Uzależnienie od czegokolwiek to ciężki "kawałek chleba" w życiu codziennym. Uzależnienie pochłania czas, uwagę, jak pijawka wysysa energię, którą można wykorzystać zupełnie inaczej, z korzyścią dla siebie i innych. W uzależnieniu człowiek jest zależny, zniewolony. W sumie nigdy nie byłem od czegoś uzależniony ale spotykałem w moim otoczeniu osoby uzależnione np. od alkoholu w przypadku mojego ojczyma. Chłop wziął się za siebie, bo miał dużo do stracenia. Nie tylko potrzebował wsparcia otoczenia, najbliższych ale najpierw potrzebował swojej silnej woli z którą miał kłopot, musiał CHCIEĆ. Bez tego ni rusz. Osobiście myślę, patrząc na niego, że samo "chcenie" (choć samo w sobie jest już dużym krokiem naprzód) to trochę mało, niewystarczająco. Potrzeba wsparcia osób najbliższych, przyjaciół, którzy wiedzą o tym z czym się ktoś zmaga i sami też CHCĄ pomóc, a nie wciągać dalej w uzależnienie od czegokolwiek. Najważniejsze, że chłop sobie poradził i od 4 lat wódki czy jakichkolwiek % ni rusz :) Widzę też, że się pojawił wątek POMOCY2002. Osobiście mam neutralny stosunek do tego stowarzyszenia ale fakt faktem znam 2 osoby, które mając różne problemy kontaktowały się z grupą i mają bardzo pozytywne wspomnienia w radzeniu sobie ze swoimi trudnościami w kontakcie z nimi. No ale tak jak napisałem trzeba CHCIEĆ i szukać :)