
mentalvaccine
Użytkownik-
Postów
24 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia mentalvaccine
-
"Jeśli się słucha idiotów całe życie, trzeba w końcu wpaść na coś genialnego"
-
lost do 3 czy 4 sezonu, prison break1 sezon, game of thrones cały jak narazie, twin peaks, penny dreadful, kindred: the embraced- niestety sie urwał, roswell, i pewnie pare innych o ktorych nie pamietam. Ogólnie to sam zawsze chcialem cos takiego nakrecic. Kiedys nawet napisalem sobie scenariusz, zarys postaci i opisy odcinkow serialu opartego na serii white wolfa wampir, no ale gdzieś zapodziałem to wszystko.
-
Ahhh... te zmarnowane młodzieńcze lata. Jestem w tym samym wieku. Z jednej strony troche żalu przez niewykorzystane szanse, z drugiej podniecenie z powodu tej jednej szansy, która jest możliwa tylko dzięki nie wykorzystaniu pozostałych... Ciekawe co miałbym w głowie, gdybym żył jak statystyczny nastolatek. Nieskromnie, uważam się za nieoszlifowany diament. Najpięknejsze z błyskotek szlifują się same, ale to wymaga czasu. Czasem taki kamień wpadnie w ręce kogoś kto chce stworzyć dzieło sam, nadać mu kontury i połysk. Problem zaczyna się kiedy jubiler ma dwie lewe ręce, nawet jeśli chce jak najlepiej ,nie bardzo mu to wychodzi. Problemem jest oczywiście sam kamień; sam wpadł na blat, chujowo się go trzyma, wyślizguje sie, i kiedy sie na niego patrzy szczerze, można zobaczyć swoje własne odbicie. Wywołuje to u niego zmęczenie i skrytą agresje, jako że włożył w ten projekt sporo pracy, czasu i pieniędzy. Ale któregoś dnia będzie podziwiany... tylko kto będzie go trzymał, tak aby ręka nie odciągała uwagi i cały obraz nie sprawiał wrażenia asymetrii. Żyję tylko w jednym celu, prędzej czy poźniej, zapewne po wielu porażkach go osiągne. Reszta to zwykłe pierdoły i nikt nie będzie mi wciskał pierdół do głowy i tresował po swojemu. Ludzie czasem popełniają błędy i nic złego w tym nie ma. Co do dziewczyn olej je w pizdu na tym etapie. Ja np o nich prawie wogóle teraz nie myślę. Czasem jak mnie przyciśnie zjazd na ręcznym załatwia sprawę. A miłości tym bardziej teraz nie potrzebuję, choć nadzieja, że kiedyś mnie trafi jakaś jest w mojej głowie. A rady typu znajdź dziewczynę, załóż rodzinę, idź na imprezę to ci się odmieni ignoruj. Może u innych to działa u ciebie niekoniecznie musi. U mnie imprezowanie może tylko w określonych warunkach psychofizycznych podziałać na mnie dobrze. W innym przypadku mnie tylko rozleniwia i uzależnia. Póki co myślę jakby tu rzucić fajki, bo alkohol udało mi się rzucić parę lat temu z powodzeniem. Z fajkami to jakaś tragedia. Może jakiś sposób aby chociaż ograniczyć? Niestety fajki związały się u mnie z innym nałogiem czyli myśleniem. Najlepiej mi się myśli przy fajce, dlatego nie ukrywam ,że palę jak kocioł. Mimo wszystko powodzenia.
