mi leczenie farmakologiczne. Moja pani doktor w sumie tez prowadzi ze mna coś w rodzaju małej psychoterapii. A jak bylo w Waszym przypadku? Czy znaleźliście gdzieś bezpłatną psychoterapię? A może ktoś z Was sam sobie poradził z takimi problemami?

Shadowmere widzę, że mamy podobny problem. Nieraz się zastanawiałam z czego mi się wzięło tyle kompleksów. Relacje z rodzicami niby były i są w porządku - wiadomo są lepsze i gorsze chwile. Na dzieciństwo w zasadzie nie mogę narzekać. Może faktycznie mój Tata był troszkę za bardzo wymagający i wogóle nie okazywał mi uczuć. Później w dorosłym już życiu były dwa związki, które totanie mnie pogrążyły i przekonały, że nic nie jestem warta dla innych. Zastanawiam się jak można takie dobijające chwile wymazać z pamięci?

Przede mną długa droga do życia bez depresji. Za Was wszystkich również będę trzymała kciukia, aby Wam się udało pokonac to paskudztwo.

Pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja całe życie jestem sam.Nie akceptowany przez ludzi.Samotność nie jest zła.Wole samotność od męczenia się wśród ludzi...

 

 

Dlaczego niby nie jestes akceptowany ? Chyba musialbys byc jakims seryjnym morderca by byc tak naprawde nieakcpetowanym.. czy cos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba musialbys byc jakims seryjnym morderca by byc tak naprawde nieakcpetowanym.. czy cos.

 

seryjny morderca wtopi się w każde towarzystwo,

 

Ja całe życie jestem sam.Nie akceptowany przez ludzi.Samotność nie jest zła.Wole samotność od męczenia się wśród ludzi...

 

mniej więcej wiem coś o tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja całe życie jestem sam.Nie akceptowany przez ludzi.Samotność nie jest zła.Wole samotność od męczenia się wśród ludzi...

 

człowiek nerwica ja wierzę w to, że każdy ma tam jakieś swoje powołanie. Do samotności również. Dla mnie osobiście samotność jest straszna, dusząca i przytłaczająca. Wśrod ludzi można się męczyć, ale ze sobą samym również...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak akceptacji przez innych ludzi jest chyba zawsze bolesny, nawet jeśli ktoś się z samotnością oswoi i do niej przyzwyczai. To odrzucenie może być krzywdzące, ale może mieć swoje słuszne przyczyny. Jeśli otoczenie nie akceptuje czyichś poglądów, wyglądu zewnętrznego, temperamentu - mamy do czynienia z jakiegoś rodzaju dyskryminacją, zasługującą na naganę. Gdy jednak ktoś - dla przykładu - jest wyciągającym zbyt pochopnie wnioski, skłonnym do negatywnego oceniania innych impertynentem - to słusznie spotyka się z odtrąceniem przez pozostałych i to nie tyle on się męczy w towarzystwie innych ludzi, ale oni męczą się jego obecnością ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie prawda jest taka, ze na to jaka masz kobieta - masz wplyw - jest to jedna z tych rzeczy na ktora facet ma naprawde wplyw i tylko od niego to zalezy.

 

Nie zgadzam się. To czy masz kobietę (i jednocześnie to jaka ona jest) zależy od stopnia Twojej atrakcyjności. Im jest niższy tym mniejsze możliwości w zakresie wyboru partnerki. Czasem bywa tak że faceta nie chce praktycznie żadna kobieta i albo przez długie lata zostaje sam, albo z desperacji ląduje w toksycznym związku z niewłaściwą kobietą.

 

Na sytuacji materialna tez mamy wplyw. Oczywiscie nie mowie tu o sposobach cud, ze kazdy bedzie zarabial 100 tys zlotych na miech (pensja marzenie). Jednakze mamy wplyw na to czy bedziemy bezdomnymi czy robolami za 800 zl czy nie.

