Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wybuch emocji


Jednakowoż

Rekomendowane odpowiedzi

Nie znalazłem podobnego tematu (choć może słabo szukałem).

 

Cierpię na borderline. Jednym z większych problemów z nim związanych jest nadmiar emocji i ich okazjonalne, nagłe wybuchy. I to dosłownie. Chociaż wybuch to może nie do końca właściwe słowo - raczej powódź, powódź i sztorm i burza i tornado. Trzęsieni ziemi. Coś, co wypacza moje myśli, choć doskonale wiem, że postępuję irracjonalnie. To jest pragnienie autodestrukcji, zniszczenia wszystkiego, poczucia zapachu krwi. Emocje duszą w gardle, walą w sercu, kotłują się w mózgu. Trzeba niszczyć.

 

To jest coś, co wczoraj, na zakończeniu liceum, zdławiło mnie we mnie, zmusiło do pożegnalnego zamanifestowania mojego szaleństwa, zachowywania się jak idiota i mizantrop, wyrzucenia kwiatów do kosza, książek, które dostałem. Myślałem o samobójstiw i płakałem jak jeszcze nigdy. A wzięło się to z niczego. Nie przejmowałem się wcześniej końcem szkoły. Ale cały ten apel, wręczanie nagród... Rozłożyło mnie psychicznie.

 

Czy też macie takie problemy? Jak sobie z nimi radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze , napewno musi być z tym ciężko . ja nic o tym nie wiem co możesz przeżywać podczas takiego wybuchu emocji . chociaż też nie łatwo radzę sobie z emocjami... powiedz mi czy uczęszczasz na jakąś terapie . jakie kroki podejmujesz i czy wogóle robisz coś, aby to zwalczyć, pokonać .?pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na terapię, ale tylko w poradni w moim małym mieście, raz w miesiącu mniej więcej. Głównie liczę na leki - Rispolept blokuje mi nadmiar emocji i co ciekawe większośc ludzi po nim skarży się na efekt "zombifikacji", wyprania całkowicie z emocji, a ja dopiero na nim zaczynam się czuć jak człowiek, nie-miotany skrajnymi uczuciami. A to jeszcze nie dość, lekarz chciał mi zwiększyć dawkę, ale jutro zaczynam maturę, więc to nie byłby najlepszy pomysł.

 

No z takim tsunami jest ciężko. Pojawia się z niczego i już wszystko pozamiatane. Na szczęście coraz rzadziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takiego stanu nie można sobie wyobraźić , jeżeli się go nie doświadczyło... leki napewno pomagają , ale wydaje mi się , że nigdy nie dadzą idealnego efektu, chyba tak się nie da . praca nad sobą -przede wszystkim. łatwo się to mówi. będę trzymała kciuki za ciebie , napewno matura pójdzie dobrze jesteś intekigentny;) odezwij się jak poszło. POZDROWIENIA!!!;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zastanawiam czy to przypadkiem nie jest tak, że zamiast na codzień artykułować swoje emocje to gromadzimy je w sobie by kiedyś wybuchnąć. Kiedyś gdy ktoś nam na odcisk naciśnie. Przynajmniej ja tak mam. Gdy jest ich tak dużo, że nie da się nad nimi zapanować. Do tego dochodzi, że znajomi nie wierzą, że tak może być, gdyż przy nich się nie wybucha. Gdyż to są ludzie którzy nawet jak "nadepną na odcisk" to przypadkiem, a nie uciskają go na okrągło pokazując jaką mają z tego satysfakcje. Tak - bo tacy co tak robią celowo i z satysfakcją to nie są znajomi - bo takich unikam. Więc to tak jak by mieć dwie twarze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zastanawiam czy to przypadkiem nie jest tak, że zamiast na codzień artykułować swoje emocje to gromadzimy je w sobie by kiedyś wybuchnąć

 

zgadzam się z namiestnikiem, ja taki wybuch mam zawsze kiedy staram się udawac grzeczną osobę która nie chce kogoś urazić i tłumi swoje uczucia albo w pełni ich nie rozpoznaje. rozpoznaję je dopiero wtedy az jest ich tak dużo że juz nic sensowenego się z tym nie da zrobić - oprócz wulgaryzmów, wyzwisk, niszczenia rzeczy, agresji fizycznej bądż ucieczki na oślep - czyli biegu który wykańcza psychicznie lub fizycznie.