-
Historia choroby-może komuś pomoże
mentalvaccine odpowiedział(a) na Liberty temat w Nerwica natręctw
Strasznie długi i bełkotliwy tekst, ale fajnie że Ci się udało. Napisz konkretnie co teraz robisz, że się tak dobrze czujesz. -
Może poza swoimi schorzeniami masz po prostu wyższy próg szczęścia niż inni ludzie. Ja dużo analizowałem swoje życie ostatnimi czasy i doszedłem do takiego właśnie wniosku. Np wiem ,że nie założe rodziny dopóki nie zaczne aktywnie rozwijać swoich zainteresowań, nie zaczne ich rozwijać dopóki nie zgromadze odpowiedniego kapitału itp, bo gdybym to zrobił to przenosiłbym swój ''dobry nastrój" na nich, co wiadomo jakby się skończyło. Dlatego olej rady dobrych wujków którzy ''tam'' byli gdzie się teraz znajdujesz, bo nikt nie zna Ciebie lepiej niż ty sama, a każdy kto tak twierdzi jest zwykłym burakiem. Pomyśl co byś chciała w życiu robić i rozpisz sobie plan działania. Ja tak zrobiłem. W moim przypadku to co uważam że mnie będzie cieszyło to po prostu to co wywołuje we mnie dobre emocje. Nie rób niczego dla kogoś. Przez lata chciałem zmienić swoje życie, żeby inni widzieli jak mi jest dobrze, żeby nie martwić rodziny itp. Stwarzało to pętle depresyjną, ciągłe myśli, że kogoś zawodzę, że świat idzie do przodu. Dzisiaj mam to w dupie. Zaczynam działać tylko po to aby siebie zadowolić, gdy to się stanie może zacznę zadowalać kogoś innego. A jeśli się nie uda mimo szacowalnych upadków i podniesień to skok z mostu bez żadnych skrupułów. Opiszę w jakimś nowym temacie jak ogólnie wygląda mój plan, może ktoś się dołączy, jako że na pewnym etapie system wymaga '' resocjalizacjii " i zwalczania różnych zaburzeń w grupie. Tutaj tylko pierwszy etap : Pokonanie niechęci do działania: Normalnie nie mam chęci do wstawania,do czegokolwiek. Dlatego załapałem się na start do jednej z gorszych robót fizycznych jakie może wykonywać człowiek z moimi zaburzeniami: pył, smród, zmęczenie,upał, monotonia; ogólnie nie ma minuty abym nie chciał zwymiotować. Do tego prawie sami bezzębni ludzi, którzy mimo że całkiem w porządku, to ni chuja nie da się zrozumieć o czym dyskutują (może tylko ja nie rozumiem). Postanowiłem więc, że przepracuje tam dwa i pół miesiąca. Oto co zyskuję: -Wyrabiam sobie nawyk ''robienia'' czegokolwiek -Spłacam cholerne chwilówki które nie myśląc zaciągnąłem -Po okresie ''mało komfortowej'' pracy znajdę inną, która w porównaniu z tą pierwszą będzie przyjemnością, a nawet jeśli nie to przynajmniej będzie akceptowalna co automatycznie powoduje wzrost zadowolenia. -Po wymuszonych konaktach z ludźmi z pracy, zaczynanie kontaktów z ''normalnymi''(wiem brzmi to strasznie) ludźmi nie będzie stwarzał już takich problemów; dokładnie jak w przypadku pracy. -W międzyczasie sobie biegam więc kondycja sie poprawia i od przyszłego tygodnia zwiedzam sobie miasto którego wogóle nie znam, mimo że w nim mieszkam ponad 20 lat. Zrób sobie taką samoanalize i rozpisz plan. Może kiedyś się wymienimy doświadczeniami. -- 16 cze 2014, 22:49 -- Może poza swoimi schorzeniami masz po prostu wyższy próg szczęścia niż inni ludzie. Ja dużo analizowałem swoje życie ostatnimi czasy i doszedłem do takiego właśnie wniosku. Np wiem ,że nie założe rodziny dopóki nie zaczne aktywnie rozwijać swoich zainteresowań, nie zaczne ich rozwijać dopóki nie zgromadze odpowiedniego kapitału itp, bo gdybym to zrobił to przenosiłbym swój ''dobry nastrój" na nich, co wiadomo jakby się skończyło. Dlatego olej rady dobrych wujków którzy ''tam'' byli gdzie się teraz znajdujesz, bo nikt nie zna Ciebie lepiej niż ty sama, a każdy kto tak twierdzi jest zwykłym burakiem. Pomyśl co byś chciała w życiu robić i rozpisz sobie plan działania. Ja tak zrobiłem. W moim przypadku to co uważam że mnie będzie