Skocz do zawartości
Nerwica.com

yumiyu

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez yumiyu

  1. Tak jest coś takiego. Struktura osobowości czy mówiąc inaczej poziom organizacji osobowości określa jak głęboka jest psychopatologia. Istnieją trzy struktury organizacji osobowości: neurotyczna, z pogranicza (borderline) oraz psychotyczna. Samo zaburzenie schizoidalne czy schizotypowe jest tu bardziej konkretnym stylem obronnym czy typem organizacji charakteru aniżeli jakąś konkretną strukturą osobowości. Na przykład osoba schizoidalna może funkcjonować na psychotycznym czy neurotycznym poziomie organizacji osobowości, jak i na poziomie z tzw. pogranicza nerwicy i psychozy (borderline). Tu dodam, że dość rzadko występuje tylko jeden konkretny styl obronny, raczej jest to mieszanka kilku cech różnych typów czy cech osobowości, które ze względu na występujące w nich mechanizmy obronne i nieakceptowalne bądź całkowicie nieumiejętne a nawet destrukcyjne "radzenie sobie" z lękiem uważane są za "patologiczne". Tak więc taka osoba schizoidalna funkcjonująca na poziomie neurotycznym będzie w dużo mniejszym stopniu oderwana od własnego ciała. Jej kontakt z własnym ciałem, uczuciami, własnymi prawdziwymi emocjami czy spontanicznymi i natychmiastowymi cielesnymi reakcjami na innych będzie znacznie lepszy, a na pewno w pewnym stopniu np. poprzez zmuszenie się do odgrywania konkretnych ról społecznych poskutkuje lepszym przystosowaniem i większą akceptacją przez innych. Osoba funkcjonująca na poziomie psychotycznym będzie o krok od całkowitego porzucenia ciała i własnych zahamowanych uczuć, będzie się też zastanawiać kim jest, jaka jest i gdzie są granice jej istnienia, ale wcale to nie znaczy, że osoba funkcjonująca na poziomie psychotycznym musi doświadczyć prawdziwej psychozy czy schizofrenii. Może, ale nie musi. Jeżeli nie będzie doświadczać przytłaczającej ilości lękorodnych sytuacji jej funkcjonowanie będzie znacznie lepsze, natomiast życie dalej będą upośledzać sztywne mechanizmy obronne i nieadaptacyjne przekonania.
  2. Syndrom odrzucenia? A to się przypadkiem ze sobą nie łączy? Osoba unikająca nie będzie ufać innym i nie będzie nawiązywać z innymi relacji, bo spodziewa się zawsze odrzucenia.
  3. Może to być osobowość unikająca tj. zaburzenie osobowości
  4. Właśnie zastanawiając się nad tym i sprawdzając siebie stale "rytualizujesz" to. Narzucasz coś sobie, że jesteś taki i owaki, bo w myślach wykonujesz coś, co jest według ciebie zakazane i myślisz że to coś stanowi część ciebie. Czyli sam nie wiesz, jaki jesteś. Więc albo to przeczekasz próbując nie widzieć w sobie żadnego "zła", mówiąc sobie, że każdy człowiek czasami doświadcza natrętnych myśli. Albo poczekasz, aż ten lęk towarzyszący nie zastawianiu się na temat prawdziwości tych myśli albo zniknie całkowicie, albo zostanie zastąpiony przez inny. Ewentualnie skorzystasz z pomocy specjalisty. Innych wyjść nie ma.
  5. Rozumiem, że przez słowo "lekarz", dale masz na myśli psychologa? Jeśli tak, to jak posiadasz z nim jakąś więź, to możesz próbować, bo zaufanie przy ujawnianiu własnych myśli to podstawa. Natomiast mylisz się kiedy mówisz, że on ci nie powie: tak jest pan pedofiliem, dzwonimy po policję. Tak samo jak nie powie ci: nie, nie jest nim pan. Dlatego, że wie, że wszelkie rodzaje nerwic mają psychologiczne podłoże i powiązane są z dzieciństwem. Tak samo wie, że objaw nerwicowy ma ukryte znaczenie i jest to czysto emocjonalne znaczenie. Więc zamiast osądzać będzie się zastnawiał jakie znaczenie ma ten symptom, czemu on służy, dlaczego występuje. Ataki paniki to paradoksalnie lżejsza forma nerwicy. Jest to nic innego jak maksymalnie, praktycznie plasujące się na krańcowej skali nasilone przeżycie lęku. Natomiast nerwica natręctw jest praktycznie wycofaniem się do prelogicznego myślenia. Nagle własne nieprzyzwoite myśli czy słowa nabierają magiczną i zagrażającą moc. Co potem tylko potęguje poczucie winy i dlatego cały ten mechanizm tak dobrze działa. Gdybyś udał się na terapię poznawczo behawioralną dowiedziałbyś się, że kiedy przychodzą ci te myśli do głowy, to specjalnie próbujesz analizować ich znaczenie i "testujesz" siebie,myśląc np. o dorosłych kobietach, aby upewnić się, że nadal jesteś nimi "zainteresowany" bardziej niż dzieckiem. Kompletnie nie wyłapując tego, że nie są to pożądliwe fantazje, a fantazje nasilone lękiem. Potem z terapeutą ułożyłbyś jakiś plan zapobiegania tym reakcją. Dostałbyś ćwiczenia do wykonania, które będą się wiązały z ekspozycją, czyli stawienia czoła temu czego się obawiasz. Aż w końcu doprowadzicie do sytuacji kiedy zaakceptujesz to, będziesz czuł się "komfortowo" i samo zniknie, ale jest to ciężka praca.