 

trzeba być bardziej uważnym na swoje uczucia i szczerym - również wobec siebie, nie tłamsić się samemu i nie dać się tłamsić innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i jeszcze kwestia poczucia się osaczonym, we wrogim otoczeniu. Np. dziś mało co nie przyp...łem facetowi w samochód albo w głowę. Przechodziłem przez przejście razem z wózkiem z dzieckiem. A tu jakis s...., ch.. je... bez mgacza nagle wyjeżdża z ulicy z parkingu w poprzek i mi wjeżdża na pół przejścia na centymetry od wózka. I do tego nie mam jak wjechać na podjazd dla wózków by ominąć wysoki krawężnkim bo mi go zastawił. Gotuje się już we mnie maksymalnie. Pokazuje gościowi by cofnął bo nie mam jak wyjechać. A ten mi wygraża. No naprawdę brakowało mniej niż włos by miał skopany samochód i bym u też przy.... . Ale wiązanekę mu taką puściłem, że aż się zatrzymał za kilkanaście metrów. I myśl taka - dobra wysadaj gościu - to zrobię Ci taki sajgon, że go popamietasz na zawsze. Żądza krwi.

 

A potem o tym myślałem. I myślę sobie, że po tym przejściu będę chodził nie raz. I inni też. A gość kogoś w końcu potrąci a ilu ludziom nerwy popsuje. Jak już musi łamać przepisy to niech jedzie lewą stroną ulicy a nie ma mnie wjeżdża i zajeżdża mi wyjazd. I wiem doskonale, że o ile sam mu nie wymierzę sprawiedliwości to absolutnie nikt tego nie zrobi. Choć wiem też, że jak mu p...nę to zgodnie z polskim krzywym systemem prawnym (który mnie przed takimi sytuacjami nie broni) to ja będę winny a nie on. Czuję się w takiej sytuacji osaczony i sam przeciwko całej sporej części społeczeństwa takich sk..nów. Emocje temu towarzyszące są potężne.Tym bardziej jak dodać tło emocjonalne które mi towarzyszy na codzień, czyli ogromny stres, pamieć o tym sk.. haudym z żyrardowa, co mi zrobił, czego się boję, jego s...e matce która mnie prześladuje. Oczywiście te wszystkie myśli się wtedy uruchamiają i jestem wtedy we wrogim świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Namiestniku,

mam dla Ciebie propozycję. Szanuje Cię i wiem, że jesteś mądry i myślący facet więc się nie obrazisz.

Spróbuj przeczytać swojego posta "od tyłu", cyt. "...tło emocjonalne które mi towarzyszy na codzień, czyli ogromny stres, pamieć o tym sk.. haudym z żyrardowa, co mi zrobił..". To pierwszy wątek, główny motyw.

 

Następnie cyt. "..A potem o tym myślałem. I myślę sobie, że po tym przejściu będę chodził nie raz. I inni też. A gość kogoś w końcu potrąci a ilu ludziom nerwy popsuje. Jak już musi łamać przepisy to niech jedzie lewą stroną ulicy a nie ma mnie wjeżdża i zajeżdża mi wyjazd. I wiem doskonale, że o ile sam mu nie wymierzę sprawiedliwości to absolutnie nikt tego nie zrobi. Choć wiem też, że jak mu p...nę to zgodnie z polskim krzywym systemem prawnym (który mnie przed takimi sytuacjami nie broni) to ja będę winny a nie on. Czuję się w takiej sytuacji osaczony i sam przeciwko całej sporej części społeczeństwa takich sk..nów.". To następna rzecz, jak się rozładować - przyjebałbym gościowi, ale są tego konsekwencje (patrz. typ histeryczny - "Psychopatie" A. Kępiński)

 

