
fallenone26
Użytkownik-
Postów
57 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez fallenone26
-
Nic nie jestem w stanie osiagnac poniewaz nie mam zadnych srodkow finansowych, aby w ogole cos zaczac. Ostatnio aplikowalem do supermarketu na stanowisko kasjer/sprzedawca. Swietlana przyszlosc na mnie czeka. Brak slow... Zaloz sobie rodzine zarabiajac 1400 zlotych. Buahhaha... W ogole zacznijmy od tego, ze zadna normalna kobieta nie bedzie chciala sie wiazac z nieudacznikiem z marketu. Rozpierdala mnie ta cala rzeczywistosc. Odechciewa sie zyc. To nie sa paranoje, to nie jest skrzywiony odbior rzeczywistosci. Ta sa twarde, bolesne fakty.
-
Mam juz 30 lat na karku. Niestety ostatnie 10 lat mojego zycia to ciag nastepujacych po sobie porazek. Jestem w jednej wielkiej kropce. Od dluzszego czasu nie potrafie znalezc pracy. Nie widze w ogole dla siebie miejsca na tym swiecie. Nie udalo mi sie. Nie bylem ani alkoholikiem, narkomanem czy przestepca. Depresja to ciezka choroba. A gdy na dodatek zyciowo jest sie na dnie i nie ma sie nikogo, kto moglby w jakikolwiek sposob pomoc, to odechciewa sie zyc. Gdy bylem mlody mialem plany i marzenia. Usilnie darzylem do ich relizacji. Niestety nie udalo sie. Jedno, co zauwazam, to fakt, ze im jest sie w gorszej sytuacji zyciowej, tym wiecej ludzi sie od ciebie odwraca. Spoleczenstwo zupelnie obojetnieje. Ludzie sie odwracaja. Przykre to jest, ale prawdziwe. Depresja spowodowala, ze sam sie wycofalem z zycia spolecznego, ale z drugiej strony otrzymalem to samo. Dzisiaj jestem praktycznie sam jak palec. Nie wiem, gdzie szukac sensu i nadziei na lepsze jutro...
-
Zaluje, ze nie odebralem sobie zycia w 2005 roku. Wtedy to, przerywajac studia, pogrzebalem wszelkie marzenia i nadzieje na przyszlosc. Nie dawalem rady. Psychicznie wysiadlem, to byl nokaut. Zaluje, poniewaz kolejne 7 lat moge smialo uznac za stracone. Nie podnioslem sie po tej porazce i juz nie podniose sie. Mam 29 lat, jestem zupelnie sam, nie mam pracy, przyszlosci, stabilizacji, poczucia bezpieczenstwa. Ogolem, nie mam nic. Probowalem juz wszystkiego, ale nic nie pomaga. Los sobie ze mnie zakpil. Kpi od lat. Zycie jest niesprawiedliwe. Chcialbym juz umrzec ale, poki co, nie mam odwagi na ten czyn. Po 10 latach egzystencji z ta choroba i jej konsekwencjami tj. spieprzonym zyciem, izolacja spoleczna, zmarnowanymi szansami, czlowiek juz sam nie wie, kim naprawde jest i co to znaczy byc szczesliwym. Tyle zlego mnie spotkalo, tyle nieszczesc. A ja pytam: za co? Czym sobie na to zasluzylem? Dlaczego mnie to spotkalo? Co ma mnie trzymac przy zyciu? W czym mam widziec sens? Zewszad doswiadczam tylko skrajnej obojetnosci i podlosci tego swiata. Nie, i mimo wszystko, nie dam sobie wmowic, ze patrze na swiat przez krzywe zwierciadlo. Ja wlasnie patrze na trzezwo. Widze do czego prowadzi bieda, patologia, brak perspektyw, samotnosc.
