Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodia777

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Rodia777

  1. No właśnie tu, jeżeli już sobą zainteresujemy tak na prawdę, to prawdziwa miłość wybaczy wszystkie pozostałe niedoskonałości!
  2. No właśnie było, minęło, więc jak to teraz ugryźć? Mam się łapać za to że w pewien sposób ludzie mnie skrzywdzili w dzieciństwie? Teraz mam inny stosunek do ludzi, od obojętności - nie interesują mnie, do wrogości i zazwyczaj wolę spędzać czas sama, ale skoro sama wolę... Nie wiem z czym mam walczyć.
  3. Świat jest zły - od tego założenia oboje wychodziliśmy. Pełno w nim niesprawidliwości, okrucieństwa, przemocy i głupoty. Ja nie chciałam żyć w takim świecie, chciałam z niego uciec, on chciał z nim walczyć i pisać książki. Nie miałam fajnego dzieciństwa, w podstawówce moja klasa się ode mnie odwróciła, do tego byłam jedynakiem więc większość życia spędzałam sama. Dopiero w liceum poznałam ludzi - miałam paczkę dobrych znajomych...od których co do czego też doświadczałam nieprzyjemności. Zaczęły ranić najbliższe osoby. Poznałam go wtedy i oboje zjednoczyliśmy się w tym buncie.
  4. Jak kobiety nie muszą się starać?? a chociażby dbanie o wygląd, zadbanie, ciuchy, makijaż, fryzura to nie jest staranie? Uśmiech, zachowanie itd... Stara się ten któremu zależy.
  5. Może toksyczny, to nie do końca właściwe określenie, za mocne, ale że była to niezdrowa relacja, z wiecznymi pretensjami, sporami przez "niedopasowaniem", brakiem poczucia trwałości. Czemu tak się wtedy uparłam - bo było mi zawsze źle wśród ludzi, a z nim znalazłam wspólny język, przynajmniej na początku. Był dla mnie jedyną osobą z którą się rozumiałam i nikt mnie już wtedy nie obchodził. A teraz chcę już żyć po pozytywnej stronie życia...
  6. Człowiek nerwica - no to jak nie zależy, to chyba sprawa oczywista? :) Poza tym prędzej z Twojego postu wychodzi interesowność "nie zrobię nic, chcę ją tylko mieć i tyle" (albo jeszcze bardziej: chcę ją tylko przelecieć, nie będę się o nic starać)
  7. Też się dołączę do rozmowy, tak jak bakus pisze, to czy jesteś prawiczkiem czy nie nie ma znaczenia i można nawet traktować to jako zaletę - no może prędzej po 30 by miało, ale nie ważne... Przecież takiego doświadczenia czy braku nie ogłasza się przy poznaniu drugiej osoby "cześć mam na imię piotr, jestem prawiczkiem, chcesz mnie poznać?", tylko zdobywa się drugą osobę czarując ją tym kim się jest. I tak samo to czy było się w związku, też nie ogłasza się światu! Jeżeli uważasz że jesteś nudny, nie masz nic do zaoferowania - to faktycznie, dziewczyny nie zdobędziesz, chyba że przypadkiem trafisz na równie taką samą. Pewność siebie to cały klucz do sprawy, zamiast skupiać się na tym że koniecznie musisz zdobyć dziewczynę (coś o tym wiem na przykładzie innych) POPRACUJ NAD SOBĄ. Nad pewnością, nad prezentacją, nie zdobywa się drugiej osoby mówiąc czego mi brak, tylko pokazując się z jak najlepszej strony. I jeżeli nawet jest już się zamkniętym, ma się brak doświadczenia z relacjami damsko-męskimi, to zostaje co jest zupełnie normalne oczarować swoją osobą - zamknięty rysownik, czy informatyk kreujący wirtualną rzeczywistość, cichy facet z manierami czy cokolwiek innego, tym też się da zafascynować kobietę. A jeżeli zafascynujesz właściwą osobę, to jakiekolwiek doświadczenia nie będą mieć już znaczenia. Można działać w związku na wyczucie, inteligencja jest tu przydatna, ale jeżeli sam będziesz co chwilę wracać, że brak Ci doświadczenia czy jaki to jesteś biedny w jednej sekundzie stracisz zainteresowanie. Miałam kiedyś takiego przyjaciela, brak pewności siebie - to mnie odrzucało i to odrzuci każdą kobietę, bo kobiety chcą oparcia, a nie kogoś niańczyć. Nie ma bata, albo popracować nad sobą skutecznie, albo udawać pewnego siebie. Sama kiedyś miałam z tym problemy i sama się z tego wyleczyłam.
  8. Może powinnam dopisać, że przez tamte 2-3lata z nim, mimo że był to związek głównie na odległość odizolowałam się od ludzi, żyłam prawie tylko nim i prawie nie utrzymywałam kontaktu z nikim innym. I z dnia na dzień zostałam zupełnie sama. Najpierw to ja zupełnie urwałam kontakt, potem już on ze mną. I ogólnie to był toksyczny związek, intensywne emocje, nie mam tam prawie nic, za czym mogłabym się oglądać i dopiero teraz doświadczam tego czym jest darzenie się uczuciami. W sumie to nie jest najważniejsze czy to się już nazywa traumą, czy zwykłe nie pogodzenie się, najważniejsze że chcę to zamknąć.
  9. Cześć, próbuję doszukać się co mi jest. Mam lęki i mam wrażenie że właśnie takie odczucia to ptsd. Tylko w definicjach tego problemu, podają że ptsd mogą wywołać takie czynniki jak wypadki czy przemoc, a u mnie chodzi o rozstanie z chłopakiem. Brzmi bardzo banalnie, ale to co cały czas czuję (od rozstania mineło 1,5 roku) bardzo przypomina objawy ptsd i utrudnia mi życie. Przyjazd do miasta,jakieś miejsca, widok pociągu, czy jakieś inne skojarzenia w ciągu dnia wracają mnie do niego (no wiem, to jeszcze normalka...) tylko że ja się wtedy czuję jakbym traciła grunt pod nogami, nie miała czego się zaprzeć, była sama na świecie, ogromne przerażenie, znieruchomienie w sobie, najchętniej zabiłabym się wtedy, czuję bezsens. Mogłabym zrobić wtedy wszystko, działać na oślep żeby tylko się tego pozbyć. Uporczywie wracają mi te myśli i albo czuje przerażenie, albo ogromną wściekłość. Na okrągło też wracam myślami do niego. Nie kocham go już, jestem nawet szczęśliwa z kimś innym, ale ciągle wracają te lęki, czuję się tak samo jak w tamtym momencie kiedy usłyszałam że to już koniec. Staram się unikać wszystkiego co mi się z nim kojarzy, łącznie z jakimiś duperelami jak dobieraniem tego co jem... Głupio to wszystko brzmi, ale utrudnia mi to życie, nie chcę wracać do przeszłości, chciałabym się od niej uwolnić. Niech mi ktoś powie, kto się kiedyś konsultował z psychologiem z podobnym problemem, takie stany to może być ptsd?? I jak się tego pozbyć?? Chcę się spotkać z byłym, liczę że jak pogadam, może coś to zmieni, chociaż nie wiem czy to dobry pomysł, bo jestem nadal na jego punkcie bardzo rozchwiana.
  10. To ja pojęczę na to, że nie mogę znaleźć jakiegoś tematu na forum, gdzie można by jakieś luźne refleksje pisać A tak na serio, to chciałam gdzieś napisać: Samobójstwo nie istnieje, bo nie ma śmierci, Narkotyki to tylko okrągłe tabletki lub proszek i nie mogą nic zrobić, Alkohol, nie wpływa na świadomość, A od seksu nie można zajść w ciąże. Nie umiem przyjąć tych faktów, że tak nie jest... że coś "drobnego" może nieść za sobą konsekwencje. Jakaś taka nierealność tych rzeczy. Ostatnio mnie to dopadło. Może i na własne życzenie, no nie wiem. I napisałabym w temacie o derealizacji, ale przy derealizacji takie rzeczy trwają chyba krótki czas? Zależy mi żeby ktoś mi coś odpisał na to (choćby mnie ochrzanił), a nie chcę zakładać nowego wątku.
  11. Rodia777

