
Świergotek
Użytkownik-
Postów
22 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Świergotek
-
Mój syn ma nerwicę natręctw i lekką depresję
Świergotek odpowiedział(a) na mama72 temat w Nerwica natręctw
Terapia poznawczo-behawioralna u psychoterapeuty dobrze radzi sobie z nerwicą natręctw z występującymi rytuałami :) jeżeli leki są brane od dłuższego czasu i nie działają to warto zweryfikować diagnozę i leczenie u innego psychiatry. -
Wątek "co by było gdybym przestała go kochać" jest już w zasadzie martwy, a czuję potrzebę podzielenia się z innymi swoimi przeżyciami i czy ktoś z Was też cierpi/cierpiał z powodu natręctw na tle związku i może się podzielić swoimi przeżyciami i wskazówkami. W zeszłym roku już czułam objawy depresyjne, miałam problemy z ciężką pracą, znalezieniem tej w zawodzie i zdrowiem, które pewnie się do tego przyłożyły. Raptem, zupełnie nagle z dnia na dzień pojawiły się u mnie myśli natrętne "czy ja go naprawdę/na pewno kocham?". [Tutaj chcę podkreślić, że związek układał (i układa się mimo wszystko) znakomicie, świetnie dobrani, z takim samym poczuciem humoru, po prostu pasujący do siebie.] Pojawiły się u mnie po przykrym śnie. To była rzeka myśli, zalewająca cały umysł, każąca wątpić w coś dla mnie tka oczywistego. Pojawił się ogromny lęk. Następnego dnia nie dałam rady pójść do pracy, pognałam do swojego psychiatry (mam historię lęków o zdrowie, miałam do kogo pójść), która stwierdziła u mnie zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne z przewagą myśli natrętnych. Lęk początkowo był nie do zniesienia, póki wchodziły leki (sertralina) byłam na zwolnieniu... odnoszę wrażenie, że miałam wcześniej mały prodrom tego motywu OCD, ponieważ około 3 miesiące przed miałam przez krótki czas niezbyt intensywne lęki iż nie jestem do końca heteroseksualna. Jednak udało mi się tę myśl jakoś zaakceptować (może tak, może nie, okazała się ta sprawa dla mnie na tyle mało istotna, że nerwica jej nie ruszała dalej). Teraz mamy luty, prawie 9 miesięcy od początku mojego koszmaru. Odczuwam w ciągu dnia lęk, który cały czas jest, jedynie zmienia nasilenie. Ciekawą właściwością mojego lęku jest to, że maleje podczas spotkania z moją drugą połową. Dzięki lekom myśli natrętne są opanowane na tyle, że pojawiają się już rzadko same, częściej w odpowiedzi na bodźce związane z moim chłopakiem. W głowie pobrzemiwa ta natrętna myśl...w dodatku przez depresję, którą też mam stwierdzoną, nie odczuwam przyjemnych emocji, niemal nie mam odczuwalnego fizycznie emocjonalnego poczucia bliskości (z innymi ludźmi też, nawet z rodzicami), na bodźce związane z chłopakiem, związkiem mam "ukłucia" lęku, nasila się, nasilają się myśli natrętne. Ogromnie przez to cierpię, bo nie chcę nikogo innego i w głębi swojego serca/umysłu wiem, że go kocham, tylko zaburzenia nie pozwalają mi na niego reagować normalnie, jak przed tym felernym czerwcem. Chodzę na terapię, ponownie, po pogorszeniu... Czy ktoś z Was cierpi z powodu natręctw na tle związków? Albo udało mu się wyjść z tego beznadziejnego koła? Wiem, że ruminowanie i mielenie tematu to jest a big no no jeżeli chodzi o OCD i depresję...ale jak rozmawiać i dowiadywać się cennych rad bez tego? :) Pomocy!
-
Aktualnie biorę 2,5 mg Aripsanu + 150 mg Venlectinu rano, po południu jeszcze 2,5 mg aripsanu...na tym połączeniu czuję się strasznie. A już czułam się w miarę dobrze, coś nagle się stało i zaczęłam się czuć źle. Teraz jestem w ciągłym lęku, od kiedy się obudzę do zaśnięcia. Serce mi szybciej bije, nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam zupełnie odprężona Leczę się z powodu depresji+OCD+fobia społeczna. Czy ktoś z Was miał takie efekty po zwiększeniu dawki venli? uczucie, że nie działa?
