Przepraszam, że odkopuję stary temat ale mam właśnie problem związany z pracą. Bo roku bezrobocia udało mi się znaleźć zatrudnienie. Kiepskie co prawda, bo za 840zł, po nocy i na umowę-zlecenie ale co może innego robić kucharz bez stażu ze średnim wykształceniem? Cierpię na nerwicę lękową z natręctwami, przez co każde wyjście do roboty na 22 to dla mnie stres, odruchy wymiotne i stan depresyjny. Można powiedzieć, że chodzę tam na siłę bo nie mam żadnej motywacji, nawet zarobkowej. Wbrew pozorom nie jest to dla mnie taka lekka praca, a świadomość że muszę tam iść, przeszkadza mi w odczuwaniu radości z życia, której i tak odczuwam niewiele. Mam problemy ze skupieniem się, ciągle o czymś myślę i czegoś zapominam, co naturalnie przeszkadza mi w pracowaniu. Przez dwa dni wolnego jakie mam między dwoma dniami pracy, boję się szybko upływającego czasu. Do tego doszedł problem z ludźmi w pracy, a osób wiecznie smutnych, niezadowolonych i prawie się nie odzywających zazwyczaj się nie lubi. Zazwyczaj unikałem towarzystwa, ale myśl, że będę musiał pracować z taką jedną babą powoduje niepokój i pragnienie zwolnienia się. Jest takim samym pracownikiem jak ja, ale nie przeszkadza to jej krzyczeć na mnie, nazywać ściemniaczem (a pracuję jak mogę), i rozkazywać. W ogóle zero szacunku. Do tego, ostatnio doszło donosicielstwo i to za moimi plecami. Miałem ochotę ją je*** Chciałem iść ostatnio na 5 minut przerwy z innymi, to była kłótnia "że ja się muszę wyrobić". Miałem ochotę pie****** to wszystko w kąt i uciec. Nie chce też pozostać bez grosza i zawieść mojej matki. Doradźcie mi co mam robić...