Pozwólcie ze dołączę do tego tematu i napisze trochę o sobie.
Również mam myśli samobójcze a raczej miałem tez już 3 próby kiedy to po jednej wylądowałem w drewnicy.
Jeżeli przyjdzie czas żeby skończyć ze sobą na pewno się nie zawaham ale i nie powieszę, sa inne sposoby. Na normalne życie jakie swojego czasu miałem (dobra praca , w miarę normalne życie) nic sie nie zapowiada, pytanie brzmi po co się męczyć?. Na żaden związek partnerski tez nie chce się pisać (nawet nie mam ochoty) bo po co zaczynać, kończyć i ranić kogoś skoro się nie ma nadziei. Moja rodzina jest podatna na samobójstwa i chyba mam to w genach. Tydzień temu wyszedłem z wiezienia na odbywanie kary zastępczej w SDE (niech nikt nie myśli ze jestem jakimś bandyta ale po prostu sam sobie piwa naważyłem), cale szczęście ze mi to dali bo już chciałem huśtać się pod cela ale czekałem na wokandę. Dzisiaj z obowiązku wyszedłem z domu do lekarza rodzinnego wracając nie wiedziałem co się ze mną dzieje chodziłem po przejściach dla pieszych w ta i z powrotem mrucząc coś pod nosem, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, myślałem ze mi głowa pęknie. Dokładnej diagnozy jeszcze nie mam, kiedyś stwierdzono u mnie schizofrenie, potem depresje nerwice lekowa, jakieś fobie etc....
To może by było na tyle
Pozdrawiam wszystkich chorych i życzę zdrówka i wytrwałości.