Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wiedźma1526916668

Użytkownik
  • Postów

    50
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wiedźma1526916668

  1. Także mam problemy z mową/wymową. Tzn. mam wrażenie, że język mi sztywnieje, czasami mówię za szybko, czasami niewyraźnie, nie mogę się wysłowić, jąkam się itp. Co by mogło pomóc? A logopeda? Może jestem introwertyczką? Może mam fobie społeczną? Nie mam pojęcia, ale to na pewno ma coś wspólnego ze stresem.
  2. Pewnie masz rację, porozmawiam jutro z psychologiem. Tylko boję się jeszcze, że jak poczuję się trochę lepiej to będę chciała je odstawić - a mam straszne wahania i nie potrafię przewidzieć kiedy znów runę w dół , poza tym boję się, że przyczepią mi etykietkę wariatki, albo sama przez tą wizytę u psychiatry nawkręcam sobie dziwnych rzeczy .
  3. A może jakby lekarz zmienił Ci leki? Ja też prawdopodobnie zacznę leczyć się farmakologicznie, bo czuję jak całe to egzystowanie (albo raczej jakiś letarg) przepływa mi przez palce, całymi dniami leżę jak kłoda. Robiłaś sobie np. badania krwi, na poziom cukru? Mnie właśnie to zasysanie słodyczy skłoniło (ale nic nie wyszło). Z własnego doświadczenia - słodycze uzależniają, i chwilowo podnoszą trochę samopoczucie (też tak masz?). Magnez podobno też trochę pomaga. Z zaburzeniami łaknienia miałam podobnie, może podświadomie chciałam być taka żeby można mnie było łatwo ochronić przed tym wszystkim dookoła (nie potrafię dokładnie tego wytłumaczyć), ale teraz już mi wszystko lata. Zapytaj lekarza czy faktycznie nie mógłby zmienić Ci leków bo po co masz zażywać prochy które nic nie dają (tak zrozumiałam) a np. mają skutki uboczne.
  4. A jeśli ktoś już o tym powiedział tej drugiej osobie (parę razy), a ona nie potrafi tego zrozumieć lub zachowuje się jakby dalej nie wiedziała? Co wtedy zrobić? Co zrobić gdy jest się z kimś ale nie można od niego oczekiwać wsparcia? A jest jedyną osobą, która to wsparcie mogłaby udzielić... Co zrobić jeśli nie ma się nikogo kto rozumie..?
  5. Czytam ten temat i doszłam do wniosku, że łatwo się mówi "znajdź trochę siły", albo "zmuś się" . Tak naprawdę to jest praktycznie niewykonalne (przynajmniej w moim przypadku). Mimo, iż bardzo chcę coś zrobić i już ostatnimi resztkami sił zmuszę się do wstania z łóżka to po zrobieniu kroku, dwóch opadam na nie spowrotem całkowicie bezsilna - a ja naprawdę bardzo chcę, ale nie dam rady .
  6. ja teraz jestem przed tym dylematem . Iść do psychiatry czy nie iść. Z jednej strony chcę wreszcie móc robić takie proste rzeczy jak poczytanie książki, wyjście na dłuższy spacer, posprzątanie pokoju czy nawet pójście pod prysznic (tak, czasem nawet na to nie mam siły ) , a z drugiej nie chcę żeby na mnie eksperymentował z lekami bo boję się, że spowoduje to jakieś nieodwracalne zniszczenia w moim mózgu i stanie się ze mną coś niedobrego, zmienię się całkiem albo nie będę się mogła kontrolować itp. itd. . Ten stan całkowitej bezsilności trwa już praktycznie 4 - 5 miesięcy. Nie wiem co mam zrobić, Jutro mam wizytę u psychol. i powinnam mu wtedy dać znać czy decyduję się na to. Nie wiem, boję się leków...
  7. Ja też jem tylko słodycze - im gorzej czuję się psychicznie tym więcej w siebie pakuję. I nawet jeżeli jem normalne posiłki to biorę do pokoju - nigdy przy stole z rodzicami (ale to ma raczej chyba inna przyczynę). Mam nawet wrażenie, że się od nich uzależniłam. A na czym polegają Twoje zaburzenia odżywiania jeśli można spytać? Ja też się o nie otarłam (i chyba dalej w jakimś stopniu je mam ). Pozdrawiam
  8. Może masz doła poprostu - choć nie mi to oceniać, a nawet ze zwykłego dołka można popaść w totalne dno/depresję (ale to nie jest regułą). Standardowym rozwiązaniem byłby psycholog, ale sama też musisz chcieć. A ja zrobiłam dziś z siebie totalną wariatkę . Poszłam do psychola, pukam, otwieram drzwi a tam jakieś zgromadzenie , a on na mnie wzrok pełen zdziwienia . Przerwał to spotkanie, zaprosił do pokoju obok i zdezorientowany pyta czy my na dzisiaj byliśmy umówieni. No to mówię, że tak ale jak coś to ja mogę poczekać. To przyniósł notesik, przejrzał i okazało się, że dopiero na jutro (ja byłam święcie przekonana, że dziś) . Teraz czuję się jak świr i nie wiem jak mu się na oczy pokarzę . Ogólnie jestem dzisiaj do dupy, cały dzień znów przeleżałam (nielicząc tego szybkiego wypadu do psychola) . Totalna niemoc .
