Skocz do zawartości
Nerwica.com

Grood

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Grood

  1. Cześć, kilka lat temu brałem sertraline przez jakieś 2 lata, potem przestałem z racji poprawy. Wszystko było ok aż jakiś czas temu znowu pogorszenie, dostałem znów Asentre. Wcześniej jak brałem to już po 25 mg czułem jak lek zaczyna działać, bezsenność, nawet trochę euforia, przynajmniej było coś czuć. Teraz natomiast ZERO. Nic nie czuję jakbym łykał cukierki. Czy to normalne ze tak jest, czy ten lek po prostu juz sie "wypalil" u mnie i nie bedzie dzialal?
  2. Oczywiście, wszystko musiało być zrobione 2 lub 8 razy :) np. pamiętam taką sytuację, miałem dwie identyczne zabawki z kinder niespodzianki, jedną przez przypadek złamałem. Walczyłem ze sobą kilkadziesiąt sekund, żeby nie złamać drugiej, lecz w końcu uległem(no jak to, jedna złamana?), lub podrapałem się jedną ręką po głowie, to zaraz musiałem to zrobić drugą, a jak przez przypadek po raz 3 się podrapałem, to już trzeba było jechać do osmiu(przy czym każda ręka po równo, czyli 4 razy na jedną, heh.)
  3. Jest to mój pierwszy temat na tym forum, korzystając z okazji chciałbym się przywitać, a więc witam :-) Przejdę od razu do przyczyny mojej wizyty tutaj i powstania tego wątku. Mianowicie od kilku(kilkunastu? nie wiem dokładnie kiedy to się zaczęło) lat oglądam swoje życie zza szyby. Napisałem oglądam, bo mam wrażenie, że nie mam wpływu na to jak się potoczy. Bywają chwile, kiedy dosłownie staję w miejscu i czuję, że odlatuje. Przez chwile widzę jakby obraz kamery zawieszonej kilka metrów nad moją głową (nie jest to wcale żart! a wiem, że moglibyście tak pomyśleć, bo sam jak przeczytam to, co tutaj napisałem to przypomina mi to jakąś prowokację) po czym wracam do "normalności", przy czym ta normalność nie jest chyba w moim przypadku tym, czym powinna być. Trudno mi się na czymkolwiek skupić, przy każdej okazji "odlatuję" myślami. Być może przyczyną tego, jest ciągłe niewyspanie(kolejne moje utrapienie...). Staram się spać minimum 9 godzin dziennie w tygodniu(+drzemka w dzień, ogólnie na dobę potrzebuje minimum 10 godzin spania), w weekend czasami pozwalam sobie nawet na 12-13 godzinny sen, a i tak czuje się niewyspany. Wstawanie w tygodniu - to jest najgorsze. Budzi mnie dzwonek budzika, rano nic mi się nie chce, jest mi zimno, najchętniej przeleżałbym cały dzień w łóżku i tak zresztą mam przez resztę dnia, chociaż nie aż tak jak rano. Wieczorem zmienia się to diametralnie, dostaję "kopa", wzrasta moja pewność siebie, mam więcej energii i ogólnie bardziej przypominam tego człowieka, którym chciałbym być cały czas(cały czas jednak pozostaje uczucie oglądania życia zza szyby). W weekendy nie występuje problem ze wstaniem. Mam też ogromne wahania nastroju(w ciągu minuty moje samopoczucie zmienić się może o 180 stopni). Ogólnie rzecz biorąc czuję, że coś siedzi w głębi mnie i nie daje mi normalnie funkcjonować, chciałbym abyście pomogli mi stwierdzić co to jest. Dodam, że cierpię na lekką nerwicę natręctw Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
×