Na moj stan umyslu ma wplyw srodowisko zewnetrzne tzn. bulimia, gwalt, samotne wychowywanie dziecka, rozpad rodziny, odrzucenie od strony matki, bezdomnosc, rozpad kolejnych zwiazkow. Chyba za duzo przezylam i to wszystko przez te lata kumulowalo sie w mojej glowie. Obecnie jest zle. Bardzo zle. Wpadam w stany agrsji raz na kilka tygodni. Zaczynam niszczyc wszystko dookola mnie, bije wszystkich dookola mnie, krzycze i placze. Okaleczam siebie- z kazdym atakiem coraz mocniej. Jestem cala podrapana i pobita. A teraz najgorsze wiem ze do obecnego stanu doporowadza mnie maz a jednak wyrzywam sie na dziecku, bije moja coreczke i krzycze na nia. I ten ostatni aspekt powoduje to ze boje sie z kazdym kolejnym dnie coraz bardziej. Nie jem przez kilka dni a potem objadam sie i wszystko zwracam w toalecie. Aby nie niszczyc siebie i corki lykam codziennie leki byle by tylko jak najwiecej z dnia przespac. Wydaje mi sie ze nie mam odwrotu tylko lekarz a to sie laczy ze szpitalem a tego z koleji chce uniknac i tak jestem w zamknietym kregu. Tylko nie wiem czy to depresja czy cos gorszego. Dodam ze jestem w takim amoku ze nic nie sprawia mi bolu i od kilku dni wszystko co widze jest zamazane. Dwa lata temu probowalam leczenia u psychiatry, ten stwierdzil ze to depresja jednak jego metody czyli lykanie pelno lekow nie pomogly mi. Czuje ze jestem coraz blizej konca. Za ktoryms razem uderze sietak mocno ze juz sie nieobudze a jednak nei moge tego powstrzymywac poniewaz to jest trans w ktorym nie mam zadnej kontroli nad soba.