cieszyło to po prostu to co wywołuje we mnie dobre emocje. Nie rób niczego dla kogoś. Przez lata chciałem zmienić swoje życie, żeby inni widzieli jak mi jest dobrze, żeby nie martwić rodziny itp. Stwarzało to pętle depresyjną, ciągłe myśli, że kogoś zawodzę, że świat idzie do przodu. Dzisiaj mam to w dupie. Zaczynam działać tylko po to aby siebie zadowolić, gdy to się stanie może zacznę zadowalać kogoś innego. A jeśli się nie uda mimo szacowalnych upadków i podniesień to skok z mostu bez żadnych skrupułów. Opiszę w jakimś nowym temacie jak ogólnie wygląda mój plan, może ktoś się dołączy, jako że na pewnym etapie system wymaga '' resocjalizacjii " i zwalczania różnych zaburzeń w grupie. Tutaj tylko pierwszy etap : Pokonanie niechęci do działania: Normalnie nie mam chęci do wstawania,do czegokolwiek. Dlatego załapałem się na start do jednej z gorszych robót fizycznych jakie może wykonywać człowiek z moimi zaburzeniami: pył, smród, zmęczenie,upał, monotonia; ogólnie nie ma minuty abym nie chciał zwymiotować. Do tego prawie sami bezzębni ludzi, którzy mimo że całkiem w porządku, to ni chuja nie da się zrozumieć o czym dyskutują (może tylko ja nie rozumiem). Postanowiłem więc, że przepracuje tam dwa i pół miesiąca. Oto co zyskuję: -Wyrabiam sobie nawyk ''robienia'' czegokolwiek -Spłacam cholerne chwilówki które nie myśląc zaciągnąłem -Po okresie ''mało komfortowej'' pracy znajdę inną, która w porównaniu z tą pierwszą będzie przyjemnością, a nawet jeśli nie to przynajmniej będzie akceptowalna co automatycznie powoduje wzrost zadowolenia. -Po wymuszonych konaktach z ludźmi z pracy, zaczynanie kontaktów z ''normalnymi''(wiem brzmi to strasznie) ludźmi nie będzie stwarzał już takich problemów; dokładnie jak w przypadku pracy. -W międzyczasie sobie biegam więc kondycja sie poprawia i od przyszłego tygodnia zwiedzam sobie miasto którego wogóle nie znam, mimo że w nim mieszkam ponad 20 lat. Zrób sobie taką samoanalize i rozpisz plan. Może kiedyś się wymienimy doświadczeniami.
-
Powtórzenie czynności prędzej czy poźniej zamienia się w nawyk, nawyk po jakimś czasie w odruch. Jeśli ktoś przez parę lat nic innego nie robił tylko myślał, jak w moim przypadku, to umysł przeprogramował się na tylko takie działanie. Dlatego jeśli taka osoba zaczyna ''nowy etap'' w życiu to bardzo często sobie nie radzi. Jestem tego przykładem. Jestem wtórnym analfabetą. Jak ktoś coś do mnie mówi, w głowie mam idealne zdanie, z języka spływa bełkot. Nie wiem jak zatankować samochód, nie mam praktycznej wiedzy na jakikolwiek temat z kilkoma wyjąkami oczywiście. To samo z pisaniem (chociaż tu nie jest tak źle jeszcze). A co ludzie robią jak wpadają w depresje? Myślą... Trzeba się przeprogramować z powrotem i wsio będzie ok, przynajmniej jeśli chodzi o działanie. Ja chciałem połączyć nawyk robienia czegokolwiek z wyładowaniem fizycznym zaczynając jakąś banalną ale wyczerpującą fizycznie robotę, ale coś nie idzie. Może jutro coś wyjdzie.
-
Mam podobnie. Przez większą ilość czasu nie czuję żadnych emocji. Gdyby ktoś zarżnął mi matkę na moich oczach nie wywołałoby to pewnie większych emocji. Ale w chwilach w których jestem ''atakowany'' przez różne sytuacje czy ludzi, włącza mi ogromny stres, który zamienia się w agresję albo płacz i duszności. Zdarzają się też epizody, że stres trzyma mnie kilka dni tak jak teraz. Nie wiem od czego to zależy. Jedyne co daje mi ukojenie to oglądanie ''klimatycznych filmów'' i ostatnio czytanie tego forum, w nadzieji że znajde osoby które mają gorzej. Na zewnątrz z kolei, jak widzę kalekę albo jakiegoś żula to wkręca mi się myślenie, że albo będę taki sam albo coś zmienię, co powoduje jeszcze większą nerwicę. Narazie troche pomaga kładzenie się na plecach i głębokie oddychanie.