  9. Chciałam napisać coś w tym temacie, ale najpierw przeczytałam Twojego posta. Coś niesamowitego - doskonale Cię rozumiem. Nie przypuszczałam nigdy, że znajdzie się ktoś kto ma praktycznie identycznie jak ja. Przerwane studia, manipulacja chłopaka, spanie, ciągłe jedzenie i totalna niemoc - wszystko. Może jednak umów się na wizytę u psychologa - ja obiecałam sobie kiedyś, że nigdy nie pójdę (złe wspomnienia po psychologach, do których mnie kiedyś pedagog wysłała) nie otworzę się przed obcą osobą, ale przez ostatni miesiąc wpadłam na samo dno. Czułam, że przegrywam życie, że przez to nic nie osiągnę, nie spełnię nawet połowy żadnego marzenia (a przecież jeszcze kiedyś tyle ich miałam). Postanowiłam po raz ostatni resztkami sił w akcie rozpaczy jakoś się dźwignąć (mało mi już brakowało żeby sobie coś zrobić z tej niemocy). I poszłam. Oczywiście dzień przed spotkaniem z psychologiem chciałam zadzwonić i odwoływać spotkanie bo stwierdziłam, że jednak nie potrzebuje albo, że zamiast mi pomóc jeszcze pogorszy mój stan - zawiedzie mnie, oszuka a ja już na amen zamknę się w sobie i nie będzie żadnego ratunku (ale uświadomiłam sobie, że bez tego i tak wcześniej czy później to nastanie). Oczywiście u psychologa puściły mi wszystkie nerwy - przez całą godzinę siedzenia u niego ryczałam bez opamiętania (teraz jest mi za to wstyd ). Pierwsze spotkanie miałam w zeszłym tyg. w środę a jutro idę znowu. Psycholog zaproponował mi też, żebym poszła do psychiatry po leki "gdyby stany depresyjne i płaczliwości się utrzymywały" - zaraz jak to usłyszałam doznałam szoku (wiadomo jakie w naszym społeczeństwie pokutuje zdanie na temat ludzi chodzących do psychiatry). Teraz jednak głębiej zastanawiam się nad tym i może spróbuję z lekami bo faktycznie "po co się męczyć skoro ktoś te leki wymyślił po to, żeby w takich sytuacjach pomagały a psychiatra to taki sam lekarz jak chirurg" (słowa mojego psych.). Nie wiem, może sama sobie teraz wmawiam , no ale nie istotne. Więc może Ty też spróbuj - zawsze po pierwszym spotkaniu możesz zrezygnować i nikt nie będzie Cię zmuszał do kolejnego. Wiem że łatwo jest mówić, ale też wiem jak trudno się na to zdecydować (ja przez parę miesięcy walczyłam ze sobą - raz na 'tak' raz na 'nie'). I nie siedź w domu, wyjdź gdzieś choćby na spacer z psem (jak nie masz to nawet sama) i niekoniecznie tam gdzie są ludzie jeżeli faktycznie nie masz ochoty spotkać kogoś znajomego . Tylko nie leż/siedź w domu cały czas bo to będzie się pogłębiać (wiem, łatwo mówić). Musimy wreszcie jakoś się z tego wyrwać. Pozdrawiam Cię cieplutko . Ale się rozpisałam. Trzymaj się . NO DOBRA, TERAZ ZOBACZYŁAM DATĘ TWOJEGO POSTA . Napisz co u Ciebie jeśli możesz . Jeszcze raz pozdrawiam. *A posta nie kasuję - niech sobie będzie. W sumie wszystko co chciałam napisać zawarło się w tym cytacie. Może nadejdzie kiedyś dzień, kiedy znów będę silna .