I na koniec, cyt. "Przechodziłem przez przejście razem z wózkiem z dzieckiem. A tu jakis s...., ch.. je... bez mgacza nagle wyjeżdża z ulicy z parkingu w poprzek i mi wjeżdża na pół przejścia na centymetry od wózka. I do tego nie mam jak wjechać na podjazd dla wózków by ominąć wysoki krawężnkim bo mi go zastawił. Gotuje się już we mnie maksymalnie. Pokazuje gościowi by cofnął bo nie mam jak wyjechać. A ten mi wygraża. No naprawdę brakowało mniej niż włos by miał skopany samochód i bym u też przy.... . Ale wiązanekę mu taką puściłem, że aż się zatrzymał za kilkanaście metrów. I myśl taka - dobra wysadaj gościu - to zrobię Ci taki sajgon, że go popamietasz na zawsze. Żądza krwi." A tu już byle pretekst, równie dobrze mógłby Cię ktoś potrącić i spinałbyś się (w myślach) żeby mu zapier..ć ale wiesz, że to karalne więc powrót do rozmyślania o następstwach i na koniec powrót do punktu pierwszego cyt. "...tło emocjonalne które mi towarzyszy na codzień, czyli ogromny stres, pamieć o tym sk.. haudym z żyrardowa, co mi zrobił..". Czyli zamknięcie obiegu. Idealna recepta jak sobie spier...ć życie.

 

Jesteś mądry facet ogólnie, za takiego Cię uważam. Olej te stare sprawy i będzie Ci w życiu lepiej, albo zlej

skur..na na kwaśne jabłko i nie myśl o nim więcej. Cokolwiek zrób ale przerwij ten obieg krzywda-nienawiść-kara-niezrealizowanie bo tylko się nakręcasz coraz bardziej. Pamiętaj też że przesada jest cechą złego aktora, nie musisz się mścić na sku..nu do przesady. W ogóle możesz stare sprawy olać i nikomu nie wolno tego oceniać. Nieraz opłaca się "darować sobie". Nikt Cię nie obliguje do zemsty czy wymierzenia mu kary. Daj spokój z tym dla własnego dobra

 

Życzę Ci powodzenia Namiestniku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Namiestniku musze przyznać że podpisuję się pod powyższym postem, a właściwie jego 1 częścią. Mi też rzuciło się w oczy zakończenie Twojego postu i ciągle wracanie do tej bolesnej dla Ciebie sprawy, nie możesz nadal się tym spalać, pomyśl ile oni mieliby satysfakcji gdyby wiedzieli że nadal to na Ciebie tak silnie oddziałuje?

 

Spróbuj jakoś zakończyć tę sprawę, czuję że tak byłoby dla Ciebie lepiej. Nie żyj przeszłością. Wiem że nie moge sobie wyobrazić co czujesz ale może warto coś z tym zrobic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie pełną rację. Udało już mi się żyć kilka miesięcy w niepamięci tego co było. Tzn. to było kilka miesięcy skierowane na to właśnie. I jeżeli o mnie chodzi to trudno mi - ale było coraz lepiej. Dopóki ktoś mi nie nakazywał wracania do dawnych spraw.

 

A kto?

No tylko problem w tym, że ten sk...l sie czuje dotknięty, że ja mu wiązanki puściłem i nawrzucałem i gość (a to tego typu człowiek jest) non stop mnie ścigać chce po sądach, prokuraturach i policjach. Mści się (za co? za to, że z powrotem mu 'odbiłem' swoją żonę?). Gdy pierwszą sprawę mu umorzono (bo to niedorzeczne by ten s..syn mnie ścigał za to, że mu złorzeczyłem i nabluzgałem - biorąc pod uwagę przyczynę mego wzburzenia) to zaprzągł do tego swoją mamusię - szarą eminencję Żyrardowa. I tak - sprawa by się znowu zamknęła gdyby nie to, że co poniektórych ona straszy wpływami i boją się sprawy zamknąć. Gość z jednej strony ze mnie szydzi i naśmiewa się (że jestem czubek, że psychol co się leczy na głowę, że z moją żoną może zrobić co zechce), a z drugiej strony (tej oficjalnej) udaje, że nigdy nie był w związku z żoną, że ja nie wiedzieć czemu coś mu powiedziałem a on jest moim super przyjacielem i się boi mnie skoro on taki w stosunku do mnie fer a ja mu nawyzywałem i ogólnie w swych zeznaniach robi ze mnie mafioza.