-
Dzisiejsze twory państwowe to hybrydy. Człowiekowi ''zapewnia'' się różnymi ustawami coraz więcej praw, a co za tym idzie zdziera się więcej mamony. Teoretycznie statystyczny biały murzyn może korzystać z tych praw, ale w praktyce 90% tego nie zrobi bo aby nabyć te prawa trzeba walczyć z rosnąca biurokracją. Efekt jest taki, że państwo coraz bardziej ''dba'' o ludzi , a w rzeczywistości ludzie muszą walczyć jak w kapitalizmie. Niestety w najgorszym wydaniu bo połowy kasy nie ma. Co do Korwina, to ci co najwięcej krzyczą o wolności w praktyce powodują jej spadek. Liczę dni od wystąpienia Korwina w PE do inicjatywy komisji, aby poszerzyć ''mowę nienawiści'' i wdrożyć to na państwa narodowe. Akurat w przypadku JKM i komisarzy jest to symbioza. Oni wdrażają faszyzm , On dostaje pretekst aby z nim walczyć i kosić mamonę. Korwin to inteligentny cham, który za nic ma swoich wyborców. Dobrze, że mało inteligentny. Ale fajnie się ogląda jego masakry biorąc pod uwagę z jakimi pierwotniakami dyskutuje. Zawsze poprawia mi to humor.
-
Ja przeczytałem max 10 książek w życiu, w tym ''Karolcię''. Ta była chyba pierwsza. Ostatnia to ,,Legenda o nerwowym człowieku''.Myślałem, że dowiem się z niej coś ciekawego na temat nerwów.Nie wyszło. Ogólnie nie lubię czytać. Czuję, że zaśmieca mi to umysł, chociaż parę książek kupiłem i leżą gdzieś w kącie. Lubie patrzeć na okładki i myśleć co tam ktoś zakamuflował w środku. Taki jakiś fetysz. To samo ze zdjęciami. Ściągam zdjęcia różnych ludzi i tworze sobie profile psychologiczne, mimo że ich nie znam. Przykład: Angelina Jolie >>Destruction is the beggining of creation. << Tak w skrócie. To mnie zawsze uspokaja.
-
spróbuje
-
Pojechałbym, ale miałem dzisiaj próbke przed budową jak wygląda ''załatwiona" robota. Na wstępie test psychologiczny, który wycisnął ze mnie litr wody. I to w kontrolowanym przeze mnie środowisku. Zagranica=zawał.
-
Ale ja nie mam życia. Moje życie przez ostatnie 4 lata to moje zagniłe łóżko. Dopiero zamierzam walczyć. Co do hobby to jest kosztowne, ale to mnie troche motywuje[niewiele].
-
Witam, jak w temacie. Jak radzicie sobie z pracą w sytuacji kiedy nerwica przejmuje nad Wami kontrole? Nie mogę się skupić na najbanalniejszych pracach, kiedy mam zrobić najprostszą czynność ręce mi się telepią i pocą. Dzisiaj byłem w zakładzie produkującym znicze. Na próbe miałem zafoliować karton ze zniczami. Raptem 4 ruchy + 2 cięcia nożyczkami. W stresie nie mogłem nawet czegoś takiego zrobić.Ręce dygotały, a umysł nie słyszał poleceń. Do tego siedzi mi rodzina, windykacja i osoby trzecie nad głową, co potęguje tylko nerwicę. Czuję, że mam jakieś wrzody z nerwów. Do tego dochodzi jeszcze sezon letni, którego po prostu nienawidzę. Jak sobie radzicie '' domowymi sposobami ", bo póki co wizyta u lekarza odpada. Rodzina nie wie wiele, ale jakbym coś powiedział to byłaby masakra. Jednym słowem wszystko co sobie zaplanowałem wisi na włosku, bo nie mogę przeskoczyć tego pierwszego schodka. Chyba zostaje sprzedaż nerki albo coś takiego, a później psychoterapia. Jakieś pomysły , poza oczywistymi typu idź do specjalisty?
-
Ja tkwie w takim więzieniu. Nie dość, że w swoim własnym to jeszcze w drugim którego jesteś częścią. Strach wychodzić z domu. Mam nadzieję ,że dopadnie cie i innych kilkupostowych chamów jakaś cholera albo inny syf. Pozdrawiam
-
Mnie wkurza wszystko, a najbardziej ja sam siebie.