Depresję miałam od kilku miesięcy, ale lecze sie od 6 tygodni. Na początku dostałam zwolnienie na 2 tygodnie chociaż bardzo sie broniłam. Dobrze wyszło bo po lekach przesypiałam całe dnie i kontaktowałam kiepsko. Muszę dodać, że od kiedy pamietam to miałam ogromne problemy ze spaniem, spalam po 3 godziny na dobę z wieloma przerwami...
Wróciłam do pracy ale radze sobie kiepsko.
Jestem rozkojarzona, mam mega wahania nastrojów, bardzo ciężko przychodzi mi myślenie i koncentracja. pracę mam bardzo odpowiedzialną, zarządzam grupa osób i budżetem, jedno małe potkniecie i mogą być mega problemy.
Wiem, że zawalam prace pomału, pracuję na jakich 15 w porywach do 30% normy, ale 30 to zdarza sie jak mam super dzień.
Zastanawiam się czy dobrym rozwiązaniem jest pójście na zwolnienie dłuższe np na miesiąc. Czy wtedy będzie łatwiej? czy może strace cheć do robienia czegokolwiek, wychodzenia z domu itp?
No i czy lekarka może dac mi takie długo zwolnienie??? I czy zechce? Teraz namawiala mnie na zwolnienie ale nie chcialam , świeta, długi weekend, sporo wolnego.