-
Aktualnie biorę 2,5 mg Aripsanu + 150 mg Venlectinu rano, po południu jeszcze 2,5 mg aripsanu...na tym połączeniu czuję się strasznie. A już czułam się w miarę dobrze. Teraz jestem w ciągłym lęku, od kiedy się obudzę do zaśnięcia. Serce mi szybciej bije, nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam zupełnie odprężona Leczę się z powodu depresji+OCD+fobia społeczna. Czy ktoś z Was miał takie efekty po zwiększeniu dawki aripsanu?
-
U mnie coraz lepiej. Kochani, nie poddawajcie się! Ja od czterech dni na 100 mg i jest dobrze, lęk pojawia się bardzo rzadko, śpię różnie ale nie jest źle, nie korzystam z benzo. Myśli natrętne się uspokoiły, pojawiają się zdecydowanie rzadziej. Widać połączenie setaloft 100 mg rano plus po południu i wieczorem 25 mg ketrelu nie służy :) Czuję się normalnie, jakby mi nic nie było. A jeszcze dwa tygodnie temu umierałam po kawałku. Czekajcie na efekty, warto. A jak nie służą Wam leki to zmieńcie psychiatrę/skonsultujcie się z innym psychiatrą, może serta nie jest dla Was...jak możecie idźcie na terapię - ja nie żałuję, to mi też pomaga. Większość uboków przeszła.
-
Jestem od 14 dni na sertralinie, od 6 dni na 75 mg, za dwa dni wchodze na 100 mg. Do tego biore dwa razy dziennie ketrel 25 mg. I powiem Wam, ze choc nie jest idealnie, to jest lepiej. Na poczatku uboki, umieranie dzien po dniu, co widac po moich postach. Nie biore benzo. Stwierdzilam, ze to bedzie zarezerwowa e tylko na wyjatkowr okazje. Nadal mam natretne mysli, ale sa one mniej dojmujace, napiecie mam caly czas ale wczoraj nawet udalo mi sie uspokoic i zrelaksowac. To bylo cudowne uczucie. To jest taka sinusoida, jest lepiej raz gorzej. Najbardziej boli mnie w sercie to, ze przytlumia wszystkie emocje, te dobre tez.
-
Czuję, że mogłabym cały dzień sobie co chwilę strzelać z gumki, nie żartuję. Rękę mam momentami czerwoną od śladów. Najbardziej wstyd strzelić sobie wśród ludzi, np. w komunikacji (moim problemem jest lekki epizod depresji i rzut OCD z obsesjami na temat moich uczuć w związku, kiedyś miałam natręctwa ale na tle zdrowotnym), chociaż fobii społecznej nie mam na pewno. Zobaczymy jak będzie po dzisiejszej sesji zamartwiania się, czy zrobi mi się lżej jak wczoraj. Myślę, że terapia może sporo pomóc, najgorzej to siedzieć i nic nie robić, bo wtedy myśli same się tłuką.
-
Dostałam od psychiatry benzo do brania doraźnie (Afobam), ale miałam wątpliwości czy to nie utrudni mi terapii. Bo jednak jest to sztuczne wyciszanie i do przeżycia ekspozycji w ciągu terapii muszę odczuwać lęk. Mam lęk coś a la wolnopłynący, który utrzymuje się cały dzień. Nie ma momentu w ciągu dnia żebym była zupełnie zrelaksowana. Wczoraj po terapii poczułam się na kilka chwil zupełnie zdrowa, zupełnie normalnie...i potem wróciło. To był tylko "cukierek", który na chwilę ukoił lęk, takimi "cukierkami" są też tabletki, które obniżają lęk, ale nie leczą przyczyny. Wczoraj czułam się nawet dobrze, dzisiaj rano wzięłam 75 mg Setaloftu i czuję się gorzej. Jestem w ciągłym napięciu, pobudzeniu. Ale staram się jak najlepiej zastosować do zaleceń terapeutki: mam na nadgarstku gumkę recepturkę - jak zaczynam się martwić, rozmyślać, analizować myśli natrętne to strzelam sobie z gumki. Do tego mam wyznaczoną jedną godzinę dziennie na martwienie się. Codziennie od 18-19.