-
Chcialem napisac co mnie boli, co nie pozwala zyc. Nie mam komu o tym powiedziec na zywo, totez pisze tutaj. Zreszta nawet nie wiem, czy chcialbym dzielic sie tymi myslami z kims na zywo. W przeciagu ostatnich 4 lat przeczytem kilka pozycji dotyczacych depresji/dda. Niestety im wieksza mam wiedze, tym bardziej nienawidze moich rodzicow. Nienawidze, bo mnie bardzo krzywdzili. Zniszczyli mi dziecinstwo i mlodosc. Uczynili najwazniejszy okres zycia koszmarem. Nie przygotowali do bycia doroslym. Doprowadzili do tego, ze dzisiaj w zyciu mi sie nic nie uklada. Niestety nienawidze ich. Nie pomogli mi zadbac o moja przyszlosc. Nigdy im tego nie wybacze. Nie wiem co to znaczy kochac. Nie nauczono mnie tego. Nie dano mi tego w dziecinstwie. Moje dziecinstwo to byla patologia. Dzisiaj mam 29 lat, a w ogole nie czuje sie doroslym. Sam nie jestem w stanie pojac, jak szybko mi ostatnie 10 lat zycia minelo. Jest we mnie duzo zlosci, frustracji, zalu, leku, wstydu. Nie potrafie sie tego pozbyc. Tak duzo zlego sie w moim zyciu wydarzylo. Dlaczego? Nie wystarczy, ze dziecinstwo mialem zjebane? Czemu kurwa jeszcze w doroslym zyciu dostaje po pysku? Marzenia umarly, zostal tylko zal i smutek. Jestem przekonany, ze gdybym mial innych rodzicow, to moje zycie by wygladalo inaczej. Bylbym normalnym czlowiekiem. Osiagnalbym jakis tam osobisty sukces. Spelnialbym sie zyciowo. A tak? Po dzis dzien zastanawiam sie kim jestem? Jaki jest sens? Czemu depresja mnie nie opuszcza? Tysiace pytan i zero odpowiedzi. 29 lat na karku i kompletna pustka. Zero perspektyw. Pozostala wieczna samotnosc. Uczucie ktore znam bardzo dobrze od wczesnego dziecinstwa. Swiat jest obojetny. Kiedys, bedac jeszcze nastolatkiem, ludzilem sie, ze te wszystkie problemy z psychika znikna wraz z okresem dojrzewania. Heh...jaki ja naiwny bylem. One nie znikaja. One sie utrwalaja, krzepna, tworza twarde spoiwo w konstrukcji, ktora nazywamy charakterem. Nie potrafie zaczac zyc. Nie potrafie samodzielnie stanac na nogi, przestac myslec o przeszlosci, wyzbyc sie wstydu i poczucia nizszosci, leku. Brak prespektyw oraz samotnosc odbieraja mi wszelka motywacje do jakichkolwiek dzialan majacych na celu polepszenie mojej sytuacji. Niestety... Zbyt dlugo to wszystko trwa. To juz 10 lat. Zapytasz: jak mozna przezyc 10 lat w depresji? Ano mozna... przewegetowac. Ale kogo to interesuje? Nienawidze ich.
-
"Dziwnie sie czuje na codzien ... Kazdy czlowiek jest dla mnie kims kto mnie jedynie zawiedzie i oszuka. " Dobrze czujesz. Tak czuja osoby, ktore dluzej mieszkaja w Polsce - kraju, gdzie dobrze zyje sie zlodzejom, oszustom i skurwysynowm. Nie wracaj do Polski, tu jeszcze twoj stan ulegnie pogorszeniu. Szukaj szczescia w Anglii, tam je predzej znajdziesz.
-
DDDMan dzieki za posta. Ale pytanie co ja moge zrobic nie majac nawet pieniedzy na samodzielne wynajecie mieszkania? Zarabiam grosze, ktore ledwo starczaja na przetrwanie mieszkajac z rodzicami. Kredytu w banku nie moge wziac, bo nie mam zdolnosci kredytowej. U mnie choroba postepuje od 2006 roku. Ten skrajny brak zaradnosci rozpierdala mnie na maksa. Wszystko jest wynikiem bycia DDA. Terapia nie nauczy cie zaradnosci zyciowej. Tak jak piszesz: wyjscie z tego bagna wymaga zaparcia sie samego siebie. Znalezienia rozwiazania tam, gdzie go nie ma. Nie jestem z Warszawy i prawdopodobnie tam nie przyjade, gdyz uwazam, ze jak juz nie bede mial domu, to lepiej wyjechac gdzies za granice. Tam chyba swiat jest bardziej przyjazny dla bezdomnych niz Polska. Nawet jesli znalazlbym w Wawie, albo jakims innym miescie prace za zalozmy 1,5k to wystarczy to tylko na przezycie, na nic wiecej. Bledy popelnione w mlodosci teraz procentuja niestety...
