Skocz do zawartości
Nerwica.com

cytrynkaaa88

Użytkownik
  • Postów

    157
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia cytrynkaaa88

  1. Gdyby problemy psychiczne brały się z robaków, to nie mielibysmy tylu chorych, tylko każdy by był zdrowy po jednej szczepionce/leku. Biorąc pod uwagę słowa W. Frankla, to nie do końca się zgodzę, bo nerwica nie chroni przez poważniejszymi chorobami. To tak jakby wrzody miały chronić przed rakiem jelita grubego. Najgorsze jest to nie odczuwanie samego siebie Jak tu wyrażać siebie i rozmawiać z innymi, jak musisz się zastanawiać, kim jesteś.
  2. Gdyby problemy psychiczne brały się z robaków, to nie mielibysmy tylu chorych, tylko każdy by był zdrowy po jednej szczepionce/leku. Biorąc pod uwagę słowa W. Frankla, to nie do końca się zgodzę, bo nerwica nie chroni przez poważniejszymi chorobami. To tak jakby wrzody miały chronić przed rakiem jelita grubego. Najgorsze jest to nie odczuwanie samego siebie Jak tu wyrażać siebie i rozmawiać z innymi, jak musisz się zastanawiać, kim jesteś.
  3. Od kilku dni mam wielkie zobojętnienie, tzn. cały zeszły tydzień, potem kilka dni wściekłości i nadpobudliwości na wszystko, a teraz 2 dni obojętność. Ciągła huśtawka. I to poczucie, że się siebie nie czuje, że się siebie nie poznaje w lustrze, tylko trzeba sobie mówić - tak, to Ty, to na pewno Ty. Nie czuję swojej tożsamości. Do tego brak odczuwania świata... Jakbym już w ogóle w nim nie funkcjonowała. Słabo reaguję na cokolwiek,czy na to, jak ktoś do mnie zagaduje, czy coś się dzieje (trochę to olewam). Jako osoba o normnalnej inteligencji, muszę się dobrze zastanawiać nad zrozumieniem gdy ktoś coś mówi, czasem jak robi. Mam w sobie jeszzce resztki poczucia, że muszę coś robić - iść na uczelnię, ugotować, dobrze się ubrać, załatawić sprawy. I resztki chęci wyjścia do ludzi. W tym stanie, niemal czekam na totalne sfiksowanie... Aż w końcu będę wiedzieć na czym stoję. Boję się wyjść do ludzi, bo psychozy mogę dostać wszędzie, a boję się tego wstyd, gdyby cokolwiek miało się stać. Psychiatra powiedziała mi, że to stan depresyjny (byłam u niej 3 razy od stycznia), ale ja mam w miarę napęd do wstania, załatwienia czegoś. Czy ktoś mi pomoże?
  4. Od kilku dni mam wielkie zobojętnienie, tzn. cały zeszły tydzień, potem kilka dni wściekłości i nadpobudliwości na wszystko, a teraz 2 dni obojętność. Ciągła huśtawka. I to poczucie, że się siebie nie czuje, że się siebie nie poznaje w lustrze, tylko trzeba sobie mówić - tak, to Ty, to na pewno Ty. Nie czuję swojej tożsamości. Do tego brak odczuwania świata... Jakbym już w ogóle w nim nie funkcjonowała. Słabo reaguję na cokolwiek,czy na to, jak ktoś do mnie zagaduje, czy coś się dzieje (trochę to olewam). Jako osoba o normnalnej inteligencji, muszę się dobrze zastanawiać nad zrozumieniem gdy ktoś coś mówi, czasem jak robi. Mam w sobie jeszzce resztki poczucia, że muszę coś robić - iść na uczelnię, ugotować, dobrze się ubrać, załatawić sprawy. I resztki chęci wyjścia do ludzi. W tym stanie, niemal czekam na totalne sfiksowanie... Aż w końcu będę wiedzieć na czym stoję. Boję się wyjść do ludzi, bo psychozy mogę dostać wszędzie, a boję się tego wstyd, gdyby cokolwiek miało się stać. Psychiatra powiedziała mi, że to stan depresyjny (byłam u niej 3 razy od stycznia), ale ja mam w miarę napęd do wstania, załatwienia czegoś. Czy ktoś mi pomoże?
  5. awodwanrazc, jesli uważasz, że dużo lepiej funkcjonujesz w akademiku, to ok - twój wybór. Każdy też ma inne zajęcia. Czy masz tam osoby zaufane, z którymi naprawdę dobrze się czujesz? Czy nie uważasz, że to może być uciekanie od problemu? Mi już przepadł termin składania wniosku o indywidualną organizację studiów. Jedyne co mi zostaje, to chodzić i się męczyć. U mnie jest to lepsze, ponieważ mam jakiś przymus wyjścia z domu i już. Nie ma że boli. Wtedy tak nie rozmyślam o wszystkim.