  6. Nie idź do zwykłego psychologa, ale do psychoterapeuty. Najpierw do poznawczo-behawioralnego, a jak to będzie za mało to do psychodnamicznego. Na terapii poznawczo-behawioralnej będziesz dostawał konkretne zadania, aby zapanować nad lękiem związanymi z natręctwami, a na psychodynamicznej będziesz próbował uzyskać wgląd w siebie. Dowiesz się tam między innymi, że objawy utrzymują się poprzez ciągłe opanowywanie silnych reakcji emocjonalnych, które rozpoczęło się już w dzieciństwie. I reszta już wtedy zależy od ciebie.
  7. Być może masz po prostu na myśli miłość platoniczną, która z zasady jest czymś bardzo rzadkim, bo ludzie to istoty cielesne. Natomiast problem jaki tu widzę jest taki, że zawieszenie na takiej idealnej miłości, jeszcze bardziej "odrywa" cię od rzeczywistości. Taki odbiór miłości może być po prostu próbą ucieczki od wymagań życia. Czyli jeśli próbujemy ujarzmić idee miłości i przekształcić ją zgodnie z własnym ideałem, to jest to próba ominięcia wymogów jakie niesie ze sobą normalne życie. W takim wypadku może nie o piękno miłości tutaj chodzić, ale o to, że człowiek jej się po prostu obawia, obawia jej się w jej prawdziwej rzeczywistej formie. Formie, która nie jest idealna, która narażona jest zawsze na porażkę i która ma swoją brzydką cielesną stronę. Łatwiej jest zawiesić się na ideale, bo ideał nie istnieje. I jak wcześniej wspominałam żądając od miłości stanu, który jest trudny do osiągnięcia, albo całkowicie nieosiągalny, w swojej wyobrażonej idei miłości żąda się od partnera wypełnienie luki. Czyli nie tyle co co spotkania własnego ideału, ale także dopełnienia własnej osobowości poprzez związek symbiotyczny. "Normalny" człowiek, też oczekuje, że miłość spełni jego ideały, ale jest on w stanie odwrócić się od fikcji, stawia on czoła rzeczywistości i liczy się z nią. U ciebie problem może wyglądać tak, że trudno ci zrezygnować z twojego światopoglądu, twoich zasad, które stały się tak sztywne, że odwrócenie się od nich, to tak jakby odmówić posłuszeństwa twojemu własnemu charakterowi. Potem dajmy na to, że jeśli kiedykolwiek zdecydowałabyś się na jakiś związek z powodu presji społecznej, to mogłabyś odczuwać w pewnym sensie "triumf" za każdym razem gdyby związki miłosne nie spełniałyby twojego ideału przez co nie wychodziłyby. Następowałoby pewnie najpierw bolesne rozczarowanie, ale byłby w tym pewien element ulgi, a nawet rozkoszy własnego triumfu, w stylu "a nie mówiłam?". Tutaj już jest widoczny twój egocentryzm, który jest typowy dla osoby w okresie dorastania. Innymi słowy dla osoby niedojrzałej. To zawsze dzieci i nastolatkowie są egocentryczni. Dlatego, że dzieciom i nastolatkom ciężko odróżnić, to na czym uwagę skupiają inni, od tego, na czym skupiają uwagę oni sami. Czyli dzieci oraz nastolatki zakładają, że jeśli same są opętane jakąś myślą czy sposobem w jaki widzą oni dane zjawisko, to inni ludzie muszą widzieć je tak samo. Innymi słowy, jeśli nie podejmą wysiłku, aby zrozumieć, o czym myślą inni ludzie, automatycznie zakładają, że inni ludzie myślą tak samo jak oni. Są zatem egocentryczni, ponieważ postrzegają swoje perspektywy i potrzeby jako praktycznie jedyne istniejące. Egocentryzm normalnie odpuszcza w późniejszym okresie dojrzewania, kiedy nastolatki uczą się z powtarzających się interakcji społecznych i nabywają doświadczenia w relacjach z innymi. Natomiast o takim nienormalnym rozwoju mówimy głównie przy zaburzeniach osobowości, nerwicach, psychozach czy schizofrenii. Przy zaburzeniach osobowości, nerwicach czy psychozach zawsze mniej lub bardziej widoczne są tzw. deficyty poznawcze. W tych powyższych zaburzeniach zawsze widoczne będą gołym okiem trudności, że tak powiem w zmianie jednego zestawu reakcji na inny. Pamiętaj, że w przyszłości diagnoza zawsze może ulec zmianie, czasami jest tak, że to co z pozoru może wyglądać na zaburzenia osobowości, równie dobrze może przypominać objawy prodromalne poprzedzające schizofrenie. W tym przypadku należałoby zaufać specjalistą, i w miarę możliwości dokonać weryfikacji otrzymanych diagnoz.