-
No wlasnie. Nie ma unierwsalnych drog ani rozwiazan. Nie istnieje zlota recepta, tak jak nie ma zlotego lekarstwa na wieloletnia depresje.
-
Nic nowego nie przeczytalem. Tak samo jak nic nowego nie dowiedzialem sie na terapii. Moze cos odkrywczego? Moze cos co wymaga troche wiecej myslenia? No wlasnie.... Pisze na forum po to, aby dowiedziec sie czegos nowego, a nie uslyszec cos, co juz sam wiem od lat. Nie wyjade, bo nie mam gdzie, ani do kogo. W ciemno mozna, co najwyzej, obstawiac totolotka, a nie wyjezdzac za granice. Chcialbym... nie ukrywam. Wyrwalbym sie z tej szarej polskiej rzeczywistosci, ale poki co musze znalezc normalna prace w Polsce. No ale to graniczy z cudem. Wszedzie wyzysk i kurestwo przez duze k. Im nizej sie jest w tej kapitalistycznej piramidzie, tym ma sie gorzej. Zabawne...na wszystko terapia. LOL! Jestes glodny - idz na terapie, pogadaj sobie z pania psycholog o swoich problemach, a ona posiadajac nadwyraz wielka wiedze zyciowa znajdzie dla ciebie rozwiazanie twoich zyciowych problemow. W koncu ma glowe pelna pomyslow, na kazdy problem ma rozwiazanie. Przy okazji wyplaczesz sie jej na ramieniu opowiadajac, jak to chujowo ci sie zyje. Jestes bez pracy - idz na terapie. Jestes nerwowy - idz na terapie. Nie masz pracy? Idz na terapie. Jestes skazany sam na siebie - idz na terapie. Pani terapetuka zainteresuje sie twoim zyciem, pomoze ci, wyciagnie z bagna. W koncu mozna dojsc do wniosku: masz jakikolwiek problem - idz na terapie! Viva la terapia! Coz ja jednak tego nie kupuje. Zapewne niebawem poprosze o skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Pojade na 2-tygodniowe wakacje.Po czym udam sie do Zusu z wnioskiem o rente. To chyba jest najsensowniejsze posuniecie w mojej jakze wspanialem sytuacji. Nasze spoleczenstwo jest chore i zaklamane, przesiakniete dwulicowoscia i rzadza pieniadza. Nie licza sie tutaj zadne zasady, liczy sie tylko zysk, bez wzgledu na to jakim sposobem osiagniety. Chory ten kraj. Szumowiny dorabiaja sie milionow, miliony ludzi biede klepie, wladza udaje, ze sie tym interesuje. Jednym slowem istny cyrk. No ale najwidoczniej tak musi byc. Albo sie urodzisz w czepku, albo musisz byc chujem zeby cos osiagnac. Dolaczyc do tej bandy dwulicowych pajacow bez skrupulow. Znajomosci...To by mi sie przydalo...To sie dzisiaj przede wszystkim liczy, choc wszyscy mowia, ze jest inaczej. Tylko jakie znajomosci mozna miec, jesli jest sie przecietnym klepaczem biedy? Klepacze biedy sa od tego, aby ich wykorzystywac, a nie zeby im sie poprawilo. Taki jest moj swiat, takim go widze, takim go doswiadczam wokol siebie. Moze w wyzszych sferach wyglada to ciut inaczej. Ale tu nadole jest jedno wielkie gowno, nieznosnie smierdzace.
-
Krotko, bo po pierwsze nie widzialem efektow, a po drugie nie lubilem tego. Latwo powiedziec spakuj sie i wyjedz. A co to pomoze? Sam na obczyznie w beznadziejnej pracy (zapewne) bez przyszlosci. Jesli w ogole udaloby sie cokolwiek znalezc, bo w przeciwnym wypadku pozostaje tylko mieszkanie pod mostem. I gdzie tu widziec sens? -- 26 kwi 2012, 22:19 -- W zyciu wszystko musi miec sens, no bo po co robic cos, co nie daje ani satysfakcji, ani pieniedzy ani nie jest inwestycja w przyszlosc. Jaki sens ma zycie w wegetacji. Bieda niszczy, demoralizuje, odbiera wiare i motywacje. Gdy nie widzi sie szans na polepszenie bytu, to jedyne, co pozostaje, to co? Odebranie sobie zycia. Tylko na to trzeba miec jeszcze troche odwagi, na ktora nie kazdy potrafi sie zdobyc. Wiem jedno - nie chce zyc. Moje zycie to szereg nastepujacych po sobie nieszczesc. Nie mam sil aby tak wegetowac bezcelowo przez kolejne 30, moze 40 lat. Za duzo tego bylo i przede wszystkim za dlugo...Ponad 10 lat trwania w tym syfie.
