Doskonale Cie rozumiem i piszę w 100% szczerze. Miałem, albo właściwie mam podobny okres, bo również nie widzę większego sensu w życiu (nie tylko w swoim, ale ogólnie - w życiu). Sam sens istnienia, jeśli się nie wierzy w nic po śmierci moim zdaniem nie ma najmniejszego sensu. Celem życia przecież jest śmierć... JEDNAK zawsze twierdziłem, iż nie jestem w stanie znaleźć sobie żadnego sensu istnienia, nieustanne zastanawianie się "po co istnieję" w niczym nie pomagało... do czasu. Jakiś czas temu postawiłem sobie cel, iż moim sensem życia będzie sprawienie, że druga osoba autentycznie uwierzy, że życie ma sens. Skoro ja nie jestem w stanie, może będę w stanie sprawić, iż ktoś w to uwierzy. Problem mam jednak w tym, że już nie mam komu tego przekazać. Sam sobie nie jestem w stanie - nie widzę dla siebie wyjścia.
Ty masz pod tym względem lepszą sytuację od mojej, masz chłopaka, masz perspektywy na polepszenie życia...