  8. Nie można mieć celów ani ambicji, jeśli się nie wie kim się jest. Jest to problem własnej tożsamości. Człowiek pyta sam siebie: kim jesteś? I nie wie. Natomiast prawda jest taka, że w momencie kiedy się mówi to "nie wiem", to tak naprawdę mówi, że się nie wie tego, co się czuje, czego się chce, czego potrzebuje. Nie mając własnej tożsamości człowiek nie potrafi nawiązać normalnych emocjonalnych relacji z innymi ludźmi. Nie wiedząc jaki jest, czego pragnie albo odsuwa się od innych i popada w izolację, albo zaczyna odgrywać męczącą rolę, która ma wpasować go na pozór w normalne życie. Kolejnym problemem, którego nawet jesteś świadoma to twoje "ja". Uważasz, że nie posiadasz "ja" i masz tu rację, bo "ja" to nie jest coś z czym człowiek się rodzi. To "ja" trzeba skonstruować. Trzeba je stworzyć, rozwijać, przechodząc pomyślnie różne fazy okresu dojrzewania aż do pełnej dorosłości. Tak więc "ja" może być po prostu potencjałem, czymś czym człowiek mógłby się stać, gdyby jego środowisko byłoby bardziej sprzyjające. Nie miałaś ich dlatego, że nie zdecydowałaś się na odgrywanie roli. Wybrałaś izolację, która dobrze chroni przed możliwym lękiem czy innymi niepowodzeniami w relacjach z innymi. Niemniej jednak jest nad czym tu ubolewać, bo ego się normalnie nie rozwija, a im człowiek starszy tym gorzej, bo czas płynie, a chcąc się rozwinąć na nowo trzeba dorosnąć, trzeba to wszystko wtedy nadgonić, wszystko to co nas ominęło. Ewentualnie można dalej stać w miejscu, ale może być tylko gorzej. Nasz świat należy uznać, za transakcyjny. Należy dawać oraz brać. Miłość bezwarunkowa to element dziecięcej wyobraźni albo przejaw niemowlęcej zależności. W rzeczywistości wygląda to tak, że oczekiwanie miłości bezwarunkowej jest niczym innym jak postrzeganiem jakiejś osoby w świetle własnych pragnień wobec niej. Jest tu pewniej element identyfikacji i chęci dosłownie "włączenia kogoś" w siebie lub odwrotnie. To jak widzimy świat zależy od tego jakie mieliśmy w nim relację. Jeżeli były one dobre, albo w miarę dobre - świat jest dobry, jeżeli ludzie, których spotkaliśmy byli źli - świat jest zły. Tutaj zdecydowanie liczą się proporcję i jakość tych relacji. Jednak prawda jest taka, ze świat jest zarówno zły i dobry jednocześnie. Kiedy człowiek jest słaby i nie radzi sobie w życiu często będąc tym dobrym, zapożycza sobie zło i wyolbrzymia je, chowając za tym tak naprawdę swoją głęboką wrażliwość, frustrację czy głęboki żal. Mówiąc krótko człowiek woli wydawać się być złym, niż słabym. To jest akurat czysta projekcja z twojej strony. Jest to efekt braku dobrych, normalnych relacji rówieśniczych. Przez brak takich relacji osoba się nie indywidualizuje. W efekcie może zacząć się bać najpierw swoich rówieśników, a potem wszystkich ludzi. Innymi słowy jest to efekt złych relacji, braku zdrowych relacji. Takie lekko paranoiczne myśli, jak "ktoś może mnie porwać" wynikają z tego, że człowiek się boi, że tak naprawdę w rzeczywistości nikt się nim nie przejmuje, więc wmawia sobie, że jest tu głównym aktorem i ktoś tam na niego czyha. Czyli dla tego kogoś jest ważny, na tyle, aby ten ktoś mógł go skrzywdzić. Kolejny przykład z tym lękiem przed pozabijaniem przez jakąś osobę także jest efektem tego skupienia na sobie do tego stopnia, że wszystko, wydaje się odnosić do nas samych. Ogólnie rzecz biorąc jest to efekt uboczny nadmiernej samoświadomości. Zgaduje, że diagnoza która została postawiona to F.60 albo F.61, czyli mieszanka kilku typów zaburzeń osobowości, ewentualnie F.41.1 (zaburzenie lękowe uogólnione).
×