-
Uczeszczlem, ale to nic nie daje. Terapia nie daje perspektyw i pracy. W sumie to nic nie daje, poza pusta, jalowa rozmowa. -- 26 kwi 2012, 03:36 -- Moze cos tam daje, ale mnie nie pomogla. Rozmowa o tym, jak ciezko sie zyje, o lekach, o przeszlosci. Nic to nie zmienialo. Leki pomagaja, bo fizycznie przynajmniej jakos czlowiek funkcjonuje. Ale psychiki nie lecza. Co najgorze, to to, ze jestem z tym wszystkim sam, zupelnie sam. Nie mam nikogo i ci, a waskie grono osob, ktore przy mnie zaostalo, nie specjalnie sie interesuje moim losem i problemami.
-
Ostatni wpis mialem blisko 2 lata temu. Oczywiscie nic sie nie zmienilo. Caly czas tkwie w jednym wielkim gownie. Zarabiam 500zl na miesiac. Smiech...28 lat i zero przyszlosci. Totalne dno... Patologiczne dziecinstwo, wieczna bieda i brak perspektyw. A jak widze wokol siebie mieronte, ktora zyje na wysokim poziome, to utwierdza mnie to w przekonaniu, ze nie ma sensu dalej egzystowac. Zyje bo musze, bo nie mam odwagi zakonczyc tej gehenny. Leki nie dzialaja. Tzn. dzialaja tylko i wylacznie na cialo. Psychiki nie lecza. Wspomnien nie wylecza, z biedy i beznadzei tez nie wyciagna. Im nizej jestes w hierachii spolecznej tym, trudniej jest piac sie w gore. Nienawidze samego siebie jak i swiata wokol. Po prostu nienawidze. Skazany na zycie z patologicznej rodzinie do konca zycia, bo nie udalo mi sie ukonczyc studiow - m.in. dlatego, ze skurwiel, ktory rzekomo jest moim ojcem, znecal sie nade mna psychicznie cale zycie. Chuj z takim zyciem.
-
LitrMaslanki: Prosze Cie, nie pisz w moim watku.
-
Co robic, gdy nie ma sie pieniedzy na zycie a rachunki trzeba zaplacic? Co robic, gdy nie mozna znalezc pracy? Co robic gdy grozi ci eksmisja. Gdzie tutaj miejsce na pozytywne myslenie, wartosci, wiare w lepsze jutro, a przede wszystkim wiare w czlowieczenstwo. Czy to jest ten moment gdy wiekszosc ludzi odbiera sobie zycie? Nie mam nawet pieniedzy na leki. Obdarto mnie z czlowieczenstwa w dziecinstwie, teraz chca mnie obedrzec z resztek honoru. Ale ten rodziaj upokorzenia juz nie bedzie moim doswiadczeniem.
-
Oczywiscie, ze zadnego boga nie ma. To bajka wymyslona przez przywodcow religijnych, aby kontrolowac swoje owieczki i zarabiac gruba kase na ludzkiej naiwnosci i leku przed smiercia. Zreszta jakbym byl bogiem, ktory stworzyl tak beznadziejny swiat to ze wstydu sam bym siebie unicestwil. Chyba nic bardziej chujowego od zwierzecia zwanego czlowiekiem nie powstalo.