  6. awodwanrazc, jesli uważasz, że dużo lepiej funkcjonujesz w akademiku, to ok - twój wybór. Każdy też ma inne zajęcia. Czy masz tam osoby zaufane, z którymi naprawdę dobrze się czujesz? Czy nie uważasz, że to może być uciekanie od problemu? Mi już przepadł termin składania wniosku o indywidualną organizację studiów. Jedyne co mi zostaje, to chodzić i się męczyć. U mnie jest to lepsze, ponieważ mam jakiś przymus wyjścia z domu i już. Nie ma że boli. Wtedy tak nie rozmyślam o wszystkim.
  7. sleepwalker, ja nigdy nie brałam leków w sensie brania stricte terapeutycznego. Realnie leczyłam się tylko terapią. A DR była pomimo tego. Pojawiła się kilka razy w ciągu 5 lat - trwała średnio kilka dni do 1-2 mies. Ja ją traktuję, jako obronę psychiki przez przykrymi emocjami, próbę odcięcia się organizmu od problemu, od nasilonych bodzców emocjoalnych. Dla mnie to poczucie odrealnienie, tępej głowy, słabego toku myślenia, ciągłego zastanawiania się nad realnością wszystkiego. monk.2000, "czekanie aż moje życie naprawdę się zacznie" - to jest taki przedsionek przed normalnym życiem, taki okres półtrwania aż wyjdzie się na światło dzienne i zacznie żyć pełną piersią. Tego Ci życzę! Trzeba wyjść poza własne granice, czasem powolutku, ale wychodzić. Najgorsze jest to zastanawianie się -a po co, a dlaczego, a jak, a czemu, a czemu ten ktoś... Koszmar.
  8. sleepwalker, ja nigdy nie brałam leków w sensie brania stricte terapeutycznego. Realnie leczyłam się tylko terapią. A DR była pomimo tego. Pojawiła się kilka razy w ciągu 5 lat - trwała średnio kilka dni do 1-2 mies. Ja ją traktuję, jako obronę psychiki przez przykrymi emocjami, próbę odcięcia się organizmu od problemu, od nasilonych bodzców emocjoalnych. Dla mnie to poczucie odrealnienie, tępej głowy, słabego toku myślenia, ciągłego zastanawiania się nad realnością wszystkiego. monk.2000, "czekanie aż moje życie naprawdę się zacznie" - to jest taki przedsionek przed normalnym życiem, taki okres półtrwania aż wyjdzie się na światło dzienne i zacznie żyć pełną piersią. Tego Ci życzę! Trzeba wyjść poza własne granice, czasem powolutku, ale wychodzić. Najgorsze jest to zastanawianie się -a po co, a dlaczego, a jak, a czemu, a czemu ten ktoś... Koszmar.
  9. awodwanrazc, właśnie przed rozpoczęciem semestru letniego przechodziłam totalne załamanie z powodu swoich problemów i nerwicy. Szukałam sposobu, jak by tu nie chodzić na zajęcia. pomyślałam o indywidualnym toku. U mnie na uczelni, trzeba mieć konkretny powód, ale nigdy nie wiesz, jaką dostaniesz odpowiedź od Dyrektora Instytutu. Mam koleżankę, która ma indywidualny tok, a np. jedna z wykładowczyń kazała jej chodzić na ćwiczenia. Inna z kolei powiedziała, że musi co tydzień na konsultacjach zaliczać kolejne tematy. To wcale nie wygląda tak kolorowo. Suma sumarum, stwierdziłam, że dostając indywidualny tok, zamknęłabym się w czterech ścianach, sama ze sobą, ze swoimi lękami i problemami, topiąc się w smutkach i wymyślonych problemach. Tak przynajmniej mam jakiś tok tygodnia, tok dnia. Na wykłady w ogóle nie chodzę. To ostatni rok, w zasadzie semestr, więc zaciskam zęby, choć w domu płaczę. Szukam też ukojenia w tabletkach uspokajających, ale czasem ciężko wysiedzieć na zajęciach, nic mnie nie interesuje, nie rusza, ale siedzę. Dodam,że jestem dobrą studentką, drugi rok z rzedu mam stypendium naukowe i studiuje dwie specjalności, do tego działam poza uczelnią. Mama stwierdziła, że mi się nie chce kończyć studiów, ale ja bardzo chcę, zalezy mi na tym,żebym mogła już od lipca układać sobie powoli swoje własne życie. To tylko chwilowe niedysponowanie. vifi, widzę, że znasz siebie, obserwujesz swój organizm. To dobrze, wiesz na ile możesz sobie pozwolić na co dzień. Też stosuję "robienie sobie wolnego",na tyle, na ile mogę sobie pozwolić.