-
A u mnie wizyta u prychiatry, podniesienie dawki do 75 mg setaloftu, dwa razy dziennie ketrel 25 mg. Wizyta u terapeuty z nowymi zaleceniami, czuję że będzie ciekawie. Powiem Wam, że dzisiaj się czuję trochę lepiej. Są dołki i lepsze momenty, napięcie mam cały czas...ale zaczęło chociaż trochę falować, zmieniać się. Nawet posłuchałam dzisiaj muzyki, bez czego wcześniej nie mogłam żyć a do tego wróciłam. Może coś faktycznie się zmienia? Mam nadzieję :)
-
Świergotek, a który dzień u ciebie? Ja właśnie sobie przypomniałam jak było te ponad 10 lat temu jak wchodziłam na sertrę. Wszystko nasilone, ogólnie to z każdym lekiem miałam tak samo. Dlatego ciągle sobie powtarzam, że jakoś przetrwam te początki... Siódmy dzień, chociaż wydaje mi się to wiecznością. Czwarty dzień na 50 mg. Mojego napięcia już czasem nie potrafi opanować nawet Afobam (0,25 mg), dzisiejsza noc to była dla mnie męka. Myśli, spocona, bicie serca, napięcie na granicy. Już sama się zaczynam zastanawiać czy mój problem jest faktycznie ROCD czy sobie to wkręcam. Chociaż raczej OCD, bo to wpadło z dnia na dzień, obudziłam się z tym lękiem. Z ogromnym dyskomfotem. I już miałam kiedyś taki epizod, 4 lata temu. Ale lęki nie dotyczyły relacji ale mojego zdrowia.
-
Mogę o sobie powiedzieć to samo...każdy dzień kolejny dzień na leku to wegetacja. Jedyne co mi się do tej pory zmniejszyło to samoistne napływanie natrętnych myśli do głowy. Raczej wpadają zaindukowane przez bodźce z zewnątrz lub jak świadomie pomyślę. Jedyny plus. Chociaż lęk, stan napięcia jest nadal nasilony i towarzyszy mi przez cały dzień. Jestem przez to cały czas zmęczona. Cztery lata temu kiedy brałam setaloft nie miałam aż takich uboków, szybko mi weszło, trudności udało się wygasić w kilka miesięcy. W porównaniu, teraz jest o wiele trudniej. W od kiedy zaczęłam brać sertę i pojawienia się jadłowstrętu schudłam. Ale to może też być efekt odwodnienia.
-
A ja dzisiaj byłam na pierwszej wizycie u terapeuty. Dostałam trochę psychoedukacji na początek, mam nadzieję że mi to pomoże wydostać się z tego bagienka. Serta nadal mi "wchodzi", bo nasilenie objawów jest od trzech dni nie do zniesienia i ratuję się Afobamem. Wczoraj na wizycie u psychiatry dołożyła mi jeszcze Ketrel, na noc. Położyłam się po powrocie do domu do łóżka aby się zdrzemnąć, nie mogę się za nic zabrać. Jestem cała w lęku. Się dosłownie wiję. Chyba drugim gorszym efektem ubocznym jest jadłowstręt. Nawet kromka chleba nie chce mi przejść przez gardło.
-
Mam tylko nadzieje, ze to przetrwamy. Ze zrozumie, co sie ze mna dzieje. Ze to jest nagly powrot choroby a nie koniec zwiazku. Na razie leze w lozku, jest mi slabo i niedobrze, czuje scisk w zoladku, leki sie nasilaja i mam wrazenie parzenia skory, po czym jak przysypiam jest lepiej. Ogromnie sie boje jego reakcji.
-
To moj trzeci dzien na 25 mg Setaloftu. Obudzilam sie ok 5 i nie moglam zasnac. Odczuwam scisk w zoladku i klatce piersiowej. Nie mam ochoty jesc, mam mdlosci. Mam ciagle uczucie bania sie czegos, ktore nie schodzi nawet po 1mg Lorafenu. Nie moge sie odprezyc. Mam ochote plakac. Mimo ze mysli sa jakby minimalnie mniej aktywne, to samo nasilenie napiecia i leku jest wykanczajace. Dzisiaj przychodzi mnie mnie wieczorem moja druga polowa. Chce ja wprowadzic w temat.
