Mam 24 lata, studiuję zaocznie a od niedawna również pracuję. Mam nadzieję że nie okażą się one całkowicie bezwartościowe w praktyce mimo że niedawno znalazłem pracę która bardzo mi odpowiada. Nie ma nic wspólnego z poprzednią o której napisałem we wcześniejszym temacie innej osoby. Ale jak się pomyśli o emeryturze w kraju który wydaje się kiedyś upaść i stać opuszczonym przez żywą duszę zadupiem to smutek napływa do serca. Jak trzeba będzie wyjechać to się okażą bezwartościowe (kierunek okołoprawniczy). Tak więc na gruncie zawodowym póki co jest nieźle jednak stosunki międzyludzkie po prostu nie istnieją. Co prawda miałem trzy lata temu dziewczynę co dla mężczyzny jest bardzo ważne ale trwało to kilka miesięcy, nie pociągała mnie w ogóle mimo świetnego ciała (zero inicjatywy, zimna kłoda) no i była w moim życiu tylko ona. Byłem z nią raczej z braku alternatywy, chociaż lubiłem ją jako koleżankę, świetnie nam się żartowało <3 tchnęła w moje życie trochę radości, jak przyjeżdżała z daleka to mogłem wcielić się w przewodnika po obcym mieście Ale poznaliśmy się na skutek niebywałego zbiegu okoliczności i nic nie wskazuje żebym w stanie w jakim jestem obecnie związał się z następną kobietą standardowo czy znów w kuriozalny sposób. Nakreśliłem sytuację aktualną to teraz się cofnijmy do dzieciństwa bo jak wiadomo co złego to ono winne
Odkąd pamiętam i dysponowałem punktem odniesienia żeby to ocenić jakim była szkoła to zawsze miałem problemy ze skupieniem. W pierwszej klasie dopiero po kilku tygodniach dostałem zielony znaczek podczas gdy inni dostawali je często [zielony - dobrze, żółty - ujdzie, czerwony - spłoń!] i tak to się ciągnie aż do tej pory. W liceum musiałem nawet zmienić szkołę z tego powodu na mniej wymagającą. Na szczęście nie ma po tym śladu w dokumentach, oficjalnie cały czas chodziłem do liceum. Kiedy siadałem do materiałów z lekcji lub książek po chwili duchem byłem w zaświatach. Jednocześnie zdaje się mieć wrodzoną prokrastynację. Pewne mechanizmy związane z organizacją działań w szkole w pierwszej klasie podstawówki i na studiach są tak podobne że śmiać się chce. Unikam czegoś mimo że wcale nie uniknę konsekwencji a wręcz pogłębię je. I nie martwi mnie to że robię tak dzisiaj lecz od zawsze.
Od dziecka towarzyszy mi również tchórzostwo. Taki najbardziej jaskrawy przykład to leżenie na podłodze drąc się jak w ataku maniakalnym gdy wujek - w dobrych intencjach - próbował włożyć mi do ust... nie, miałem na myśli szczoteczkę do zębów Dlatego że od zawsze bałem się mycia zębów. W wieku kilku lat matka myła mi włosy opłukując ja wodą z kubeczka bo prysznic był zbyt traumatyczny :/ Podobno jako małe bobo płakałem gdy w telewizji pokazywano sceny przemocy x.x
Jak łatwo się domyślić z powodu tchórzostwa i ogólnie miękkiego charakteru byłem obiektem gnębienia wśród rówieśników. W szkole nie miałem dosłownie żadnych sprzymierzeńców nie licząc innego wyrzutka który trzymał ze mną z braku alternatywy. Wydaje mi się że taka izolacja była też pogłębiona przez obecność nauczycieli. Wszyscy chłopcy próbowali być zadziorni a dla mnie to było nie do pomyślenia żeby olać nakaz pani wychowawczyni. Na podwórku które było dużym osiedlowym parkiem było nieco lepiej. Mogłem się wyluzować nie mając dorosłego zwierzchnika nad sobą i zostałem członkiem grupy. Wydawało mi się że tam będzie inaczej ale kilka sytuacji uświadomiło mi obiektywnie że jestem dla tych dzieci wyłącznie błaznem. Garstka z nich naprawdę mnie lubiła bo się za mną wstawiali ale z rozpaczy olałem również ich. I to jest też mój kolejny wielki problem - histeryczność. Kiedy była taka możliwość to mi odbijało z błahego powodu. Widzę świat w ciemnych barwach lub neutralnych jak mam lepszy humor.
Koncentracja i prokrastynacja, tchórzliwość, histeryczność, pewnie obserwator z zewnątrz dopatrzyłby się innych rzeczy ale te są najważniejsze. Co dziwne to fakt że wyniki wszystkich testów sprawności umysłowej jakie wypełniałem mieszczą się w normie. Natomiast lękowi przed podjęciem ryzykownych sytuacji towarzyszy wielka chęć skrzywdzenia niektórych osób jakie pojawiają się w moim życiu. Są to ludzie którzy albo celowo uprzykrzały mi życie albo np. zajęły miejsce w kolejce ;D Trochę jakby ten lęk był mi narzucony? Czasem mam wrażenie że rodzina mnie celowo tak uszkodziła żebym nie mógł powtórzyć błędów ojca agresywnego patusa. Histeryczność z dzieciństwa do dorosłości przekształciła się w wykastrowanie emocjonalne. Popełniłem szczególnie w towarzystwie rodziny tyle głupot że postanowiłem iż lepiej będzie się zamknąć na wieki.
Wracając do początku akapitu - z tych cech najbardziej zależy mi na pokonaniu pierwszej czyli braku skupienia. Nie mam marzeń o wejściu na Mount Everest, uważam wręcz że z pominięciem stosunków między męskich to mój poziom lęku jest nawet korzystny. Ale może inaczej czułbym się mając ten poziom niższy? Mniejsza z tym. Opanowany potrafię być i wiem już że zrywy spontaniczności nie służą mojej opinii ale najgorsza jest koncentracja! Co z tego że nie wyląduje na wózku inwalidzkim lub nie wyląduje na YT jako naczelny zjeb IIIRP jak miewam kłopoty z wykonaniem prostych czynności i mam pustkę w głowie gdy chcę poznać kobietę? Chciałbym się rozeznać w temacie leków o tym profilu. Miłego wieczoru :)