-
Tak, tak...Idz do psychola...oddaj mu z 5 kola za pierdzenie w stolek i sluchanie twoich gorzkich zalow. W koncu on jest cudotworca, wszystko ci zalatwi, we wszystkim pomoze. Hehehehe... A na koncu, kiedy uswiadomisz sobie, ze wyrzuciles w bloto mnostwo pieniedzy, to on powie Ci, ze to nie jego wina, tylko Ty sie nie starasz. Ci ludzie w ogole nie ponosza zadnej odpowiedzialnosci za wykonywana prace. Juz sam fakt brania pieniedzy za rzekome pomaganie ludziom jest amoralny, to jeszcze na dodatek nie ponosza w ogole odpowiedzialnosci/ nie sa rozliczani z efektow. Tez chcialbym miec prace gdzie: 1) nic nie robie 2) mam na wszystko wyjebane, bo niczym nie musze sie przejmowac 3) jeszcze mi za to dobrze placa
-
Jesli bylby ktos w stanie mi pomoc w znalezieniu pracy w Poznaniu, to prosze napisac od mnie na priva.
-
Czyli jakie sa rokowania dla osoby, ktora ma wieloletnia depresje odporna na leki? Tylko piach?
-
Na pewno zaliczam sie do tych ludzi. Tak jak wiekszosc osob z patologiczna przeszloscia.
-
Mozna wyjsc, ale pod warunkiem, ze trwa ona krotko. Tutaj nie ma ludzi zdrowych. Ci, ktorzy wyzdrowieja nie wchodza na takie fora, bo juz ich ten temat nie interesuje. Z dlugoletniej depresji malo kto wychodzi. To jest choroba do grobowej deski.
-
Chcialbym wiedziec, dlaczego mnie tyle zlego w zyciu spotkalo. Tyle porazek, tyle tragedii zyciowych za soba. I nasuwa sie jedno pytanie: dlaczego ja? Co ja takiego zrobilem, ze mnie ciagle zycie po dupie kopie? Pogodzic sie z przeszloscia? Nie ma mowy. Za bardzo to mi zrujnowalo zycie, zebym mogl teraz powiedziec: "OK. Bylo minely. Zyjemy dalej". Nie zyjemy dalej, bo zycie po takich doswiadczeniach nie ma sensu. Nie jest to zycie, tylko wegetacja. Gdybym mogl cofnac czas, to pewnie wiele rzeczy bym zmienil. Teraz juz nie mam sily ani motywacji, aby po raz n-ty probowac cos z tym gownianym, nic nie wartym zyciem robic.
-
Stary nie masz wiekszych problemow w zyciu? Idz z takim postem na forum dla kobiet; tam ktos Ci madrzej doradzi.
-
Nie, dziekuje. Religijne dyrdymaly sa dla mnie strata czasu. Juz wieksza wartosc ma rozmowa z psychologiem, niz czytanie bzdur o bogu i o tym jak on nas "kocha" sic!
-
Co spowodowalo taka postawe? Patologiczne dziecinstwo, doswiadczenia przemocy, porazki zyciowe. Takie przezycia kreuja patologiczny charakter. Stajesz sie nieudacznikiem z zerowa samoocena, nienawiscia do samego siebie. Forma juz zostala zalana za mlodu, przybierajac bardzo ch... ksztalt. Przydaloby mi sie pranie mozgu. W sumie tylko to moze mi chyba pomoc. W Boga nie wierze, bajki o nim mozna zostawic dzieciom na dobranoc.
-
Niestety...moj stan sie pogarsza. Nie widzie w ogole szans na normalne zycie. Nie moge znalezc pracy, nie mam juz nawet natchnienia, aby jej szukac. Nie chce mi sie zyc, nie chce mi sie nawet probowac cos robic w kierunku, aby bylo lepiej. Nie mam zadnych perspektyw na przyszlosc. Nie mam tez odwagi, aby ze soba skonczyc. Przeszlosc nie daje mi spokoju. Popadam ze zlosci i frustracji w smutek i depresje. Nie tak to wszystko mialo wygladac. Zupelnie nie tak. Zero pozytywnych emocji, zero pozytywnych doswiadczen. Tylko ciagle porazki i kopniaki od zycia. 27 lat i zero perspektyw. Co mialoby mnie zmotywowac do jakiegokolwiek dzialania? W czym szukac sensu dalszej egzystencji? Na te pytania nie znam odpowiedzi. Wegetowac z dnia na dzien, walczyc kazdego dnia o przezycie, aby miec za co przezyc kolejny miesiac. To nie ma sensu.
-
Im dluzej tam bedziesz pracowal, tym gorzej dla Ciebie. Niestety kierunek studiow, ktory wybrales, nie jest perspektywiczny jesli nie masz "plecow" badz fajnego dekoltu.