  10. awodwanrazc, właśnie przed rozpoczęciem semestru letniego przechodziłam totalne załamanie z powodu swoich problemów i nerwicy. Szukałam sposobu, jak by tu nie chodzić na zajęcia. pomyślałam o indywidualnym toku. U mnie na uczelni, trzeba mieć konkretny powód, ale nigdy nie wiesz, jaką dostaniesz odpowiedź od Dyrektora Instytutu. Mam koleżankę, która ma indywidualny tok, a np. jedna z wykładowczyń kazała jej chodzić na ćwiczenia. Inna z kolei powiedziała, że musi co tydzień na konsultacjach zaliczać kolejne tematy. To wcale nie wygląda tak kolorowo. Suma sumarum, stwierdziłam, że dostając indywidualny tok, zamknęłabym się w czterech ścianach, sama ze sobą, ze swoimi lękami i problemami, topiąc się w smutkach i wymyślonych problemach. Tak przynajmniej mam jakiś tok tygodnia, tok dnia. Na wykłady w ogóle nie chodzę. To ostatni rok, w zasadzie semestr, więc zaciskam zęby, choć w domu płaczę. Szukam też ukojenia w tabletkach uspokajających, ale czasem ciężko wysiedzieć na zajęciach, nic mnie nie interesuje, nie rusza, ale siedzę. Dodam,że jestem dobrą studentką, drugi rok z rzedu mam stypendium naukowe i studiuje dwie specjalności, do tego działam poza uczelnią. Mama stwierdziła, że mi się nie chce kończyć studiów, ale ja bardzo chcę, zalezy mi na tym,żebym mogła już od lipca układać sobie powoli swoje własne życie. To tylko chwilowe niedysponowanie. vifi, widzę, że znasz siebie, obserwujesz swój organizm. To dobrze, wiesz na ile możesz sobie pozwolić na co dzień. Też stosuję "robienie sobie wolnego",na tyle, na ile mogę sobie pozwolić.
  11. Żyć i wychodzić do ludzi. Nie rezygnować z niczego. Uważać na leki. Znaleźć dobrego terapeutę i nie szukać dziury w całym.
  12. Żyć i wychodzić do ludzi. Nie rezygnować z niczego. Uważać na leki. Znaleźć dobrego terapeutę i nie szukać dziury w całym.
  13. W zasadzie też doszłam do etapu życia z nerwicą i wszystkimi towarzyszącymi jej objawami, że zastanawiam sie, jak długo tak można pociągnąć. To już trwa ok. 4 lat, przeszłam 3,5 letnią psychoterapię, biorę tylko tabletki ziołowe na uspokojenie od czasu do czasu, raz próbowałam chemii, ale wytrzymałam 2 tygodnie ( to nie dla mnie). Teraz mam totalny spadek, świat wiruje mi przed oczami, a nastrój zmienia się, jak w kalejdoskopie. Takich jazd jeszcze nie miałam przez te lata... Mam k... dość! I każdego dnia zastanawiam się, co mi jeszcze ta nerwica przyniesie jutro i za parę lat. Po tylu latach zmagań, człowiek troche się poddaje. Normalne, że można się załamać. To jest taki problem, który nad Tobą cały czas wisi i musisz sobie umieć z tym poradzić. Bywa ciężko. Jednak staram się wychodzić do ludzi na tyle, ile mogę.
  14. W zasadzie też doszłam do etapu życia z nerwicą i wszystkimi towarzyszącymi jej objawami, że zastanawiam sie, jak długo tak można pociągnąć. To już trwa ok. 4 lat, przeszłam 3,5 letnią psychoterapię, biorę tylko tabletki ziołowe na uspokojenie od czasu do czasu, raz próbowałam chemii, ale wytrzymałam 2 tygodnie ( to nie dla mnie). Teraz mam totalny spadek, świat wiruje mi przed oczami, a nastrój zmienia się, jak w kalejdoskopie. Takich jazd jeszcze nie miałam przez te lata... Mam k... dość! I każdego dnia zastanawiam się, co mi jeszcze ta nerwica przyniesie jutro i za parę lat. Po tylu latach zmagań, człowiek troche się poddaje. Normalne, że można się załamać. To jest taki problem, który nad Tobą cały czas wisi i musisz sobie umieć z tym poradzić. Bywa ciężko. Jednak staram się wychodzić do ludzi na tyle, ile mogę.
  15. Dla mnie DR jest bardzo nieprzyjemnym uczuciem Człowiek nie czuje świata, że on jest naprawdę. Nagle chcesz wszystkiego dotknąć, powąchać, żeby upewnić się, że jest to prawdziwe. To takie irytujące uczucie. Musisz być ciągle na baczności, żeby się w tym nie zatracić, tylko dalej brnąć w życie, odczuwanie. Nie wspomnę juz o DP, która doprowadza mnie do szału i rozpaczy jednocześnie. Nie wiem kim jestem i do tego nie wiem, gdzie żyję.
×