 

Sprawy się ciągną już 4 rok. Jak już parę miesięcy żyję i zapominam o tym bagnie co było to zaraz wraca to wszystko na nowo. Tym bardziej, że jak dojdzie do rozprawy sądowej to trzeba będzie wyciągać wszystkie te brudy i żyć tym co było na nowo. Ja sobie nawet nie wyobrażam jak miałbym go zobaczyć w sądzie i być w jednej sali. Ja chce być jak najdalej od od niego i od tego wszystkiego co z tą męską szmatą związane (mógłbym tu przytaczać mnóstwo rzeczy które pokazują co to za człowiek, ale po co).

 

 

Fakt, że ciągle chodzę nakręcony i tylko ew. jakieś spotkanie z przyjaciółmi, coś innego odrywającego myśli czy też duża dawka benzo dają mi odetchnienie od tych problemów. No wcześniej te kilka miesięcy terapii pozwoliły mi już w miarę normalnie żyć i pewnie by wszystko było super gdyby się znowu nie aktywowała cała sprawa (po tym jak już w końcu 2008 miało być umorzone). Do tego mnóstwo dziwnych przypadków "zgubienia" dokumentów, "zapomnienia" czegoś czy też innych bezprawnych działać w stosunku do mnie i osób ze mną związanych (a potem tuszowanie sprawy - np. nalot policji po cywilnemu o 6 rano, a potem, że niby Ci panowie wcale nie byli - wszystko grubymi nićmi szyte, nie mogą ścigać haudowej, bo nie mogą znaleźć jej miejsca zamieszkania - pomimo, że służyłem wszystkimi danymi a i bardzo łatwo je sprawdzić).

 

Wracając do tematu (tak właśnie - mam - jak się nakręcam w tym temacie to gubię temat i wracam tylko do tego złego) to mam wrażenie, że Ci ludzie nie dadzą mi żyć. Chyba tylko jak zdechną to przestaną mnie ścigać. A to ten typ ludzi (oni - według jego słów całe życie spędzili w sądach) co będą kłamać ile wlezie i składać wszelkie doniesienia i inne takie w prokuraturach by komuś udupić życie.

 

Ja już się boję w PL iść po ulicy.

 

 

Ja Was doskonale rozumiem (choć jak jestem nakręcony to może to nie być w takim momencie aktualne). I ogólnie mam głeboko w d. co ktoś robi i dlaczego o ile mi za mocno na odcisk nie naciska. A tu to raczej to tło mojego życia, czyli strach, poczucie bycia poza wszelkim marginesem prawa i braku pomocy od społeczeństwa w którym żyję i na które płaciłem podatki a wręcz zamiast pomocy to kopanie w d. bo ktoś sprytnie umie oszukać... Czuję, że żyję w bardzo wrogim świecie. Najchętniej każdy dzień chodził bym najarany benzosami albo czymś lepszym - by nie widzieć bagna wkoło, ale to nie sposób na życie. A jak nie jestem na benzo to tak właśnie jest - mała pierdoła wyprowadza mnie na cały dzień z równowagi. I w dodatku nie robię nic - tylko myślę o tym i to mnie wykańcza.

 

Już mi w sumie wiele osób mówiło, że niepotrzebnie gościowi nagadałem zamiast bez świadków go nieco uszkdzić w ciemnej bramie. Nawet terapeuta i policjant tak mówił (że wtedy nie ma świadków a policjant też człowiek jak widzi w czym sprawa to mu banalnie umorzyć sprawę a nie jak się przyznam, że uznaję gościa za s..la i mu to mówię a w dodatku zostają tego ślady (nagrania).

 

 

Ja naprawdę chce żyć od tego bagna z daleka. Tym bardziej teraz gdzie urodził mi się syn. A jak jestem w tych myślach to nawet nie mam pewności czy mój (bo w sumie to tylko na słowo od osoby która też nie raz kłamała, a raczej kłamała kilka lat i może nie tak dobrze, ale ja ślepo wierzyłem, więc wszelkie nielogiczności do mnie nie docierały).