  10. Ja ze śmiechem mam średnio problem, ale jest coś o wiele gorszego. Gdy już zacznę się śmiać ogarnia mnie ból psychiczny, rozpacz i w sekundzie potrafię przejść do płaczu (nie zawsze tak jest, ale w przeważającej większości niestety) . Więc chyba powoli zaczynam unikać śmiechu. Chciałabym umieć śmiać się bez takich ekscesów .
  11. Nie dokładnie o to mi chodziło . Konkretnie o to, że w maju poprawiam maturę i mam ogromny problem, bo nie dość że nie jestem w stanie nic zapamiętać, to na dodatek nie mogę sobie przypomnieć najprostszych rzeczy z tych, które będę potrzebować do tej poprawy . O taką wiedzę mi chodziło, nie o tą życiową . Wogóle czuję się, jakby moje procesy myślowe powoli zanikały .
  12. Mam to samo, czasem nawet nie pamiętam co mówiłam do kogoś przed chwilą - z tym mówieniem jest tak nagle CIACH! a później kompletna dezorientacja . I oczywiście nie pamiętam, co robiłam parę dni, tygodni wcześniej. No i ta pustka w głowie - kompletnie nie pamiętam co np. uczyłam się w szkole w sensie ogólnie w szkole przez te wszystkie lata chodzenia do niej), najprostszych rzeczy nawet , i czuję się przez to jak jakaś półmózga prostaczka .
  13. Z natury też coś rysuj . A jakimi farbami? Ja polecam olejne - miodzik (albo raczej kremik ). I na cała kartkę rysuj .
  14. Wyobraźcie sobie, że właśnie dzwoniłam ,stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie to wyląduję albo 2 m pod ziemią, albo jako skończona życiowo na jakiejś melinie. Może dlatego, że dziś mam trochę lepszy dzień. I nie muszę czekać 2 tygodni , idę we wtorek. Mam straszne obawy, bo po pierwsze to facet (nie wiem co mi się w tej głowie akurat tego uczepiło), po drugie to Ośrodek Pomocy Społecznej, a ja mam niemiłe wspomnienia po państwowych przychodniach . Co do mojej matki - niestety ona udaje, że nic nie widzi i mam wrażenie, że nic nie robi bo gdy się wykończę to będzie jej lżej. Niestety ona nie jest taka jak inne matki , nie mogła zaakceptować tego, że jestem inna wiec wyrzekła się mnie jako córki. Przepraszam, że tak Was tu męczę, ale Wy jednak macie większe doświadczenie . Dobrze, że trafiłam do Was na forum, bo pewnie znów bym zwlekała z tym dzwonieniem baaardzo długo.
  15. U mnie to wyglada tak: gdy mam dni totalnego dna i czuję, że za chwilę oszaleję/postradam już całkiem zmysły, to obiecuję sobie że pujdę wreszcie. A następnego dnia już jest lepiej, więc nie ma takiej potrzeby - i tak w kółko. Kiedyś miałam chwilę totalnego załamania, chciałam ze sobą skończyć - resztkami sił zebrałam się i pojechałam do przychodni uryczana, skończona psychicznie. Podeszłam do okienka z pytaniem czy przyjmuje dziś psycholog bo bardzo potrzebuję, a ona mi na to że psycholog we czwartki (tak się złożyło, że był czwartek) więc mogę zapisać się na termin (jakieś 2 tyg. ). Więc tłumacze babce, że ja potrzebuję teraz i czy nie dałoby się dziś mnie wcisnąć - kazała iść na górę zobaczyć ile jest ludzi, a tam na drzwiach kartka "dziś psycholog nie przyjmuje z powodu wyjazdu" . Autentycznie tak było . Nie wiem, chyba mam jakiegoś życiowego pecha . Gdy potrzebuję - nie ma możliwości, a gdy jest - to ja już nie mam ochoty . Wiem, mimo wszystko powinnam pójść, ale to nie jest takie łatwe.
  16. Przypuszczam, że gdyby taka sytuacją miała miejsce jednorazowo, to jeszcze jakoś mogłabym przełknąć to wszystko - ale to sa 3 razy, poza tym do polskiej służby zdrowia ogólnie nie mam zaufania , bo w sumie lekarz ma pomagać a nie szkodzić i dobijać jeszcze człowieka. Poza tym boję się, że przepisze mi jakieś leki, po których np. utyję, czytałam też tu na forum, że leki w jakiś sposób zaburzają poczucie wyobraźni, a mi ona jest bardzo potrzebna - w tym albo przyszłym roku chciałabym zdawać na studia plastyczne, dodatkowo fotografuję, i boję się że te wszystkie pomysły nagle gdzieś znikną . Boję się przed kimś otworzyć, bo wtedy jestem słaba i można mnie zniszczyć jednym małym słowem .
