Life
-
Mam coś takiego, zmuszam się aby np z kimś być, poznawać go lub ją. Z początku idzie nawet ok, bo nie znamy się, gorzej robi się gdy już ktoś coś o mnie wie. Dobra, ktoś coś o mnie wie, zaczynam czuć się źle z tym, i mówię jeszcze więcej. Gdy czuję się że sobą okropnie bo powiedziałam już wiele, to mówię jeszcze więcej i zaczynam odwracać kota ogonem że np jestem obrzydliwa, zła, i robię obrzydliwe rzeczy by zbrzydzic kogoś. Denerwuje mnie ze ludzie oceniają mnie na plus, że jestem dobra, miła, sympatyczna, spokojna, mądra i wartościowa gdyż czuję się że sobą okropnie i próbuje w dalszym etapie znajomości odrzucić. Gdy uda się odrzucić, widzę efekt że aha, starczyło mieć złe dni, bekać czy coś i już odchodzą. I na dodatek wszystkiego jestem świadoma że przecież chciałam by odszedł ktoś? Chciałabym nie być z kimś ale też nie być sama. Ja chyba nie chce żyć ze sobą! Co to za zaburzenie osobowości? Lubie się poznawać, ale widzę że tylko do pewnego momentu i wtedy zamyslam się na długie godziny czy kontynuować to. Widzę że czuję braki potrzeb, np bliskości, wzroku, głosu, lub uwagi i to mnie zmusza do kontynuacji. Jak mówię coraz więcej choć nie chce ale jakby zaczynam tracić kontrolę, bo nie chce a robię to. Potem oglądam te rozwijająca się sytuacje jakby z boku, czuję że emocje mnie przerastaja. Ja uważam że miłość, przyjaźń to pić na wodę a ktoś, lub ja "we mnie" lub inna osobowość moja twierdzi że przecież nie wiem co i trzeba się dowiedzieć. Ktoś za mnie szuka potwierdzenia istnienia miłości, przyjaźni, dobra, współczucia, empatii. Fakt, nie raz znajduje to kosztem mojego chłodu emocjonalnego i bardzo to boli, że trzeba tyle się nscuerpiec "czując" by doświadczyć pół godziny miłości, przyjaźni, itp. Rozumiem uczucia mechanicznie, to chyba problem o którym wiem i nie umiem zrozumieć czy każdy tak ma? Co jest grane, to niemożliwe.. Kiedyś czułam przepływ emocji totalnie inaczej, tak normalnie "wg. Mnie" że nie czułam cierpienia nawet gdy czułam źle emocje. To nie było takie bolesne, w sensie źle rzeczy smucily, bolały ale nie tak ze aż chciałam umrzeć w sekundę. Czuję nie możność trawienia emocji, czuję fałsz gdy ktoś mówi że jestem ładna, ze coś tam innego. Śmiać mi się chce jak ktoś mówi że miłość istnieje bo u mnie to jest "chłodna kalkulacja korzyści i perspektyw" Jestem psychopatka taka nowa wersja? Z uczuciami (choć bez), wrażliwa (choć nie czuła), ciepła i miła (choć zimna i surowa), wyrozumiała i godna zaufania (choć czując się obco wszędzie, rozumiem czyjeś a swoich nie umiem, sobie nie ufam i innym a inni mi tak) Nie pojmuje już, to jest chore Wszystko mnie dzus już boli przez te cholerne uczucia, czy mogłyby dzus przestać mnie nękać? Mam straszny napływ, nie umiem wydusic słowa czuję się przygnieciona. Chłopakowi odpisuje "gifami lub emotkami" jak jakiś dzieciak ale nie umiem norm ie bo jak coś powiem, to chyba lawina ruszy i rozwale wszystko wokół. O, właśnie czuję agresję :c bo nie umiem uwierzyć że ktoś mnie kocha, gdyż czuję się oszukiwana. Boję się uwierzyć że mogę płakać i być nie zadbana a jednak dostanę miłość. Muszę być zadbana, inaczej pewnie będą mną gardzić. Jednak wiem że "brzydcy też mają prawo" nikogo nie skreśla, tylko siebie. Chciałabym by ktoś był moim opiekunem, i kimś mądrym, kto mi powie czemu czuję swój ból, i czemu ciągle uciekam Dzis chce umrzeć
- 2 odpowiedzi
-
- life
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: