Skocz do zawartości
Nerwica.com

overpowered

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia overpowered

  1. jaka, Waszym zdaniem, jest najbardziej optymalna waga dla wzrostu 175?
  2. wyniosłam się z domu i jestem zupełnie innym człowiekiem
  3. Wyliczyłam, że zjadłam dziś 0 kalorii i wiedząc, że to złe - czuję się fantastycznie. Przez to, że czuję się fantastycznie, nienawidzę siebie, bo ranię się, karzę za niewiadomoco i schudłam 13 kg w niecały miesiąc, choć wiem, że nie tędy droga. To się nigdy nie skończy. Znów przez cały okres wiosna-lato nie będę nic jeść, a jesienią i zimą naładuję się tysiącami kalorii i dziesiątkami kilogramów. Błędne koło trwające latami. Tralalala
  4. Z jednej strony z pewnością czułabyś się bezpiecznie pośród osób dotkniętych podobnymi problemami. Z drugiej- jest prawdopodobieństwo wzajemnego nakręcania się. Wydaje mi się, że wiele zależy od społeczności, z którą byś się 'grupowała'.. Na pewno warto spróbować. Jak to nie będzie to- wrócisz do terapii indywidualnej. Co Ty na to? Warto. Warto warto warto. Trzeba działać, a nie rozmyślać 'a może tooo.. a może tamto.. a to pewnie mało skuteczne.. a dupa'. Stoimy w miejscu, lachony!
  5. Claustrophobic. Musisz bardzo, bardzo chcieć, ZMUSIĆ SIĘ do jakiejś pracy, uzbierać pewną kwotę i śmigać daleko, daleko, próbować. Freya - uczestniczyłam na grupę podczas dwutygodniowego pobytu diagnostycznego w ośrodku w Komorowie pod Warszawą. Byłam na grupie jedyną osobą z ED. Przez dwa tygodnie średnio zdążyłam się wdrożyć w temat, to było 6 spotkań (3 w tygodniu). Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to faktycznie działa..
  6. Dokładnie. Nie ma co nastawiać się na 'normalne' jedzenie, bo jak już się wpadło w sidła tej potworności, niestety będzie nam towarzyszyła do końca życia. Bardziej, lub mniej nasilona. Ja uważam, że należy jeść możliwie najoptymalniej, zachowywać umiar, ale ten umiar jest chyba indywidualną kwestią w poszczególnym przypadku. Doskonale wiemy, kiedy działamy źle. Kiedy jest za mało i kiedy jest za dużo.. trzeba znaleźć wypośrodkowanie i się go trzymać. Choć to niełatwe. W sumie nie odnalazłam tego wypośrodkowania żywieniowego od 3 lat. Póki co - kolejny dzień głodu. Blablablaaa... to się skończy dopiero po wyprowadzce, jestem pewna.
  7. To są radykalne kroki, ale warto spróbować. Dzięki wielkie dziewczyny, będę się odzywać i relacjonować postępy. :) Znalazłam pokój do wynajęcia w mojej najukochańszej krakowskiej kamienicy - marzenie. Współlokatorka też bardzo w porządku, przegadałyśmy 3 godziny przez telefon, sama jest weganką i w ogóle i w ogóle cudo. Ponadto jestem na seronilu 6 dzień, jest coraz lepiej, o ile mogę tak nazywać to moje 'lepiej'. Nie jem od 8 dni. Nic, kawa i papierosy.. Wiem, że to nie dobrze, ale czuję się 'lepiej'. Zdecydowanie. Mam nadzieję, że po przeprowadzce uda mi się jeść normalnie. Stopniowo, pomalutku, małe porcje, aż w końcu zacznę jeść jak człowiek. Plus obowiązkowo - terapia na miejscu. Jeeee! Jest we mnie tyle siły, energii, nadziei. Będzie dobrze.
  8. Mi się wydaje, że nie będzie żadnej poprawy, dopóki wciąż tkwimy w domach, wśród rodziny i niezrozumienia. Ogromny procent zaburzeń odżywiania bierze się z patologicznych relacji rodzinnych; póki w tym szambie uczestniczymy, będziemy sobie pleśnieć, gnić, umierać. Właśnie dlatego 1 maja przeprowadzam się do Krakowa. Nie na zasadzie ucieczki od problemu. Na zasadzie uwolnienia się od środowiska, w którym dorastałam, od moich rodziców, których zdrady i rozwód zniszczył moje życie (nie obwiniam ich, skąd mogli wiedzieć, że stanie się ze mną to, co się stało?), od życia, które prowadziłam tutaj. Zacznę żyć na nowo. Z czystą kartą.
  9. Tak się zastanawiam.. wiele z Was mieszka wciąż z rodzicami?
  10. Dziewuszki, trzymajcie się. Widzę, że jest słabo wszędzie.
  11. Jest postęp. Zaczęłam poszukiwać psychiatry prywatnie, może ktoś w końcu coś ze mną zdziała. 9.04 pierwsza wizyta.. zobaczymy co będzie. Ponadto dzwoniłam do Szpitala Uniwersyteckiego, przekierowywali mnie tam pod kilka numerów, w końcu dostałam namiar do ordynatora oddziału zaburzeń jedzenia i jakoś nie mogę się dodzwonić - ale się staram.. Zawzięłam się. Muszę z tym skończyć. MUSIMY!
  12. Jeśli z góry zakładasz że zmarnujesz kolejny rok - lecz się! Mówię Ci.. Życie ucieka Ci przez palce, bo grzęźniesz w martwym punkcie, z którego nie da się wydostać. Ono zasuwa do przodu, a Ty nic z niego nie masz. To przerażające, ale dziewczęta! Póki się nie pozbieramy będziemy w tym tkwiły i tkwiły, aż dobijemy 50tki i dotrze do nas, że straciłyśmy życie przez coś tak pozornie absurdalnego i codziennego jak JEDZENIE. Albo nie dożyjemy.
  13. Claustrophobic. Mi się wydaje, że chyba lepiej, żeby nie wiedzieli co dokładnie się z Tobą dzieje. Chyba nie warto ich wgłębiać w temat przynajmniej na razie - skoro w ogóle nie masz do nich zaufania.. Jest ewentualność, że nie zrozumieją i że - z nadmiaru pracy - nawet nie będą się starać zrozumieć, zainteresować, wdrożyć w mechanizm i specyfikę choroby. Ja żałuję, że w ogóle starałam się przybliżyć moją sytuację ojcu.. nasze kontakty uległy katastrofalnemu pogorszeniu, a teksty w stylu 'POWINNAŚ SIĘ WIĘCEJ UŚMIECHAĆ I JEŚĆ NORMALNIE' wytworzyły we mnie paniczny lęk, jest między nami bariera nie do przejścia. Obecnie nie mamy ze sobą kontaktu od 1,5 roku. Na szczęście jest mama, która rozumie.. Czy z którymś z rodziców masz lepszy kontakt? Czy oboje pochłonięci zupełnie pracą..? Musisz koniecznie zdecydować się na terapię, szukaj, szukaj. 'Zaszantażowała, że jeśli nie pójdę do szpitala, to mogę już więcej do niej nie wracać. To nie wróciłam.' <- z takim tekstem też się spotkałam, może rzeczywiście nie ma wyjścia? Studia w Twoim obecnym stanie psychicznym chyba mijają się z celem. Może, jeśli masz taką możliwość, najpierw spróbuj zmóc się ze swoimi emocjami, a potem z czystą, wyprostowaną duszą, bez zbędnego psychicznego balastu zaczniesz studiować? Na pewno będzie łatwiej. Musisz tylko chcieć.
×