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=WYkUqBJnn4s][/videoyoutube]
  12. Jeżeli znasz kogoś na nfz to ja chętnie się dowiem gdzie mogę się zgłosić
  13. Jestem z gdańska, ale teraz w ciągu roku rzadko jestem w domu, czasem weekendy, święta i w wakacje wracam. Chętnie poznałabym kogoś z bpd lub dystymią, może z kimś takim dogadałabym się. Notorycznie uciekam od ludzi i równocześnie bardzo chciałabym poznać kogoś z kim bym się w końcu rozumiała. Moje gg 4187497 :)
  14. Rodia777

    [Olsztyn]

    Najlepiej borderline lub ktoś z dystymią, może z kimś takim bym w końcu znalazła wspólny język :) Ale na jakieś większe spotkanie i z innymi ludźmi też mogłabym być chętna. Mieszkam na kortowie, więc jeżeli jest tu gdzieś obok ktoś, kto miewa takie potrzeby, spotkać się na godzinkę, pogadać kiedy jest źle to zostawiam moje gg 4187497 :)
  15. Najpierw się przywitam, bo jestem nowa na tym forum - witam wszystkich :) Żeby nie zakładać osobnego wątku dopiszę się do tego. Nie wiem w sumie po co to robię, raczej mnie to "nie odciąża", ale nie mam z kim o tym porozmawiać, chociaż chciałabym, zwłaszcza w końcu komuś "w realu" powiedzieć o swoich problemach. Dziś znalazłam to hasło - dystymia. Zawszę trzymałam się z daleka od słowa "depresja", chociaż dziwne stany które przechodzę pewnie nie raz przypominały. Największa różnica była taka, że przecież ja "jestem taka od zawsze", melancholia, lekko obniżony nastrój towarzyszy mi odkąd pamiętam - byłam dzieckiem i każda dorosła osoba która mnie poznawała musiała dodawać swój tekst "uśmiechnij się" i w sumie nadal tak jest. Trudno byłoby mi wyodrębnić kiedy się to zaczęło. Wiele lat byłam przekonana, że mi nic nie jest i to świat stoi do góry nogami a nie ja. Nadwrażliwość? niee, to oni wszyscy "są ograniczeni" i tylko ja potrafię prawdziwie "czuć". I nadal poniekąd tak uważam, z tym że teraz już wieże, że ani świat nie jest normalny, ani ja nie jestem i w sumie na prawdę potrzebuję pomocy. Ja mam dużo problemów. Anhedonia, no nie wiem czy ja już w ogóle nie potrafię się już cieszyć, czy udaję że się śmieję - czy się śmieje na prawdę. Gubię się w tym, bo kiedy zostaje sama ze sobą, kompletnie odwraca mi się patrzenie. Jak jestem sama wszystko wyolbrzymiam i zaczynam postrzegać wszystko i wszystkich, że są czarni albo biali, ale najczęściej "czarni". Itp. tak samo ja, obraz siebie kompletnie lata, jestem dobrem/jestem złem, jestem rozumem/jestem szaleństwem i inne takie, jaki i poczucie wartości - raz na jednym biegunie, raz na drugim. Wszystko jest zależne od sytuacji. Jeżeli jednak chodzi o samą dystymię, to prawie pod całym zestawem problemów mogę się podpisać, zaburzenia odżywiania - pewnie, zaburzenia snu - już nie wiem, bo mam tak rozregulowane godziny spania (śpię wtedy kiedy muszę), że nie ocenię, czy odwracam dobę dobrowolnie, czy inaczej bym nie mogła. Zmęczenie - no ba, dzień bez drzemki? - rzadko. Żeby było śmiesznie, już chyba większość wykładowców upominała mnie że zasypiam na zajęciach. Czasami śpię zupełnie normalnie a potem i tak po 2 godzinach padam. Koncentracja, uwaga, na to od lat nigdy nie było szans, kiedy ktoś czy nauczyciel coś mi tłumaczy, kompletnie nie wiem o czym mówi, muszę sama do wszystkiego dochodzić, albo powoli, po kawałku dopytywać. Problemy z decyzjami - od tego to sama ludzi potrafię wpakować w nerwice, chociaż kiedy indziej jest zupełnie inaczej. Tak samo jak i kiedy indziej z osoby która mówi "obojętnie", staję się mimowolnie apodyktyczna (byłabym koszmarnym szefem). Beznadzieja, znudzenie, chęć zrobienia czegoś wielkiego, przy braku motywacji i siły. Obrzydzenie takim życiem, w którym nic konkretnego nie robię, obrzydzenie sobą "mogłem być czymś, będę niczym". Brak zainteresowania, o ile coś nie łączy się z silnymi emocjami to tylko zmuszam się do różnych zajęć. Niechęć do kontaktów, to jest chyba mój największy problem, z jednej strony kompletnie nie ciągnie mnie do ludzi i kompletnie nie interesują mnie ich sprawy, z drugiej, ogromnie potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie. Bariera, mur wysoki na dwa metry oddziela mnie od wszystkich, nie do przeniknięcia. Higiena - zaniedbywanie - od paru miesięcy (bo teraz jest gorzej) ciągle te same byle jakie ciuchy, butów od dwóch lat nie umyłam - bo po co się przebierać? po co czyścić buty? no higiena tak, ale estetyka - nie, bo jest podyktowana przez tłum, a ja jestem takim wewnętrznym anarchistą, czy tego chcę czy nie - tak wychodzi. He nawet to, że nastrój obniża się po południu dokładnie się zgadza. Budzę się z pokładem nadziei, a potem w jednym momencie ta świeczka zostaje zdmuchnięta i jest źle. Nie wiem może to z zewnątrz brzmi jak tekst rozkapryszonej nastolaty, bo przecież niby dużo z tych rzeczy dałoby się doprowadzić do porządku. Ale mi do śmiechu nie jest ze sobą. To co napisałam, to jest tylko a propos dystymii. Borderline, nikt mi tego nie stwierdził, ale obawiam się że raczej nie ma szans, żebym nim nie była. Zaburzenia lękowe - to akurat jest podejrzenie, no i jakieś dda też pasje do mnie. Ale tamte dwa, najbardziej określają "całokształt tej mojej twórczości". Mimo wszystko ta moja dystymia, lub "dystymia", to jest najmniejszy problem w życiu, potrafiłabym się do tego przyzwyczaić i mogłabym nawet z tym żyć. Nie ważne że nie interesuje mnie życie, zgodziłabym się na nie, gdyby tylko nie było innych problemów. No ale mniejsza. Pozdrowienia z piekła mojego umysłu hehe I nie ważne że nikt czy prawie nikt tego nie przeczyta, miałam ochotę napisać i napisałam :)
×