 

Już w październiku było lepiej, w listopadzie jeszcze lepiej. A tu nagle bomba i powrót do dawnych strachów. I ja znowu w proszku. Znowu wezwania, sprawy. Tylko czekam kiedy będzie kolejny cios. Mam ochotę uciec na koniec świata by żyć z daleka od tych ludzi którzy mnie prześladują. Tak - dostałem wielką krzywdę od niego. I od żony też. Ale żonie wybaczyłem. Staram się nie myśleć. Każdy popełnia błędy. Za bardzo dużą wagę przywiązywałem do wierności. itp. etc. Ale jemu nie - i nie chce go już nigdy widzieć. A on doskonale to wie i znalazł sobie kolejną ofiarę do nękania. Gdyby to ode mnie zależało to bym do tego nie wracał - ale tak to muszę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Macie pełną rację. Udało już mi się żyć kilka miesięcy w niepamięci tego co było. Tzn. to było kilka miesięcy skierowane na to właśnie. I jeżeli o mnie chodzi to trudno mi - ale było coraz lepiej. Dopóki ktoś mi nie nakazywał wracania do dawnych spraw.

 

A kto?

No tylko problem w tym, że ten sk...l sie czuje dotknięty, że ja mu wiązanki puściłem i nawrzucałem i gość (a to tego typu człowiek jest) non stop mnie ścigać chce po sądach, prokuraturach i policjach. Mści się (za co? za to, że z powrotem mu 'odbiłem' swoją żonę?). Gdy pierwszą sprawę mu umorzono (bo to niedorzeczne by ten s..syn mnie ścigał za to, że mu złorzeczyłem i nabluzgałem - biorąc pod uwagę przyczynę mego wzburzenia) to zaprzągł do tego swoją mamusię - szarą eminencję Żyrardowa. I tak - sprawa by się znowu zamknęła gdyby nie to, że co poniektórych ona straszy wpływami i boją się sprawy zamknąć. Gość z jednej strony ze mnie szydzi i naśmiewa się (że jestem czubek, że psychol co się leczy na głowę, że z moją żoną może zrobić co zechce), a z drugiej strony (tej oficjalnej) udaje, że nigdy nie był w związku z żoną, że ja nie wiedzieć czemu coś mu powiedziałem a on jest moim super przyjacielem i się boi mnie skoro on taki w stosunku do mnie fer a ja mu nawyzywałem i ogólnie w swych zeznaniach robi ze mnie mafioza.

 

Sprawy się ciągną już 4 rok. Jak już parę miesięcy żyję i zapominam o tym bagnie co było to zaraz wraca to wszystko na nowo. Tym bardziej, że jak dojdzie do rozprawy sądowej to trzeba będzie wyciągać wszystkie te brudy i żyć tym co było na nowo. Ja sobie nawet nie wyobrażam jak miałbym go zobaczyć w sądzie i być w jednej sali. Ja chce być jak najdalej od od niego i od tego wszystkiego co z tą męską szmatą związane (mógłbym tu przytaczać mnóstwo rzeczy które pokazują co to za człowiek, ale po co).

 

 

Fakt, że ciągle chodzę nakręcony i tylko ew. jakieś spotkanie z przyjaciółmi, coś innego odrywającego myśli czy też duża dawka benzo dają mi odetchnienie od tych problemów. No wcześniej te kilka miesięcy terapii pozwoliły mi już w miarę normalnie żyć i pewnie by wszystko było super gdyby się znowu nie aktywowała cała sprawa (po tym jak już w końcu 2008 miało być umorzone). Do tego mnóstwo dziwnych przypadków "zgubienia" dokumentów, "zapomnienia" czegoś czy też innych bezprawnych działać w stosunku do mnie i osób ze mną związanych (a potem tuszowanie sprawy - np. nalot policji po cywilnemu o 6 rano, a potem, że niby Ci panowie wcale nie byli - wszystko grubymi nićmi szyte, nie mogą ścigać haudowej, bo nie mogą znaleźć jej miejsca zamieszkania - pomimo, że służyłem wszystkimi danymi a i bardzo łatwo je sprawdzić).

 

Wracając do tematu (tak właśnie - mam - jak się nakręcam w tym temacie to gubię temat i wracam tylko do tego złego) to mam wrażenie, że Ci ludzie nie dadzą mi żyć. Chyba tylko jak zdechną to przestaną mnie ścigać. A to ten typ ludzi (oni - według jego słów całe życie spędzili w sądach) co będą kłamać ile wlezie i składać wszelkie doniesienia i inne takie w prokuraturach by komuś udupić życie.

 

Ja już się boję w PL iść po ulicy.

