Skocz do zawartości
Nerwica.com

wilma

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wilma

  1. No to znalazłam kogoś kto właściwie opisał identyczne sytuacje przez które przechodziłam. Ja z komunikacji przesiadłam się na rower, ale początki również były ciężkie. Zdarzało się, że mdłości dopadały mnie podczas jazdy. Nie wiem jak, ale przetrzymałam to. Wychodzenie na czczo nic nie dawało. Zawsze dochodząc do stacji pkp bądź przystanku autobusowego wymiotowałam. Denerwowało mnie strasznie podróżowanie pociągami osobowymi bo co chwilę się zatrzymują... W pospiesznych stres był, ale raczej do momentu wejścia do pociągu. Po alkoholu z kolei pierwsze chwile ok, ale w momencie powiedzmy trzeźwienia było gorzej - depresyjne myślenie i niestety niedobrze. A nie piłam dużo bo max 1 piwo albo kieliszek wina. A i jeszcze jedno. u mnie wstręt do wymiotowania został zaszczepiony w domu. Jak byłam chora ja albo siostra i wymiotowałyśmy to mama zawsze strasznie to przeżywała zwrotami "fuj, okropne" itp.
  2. wilma

    Nerwica a ciśnienie

    Dołączam się do niskociśnieniowców. U mnie to wygląda tak, że rano jestem strasznie nieprzytomna mimo optymalnego albo nawet długiego snu. Do tego zawroty głowy, czasami mdłości. Nieraz moje ciśnienie osiągało na przykład 60/40, przy czym średnio jest typowe ok. 90/60. Kawa nie pomagała w ogóle, chociaż zmuszałam się do picia mimo iż jej nie cierpię a na co dzień tego nie robię. Przy tym cały czas miałam dłonie i stopy tak zimne jakby były dopiero co wyjęte spod zimnej wody. Mnie pomaga sport, najlepiej nie tak żeby się strasznie wymęczyć. Lubię jazdę na rowerze, średnio trasa ma ok 10 km i to wystarcza.
  3. Myślę, że powinnaś poinformować o tym kogoś w szkole, najlepiej wychowawcę. Ja swego czasu tego nie zrobiłam bo nawet specjalnie nie wiedziałam co się dzieje a i w domu nikt nic nie zauważył. Miałam obniżone zachowanie przez dużą ilość nieobecności (mimo że były usprawiedliwione) no i problemy z nadrabianiem materiału. Do autorki wątku. Powiedz mu, chociaż z doświadczenia wiem, że taka osoba może wspierać, ale nie do końca pomóc bo nie rozumie pewnym zachowań. Mój chłopak bardzo się angażował w pomoc. Organizował mi czas żebym mogła się spotkać z ludźmi, wyjazdy, w razie mojego złego samopoczucia szukał po mieście i zabierał do domu. Nawet mam dzięki niemu wytyczne czego unikać w diecie a czego jeść więcej. Pilnował czy nie jem za dużo "śmieci". I chociaż czasami naprawdę nerwy mu wysiadały jak w ostatniej chwili się rozmyślałam bo to był zbyt duży stres to jakoś dał radę i Tobie też tego życzę :)
  4. A do czasu pójścia do lekarza jak mogę sobie radzić?
  5. Przechodzę przez nerwicę lękową i u mnie od tego się zaczęło. Mam gdzieś w głowie obraz jak jako mała dziewczynka zwymiotowałam z głodu przed badaniem krwi, które musiało być na czczo. Później z kolei jak byłam u lekarza z anginą. Też jako dziecko. Trzeci raz, który zapadł mi w głowę to grypa żołądkowa tuż przed wejściem na salę gdzie pisałam maturę... Pamiętam w jakim tempie rozwiązywałam zadania żeby tylko wyjść. Od zawsze byłam wrażliwa na brzydkie zapachy, widoki i to powodowało mdłości. Jedzenie w miejscach publicznych? Odpadało.. Od razu niedobrze. W domu często też. Aktualnie jest dobrze. A co robiłam? Najpierw tik taki. Te zmieniłam na miętówki. Zawsze rano brałam je ze sobą nawet jak nie było mi niedobrze. Gumy odpadały bo "pęczniały" w ustach i było jeszcze gorzej. Jedzenie wyłącznie jak mi się chciało (np potrafiłam od 6 do 16 nie zjeść nic i gdyby nie obiad po powrocie do domu to pewnie nie jadłabym dłużej). Do jedzenia zawsze sok lub ciepła herbata. Jak musiałam zjeść to jadłam coś pewnego co lubię i wiem jak smakuje. Z czasem zaczęłam codziennie jeść śniadania (dawniej nawet mycie zębów rano po jedzeniu było powodem mdłości). Do tego podczas jedzenia gazeta lub komputer żeby o tym nie myśleć. No i jakoś się udało :)
  6. Witam, Piszę swojego pierwszego posta z nadzieją, że ktoś mi doradzi. Mam 22 lata a pierwsze objawy nerwicy pojawiły się około 5 lat temu. Wtedy na pewno nie myślałam, że to o to chodzi. Raczej szłam w kierunku stresu, matury, studiów. Nerwica dała o sobie znać już na pierwszym roku studiów kiedy to na myśl o wyjściu z mieszkania chciało mi się wymiotować. Wtedy jednak było to na tyle rzadkie, że również nie myślałam, że to choroba a na przykład jakieś zatrucie, gorszy dzień. Nasilenie objawów nastąpiło jakiś czas później i wtedy udałam się do lekarza, który stwierdził nerwice lękową. Dostałam profilaktycznie jakieś zioła, skierowanie na badania. Badania wyszły super. Zioła z kolei były tak niedobre, że wymiotowałam zaraz po ich wypiciu rano a nie w drodze na uczelnie... No i na jakiś czas objawy stały się słabsze, nie bałam się aż tak wychodzić, potem przyszło lato, piękna słoneczna pogoda i zaczynałam z powrotem czuć, że żyję. I przed zimą znowu powrót. Nie aż takie nasilenie, ale pojawił się drugi męczący objaw (o napadach strachu i paniki nie mówię bo nie o to mi chodzi). Przeważnie poruszam się komunikacją miejską. Ciężko mi było kiedyś wsiąść do autobusu bo chciało mi się wymiotować. To minęło a pojawiło się coś innego. Otóż w momencie gdy czekam na swój transport moje jelita szaleją. Czuję jakbym miała nie zdążyć do toalety, że nie wytrzymam. Po tym kilka minut jest ok i zaczyna się znowu. Przy okazji jest mi gorąco, za chwilę zimno, rozbieram się z kurtki. Takie biegunki, bo nie wiem jak to inaczej nazwać, pojawiają się praktycznie za każdym razem. Nieraz z paniki wysiadałam wcześniej szukając szybko toalety, nieraz zdarza się wytrzymać. Ostatnio jednak nawet nie wsiadłam do autobusu tylko zawróciłam do domu. Co mogę z tym zrobić? Jak sobie radzić gdy przychodzi taki napad? Żadnych leków nie biorę i nie stać mnie na leczenie. Poza tym nie chce się przyznawać przed rodziną bo wiem jakie mają podejście.
×