  17. No niestety do architektury geometria wykreślna, więc jak ktoś nie lubi matmy (między innymi ja ), to może mieć obiekcje i niechęć do geometrii. I przyznam Ci rację, że prowadzenie lekcji przez niektórych nauczycieli sprzyja różnym zajęciom tego typu (znam z praktyki ). Chyba robie off-topa (nie mordujcie)
  18. Zimbabwe, interesujesz się architekturą? Może coś kiedyś z tego będzie .
  19. Uff, SilverWolf dobrze że nie robisz cieniowania palcami . Podoba mi się jak cieniujesz, i kreskę masz już w miarę zdecydowaną. A szkicujesz coś z natury? Jakieś postacie, przedmioty? Pozdrawiam W sumie to może też coś od siebie wrzucę . było więcej, ale stwierdziłam, że zostawię jedno - ostatnio strasznie zmieniam zdanie. Ehh, ja ja bym chciała podyskutować sobie z Wami na temat sztuki , niestety w głowie pustka, wszystko z niej wyparowało - może kiedyś wróci... A tak poza tym, jaki wg Was jest najlepszy serwis/portal (czy jak to się tam zwie ) do umieszczania własnych prac? Chodzi mi o taki naprawdę obiektywny, gdzie nie zbiera się wiecznie 'ochów' i 'achów' , ale także jakieś konkretne porady, czasem zdrową krytykę - wiadomo, ta też ważna .
  20. Szatz, ale on ma swoje kartoteki, i boję się, że ktoś kiedyś to wyciągnie na wierzch. Poza tym będąc w liceum byłam pod przymusem u paru psychologów i zawsze kończyło się gadką, że to wszystko że nie wierzę w boga i jak zacznę w niego wierzyć to wszystko ustąpi , dla mnie takie gadanie to ciemnogród bo nie wiem co jest w tym wspólnego. Poza tym jeden psycholog później opowiedział (opowiedziała) wszystko szkolnej pedagog a ona rozniosła to po paru wychowawczyniach, więc nie dziw mi się, że mam taki stosunek do tego . Ja już zdziczałam całkiem i nie wiem czy jest da mnie pomoc.
  21. Też chciałabym być zadowolona z tej sytuacji... Chociaż powoli robi mi się to obojętne. Całymi dniami siedzę w domu, nie odbieram od nikogo telefonu - boję się rozmowy, i tego że ten ktoś mnie w niej skompromituje, wyśmieje. Nie potrafię już komunikować się z ludźmi i wiem, że przez to nie poradzę sobie w życiu - każdy w łatwy sposób będzie mógł mnie zgnoić, wbić w ziemię, a wiadomo jacy teraz są ludzie (szukają tylko jakiejś ofiary, żeby się psychicznie wyżyć, i wyładować swoje frustracje ). Poza tym nie potrafię utrzymywać przyjaźni, zanikła we mnie taka potrzeba .
  22. Ja też z niedaleka całkiem, praktycznie miasto obok.
  23. Mam to samo , nic nie pamiętam praktycznie, procesy myślowe dobiegają do poziomu zerowego, wogóle zaczynam czuć się jak roślina (wegetacja). W maju poprawiam maturę, a na dzień dzisiejszy nic nie pamiętam! A co gorsze nie jestem w stanie już nic się nauczyć! Jestem już 3 lata w plecy z nauką/szkołą i czuję, że właśnie niszczę sobie przyszłość (i nic na to nie potrafię poradzić) . Wizyta u psychologa/psychiatry nic nie da - zamknęłam się w sobie i nie otworzę się przed nim za cholerę (kiedyś ktoś zrobił mi coś złego, przeczytał coś co skrywałam najbardziej w moim życiu, chciałam żeby to było dla mnie tylko - pisałam to dlatego, że nie ufałam i tak ludziom, a musiałam gdzieś sie 'wygadać' bo inaczej bym zwariowała, poczułam wtedy jakby ktoś wyrwał mi duszę, to było 6 lat temu - od tej pory czuję, że staczam się po równi pochyłej, coraz szybciej). Naprawdę nie potrafię się przed nikim otworzyć, unikam ludzi . Pomocy...
  24. Wiedźma1526916668

    Witam.

    Witam, dziś zarejestrowałam się na tym forum, bo trzymam się rzeczywistości na jednej cieniutkiej lince i czuję, że zaczyna pękać. Jestem sama, i czuję ogromną otchłań między mną a ludźmi dookoła. W sumie tak naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam. Witam wszystkich...
×