Skocz do zawartości
Nerwica.com

omeeena

Użytkownik
  • Postów

    6 031
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia omeeena

  1. Jakbym wiedziała, że tak to wygląda, w życiu bym się nie zdecydowała na odstawienie. Miliony ludzi całymi latami żyje na różnych lekach i żyją.
  2. Dawno mnie tu nie było, nie wiem, czy piszę we właściwym miejscu... Po 13 latach odstawiłam Paroxinor 20 mg. Powoli, przez jakieś 2 miesiące zmniejszałam dawkę. Na początku spoko, potem drażliwość, pobudzenie, kłopoty ze snem.... I niemal permanentny wkurw, na wszystko, nagły, z byle powodu. I niepokój. Nie poznaję siebie. Poznaję objawy z początku mojej przygody. Boję się. Myślę, po co odstawiałam, jak było dobrze (poza zwolnionym metabolizmem i nadmierną potliwością) Czy ktoś miał podobne doświadczenia z paro? Czy skutki uboczne mijają czy może wrócić do brania? Pozdrawiam
  3. Co robić??? Sama wyszłam z bagna, a zdaje się, że moja córka do niego się zbliża!!! Ma 20 lat i totalnie nie wierzy w siebie!!! Do niedawna wystarczały nocne pogwarki z mamusią, co zna leki na całe zło, ale teraz to już nie pomaga. Panicznie się boję, co będzie dalej I totalnie nie wiem, co robić!!!
  4. Jeśli przy odstawianiu leku różnicę robią nawet okruszki tabletki, to 10 i 20 mg jest zdecydowaną różnicą. I ogólnie: więcej dystansu do opisywanych tu doświadczeń, każdy choruje inaczej i inaczej toleruje leki. -- 28 lut 2016, 20:50 -- Ja biorę od 2012. To trzeci lek po nieudanych próbach z innymi. Po powrocie do żywych oczywiście przerażająca myśl: co będzie jak przyjdzie do odstawienia? Jak dam radę? Czy wróci to, co było? A może się uzależnię? Albo paro przestanie działać i trzeba będzie zacząć wszystko od nowa? Czy zacząć odstawkę już, czy jeszcze poczekać? Czy może już mój mózg jest naprawiony i będzie działać bez wspomagacza? I wiesz co? Między innymi właśnie przejmowanie się tym, co będzie kiedyś, wpędziło mnie w chorobę. Więc olałam to. Tzn. te dywagacje. Przyjęłam odwrotne założenie: nie ma nic złego w jechaniu na leku do końca życia. Ludzie działają dzięki insulinie, antyhistaminie, lekom przeciwodrzutowym i na ciśnienie, dlaczego ja nie mogę funkcjonować z paro? Po co mam ryzykować próbę odstawienia, skoro lek mi pomaga? Będę o tym myśleć, jeśli coś się zmieni, teraz po prostu ŻYJĘ.
  5. vica, każdy z tych leków na początku może pogłębić istniejące objawy, albo wywołać nowe. Ale to skutek buntu mózgu przed próbami naprowadzenia go na właściwa drogę.
  6. Neurosi, nie poddawaj się! W końcu dopasujesz leki i dawki i wyjdziesz na prostą. Ja w 2012 spadłam na takie dno, że już nie marzyłam o wyzdrowieniu, tylko o tym, żeby wycieńczony organizm w końcu nie wytrzymał i przestał działać. Poczytaj mnie z tamtego okresu. Ja czytałam dziewczynę stąd, która do mnie zagadała, kiedy bezsilnie tarzałam się w barłogu wyjąc o pomoc. Nie wierzyłam ani sekundę, że wrócę do żywych. I potem już mnie to nie przerażało. Brałam leki, bo jedyną alternatywą było... Nic. I jestem. I jest dobrze:) I nigdy tam nie wrócę!!! Nie porównuj się do tych, co sobie nie radzą, karm się tymi, którym się udało. Zobaczysz, jeszcze będzie pięknie :)) -- 25 lut 2016, 01:40 -- vica, kilka tygodni to minimum, bądź cierpliwa
×