Hej,
jestem Kacper i mam 17 lat (w zasadzie za tydzień kończę 18). Chodzę do 2 klasy liceum, nieskromnie mówiąc liceum na bardzo dobrym poziomie, gdzie wymaga się od uczniów sporego nakładu pracy. Co za tym idzie - jest stres; czasami w dużych ilościach, wiem jednak już, jak funkcjonować w tej szkole i tego stresu POWINNO BYĆ mniej.
A teraz do rzeczy. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego (2 klasa) przeniosłem się do najlepszej grupy języka angielskiego, ponieważ uważam, że mam predyspozycje językowe i dobrze by było zadbać o coś, z czego jest się dobrym. Od początku radziłem sobie nadzwyczaj dobrze (a ciężko jest nadrobić zaległości, jeśli nie było się w tej grupie od początku 1 klasy). W zasadzie radzę sobie dobrze do dzisiaj, lecz na przełomie października i listopada zaczęło dziać mi się coś dziwnego. Mianowicie, większość czasu spędzamy na rozwiązywaniu różnych zadań i robimy to po kolei (każdy czyta, odpowiada i tak dalej, żadnej filozofii). Gdy przychodzi moja kolej, trzęsą mi się ręce ze strachu (do którego nie mam żadnych podstaw, bo nawet jeśli zrobię przykład źle, to nic się nie stanie), pocę się i, co najważniejsze, ciężko mi wydobyć z siebie głos - muszę "się pojąkać" przez kilka sekund, aby przeczytać przykład. Z innej perspektywy wygląda to dosyć komicznie, lecz ja nie mogę wtedy racjonalnie myśleć.
Myślałem, że potrzebuję odpoczynku (zaczęło się to przed 1 listopada, więc miałem szansę odpocząć). To nic nie dało. Z czasem było coraz gorzej - odchodziłem od zmysłów w momencie rozpoczęcia lekcji. Zdecydowałem się tu napisać, ponieważ dziś mój stres przekroczył wszelkie granice - zrobiłem scenkę, że niby mi słabo i muszę na chwilę wyjść, byleby tylko nie musieć się odzywać - gdybym miał to zrobić, chyba oszalałbym. Potem wyszedłem ze szkoły pod pretekstem bolącej głowy.
Nie potrafię tego sobie wytłumaczyć. Naprawdę nie mam żadnych powodów do tego, aby się stresować. Nie jestem jakimś piątym kołem u wozu tej grupy - radzę sobie bardzo dobrze. Nie może to też być wina nauczycielki, bo to - choć bardzo wymagająca - życzliwa i miła osoba. Nie jest to też spowodowane jakimś przerostem ambicji czy strachem przed porażką, ponieważ - tak jak napisałem wcześniej - znam swoje możliwości i je w odpowiedni sposób wykorzystuję. Nie wstydzę się też mówić po angielsku poza klasą - potrafię przeprowadzić płynną rozmowę z obcokrajowcem. Poza klasą jestem otwartą, a nawet dosyć gadatliwą osobą. Nigdy nie miałem problemów ze stresem czy wysławianiem się.
Co najgorsze, zauważam, że ten problem powoli pojawia się na innych przedmiotach. Nie chodzę często do szkoły tylko po to, żeby nie czuć tego cholernego stresu (choć powtarzam to sobie co minutę i jestem tego pewny - nie mam się czego bać). Brałem leki bez recepty (Nervomix), czasami nawet w zbyt dużych dawkach, ale nie pomagały one w żaden sposób.
Chcę jak najszybciej udać się do specjalisty, ponieważ mój problem nie daje mi normalnie funkcjonować - tracę w szkole swój czas i niczego z niej nie wynoszę. I teraz kieruję swoje pytanie - do kogo powinienem się zwrócić?
Z góry dziękuję i pozdrawiam