Niby 40lat to nie tak dużo, co jednak w przypadku gdy nie ma żadnych perspektyw na pozostałe? Czy to co się przeżyło ma być już wystarczające??
Ostatnio zastanawiam się czy moja depresją/ nerwica/ czy cholera wie co, kształtuje się we mnie przeze mnie czy przez to co mnie otacza...
Z psychiatrą o tym nie porozmawiam, na psychoterapie będę czekał pozostałe lata.. a czuje jak w środku wszystko we mnie "dojrzewa"... Dwa ,trzy lata temu... Moje myśli , tak , te złe myśli - były dla mnie szokiem.. Jak to, mnie to dopada? Byłem przerażony, zszokowany... Teraz jak są, to odbieram je inaczej.. po prostu są... To mnie martwi..
Niestety w mojej sytuacji hobby, czy przysłowiowe " wyjście do ludzi" nie działa i raczej nie mam ku temu możliwości..
Dałem radę w wielu trudnych sytuacjach życiowych, moje decyzje były jakie były , a teraz jestem już na smyczy. Czyje się cholernie uwięziony. Każdą moja decyzja, każdy krok , musi uwzględniać obecną sytuację..
Wiem,że wiele osób żyje podobnie do mnie, rozmawiam z nimi na grupach FB, jednak to wcale mi nie pomaga. To ,że ktoś się odnajduje w takim życiu , nie znaczy ,że ja się w nim odnajdę. Jestem opiekunem. Tak, od trzech lat mam pod opieką niepełnosprawną ruchowo, z początkiem demencji. ..
Spokojnego wieczoru życzę.
Rafał.