 

 

Ja Was doskonale rozumiem (choć jak jestem nakręcony to może to nie być w takim momencie aktualne). I ogólnie mam głeboko w d. co ktoś robi i dlaczego o ile mi za mocno na odcisk nie naciska. A tu to raczej to tło mojego życia, czyli strach, poczucie bycia poza wszelkim marginesem prawa i braku pomocy od społeczeństwa w którym żyję i na które płaciłem podatki a wręcz zamiast pomocy to kopanie w d. bo ktoś sprytnie umie oszukać... Czuję, że żyję w bardzo wrogim świecie. Najchętniej każdy dzień chodził bym najarany benzosami albo czymś lepszym - by nie widzieć bagna wkoło, ale to nie sposób na życie. A jak nie jestem na benzo to tak właśnie jest - mała pierdoła wyprowadza mnie na cały dzień z równowagi. I w dodatku nie robię nic - tylko myślę o tym i to mnie wykańcza.

 

Już mi w sumie wiele osób mówiło, że niepotrzebnie gościowi nagadałem zamiast bez świadków go nieco uszkdzić w ciemnej bramie. Nawet terapeuta i policjant tak mówił (że wtedy nie ma świadków a policjant też człowiek jak widzi w czym sprawa to mu banalnie umorzyć sprawę a nie jak się przyznam, że uznaję gościa za s..la i mu to mówię a w dodatku zostają tego ślady (nagrania).

 

 

Ja naprawdę chce żyć od tego bagna z daleka. Tym bardziej teraz gdzie urodził mi się syn. A jak jestem w tych myślach to nawet nie mam pewności czy mój (bo w sumie to tylko na słowo od osoby która też nie raz kłamała, a raczej kłamała kilka lat i może nie tak dobrze, ale ja ślepo wierzyłem, więc wszelkie nielogiczności do mnie nie docierały).

 

Już w październiku było lepiej, w listopadzie jeszcze lepiej. A tu nagle bomba i powrót do dawnych strachów. I ja znowu w proszku. Znowu wezwania, sprawy. Tylko czekam kiedy będzie kolejny cios. Mam ochotę uciec na koniec świata by żyć z daleka od tych ludzi którzy mnie prześladują. Tak - dostałem wielką krzywdę od niego. I od żony też. Ale żonie wybaczyłem. Staram się nie myśleć. Każdy popełnia błędy. Za bardzo dużą wagę przywiązywałem do wierności. itp. etc. Ale jemu nie - i nie chce go już nigdy widzieć. A on doskonale to wie i znalazł sobie kolejną ofiarę do nękania. Gdyby to ode mnie zależało to bym do tego nie wracał - ale tak to muszę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Swoją drogą dojść do tego, że najlepiej się odciąć i iść dalej bez tej obciążającej przeszłości nie było mi prosto. Poszło na to dużo czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Namiestniku,

gratuluje dzieciaka - to super sprawa. Sprawia, że się inaczej patrzy na życie.

 

Co do tego fiuta.. Niektórzy ludzie mają jakieś wewnętrzne przekonanie, że są kuloodporni i nieśmiertelni.. Dziwne to.. Niektórzy potrzebują uświadomienia, że nikt bezkarnie nie może pogrywać sobie z ludźmi. Bezczelny ch.j i tyle. Lepiej olać te sprawy sądowe i brać je na miękko. A kiedyś, przy nadarzającej się okazji - kto wie, może będziesz miał okazję się mu jakoś odwdzięczyć.

 

Życzę spokoju ducha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam choruję na schizofrenię i mimo brania leków raz na kilka miesięcy pojawia się u mnie nie kontrolowany wybuch emocji tak nagle znikąd a wtedy nie ma zmiłuj jadę po wszystkich a najgorsze jest to że i po najbliższych nie mam wtedy żadnych hamulców zupełnie nad tym nie panuje ostatnio kiedy znów wybuchłem matka wezwała pogotowie a ja zrozumiałem że przegiąłem pałę kolejny raz wziąłem wtedy garść tabletek i się uspokoiłem zanim pogotowie przyjechało ale i tak pojechałem z nimi ....nienawidzę szpitala w Gnieźnie

Pozdrawiam wszystkich i życzę jak najmniej wybuchów emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×