-
Dla mnie lęk to też, że to nie minie. Ale głównie napędzają go natrętne myśli wątpliwości swoich uczuć, które wcześniej się nie zdarzały. Kiedy to stało się z dnia na dzień z ogroooomnym lękiem, gdyż te myśli są przerażające. Jednego dnia spędzamy miły dzień, potem wieczór, układa się świetnie, potem z dnia na dzień budzę się z ogromnym lękiem i obawami.
-
Na pewno porozmawiam o nim, bo nie mogę tak żyć udając, że cały czas jest dobrze. Pragnę aby mnie wpierał w mojej drodze, że cały czas jestem tą samą Świergotek, którą kocha, a nie kimś innym. Że z tego wyjdę. Moje jedyne marzenie. Wyjść z tego. Znów poczuć pełną piersią że kocham, a nie kochanie zatrute lękiem.
-
Uboki pewnie przejdą, w poniedziałek mam konsultację z psychiatrą, która już raz mnie wyciągnęła z bagna. Bardziej boję się, bo moje lęki rzuciły się na związek, układa nam się super, nagle z dnia na dzień, przez noc - zakliknął ogromny lęk, natrętne myśli i wątpliwości. Jedyne co chcę to być szczęśliwa i nie reagować lękiem, aby myśli nawet jeżeli będą, to nie wywoływały lęku. Jestem załamana.
-
Leki działają po 2-3 tygodniach. Ja też miałam kiedyś tak jak Ty, że budziłam się już z ogromnym lękiem ... Staraj się tego nie analizować, aż przejdzie. Na nerwicę najlepszym lekarstwem jest ignorowanie jej ... :) Ech, trudno jest ją ignorować, skoro jest tak dojmująca i wjeżdża zupełnie niespodziewanie na najcenniejsze sfery naszego życia. Mogę łatwo ignorować lęk przed dzwonieniem do kogoś obcego, ale jak nerwica nagle zaczyna podsuwać natrętne, bolesne myśli i wątpliwości to jak to ignorować? One trują inne emocje i czucia. Od środy czwartku biorę 25 mg Setaloftu i doraźnie Lorafen.
-
Ja wróciłam do Setaloftu po pojawieniu się na nowo gwałtownie problemów z lękiem. Ostatnią taką sytuację miałam na przełomie 2012/2013 roku i mi minęło (lęk o swoje zdrowie, wymyślanie sobie chorób po wystąpieni nagłego bólu głowy, nie do opanowania lekami). Leczyłam się wtedy Setaloftem. I przeszło mi. Przed przedwczoraj zupełnie nagle dopadła mnie "nerwica" (?) ogromny lęk i myśli, nie do opanowania. Następnego dnia rano już byłam pod drzwiami psychiatry. Dostałam zalecenie 25 mg Setaloftu przez 3 dni, potem codziennie rano już 50 mg. Po samej wizycie u psychiatry czułam się trochę lepiej (pewnie przez obgadanie problemu), ale wczorajszy dzień i dzisiejszy mam dosłownie wycięte z życiorysu. Cały czas jestem napięta, pobudzona, lęki mam wrażenie że się nasiliły, serce wali mi jak młotem, boli mnie głowa i czuję się zmęczona, natrętne myśli są gdzie były. Doraźnie dostałam Lorafen (wiem, świństwo, ale pomaga), wzięłam dzisiaj 0,5 mg (pół tabletki). Trochę pomogło, ale nie tak samo jak cała. Nie pamiętam swoich pierwszych doświadczeń z sertraliną sprzed lat. Teraz się tylko modlę aby zaczęła działać, bo lęk i myśli natrętne mnie wykańczają psychicznie i fizycznie. Jedynie podczas snu i drzemania jestem spokojna (śpię dobrze). Czy ktoś z Was też się teraz boryka z "fazą wstępną" brania sertraliny? I czy ten lek pomógł Wam uporać się z myślami natrętnymi? albo chociaż zmniejszył ich siłę na tyle, że nie powodują lawinowego wzrostu objawów lęku? Wszystko było jeszcze niedawno tak super a teraz nagle wszystko się wali...marzę tylko o tym aby wszystko wróciło do normy