Wróciłem tutaj żeby napisać specjalnie, ponieważ około 2 lata temu pojawił się u mnie ten sam problem, za dużo się naczytałem i chyba przez to tak długo mnie to męczyło. ( Świadomość że to może trwać latami). Przeszedłem lęki, problemy ze snem, myśli samobójcze i te myśli o ślinie ale to był tylko objaw (ciało zawsze jest połączone z umysłem, jeśli się oczyści umysł to ciało się uzdrowi).
Podjąłem też nowennę Pompejańską i teraz wiem że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, polecam
Z czasem się uspokoiłem, starałem się to obserwować, lęku było mniej, zauważałem że ja ciągle o tym nie myślę, bywały momenty że to się osłabiało, myśli było mniej i automatycznie nie czułem że połykam.
Ta choroba, zaburzenie i ma jakąś przyczynę emocjonalną, to się nie pojawia przecież bez powodu. Chcę dać też pozytywną opinię i uspokoić że to nie jest wieczne i da się tego pozbyć, z własnego doświadczenia wiem że trzeba to zaakceptować, pokochać siebie, odpuścić, uwolnić lęk, to nie my myślimy ale myśli myślą w nas, no a podstawa to masz to w co wierzysz - wierzysz w chorobę, ten problem to będziesz z tym żył, wierzysz w zdrowie spokój psychiczny to to pokonasz to na zawsze- proste i tak jest z każdą chorobą ( bo to w sumie taki problem w naszej podświadomości).
Trzeba uwierzyć w siebie, polecam książki Joseph Murphy oraz posłuchać Asię Bobel ( fb Instagram). Powodzenia i zdrowia każdemu!