I tak i nie. Wszystko zależy od predyspozycji, kwalifikacji i posiadanego wykształcenia. Zarabiasz malutko, ale jakoś sobie jednak radzisz, ale latka lecą. Pewnego dnia okazuje się, że Twoja wartość na krajowym rynku pracy jest zerowa, a masz 30 lat........i dziką konkurencję w postaci tłumów młodych i lepszych. Niestety z własnych (i nie tylko) doświadczeń wiem że pewnych rzeczy się nie przeskoczy dobrymi chęciami i wysiłkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety w życiu nigdy nie jest tak jak byśmy chcieli i mały mamy na to wpływ -.-

Zdecydowanie. Szczególnie z takim nastawieniem. Ja w swoim życiu dostrzegam parę sytuacji gdy brałem sprawy w swoje ręce i zmieniałem bieg wydarzeń, zatem mam poczucie ogromnego wpływu na to, co się ze mną dzieje. No ale spierać się nie chcę, wierzę że są ludzie pozbawieni tego wpływu więc być może WreX do nich należy.

 

Marttitka, częściowo Cię rozumiem, bo jestem w podobnej sytuacji. Też aktualnie bez partnerki życiowej, z 30tką tuż tuż i nie tyle presją otoczenia, ale własną ogromną chęcią do założenia rodziny (i nie ukrywam że marzą mi się maluchy). To co, może się umówimy? haha, oczywiście żartuję ;) Są pewne różnice - u mnie przeszkodą są względy materialne - raczej nie martwię się strasznie że zostanę do końca życia sam, muszę tylko finansowo stanąć porządnie na nogi, pogonić lekką depresję z jaką się zmagam i wtedy marzenia będą w zasięgu ręki.

Podejrzewam jednak, że w Twoim przypadku może być podobnie, tylko same przeszkody są innej natury. Pierwszą, niemal pewną bo rzucającą się w oczy jest niska samoocena. Studia, dobra praca nie mają tu chyba znaczenia, bo Ty w innych dziedzinach źle siebie postrzegasz, czyż nie? Co z tym robić? Są różne sposoby - warto otworzyć się przed kimś bliskim, zwierzyć z kompleksów - zwykle słyszymy wówczas zdziwienie, bo inni naszych minusów nie dostrzegają. To podbudowuje. Jest trochę literatury na temat samooceny i sposobów na jej zmianę. Można skupić się na tych wadach, które da się skorygować - np nie zadowolony ze swojej sylwetki facet może trochę się przypakować, dziewczyna zrzucić parę kilo - nawet drobne zmiany dodają tyleż pewności siebie i radości.

 

 

kurcze fajny facet z Ciebie :)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drugą przeszkodą jest chyba brak kontaktu z nowymi ludźmi (jeśli dobrze rozumiem). Ja w chwili desperacji próbowałem nawet przez internetowe portale randkowe ;) Ale najsensowniejsze jest po prostu częstsze chodzenie na imprezy, gdzie poznaje się kolegów siostry kolegi koleżanki ;). Dlatego czasem - w naszym wieku ;) - trzeba się spiknąć z "singlami" takimi jak my. Bo faktem jest, że Ci co rodziny pozakładali to często już nic tylko praca, dom i zero życia towarzyskiego :P Aaa! Ale warto też tym znajomym otwarcie powiedzieć że się szuka chłopaka - ja mówię (że szukam kobiety uczywiście!) i parę razy ktoś tam mi dawał znać a że ma kuzynkę, a że zna kogoś w pracy - od tego są znajomi!

Z tym zainteresowaniem mężczyzny... hmm... myślę (choć mogę się mylić) że fakt, iż jesteś zakompleksiona, depresyjna, przyciągał właśnie mężczyzn słabych, próbujących dowartościować siebie przez obniżanie Twojej wartości. Z tego zaś płynie wniosek, że musisz zacząć od zmiany nastawienia. Poza tym może warto zweryfikować swoje poglądy na to, co wzbudza zainteresowanie mężczyzn (nie wiem jakie masz, dlatego sugeruję tylko). Mam nadzieję że znajdziesz w sobie siły do zmian i nadzieję, nie warto popadać w smutek i rozpacz. 3mam za Ciebie kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Być może powielam temat, ale jestem tutaj nowa.

Może po krótce opowiem moją historię. Jestem kobietą ok. 30 roku życia. Odkąd pamiętam zawsze miałam niskie poczucie własnej wartości. Praktycznie od podstawówki czułam się gorsza od innych, nieciekawa, brzydsza, głupsza, itp. itd. Niestety tak jest do dnia dzisiejszego. Pomimo tego, że skończyłam bardzo dobre studia z bardzo dobrymi wynikami i mam w miarę dobrą pracę. Aktualnie nie jestem w żadnym związku. To mnie dobija, ponieważ nie czuję się ważna i kochana a w dodatku czuje tzw. presję społeczną, bo przecież "masz już swoje lata i nie wypada być samemu"... Praktycznie wszyscy moi znajomi maja juz poukladane życie osobiste - tzn. swoje szczęśiwe rodziny. Mnie moja samotnośc poraża. I nie wiem co mam z tym robić. Wiem, że na siłe nic nie zrobię. Boję sie, że taki stan będzie trwał wiecznie... Co prawda byłam w kilku związakach, ale były to związki toksyczne. Byli mężczyźni co wmawiali mi, dokladnie co napisałam wyżej (tzn. jakie jest moje zdanie na swój temat). A zwiazek powinien uskrzydlać a nie niszczyć drugiego człowieka... W pracy sobie radze calkiem nieźle. Ale mam taką specyfike pracy, że otacza mnie większość kobiet, więc nieraz słyszę tzw. "babskie rozmowy" na temat rodzin, dzieci, domw, itp. itd. Fajnie posłuchać, ale czasem jest mi strasznie przykro, że ja nie mam tego czego najbardziej pragnę, czyli swojej rodziny.

Od początku tego roku lecze się farmokologicznie, ponieważ psychiatra zdiagnozował u mnie depresję. Bardzo chcę wyjść z tej mojej choroby. Nie chcę całe życie czuć sie tak fatalnie. Marze o tym żeby cieszyć się zyciem, żeby czuć się ważna i kochaną. Nie wiem co robić. Jak zabrać sie do pracy nad sobą. Uważam, że to wszystko moja wina, że nie potrafię zainteresować swoją osobą mężczyzny. Ciężko mi z tym wszystkim.

Może ktoś z Was drodzy Forumowicze miał podobny problem i może doradzić co z tym powinnam zrobić.

Dziekuję za wysłuchanie mnie i pozdrawiam wszystkich.

 

Marttitka bardzo chciałbym Ci coś doradzić, ale mogę tylko pocieszyć, że nie jesteś sama, o ile to Ciebie pocieszy, a powinno. Jestem starszy od Ciebie, w życiu niewiele osiągnąłem lub nic, mam niską samoocenę, z lekami już nie, bo ją znoszą, gdy biorę leki to nie myślę że jetem nikim, wali mnie to, że tak się brzydko wyrażę. Dawniej, bez leków, było mi przykro, że jest tak , jak jest, że nie mam na to wpływu, bo istotnie nie mam. Ponieważ nie wierzę w psychoterapię, to tylko sam mogłem sobie pomóc, tylko sam mogłem szukać rozwiązania.

W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że znam przyczynę, ale to mi niewiele daje. I tu wkroczyły leki, które dają mi żyć i jako tako funkcjonować, cieszyć się tym, co mam, choć mam niewiele, zarówno materialnie, jak i samym sobą, niewiele reprezentuję w sensie zawodowo-społecznym. Na pewno brakuje mi sukcesu, wiele razy odczuwałem potrzebę jego odniesienia, nieważne w jakiej dziedzinie, byle był, byle mnie ktoś docenił, bylebym wzbudził czyjś podziw i szacunek. Przy lekach mi to wisi. Cieszę się, że one są, bo inaczej byłbym jednym chodzącym koszmarem. A takich się nie lubi zwykle nigdzie, nie akceptuje nawet jako sąsiadów, współpracowników, kolegów. To zostanie we mnie, już się z tym pogodziłem. Wynika to stąd, że nie mam talentów jakie bym chciał mieć, jestem szarakiem, a zwykłe życie kompletnie mnie nie kręci. Wiem, że inni normalnie cieszą się zwyczajnością, dzieckiem, domem, wyjazdem za miasto w niedzielę, zakupem komputera, długopisu, wypiciem kawy na mieście .... mnie to już albo nigdy nie kręciło. Zawsze mi czegoś brakowało. Nie jesteś więc sama, a takich jak my, jest masa, setki tysięcy, może parę milionów. I trzeba z tym żyć, tak lub inaczej, wybór sposobu życia, każdy dokonuje indywidualnie.

Są osoby, których życie na tyle zohydza, że odbierają je sobie. Nie dziwię się im - ani nie potępiam, ani nie pochwalam. Każdy ma własny wybór, wolność, z której może skorzystać w ten lub inny sposób.

Życzę Ci dobrych dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×